|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Śro 22:15, 17 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Hihi... to ja może bardziej na poważnie.
Aurora napisał: | Pani Lupin - osoba drobna, szczupła, jak liść na wietrze. Łagodna i chorowita. Na co dzień radząca sobie z życiem, depresję ukrywająca pod osłoną nocy. Pozwalająca sobie czasem popłakać nad losem syna wieczorem, gdy obaj jej mężczyźni spali, a ona kończyła sprzątanie. Zmarła po ciężkiej chorobie. Może suchoty?
Pan Lupin - człowiek cichy, spokojny. Często uśmiechnięty, przyjemny w obyciu. Bardzo kochający żonę i syna. Być może obwiniający się o to, co spotkało dziecko. W gruncie rzeczy, potrafiący się zdenerwować. Ciężki charakter... |
Trafiła Ori w moje gusta. Ale także Kira jak również...
D'Nika napisał: | Cichy i spokojny. Całymi dniami nie ma go w domu. Podczas wieczornych, rodzinnych kolacji (na które często się spóźnia) uwielbia się przysłuchiwać relacjom syna i jest z niego dumny, mimo że rzadko mu to okazuje. Ogromnie kocha żonę. |
Te nasze wyobrażenia tak się przenikają.
Ja bym jeszcze zaznaczyła, że Pan Lupin był człowiekiem o silnym charakterze. Trochę zamknięty w sobie i oschły stał się już po "wypadku" syna - co nie znaczy, że nie był czuły dla małżonki i dziecka. Raczej w kontaktach z innymi.
Zdaje się oboje stali się markotni, po tym co się stało. Pan Lupin pewnie nie potrafił sobie wybaczyć - według mnie obwiniał się o wszystko.
Pomysł z francuską krwią może być całkiem bliski prawdy (na to przynajmniej wskazuje nazwisko, i przymknijmy oko, że Jo miała na myśli wyłącznie wilka, wymyślając "Lupina"), ale byłaby to zdecydowanie inna kategoria francuskich korzeni niż u Malfoyów. Być może to własnie wyobrażenie o Malfoyach sprawia, że ta Francja jakoś mi nie pasuje, bo nigdy nie myślałam o Lupinach jako o ludziach bogatych, a przez Malfoyów wszyscy francuzopochodni tak mi się teraz kojarzą (czysta krew, szlachetne pochodzenie i bon ton). Chociaż, jak tak sobie myslę, jestem skłona przyjąc opcję, że ojciec Remusa miał korzenie francuskie. Francuzem nie był, ale może któryś z jego rodziców albo dziadków?
Państwo Lupin byli raczej przeciętni jeśli chodzi o stopę życia. Ona - czarownica urodzona wśród mugoli (tak tak koniecznie), on- mieszaniec. Nie przelewało im się, ale żyli na "poziomie" do czasu tragedii. Ona wcześniej nie pracowała, tylko zajmowała się dzieckiem, on, cóż... piękne są wizje o malarzach i artystach, ale wydaje mi się, że pan Lupin musiał zarabiać na rodzinę. I to była raczej szara proza życia. Moim zdaniem był zapracowany i wracał do domu zmęczony. Nie było im jak w niebie, ale byli szczęśliwi do czasu tragedii. Potem ich życie mogło się posypać.
On stracił pracę. Musieli się przeprowadzić, by ukryć prawdę o synu. Ludzie byli wobec nich nieufni, a i Lupinowie nie chcieli zawiązywać bliższych znajomości, bojąc się reakcji ludzi i odrzucenia...
Ich życie było raczej robieniem dobrej miny do złej gry. Szukali lekarstwa dla syna, ale unikali rozgłosu, z jednej strony zdeterminowani i gotowi na bardzo wiele za ogromną cenę, z drugiej odrzuceni i przestraszeni tym wszystkim.
