|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Wto 16:22, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Na bieżąco z ogladania I części:
Cytat: | - Tak sobie myślę... Jeśli Tajemny Mąż naprawdę zna odpowiedzi, może jak znajdziemy mamę DG, pomoże mi wypełnić czaszkę! A jemu da kręgosłup. I moze zrobi coś z twoim beznadziejnym podejściem!
- Może da mi suwak tam, gdzie trzeba. |
Uiii...! Niemamskojarzeńniemamskojarzeńniemamskojarzeń...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 17:08, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Proxy napisał: | Mają wspólne cechy. M.in. obaj są dość pełnie wymyślonymi osobami, których ta "pełność" objawia się głównie w niedopowiedzeniach. |
Przepraszam, ale gdzie ty masz w oryginale "pełną osobowość" Kapelusznika? To przecież jeden z wielu pobocznych bohaterów surrealistycznej opowiastki. Pełne biografie, rozmaite wielce, wymyślono mu dopiero współcześnie. Bo to, jak powiedziałeś, fajny symbol. Ale z tego Caroll sobie zapewne nie zdawał sprawy.
Z Włóczykijem insza inszość. To postać fabularnie bardzo istotna.
Cytat: | Obaj są też mocno przeceniani z powodu nie wgłębiania się ludzi w to, dokąd prowadzi taki charakter, takie wybory ichnie prowadzą. To trochę tak, jak mówić "oo, bardzo fajnie jest być z narkomanem, on jest taki zabawny kiedy ćpa". Prawda. Ale jak nie ćpa to gryzie ściany, a szansa na to, że przeżyje dłużej niż jeszcze 2 lata wynosi mniej niż 30%. |
Symbole nie ćpają. Symbole znaczą. Symbole odrywają się od rzeczywistości i szybują w przestworza. Poza tym, traktowanie kreskówki i baśni w kategoriach realistyczno-psychologicznych (pomińmy problematykę marzenia sennego z Alicji) wiąże się z olaniem konwencji, a to z kolei odrobinę mija się z celem.
Osobiście bardzo lubię metaforę "ćpania" kultury i sama się za takowego ćpuna uważam. A "Alicję" książkową lubię przede wszystkim dlatego, że nie ma w niej niczego poza surrealizmem (i wylęgarnią symboli). A jeżeli nawet jest, jakieś-tam nawiązania do autentycznie istniejących osób czy coś w tym rodzaju, to mam to w dupie i nie zamierzam sobie takimi duperelami psuć przyjemności płynącej z ćpania fikcji
A propos Tin Mana.
Ori tam widzisz slash.
Ja nie mogęęęęęęęęęęęę
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Wto 17:10, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Wto 17:30, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Aww....
Cytat: | Ori tam widzisz slash |
Że que? xD
jestem po pierwszej części. Alice o wiele bardziej klimatyczna, no i brakuje mi jakiegoś sensownego pairingu z główną bohaterką. Brakuje dziwnie przystojnych mężczyzn. brakuje... No klimatu głównie brakuje. jak dla mnie jest nieznacznie lepsza od Alicji, choć ma kilka cudnych, dobrych ideowo tekstów, postaw w danych sytuacjach.Ale tak to...
Pewnie musiałabym być fanką ksiażki, zeby mi się bardziej od Alice (póki co) podobało.
edit: Aaaaa, matko,slash, slash, oni tańczą...! Znaczy, zamierzają xD
e2: Uaaaiiiiłiiii...!
Cytat: | - Niezły jesteś
- To kwestia rytmu. |
Ostatnio zmieniony przez Angel dnia Wto 18:04, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Proxy
wilczek kremowy
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Moje korzenie to Mielec, miasto depresji i niespełnionych miłości.
|
Wysłany: Wto 18:05, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Hekate napisał: | Przepraszam, ale gdzie ty masz w oryginale "pełną osobowość" Kapelusznika? To przecież jeden z wielu pobocznych bohaterów surrealistycznej opowiastki. Pełne biografie, rozmaite wielce, wymyślono mu dopiero współcześnie. Bo to, jak powiedziałeś, fajny symbol. Ale z tego Caroll sobie zapewne nie zdawał sprawy. |
Dokładnie to miałem na myśli, że przyciągają do siebie tym, że w sumie mało o nich wiadomo, że ludzie wymyślają ogromne historie do nich. Że w tym, ile można o nich powiedzieć a ile nie zostało powiedziane, objawia się ta o której pisałem, nie bez powodu zcudzysłowiona "pełność".
