|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 22:04, 28 Lis 2009 Temat postu: Miniseriale - co o nich myślicie? |
|
|
Tak się składa, że ostatnimi czasy ciągle natrafiam na jakieś miniseriale i dochodzę do wniosku, że cholernie mi taka forma odpowiada. Już nie film - człowiek wpada na dłużej, przywiązuje się do bohaterów itepe - a jeszcze nie męczący tasiemiec na modłę amerykańską. Powiedzmy: od 4 do 10 odcinków; spójna, zamknięta akcja, dopieszczone epizody. O tak, coś takiego tygryski lubią najbardziej!
(I najlepiej jak po takim kilkuodcinkowcu nie ma kolejnych serii - rzecz w tym, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik, zmieścić się w określonym czasie).
Przykłady?
Moja ukochana Kompania braci , którą oglądałam w całości kilka razy, a fragmenty oglądam niemal codziennie. Świetny film wojenny, każdy epizod jest dopracowany i niejako oddzielny problemowo, a jednocześnie łączy się z pozostałymi.
Największe wrażenie zrobił na mnie odcinek 3 (o wojennych traumach), 6 i 7 (Ardeny). Chociaż wszystkie są cholernie wciągające i dające do myślenia - a końcówka, już po-frontowa najbardziej (trudno być zwycięzcą, trudno wyjść z tego "z twarzą").
Jak dla mnie - genialny serial, obowiązkowy punkt programu dla każdego wielbiciela wojennego kina.
Poza tym Generation Kill o wojnie w Iraku. Robione poniekąd_dokumentalnie, bez muzyki, bez ugładzania. Ktoś mógłby pomyśleć - cholera, ciągle gadają i gadają, co to za wojna? Ale zaprawdę powiadam wam, ten film jest naprawdę niegłupi i na długo pozostaje w głowie. Można się po nim nabawić niezłego moralniaka.
(zresztą niech Ori też się wypowie, bo bardzo GK polubiła)
A ostatni widziałam jeszcze rosyjski Karny batalion , też godny uwagi, oj tak-tak. Pisałam już na jego temat w dziale filmowym. Mocna rzecz na temat tragicznych absurdów frontu wschodniego, człowiek momentami ma ochotę coś rozwalić, takie to wkurzające! To inna bajka, inny sposób kręcenia filmów - miejscami patos, miejscami sentymentalne wstawki, a do tego muzyka, która byłaby pewnie komiczna w połączeniu z obrazami, gdyby nie to, że fabuła zabija tragizmem.
Chociaż... emocje emocjami, ale ja ten miniserial traktuję raczej w kategoriach "na myślenie". Sama nie wiem. To jest przedziwna rzecz, nie każdy wytrzyma. Mnie wciągnęło jak diabli. I te śpiewy! Zbierze się dwóch Rosjan i już śpiewają na siedem głosów przy akompaniamencie harmoszki
A wy? Co myślicie na temat miniseriali? Znacie jakieś godne polecenia?
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 23:34, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 21:36, 30 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Moim ulubionym jest oczywiście Rose Red na podstawie Kinga. Jako film troszkę się ślamazarzy, ale jako serial jest naprawdę zacnie zrobione. W odpowiednich momentach przerywana akcja i całość trzyma w napięciu. Jedyne "ale" mam do efektów specjalnych, ale cóż począć: niski budżet, to i starwarsów nie mam prawa wymagać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pon 21:51, 30 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Aaaa, uwielbiam "horrory architektoniczne"! To jest ten kilkuodcinkowiec (chyba cztero?) o rozrastającym się domu i ekipie, co go badała? Bo jeżeli tak, to się zgadzam, film ma niesamowity klimat i świetnie się go ogląda - szczególnie późno w nocy
... problem w tym, że ja się za diabła nie potrafię bać na horroach! Ale wchłaniać nastrój potrafię, oj tak.