Zawsze wyobrażałam sobie panią Lupin jako kochającą matkę, delikatną, ciepłą. Wilkołactwo Remusa musiało ją chwilowo załamać, podobnie jak Johna (ojciec Remusa musiał mieć tak na imię, po prostu MUSIAŁ - nic innego mi nie pasuje ) Ale moim zdaniem oboje byli silni psychicznie. Gdy jedno się łamało, drugie podtrzymywało go na duchu.
Co do wyglądu, to nie mam żadnych niekonwencjonalnych wyobrażeń.
Ona (och, ochrzcijmy ją Margaret, dobrze?) więc Maggie była drobna, krucha, ładna, o pociągłej twarzy. Trochę jak laleczka i taka delikatna, "jak liśc na wietrze", jak napisała Ori. Wydaje mi się , że pełna miłosci i akceprtacji trudnego losu. Być może, gdy się uśmiechała miała figlarne dołki w policzkach. Ale raczej uśmiechała się rzadko. Oczy miała OCZYWIŚCIE brązowe... kawowe (jak Remus ) głębokie, patrzyły z nostalgią.
Pozwolę przytoczyć sobie pewien tekst – który oddaje wszystkie moje wyobrażenia o Maggie:
Z tobą choćby pomilczeć
Jakże jest ciekawie
Gdy siedzisz cała piękna
Przy swej małej kawie
I podnosisz filiżankę
Nie nazbyt wysoko
Jakbyś chciała sprawdzić
Czy jeszcze jest po co
Włosy twe kochane
Oczy twe kawowe
Jakże cię podziwiam
W tej cichej rozmowie
("Rozmowa bez słowa" SDM)
Włosy rzecz jasna jasnobrązowe (jak Remus). W ogóle Remus odziedziczył wygląd po matce
A John?
Wysoki i szczupły. O ciepłych dłoniach (ach te moje wyobrażenia). O szczupłej, może nawet chudej twarzy i mocno zarysowanych kościach policzkowych i szczęce (taki męski typ, jak z reklam maszynek do golenia - hehe) i koniecznie szarych oczach. Czaił się w nich jakiś smutek (kurde słowiański ... to znaczy, że on nie do końca Francuz?) Ale przede wszytkim jego spojrzenie było nieustępliwe, zdecydowane. To był człowiek z charakterem ( i Remus ma to po nim - o ile w ogóle można odziedziczyć charakter. No, powiedzmy, że pewne cechy). Co do koloru włosów to nie mam preferencji, ale raczej jasne niż ciemne. Może jakiś taki ciemny popielaty blond? (jest taki kolor? moja rodzicielka mówi na to "gołębi" blond) Kurcze wychodzi na to, że miał mysie włosy jak Pettigrew - trudno . Był czuły i cichy. Spokojny, ale silny. Od czasu do czasu pokazywał temperemancik. Człowiek dwa w jednym: nie pogodzony z losem syna, cierpiący po cichu, obarczający sie odpowiedzialnością, ale również nie do złamania. Nie do zniszczenia. Stanowczy. Kocha rodzinę, ale może nie zawsze okazywał miłośc Remusowi tak, jakby tego pragnął... może przez zmęczenie. A może chciał nauczyć go bycia silnym, więc nie użalał się nad nim nigdy. Ale myśląc o ojcu i synu, zawsze mam przed oczami scenkę jak John targa Remusowi włosy (nie wiem, dlaczego:D ). Na pweno był dobrym ojcem. Gdyby nim nie był, nie wychowałby tak wspaniałego mężczyzny, jakim jest Remus!
John zginął jeszcze przed upadkiem Voldemorta - może był to jakiś wypadek albo zamach smierciożerców. W każdym razie nie wylizał się.
A Margaret była słabego zdrowia i umarła z powodu choroby - ale później. Podczas nieobecności syna albo zaraz po jego powrocie do kraju. (jasna sprawa, że Remus wyjechał na kontynent po śmierci Jima i aresztowaniu Syriusza )
Generalnie historia Lupinów smutna. Musi być smutna - żeby pasowało to tragicznego obrazka wszystkich Huncwotów i Snape'a.
