|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Puszczyk
moderator cyniczny
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasto o trzech twarzach
|
Wysłany: Nie 20:32, 23 Paź 2005 Temat postu: *Na dnie - Lu vs Hekate |
|
|
Pojedynkowicze: Hekate vs Lu
Tytuł: "Na dnie"
Temat: Opowiadanie w trzech listach połączonych w logiczną całość.
Autor listów - Regulus Black
Adresat - dowolnie wybrany
Długość: Maksymalnie sześć stron worda standardową czcionką.
GONG!
Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Pon 16:41, 25 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Puszczyk
moderator cyniczny
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasto o trzech twarzach
|
Wysłany: Nie 20:35, 23 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
1.
Drogi Braciszku,
Tyle się zmieniło odkąd pojechałeś do Hogwartu. Tak wiele, ze sam nie umiem tego policzyć. Nie starcza mi palców. Gdybym miał ich więcej na pewno bym zdołał. Czy w szkole uczą takich zaklęć? Na przyrost palców? Jak mi ich przybędzie to na pewno policzę.
Wiem jednak co na pewno udało mi się policzyć. Ilość szlabanów jakie zaliczyłem. Aż trzy! Ale pierwszy się nie liczył. Mama założyła różową sukienkę, wiec powiedziałem jej ze jest baaaaardzo oczojebna, tak jak mnie uczyłeś. Postąpiłem d-o-k-ł-a-d-n-i-e według twoich wskazówek. Zrobiła się czerwona i kazała mi iść do pokoju. Siedziałem tam trzy dni! Może mama nie jest przyzwyczajona do takich komplementów. Musze poważnie porozmawiać z tatą. Tak po męsku, jak na mnie przystało. Może on ją trochę podniesie na duchu. Może źle wymówiłem sylabę? Chyba przyłożę się bardziej do lekcji francuskiego. Kobiety kooochają ten akcent.
Kolejny szlaban dostałem kiedy skarżyłem się na te duszki o których tyle opowiadałeś. Zniknęły!! Nikt już mi nie wylewa klej na ręce kiedy śpię, ani nie dodaje pieprzu do zupy. (Tak między nami mówiąc, nie doprawiona już mi nie smakuje). Myślę, że poszły sobie wraz z tobą. Przyślij mi je w następnym liście. Zmieszczą się? Bardzo mi ich brak. Mama tego nie rozumie. Mówi, że majaczę. To chyba nie możliwe, prawda? Nigdzie nie widzę różowych świnek i nie kwikam tak jak ty.
Rodzice postanowili przebudować schody. Zlikwidować poręcz. To nie fair. Od dzieciństwa zjeżdżałem po tej poręczy. A teraz miałem patrzeć jak sens mojego życia płonie w kominku? Postanowiłem protestować. Siedziałem na niej cały dzień. Dostałem kolejny szlaban. Ale poręcz wisi sobie nad moim łóżkiem. Moje pierwsze trofeum. Nowe wredne i śliskie schody są, ale poręcz mam ja.
Słyszałem, że dostałeś się do Gryfindoru. To dom futrzaków? Mama mówi ze to hańba. Nowe ciasto francuskie? Nikt mi nie chce tego wytłumaczyć. Chociaż „hańba” jest bardzo podobne to hiszpańskiego. Akcentuje się pierwszą sylabę. „haaaaaańba”. Jeśli to dom futrzaków, to co robią tam ciasta? Musisz mi to wszystko dokładnie wytłumaczyć! Nie lubię nie rozumieć, a wiem, że nie rozumiem, chociaż chce rozumieć! Nie wiem dlaczego tylko ja jestem taki niedoinformowany. Zaczyna mnie to poważnie denerwować. Dyskryminują ośmiolatki! W dodatku nie byle jakie!
Poznałem nową dziewczynkę na podwórku. Oczywiście zadałem jej „pytania rutynowe”, jakich nauczył nas tata. Są nudne, ale trzeba było, bo oni by to zrobili. W każdym razie zdała test, więc wypróbowałem na niej „czar Blacków” - krótkie mrugniecie, czarujący uśmiech i głęboki skłon. Ale jak doszedłem do tego ostatniego, nadjechał mugolski samochód i nie udało mi się zrobić na niej wrażenia cały umazany błotem. Ty byś potrafił. Wysmarowany szlamem, umówiłeś się z dwa razy większą ilością dziewczyn niż w normalnym uniformie. Podziwiam się braciszku. Nie wiem jak przyciągasz tak samice. To takie nie odgadnione stwory. Myślą dziwacznie. I ciągle beczą. Nie wiem jak się w nich mieści tyle wody. Muszą pewnie dużo pić. Najchętniej ożenił bym się z mamą. Ją kocham najbardziej. Szkoda, że jest zajęta. O tym też porozmawiać z tatą. Może mi odstąpi. Jestem w końcu młodszy. I jaki inteligentny!