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 21:52, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 22:05, 30 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
To to to /kiwa głową/
Sam pomysł jest genialny, o rany. Kocham to. I za każdym razem się boję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pon 12:23, 18 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
State of play przysłała mi Ori, bo gra tam nasz Majster, czyli John Simm /serduszko/
Sama za political fiction nie przepada, natomiast ja Wsiąkłam.
Jest film o tym samym tytule, amerykański z Russelem Crowe w roli Cala, ale ja się chyba nie skuszę, boję się, poza tym wolę Cala-Simma. I przepadam za brytyjskimi miniserialami.
O czym? Dziennikarskie śledztwo, zawirowania polityczne i osobiste. Wciąga.
O ile ktoś takie rzeczy lubi oglądać.
Prześwietny Bill Nighy jako Naczelny.
Marc Warren tradycyjnie w roli geja, a Philip Glenister /serduszko/ tradycyjnie w roli gliniarza.
Jeżeli ktoś oglądał Life on Mars i Ashes to Ashes, to Crossoverowe Myśli gwarantowane!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:30, 18 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Miniseriale - dużo lepsza forma, niż seriale (które mają tendencję do bycia rozciągane, rozmemływane, gubienia klimatu, bardzo nierównych odcinków i ogólnie takich ton wad), może czasem trochę więcej dająca niż filmy.
Ostatnio z miniseriali oglądałam Alice produkcję stacji SyFy. Dwa odcinki po półtorej godziny. Trochę elementów typowych dla amerykańskich seriali, dosyć kiczowate efekty specjalne, ostatnie 30 sekund, które dla wartości artystycznych mogłyby być wywalone i przerobione na coś jednak mniej amerykańskiego, ale poza tym - ACH. Straszliwie mnie wciągnęło i mi się podobało. Dobry klimat, niezłe postaci, uwspółcześniona adaptacja, ale naprawdę udana. Moim zdaniem oczywiście .
Polecam.
Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Pon 19:31, 18 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 20:22, 18 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Bill Nighy...
/skojarzenie/
/galopka do działu potterowskiego/
Chodźcie za mną!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pon 13:39, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Sama przyznaj, Ori, że Alice dużo by straciła, gdyby nie ta amerykańskość właśnie. To już nie byłoby TO SAMO. Człowiek ma schizę, a jednocześnie siedzi tak jakoś głupio wyszczerzony i mu Dobrze (ćpamy jakąś Przyjemność, czy co?). Ambitne rzeczy swoją drogą, pusta, proletariacka rozrywka swoją. Byłabym głęboko zawiedziona, gdyby ten mikroserial skończył się inaczej, niż przewiduję, że się skończy
(wczoraj obejrzałam połowę, dzisiaj dokończę).
I chyba chcę drugi serial tego reżysera - kraino-ozowy, Tin Man. Może być fajny. Oglądałaś może? Też uwspółcześnienie i też SF, przynajmniej tak wynika z opisów.
Aha. Coraz bardziej marzę o crossoverze Doctora Who z Alice, łiii, to by było cuuudneee!
Wyobrażam sobie, co by było, gdyby na miejscu Alice znalazła się... Donna, muahahha Podejrzewam, że Królowa Kier małaby przesrane.
/I wiesz, ja lubię Kapelusznika. Tak. Lubię go. Jakże mi niewiele trzeba, ach/
A jedyne, co mi się w Alice nie podoba to muzyka - wkurza mnie i jest CIĄGLE.
Edit. po obejrzeniu drugiej części.
Jedyny komentarz:
Kapelucznik.. awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww! /rozpływa się/
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 19:04, 25 Sty 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pon 10:25, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Upadłam nisko i bardzo mi z tym dobrze.
Ale co ja na to poradzę, że "Saga rodu Forsyte'ów" jest taka... uroczaaaaa?
I nie tylko dlatego, że w jednym serialu gra Rupert Graves i Damian Lewis
Właściwie tam nie chodzi o nic poza rodzinnymi problemami, romansami, skandalami i Klimatem - oj tak, Klimat jest cudny! - bo wiecie, najpierw druga połowa dziewiętnastego wieku, potem międzywojnie.... mru, mru.