To wpisuje się w konwencję Jo: "A dokopię im wszystkim, niech nie mają zbyt wielu szczęśliwych wspomnień z młodości".
No i znowu sie rozpisałam XD "jednolinijkowcy" zaraz zaczna jęczeć, że za duuuużo. Ale ja po prostu nie portafię zamknąć się w paru słowach :>
Jak ktoś dobrnął do końca posta - stawiam mu kremowe!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lena
wilczek kremowy
Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z leśnych ostępów
|
Wysłany: Czw 13:11, 18 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Stawiaj. Dobrnęłam.
Moje wyobrażenie o rodzicach Remusa pokrywa się z Twoim. Skrzywdzeni przez los, którym życie ciągle rzuca kłody pod nogi, wciąż nieszczęśliwi. A pomimo to pełni tej niesamowitej siły, która po wszystkich nieszczęściach pozwala śmiać się i kochać, i której nic nie potrafi ich pozbawić. Ludzie, dzięki którym Remus nauczył się żyć ze swoją przypadłością i nie załamywać się nie mogli być całkowicie zwyczajni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Czw 19:18, 18 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
<taszczy skrzynkę kremowego w Knajpy>
No dobra, dla Leny RAZ!... Dla Smagliczki dwa - bo piwka to samotnie się nie pija
Ehem ehem... jeszcze oficjalnie Cię nie witałam, szarlotki powitalnej już próbowałaś, a ja Cię tu piwskiem częstuję - tak swojsko. Witam więc, już mniej oficjalnie, bardziej prywatnie.
Pssst... Jak będziemy ciiicho, to cała skrzynka będzie dla nas
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lena
wilczek kremowy
Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z leśnych ostępów
|
Wysłany: Czw 19:32, 18 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
<rumieni się>
Już po raz kolejny jestem witana. Szczerze powiedziawszy tak jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tak ciepłym przyjęciem.
<bierze butelkę kremowego>
A teraz ciiii...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nath
wilkołak glizdogoński
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin!
|
Wysłany: Wto 19:44, 05 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
NIe ma tak dobrze! Całą skrzynke chcecie dla siebie?! Ja też chce troche!
|
|
Powrót do góry |
|
|
MC
wilczek kremowy
Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:11, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Witam wszystkich
Oto co ja sądzę na ten temat:
Pan Lupin
Imię: bezapelacyjnie John
Pochodzenie: walijskie, nazwisko pochodzenia francuskiego
Oczy: miodowo-bursztynowe
Włosy: piaskowe, lekko rozmierzwione, zaczynające siwieć
Twarz: pociągła, ostre rysy
(Remus odziedziczył po nim wygląd)
Typ londyńskiego intelektualisty w prochowcu z czarnym kapeluszem i parasolem. Lubił deszczowe i mgliste poranki, podczas których siadał przy biurku w swojej bibliotece i pił gorącą czekoladę z cynamonem. Skryty i nieufny - po nim Remus odziedziczył te cechy. Powściągliwy w okazywaniu uczuć; mimo to chodził z Remusem co niedzielę na długie spacery, obserwowali przyrodę, uczył go rozróżniać gatunki ptaków. Zawsze wracali do domu, gdzie czekała na nich pani Lupin z obiadem.
Nie zastanawiałam się nad jego 'czarodziejskim pochodzeniem' - mógł być mugolem, który po poślubieniu czarownicy nabył kilka podstawowych umiejętności czarodziejskich i próbował się doskonalić w zaklęciach, dlatego czytał dużo książek. Po jakimś czasie zaczął pracować w Ministerstwie Magii w dziale kontaktów z mugolami.