Napisz braciszku jak najszybciej. Bardzo za tobą tęsknię. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobię. Nie umiałbym żyć.
Regulus
2.
Syriuszu,
„Nie mogę powiedzieć, że nikt mnie nie rozumie, to by było zbyt proste.”
Mam przyjaciół, tak jak ty, jednak moi różnią się od twoich. Nie są to rozwydrzone dzieciaki, bawiące się w cztery piłeczki na trawiastym boisku. Widziałem wasze zabawy. Czyżbym braciszku, przewyższył cię?
„Nie mogę powiedzieć, że nic nie rozumiem, to było za głupie.”
Odszedłeś. Podpisałeś swój los wraz z przekroczeniem progu mojego domu. Tak, mojego, nie naszego. I to już nie chodzi o naszą różnorodność. To już nie jest przydział do dwóch tak różniących od siebie domów. Tu chodzi o zdradę. Czy wiesz jak dużo potrzeba aby zdradzić? Jak myślisz? Wystarczą lata, miesiące, tygodnie czy może tylko minuty? Musisz wiedzieć braciszku, że o zdradzie świadczą najczęściej drobne sygnały - jedynym warunkiem aby je odebrać jest tylko ich znajomość. Ja ich nie znałem. A mogłem temu zapobiec. A może nie? Zdrada rodziny, wyrzeczenie się jej, to zbrodnia.
„Czy ja mogę coś powiedzieć? Nie, nie mogę.”
Ochroniłbym Cię bracie. Niepoczytalność, Imperius, cokolwiek - ochroniłbym cię. Jednak mimo, iż to ty opuściłeś tą rodzinę, mnie również w niej nie ma. Głosu nie posiadam. „Odebrano mi mowę, albo nigdy mi jej nie dano.”
„ Milcząc, brnę przez życie, otoczony przez różne osoby.”
Dokonałeś wyboru, ja również. Według wielu, wybór ten nie jest moim najlepszym. „To zło”- mówią. A definiują to w różny sposób. Mówią, że zło to jedna z dwóch, podstawowych wartości moralnych, przeciwieństwo dobra; że zło to stan nieistnienia, nieobecności lub zakłócenia dobra rozumianego jako stan w jakim Bóg chce, aby rzeczy się znajdowały; że człowiek czasem postępuje źle, wyłącznie z powodu błędnego widzenia siebie jako oddzielnego od reszty świata i tym samym niepotrzebnego utrzymywania koncepcji swojego ego. Lecz mój wybór nie jest zły. Jest moją ochroną, karą i bronią.
„Jednak jestem sam. Cały czas krocząc, pozostaje sam”.
Zostawiłeś mnie. Raz. Na zawsze. Nie odwołalnie. Zostawiłeś. Zdradziłeś. Mnie.
Regulus
3.
Bracie,
Ludzie mojego pokroju, którzy przekreślili swój los, muszą być pozbawiani uczuć, gdyż te wracają nocą, kiedy nie ma nikogo.
Twarze. Setki twarzy.
Łzy. Miliony łez.
Każdą zapamiętujesz. Każdą czujesz. Każdą widzisz.
Widzisz wszystkie twoje ofiary. Wysłuchujesz ich. Nie śpisz, nie jesz, nie płaczesz. Nie możesz. Nie umiesz.
Zaatakuj. Zabij. Zapomnij.
Myliłem się. Nie ty zdradziłeś, lecz ja.
To ja jestem winny...
Wybacz...
R.
Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Nie 20:47, 23 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puszczyk
moderator cyniczny
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasto o trzech twarzach
|
Wysłany: Nie 20:40, 23 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
1.
„ No więc... kim jesteś ty?
Tej siły cząstką drobną,
Co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro.”
J.W. Goethe „Faust”
13 września 19…
Zawsze wydawało mi się, że Sokrates był starym nieudacznikiem, który rzucił się na społecznego zwierza uzbrojony li i jedynie w pęczek nieoszlifowanych słów. Słowa, słowa, wszędzie tylko te słowa! A przecież nie można się obronić słowem przed sprawnie rzuconą Avadą!