I ja się bardzo dobrze czuję w Wielkiej Brytanii arystokratów, bryczek, lokajów, wieczorów w operze i popołudniowych herbatek. Aczkolwiek jeszcze lepiej na imprezach z foxtrotem.
Człowiek tak... no... wsiąka w tę sagę po prostu. Trochę go to bawi, trochę wzrusza, trochę wkurza. Ale generalnie fajne odprężenie i wielobarwny obraz epoki.
Ale nie da się ukryć, że jedną z bohaterek miałam ochotę powiesić na żyrandolu.
A Soames Forsyte powinien być gejem
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 10:27, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Pon 21:29, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Kyaaa...!
Właśnie jestem po obejrzeniu I odcinka Alice.
Moge z czystym sercem powiedzieć że, po
a) uwielbiam kapelusznika*
b) bardzo mi się podoba sukienka Alice (zdobędę taką...! Choćby u krawca/cowej zrobię...)
I taki mój dziwny prosty nieludzki podziw schizowy niesamowicie 0 jak ona może cały czas w tych obcasach biegać? nie przyjrzałam się dokładnie, ale ile one mają...? 11?
Ogólnie spotkałam się z wieloma wersji Alicji, z wieloma interpretacjami, adaptacjami, nawet nie wiem, jak to określić, nawet nie wiem, jak to wyrazić. Była Alicja jako kobieta-morderczyni próbująca się wydostać ze świata w którym każdy próbował ją zgwałcić(Kapelusznik bodajże też...? Nie pamiętam, ale raczej też), wreszcie przedstawienie mojego Lubego (nie widziałam, ale tez było schizowe. w ostatniej scenie, bodajże Kapelusznik dusił Alicję...? Tak z NGE...?), ale Alicja tak... amerykańska? Do takich schizowych interpretacji, adaptacji Bóg wie czego przyzwyczaiłam się, ze to takie... amerykańskie jest dla mnie dzikie, schizowe, jest przede wszystkim... NORMALNE niesamowicie, i rpzez to Alice jest taką... nienormalną adaptacją. O rany rany.
* Tak, zawsze miałam słabość do Kapelusznika. I Włóczykija. I Urahary.
Edyta: Jaaa, ale facet, który gra kapelusznika jest fajny. Jaaa... Ale tu pucułowato wygląda nieco. Kurcz,e nie wiem, co myśleć o tym.
E2: łiii...! oglądnięte! Całe! Kapelusznik jest... Przecudowny. Tez chce kawałek takiego!
W każdym razie, nie ma to jak dobre zakonczenie xD
Ostatnio zmieniony przez Angel dnia Pon 23:30, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 9:48, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Łii, to musimy chyba założyć fanclub Kapelusznika! Facet zdobywa coraz więcej wielbicielek
Chociaż akurat z teorią o podobieństwie Kapelusznika i Włóczykija bym się pokłóciła. Na moje to dwa różne typy postaci.
Włóczykij to typ "stachurowaty" trochę, wieczny poszukiwacz sensu, natomiast z Kapelusznika ma w sobie sporo z cwaniczka (handelek prochami, granie na dwa fronty itp.). Podejrzewam, że w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Kapelusznik, Włóczykij po prostu spakował by plecak i poszedł w siną dal, bo polityka to, w jego mniemaniu, coś kompletnie nieistotnego. A nawet brudnego.