John nie mógł pogodzić się ze śmiercią żony. Czas w którym razem się zmagali z przypadłością Remusa minął, sam musiał sobie z tym poradzić. John stał się zgorzkniały, chociaż Remus nie raz widział łagodne iskierki w jego oczach. Uważał, że czekolada jest najlepszym sposobem na smutki, wpoił Remusowi najważniejszą zasadę szacunku dla drugiego człowieka (stąd wątpliwości "Co zrobił Tonks i nienarodzonemu dziecku") Nawiązał kontakt z Dumbledore'm, aby zapewnić synowi dobrą przyszłość w Hogwarcie. Zmarł we śnie, gdy Remus miał 22 lata.
Pani Lupin
Imię: kojarzące się z imieniem Remus... może Romilda?
Pochodzenie: z racji łagodnego usposobienia i radości życia... może Irlandka?
Oczy: piwne
Włosy: czarne, kręcone, sięgające za uszy
Twarz: okrągła, rumiana
Czarownica, pracowała wcześniej w Hogsmeade, później zajmowała się domem. Łagodnie usposobiona, pełna radości życia. Bardzo kochała swojego jedynaka. Gdy Remus miał 10 lat, zachorowała (nie myślałam na co) i po pół roku zmarła.
Ostatnio zmieniony przez MC dnia Sob 16:44, 26 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Sob 17:44, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Chardkorową patologię pani (pan?) temu biedakowi wymyslila...
|
|
Powrót do góry |
|
|
MC
wilczek kremowy
Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:47, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Jestem dziewczyną
Ale od razu patologia? Z matką może tak, ale z ojcem - przecież ludzie muszą kiedyś umierać... Poza tym Remus musiał być w pewnym stopniu 'odcięty' od emocji, żeby to, co odziedziczył po ojcu jeszcze bardziej spowodowało, że zamknął się w sobie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Sob 18:50, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
No tak, ale Walijczyk-intelektualista?
|
|
Powrót do góry |
|
|
MC
wilczek kremowy
Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:00, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
A nie? Czyli na wstępie coś pochrzaniłam... Fajne przywitanie z forumowiczami, jak to powiedział Andrzej Lepper "FAPA"...
Przepraszam, jeszcze nicki mi się mylą... Przedstawiałaś może swoją wizję Mr & Mrs Lupinów czy jeszcze nie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Sob 19:02, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Walijczycy to mi sie bardziej z kopalniami kojarza niz z intelektualistami ;p (ale to tylko takie skojarzenie pelne uprzedzen itd hyhy).
A nawet nie pamietam czy przedstawialam, hehe
|
|
Powrót do góry |
|
|
MC
wilczek kremowy
Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:05, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
To czekam na Twoją wersję
Moja wersja bardzo ewoluowała po przeczytaniu Waszych (najpierw mój John pochodził z jakiejś rybackiej wioski...)
I tak jeszcze co do wymowy "Lipę": Chopin vel. Szopen i Lupin vel. Lupen...?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Sob 19:09, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
sprawdzilam, moja wersja jest na stronie drugiej. choc napisana abardz dawno temu nic sie nie zmenilo. tzn bez jakichs melodramatycznych harlequinow.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kira
kryształkowa dama
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z <lol>andii ;)
|
Wysłany: Sob 19:11, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, pamiętam, nie miałaś jakiejś konkretnej wizji rodziców Remusa i chyba nawet określiłaś ich jako "zwykłych, szarych ludzi", Tril.
Co do Walijczyka - intelektualisty, to ja w tym problemu nie widzę. W sumie to nie mam wręcz prawa mieć problemu z jakąkolwiek wizją państwa Lupinów, bo moja własna jest tak kosmiczna, że już bardziej nie można
|
|
Powrót do góry |
|
|
MC
wilczek kremowy
Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:20, 26 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Znowu "błądzę"... Opisywałaś tą kosmiczną wersję czy jeszcze nie? Bo jeśli nie, to poproszę
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|