Charles Dodgson był przede wszystkim matematykiem, obok bycia prekursorem fotografii, wykładowcą, gościem z rozdwojeniem jaźni (przy czym nie wiadomo na ile to on w to grał, a na ile jeszcze nad tym w ogóle panował). Surrealizm? Owszem. Ale celowy, precyzyjny. Z czegoś konkretnego wychodzi, do czegoś bardzo konkretnego dąży, pozorny bezsens również nie jest przypadkowy. Można, oczywiście, świadomie udawać, że tego tam nie ma, że to tylko duchowy narkotyk który w nas wpływa, jest przyjemnie, potem wypływa. Ale to samooszukiwanie. Ogłupianie siebie. Można udawać, że fikcja bierze się znikąd, ale to nie zmieni tego, że ona ma swoje przyczyny, że jest twardo zakorzeniona w życiu.
Hekate napisał: | Symbole nie ćpają. Symbole znaczą. Symbole odrywają się od rzeczywistości i szybują w przestworza. Poza tym, traktowanie kreskówki i baśni w kategoriach realistyczno-psychologicznych (pomińmy problematykę marzenia sennego z Alicji) wiąże się z olaniem konwencji, a to z kolei odrobinę mija się z celem. |
Symbole nie tylko nie ćpają. Symbole tylko są, nic więcej. To my się za pomocą tych symboli możemy uciekać od rzeczywistości, albo odrywać symbol od jego realnego znaczenia. Symbol nie zrobi nic. On po prostu jest.
Alicja jest skrajnie psychologiczna i jednocześnie drwi sobie z psychologii jako takiej. Muminki to coś skrajnie psychologicznego. I jako komentarz do rzeczywistości i jako próba stworzenia innej rzeczywistości i jako uzewnętrznienie się autorki. Opowiadania z Doliny Muminków mówią same za siebie, powstają całe prace naukowe na temat zawartych w nich psychologicznych obserwacji. Początki Muminków (Małe trolle, wielka powódź czy też Dolina Muminków) to była próba zawarcia autobiografii w swojej, zamkniętej i sztucznie stworzonej rzeczywistości. Co też się wali, a wyraz i próbę naprawy tej "zamkniętości" widać w "Dolinie Muminków w listopadzie".
Możliwe, że nie będzie miło. Lecz prawdopodobnie ciekawie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 18:10, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
No, to już wiesz, gdzie Ori widzi slash
Mnie się akurat brak pairingu z główną bohaterką bardzo podoba, koszmarny kicz by wyszedł, gdyby z kimś ją zeswatali. Poza tym mocno się tym mini-serialem z Ori zdołowałyśmy - w związku z Azkadelią. Bo trudno tej kobiecie nie współczuć, no naprawdę, no!
Mówiłam, że mniej do głÓpawkowania. Alice działa bardziej na emocje, to takie przecudne zatracenie się w fabule, natomiast Tin Man to... to niezły film i tyle. Szanuję go. Ma lepszą muzykę, logiczniejszą i głębszą problematycznie fabułę, a do tego Crossover. Oj tak. Jak zobaczyłam Neala McDonougha, to myślałam, że padnę, bo ja go kojarzę głównie z Band of Brothers No wiesz, to tak, jakby porucznik z czasów II wojny światowej nagle trafił do Krainy Oz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 18:12, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Surrealizm? Owszem. Ale celowy, precyzyjny. Z czegoś konkretnego wychodzi, do czegoś bardzo konkretnego dąży, pozorny bezsens również nie jest przypadkowy |
Do czego dąży?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Proxy
wilczek kremowy
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Moje korzenie to Mielec, miasto depresji i niespełnionych miłości.
|
Wysłany: Śro 2:00, 17 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Książka, a dokładniej część pierwsza, ma głównie za zadanie przekonać, uświadomić (Alicję, dla której jest dedykowana i z powodu której w ogóle powstała, ale także po prostu każde dziecko, z miarę możliwości dziewczynkę) że zależności międzyludzkie, relacje, tradycje, etykieta, władza rodzicielska, opinie innych... Są niczym więcej niż dość przypadkową umową międzyludzką, która nie ma żadnego realnego oparcia. Herbatka u Kapelusznika nie jest wcale bardziej bezsensowna niż herbatki u zwykłych ludzi, może nawet jest trochę mniej bezsensowna. Dodgson bierze założenia, na których opiera się świat i idzie z nimi dalej, takimi, jakie są, pokazując ich absurdalność. "Alicja" to nie absurd oderwany od świata, to absurd otaczającej go rzeczywistości, przejaskrawiony, a jednocześnie subtelnie ukryty.
Czemu do dzieci? Bo on nie lubił dorosłych, młodzieży czy innego paskudztwa, niejednokrotnie oficjalnie dawał temu wyraz, ale ludzie uważali, że on się tylko tak "droczy". Chłopców też nie lubił, na kilkaset dzieci z którymi korespondował był bodajże tylko jeden chłopiec. Poza tym historia z chłopcem zamieniającym się w świnie też przypadkowa nie jest.