Jak ci się "Alice" podobała, to obejrzyj też "Tin Mana" na podstawie Krainy Oz! Super jest. Moim zdaniem sensowniejsze i lepiej zrobione od "Alice", ale nie aż tak... urocze (awwww).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Wto 10:50, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Moja kochana Hekate, o Kapeluszniku ogólnie mówiłam jako postaci, w różny sposób kreowany... Różni ludzie, różne interpretacje, kreacje. Zdziwiłabym się, jakby wśród nich nie było kreacji a'la Włóczykij xD I jakoś to w podświadomości czuję, że mają coś wspólnego, tylko nie wiem jeszcze, co xD
Choć szczerze mówiąc, nie zdziwiłabym się, gdyby to było to, że mój luby posiada cechy wszystkich tych osób,a przynajmniej posiadał xD
Ale trudno zaprzeczyć aż, że ten był słoooodki! xD
Ok, to ściągam Tin Mana xD
Też ma to dwa odcinki?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 11:21, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nie, Tin Man jest trzyczęściowy.
A swoją drogą to ciekawe, jak z postaci - np. z Włóczykija - robi się Symbol, uogólnienie dotyczące pewnej postawy życiowej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Wto 11:25, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Oj już ja te symbole znam. Najpierw symbol, który coś określa, potem motyw, a potem... pojawia się na maturze. Ale nie miałabym nic przeciwko, aby pojawił się na maturze. Lubię takich mężczyzn xD
Rany, nie mam skąd ściągnąć 3 części. No nic, lecę szukać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Proxy
wilczek kremowy
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Moje korzenie to Mielec, miasto depresji i niespełnionych miłości.
|
Wysłany: Wto 13:30, 16 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mają wspólne cechy. M.in. obaj są dość pełnie wymyślonymi osobami, których ta "pełność" objawia się głównie w niedopowiedzeniach. Obaj są też mocno przeceniani z powodu nie wgłębiania się ludzi w to, dokąd prowadzi taki charakter, takie wybory ichnie prowadzą. To trochę tak, jak mówić "oo, bardzo fajnie jest być z narkomanem, on jest taki zabawny kiedy ćpa". Prawda. Ale jak nie ćpa to gryzie ściany, a szansa na to, że przeżyje dłużej niż jeszcze 2 lata wynosi mniej niż 30%.
Ostatnio, gdy przestałem patrzeć na te wszystkie interpretacje Alicji (w tym moją), a spojrzałem, ponownie, na oryginał, z perspektywy czasu... Zacząłem mieć dość już tej zabawy. Kiedyś walczyłem z Disneyowską interpretacją, tą dziecinną, spłycającą, uwłaczającą może nawet. Dziś, gdy powstają nowe, klimatyczne...
Przyjemnie oglądało mi się "The Nightmare Before Christmas" Burtona. Jednak to, tak naprawdę, mainstreamowy, pozornie głęboki, realnie zwyczajnie płytki film zrobiony przez gościa o trochę ciekawszym poczuciu estetyki niż inni popularni twórcy. Ja wiem, że przeceni Kapelusznika, bo Kapelusznik to świetny symbol "alternatywnej popkultury", tej dumnej, która poszła odrobinę gdzie indziej niż zwykła i z tego powodu uznała, że odkryła wszystko, że jest dużo lepsza.
Miniserial - FLCL. 6 odc, po 20 minut czy coś koło tego. Zrobione przez twórców Neon Genesis Evangelion, czyli anime o depresji, skrajnie psychologiczne, z wrzuconymi na pałę różnymi mistycznymi symbolami, żeby wyglądało ciekawiej i lepiej się sprzedało. Ale i tak głębokie, mimo tego. A FLCL... To potęga. Skrajnie szydercze, wypełnione do granic możliwości smaczkami, aluzjami. O dojrzewaniu, o niespełnieniu, o seksie. Zrobione z ogromnym dystansem do siebie, z przymrużeniem oka. Dla stworzenia muzyki do FLCL zatrudniono Pillows!, znany japoński zespół, a samo FLCL poniekąd powstało dlatego, że ktośtam był fanem Pillows! i chciał coś z motywem z nim zrobić. 3 płyty fajnych OST z 6 odcinków anime Głos kota podłożył reżyser NGE. Bo mógł.
Może nie do końca w temacie wpisanym tam, wyżej, ale w temacie rozmowy. Poza tym lekko tylko napocząłem tematy, więc nie czuję się winny
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|