No i wtedy, gdy miałem serdecznie dosyć siebie, Sokratesa i tej przesłodzonej papki wmuszanej w nas przez wielce szacowne grono pedagogiczne - zjawiłeś się Ty. Deus ex machina, jakkolwiek by na to nie spojrzeć. Nie myśl, że się przed Tobą płaszczę, ba, ja Cię przecież nawet nie lubię! Ale musisz wiedzieć, że w jakiś sposób jestem Ci wdzięczny. Widać nawet diabeł miewa ludzkie odruchy.
Wczoraj znowu zabrałem się za „Fausta”, starego przyjaciela o zmiętych rogach i poplamionych stronicach. Chyba właśnie lektura tego dzieła przekonała mnie ostatecznie, że muszę się zdeklarować, bo wprawdzie zawieszenie w próżni bywa wygodne, ale na dłuższą metę nigdy się nie sprawdza. Trzeba w końcu złapać przeznaczenie za ogon i rzucić monetą. Rzuciłem. Diabelska korbka poszła w ruch.
Denerwujące, prawda? Wiesz, że ja już wiem, ale nie umiesz prześwietlić mojego umysłu i nie masz pojęcia jaką decyzję podjąłem. Oczywiście możesz się domyślać, ale to przecież nie to samo. Nawet ten Twój słynny, „świdrujący” wzrok nie może Ci teraz pomóc – papier milczy, słowa jak zwykle mówią wszystko i nic. Ha, ktoś inny prawdopodobnie zerknąłby w tej chwili na zakończenie listu, szukając trzyliterowego słowa zgody lub sprzeciwu. Ale ty oczywiście podążysz w ślad za mną, będziesz przedzierać się przez kolczaste krzewy kolejnych dygresji i nie spoczniesz, póki nie dotrzesz do celu. Widzisz, Lupin, wydaje mi się, że zdążyłem Cię już trochę poznać. W przeciwieństwie do mnie nigdy nie chadzasz na skróty.
Opowiem Ci krótką bajkę bez morału – morał możesz sobie dopisać sam, aczkolwiek nie widzę w tym sensu. Powiedzmy, że wśród nieokiełznanej puszczy o wysokim wskaźniku ponurości, stał zamek. Piękna to była budowla, masywna i aż lśniąca od marmurów. Na dachu zastygły w groteskowym zdziwieniu gargulce, ogród natomiast wypełniały posągi diabłów i demonów. Któż zamieszkiwał to przerażające zamczysko, zapytasz. A ja odpowiem, że zwyczajem bajek mamy do czynienia z cudnej urody parą królewską. Ona była szczęśliwą posiadaczką rodowej dumy i czarnego warkocza, on natomiast posiadł wiedzę tajemną i od czasu do czasu grywał w szachy z Mefistofelesem. Królowi i królowej żyło się wręcz wspaniale, a do pełni szczęścia brakowało im tylko prawowitego potomka płci męskiej. Niestety, długo musieli czekać na łaskę demonów piekielnych i dopiero w ładnych parę lat po ślubie narodził się wymarzony pierworodny. Chłopczyna odziedziczył po matce urodę, natomiast po ojcu bystry umysł i nieokiełznaną odwagę. Oczywiście rodzice, zgodnie z wielowiekową tradycją, zamierzali poświęcić go diabłu, ale niestety Mefisto zajęty był na drugim końcu świata jakąś plemienną wojną i nie zdążył na czas. Dziecię nie zostało naznaczone mrocznym znakiem, ale rodzice mimo wszystko mieli nadzieję, że odpowiednie wychowanie naprawi... dobro i wszystko skończy się tak, jak się skończyć powinno. Wkrótce zresztą przestali o tym myśleć, bo urodził im się drugi syn. Tym razem Mefisto nie miał nic innego do roboty i odcisk czarciego kopyta ozdobił przedramię chłopca. Jego los został przypieczętowany.
(miejsce na morał)
Jak myślisz, Lupin, lepiej jest mieć wybór, czy go nie mieć? Prawdopodobnie odpowiesz, że wszystko jest względne i zacytujesz któregoś z antycznych filozofów. Stop! Nie potrzebuję filozoficznej zakąski, chcę prawdy, Ognistej bez dodatków! Chcę zakrztusić się Twoją opinią i wreszcie wyzdrowieć!
Przecież to niemożliwe. Nie może istnieć tylko jedna, jedyna droga w Dół. Gdyby tak było, to... to świat po prostu nie miałby sensu.
Prawda?!