Taka mała dygresja dot. Dodgsona - jego najlepiej interpretować jest ogólnie, patrząc ponad historiami na myśl, na drogę, na to, gdzie i jak to szło, a nie zagłębiać się w rozważania pojedynczych "scen" - bo on uwielbiał zastawiać pułapki. Czytałem jego zagadki matematyczne. Pisał je do gazety, a w numerze za tydzień podawał rozwiązanie, ludzie wtedy się tym pasjonowali, matematycznymi zagadkami. Stworzył między innymi twierdzenie logiczne, które udowadniało, w skrócie, że jeśli mamy białą i czarną kulę i losujemy je, to zawsze wylosujemy czarną. Umieścił w tym dowodzie, specjalnie, błąd logiczny, a całość zamieścił nie jako zagadkę "znajdź błąd", tylko jako ciekawostkę, dowód. Przez tydzień wytykano mu, że to bez sensu, ale nikt nie potrafił pokazać, gdzie tkwi błąd.
Co do sensu użycia przez niego takiego, a nie innego stylu. Po pierwsze dla niego wszystko wokół było absurdalne, oparte na przypadku i udające sensowność. Ponieważ miał na celu udowodnić bezsensowność to taka forma była chyba najlepsza. Jednakże były też inne powody - taki styl bardziej wciągał dzieci. On wiele elementów swoich książek umieścił tylko po to, aby uatrakcyjnić książkę z perspektywy dziecka, jednocześnie przemycając mu pewne treści. Chociażby wszystkie te różne dziwne mieszanki słodyczy, o których się rozpisywał, pobudzając wyobraźnie. Kolory, barwy, zapachy, to działało bo miało działać.
Z tego co napisałem może wyjść trochę błędny obraz Dodgsona, dlatego uściślę jeszcze kilka myśli. Dodgson nie był złym człowiekiem, który pod płaszczykiem dobrego wujka chciał zaszczepić nihilizm w dzieciach. On chciał je rozwinąć, pokazać im, że dążenia "ich ojców" są bez sensu, że jest coś innego, że można patrzeć na świat inaczej. Po co mu to było? Bo był pedofilem. A dokładniej - pożądał, zarówno fizycznie jak i psychicznie, małych chudych dziewczynek. Przy czym nie chciał zrobić im nic złego, nie chciał ich molestować czy obmacywać na boku. Nie, choć na pewno ochoty miał na to nierzadko. On postanowił sobie, że uświadomi jakąś (główne próby wtedy kierował na Alicję, później też miał kilka takich prób na innych dziewczynkach, konkretnych) dziewczynkę, że uratuje jej umysł przed wydorośleniem, czyli zabiciem kreatywności i umiejętności dystansowania się do świata. A potem będą mogli żyć razem długo i szczęśliwie. (Nota bene najprawdopodobniej myślał, że mu się udało, był radosny, bo wciąż pożądał Alicji, mimo, że ona miała już 16 lat! I oświadczył jej się, a ona "dała mu kosza".)
W pierwszej części widać zdecydowane targetowanie się na małe dziewczynki, ze specjalnym uwzględnieniem Alicji, a cała myśl przewodnia, mimo, że tak subtelnie ukryta, przewija się w każdej, nie bez powodu opowiedzianej, historii Charlesa zawartej w tej książce. "Po drugiej stronie lustra..." była już "ostrzejsza", bardziej ustawiona na uświadamianie, na ukazanie ideologii Dodgsona niż na małe dziewczynki. Z jednej strony widać, że świetnie się bawił słowem, z drugiej dbałość o najmniejszy szczegół, momentami aż chorą pedanterię.
Druga część jest stworzona na bazie możliwej realnie do rozegrania partii szachowej. Wydarzenia w książce odzwierciedlają ruchy pionów na szachownicy.
Co do dbałości o szczegóły - Dodgson na swój koszt przedrukował cały nakład "Po drugiej stronie" bo stwierdził, że takie "* * * *" oddzielające rozdziały powinno trochę inaczej wyglądać. Zmienił chyba albo liczbę ramion w tych gwiazdkach, albo wielkość odstępów...
Wiedza o przyczynach i skutkach powstania dzieła psują efekt? Moim zdaniem zmieniają go, wzmacniają, mając pełny obraz możemy pełniej odbierać dzieło, świadomie móc je oceniać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Nie 20:57, 14 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Aaaa!
Dzisiaj zaczynają emisję "Pacyfiku" i po prostu szlag mnie trafia, że nie mam HBO. I obejrzę dopiero jutro
Dla niewtajemniczonych:
- II wojna
- konkretnie - wojna z Japonią
- projekt twórców Band of Brothers, czyli miniserialu, który Kompletnie Mnie Zabił
Czy trzeba mówić coś więcej?
Ja pierniczę, od dawna marzyłam o tym filmie i nareszcie Jest! Obym się tylko nie zawiodła, nie nie nie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|