Znowu kleks, nigdy nie byłem mistrzem kaligrafii. Masz szczęście, oszczędzę Ci kolejnej dygresji, zbliżamy się do mety. Powiedziałeś, że masz w nosie podziały i nie zamierzasz brać udziału w wielowiekowej krucjacie. Fakt, na krzyżowca nadajesz się w nikłym stopniu, już chyba mój braciszek lepiej sprawdziłby się w tej roli. Ja, prawdę mówiąc, też nie widzę sensu w międzydomowej rywalizacji – wszystkich ludzi nienawidzę w równym stopniu, niezależnie od tego, czy wywodzą się spod znaku węża, czy lwa. Uwierz, nienawiść wyrównuje tak samo dobrze jak miłość. A może nawet lepiej.
Nie kłamałem, nie udawałem kogoś, kim nie jestem. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę komu proponujesz współpracę. To cyrograf, Lupin, możesz kiedyś drogo zapłacić za fascynację demonami ludzkiej duszy. Niebezpieczną zabawę wybrałeś, cholernie niebezpieczną. Uprzedzałem? Uprzedzałem! Nie zamierzam więc teraz cierpieć z powodu wyrzutów sumienia. Wstąpię do Klubu Literackiego, odkryję karty, ale nie łudź się, że zobaczysz wyłącznie kiery. Pików jest zdecydowanie więcej.
Z poważaniem:
R. Black
2.
"Poszedłem do lasu, wybrałem bowiem życie z umiarem... Chcę żyć pełnią życia. Chcę wyssać wszystkie soki życia! By zgromić wszystko to, co życiem nie jest, i by nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć"
Henry David Thoreau „Walden”
25 września 19...
Już wiem co jest najpiękniejszym zjawiskiem na świecie. Jeszcze wczoraj nie potrafiłem odpowiedzieć na to pozornie proste pytanie, ale teraz nie mam już najmniejszych wątpliwości. Żaden wytwór rąk i duszy ludzkiej nie dorównuje wspaniałością procesowi, którym obdarzyła nas litościwa natura – oddychaniem. Różne padały propozycje: mówiliście o Wolności, Rodzinie i Ojczyźnie a ja topiłem się w jeziorze Waszego patosu. To dlatego przez cały wieczór się nie odezwałem, chociaż nie jeden raz miałem ochotę wrzasnąć, że nie macie o niczym pojęcia.
Olśnienie przyszło nagle, jak to zwykle z olśnieniami bywa. Wyszedłem na dwór, zaczerpnąłem oddech i... pomyślałem, że właściwie świat mógłby się skończyć, bo nie przeżyję już niczego piękniejszego. Po raz pierwszy w życiu oddychałem ŚWIADOMIE i wszystko inne straciło znaczenie przy tej wielkiej tajemnicy życia. Tak, życia! Patrz jak niewiele mi było potrzeba; zaledwie kilka dni spędzonych w Waszym towarzystwie przewartościowało mój światopogląd. Co nie znaczy, że diabelskie iskierki odeszły w zapomnienie! Nie, one po prostu zapadły w krótką, niespokojną drzemkę, z której w każdej chwili mogą się wybudzić.
Mój katastrofizm bywa męczący, przyznaję. Sam miewam z nim problemy, szczególnie jesienią, gdy człowiek nie potrafi sobie wyobrazić wiosny. Wtedy wszystkie obrazy zalewa czarna farba i nawet ogień płonący w kominku nie jest w stanie odgonić demonów melancholii. Ale chyba niepotrzebnie Ci o tym opowiadam, bo przecież pod tym względem jesteśmy do siebie bardzo podobni. Różnica polega tylko na tym, że Ty zazwyczaj utrzymujesz się na powierzchni a ja tonę z ponurym chlupotem. Cóż, nie każdy odznacza się takim antytalentem w zakresie wyszukiwania ostatnich desek ratunku, jak ja. Poza tym Ty zawsze możesz uciec w rozmowę, ja natomiast jestem skazany tylko i wyłącznie na własne, smętne towarzystwo.
Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nigdy nie umiałem. Ja ich przecież... nienawidzę? Chyba. To znaczy z niezłym skutkiem wmawiam sobie nienawiść od wielu lat i nie potrafię już inaczej. Boję się chcieć. Chcenie, to już dla mnie zbyt wysokie progi! Prawdopodobnie można, nawet ja bym mógł, ale... Nie śmiej się, mam dziwne wrażenie, że coś mnie trzyma za nogę i nie pozwala odlecieć. Czasami zapominam o sznurze i wtedy zdarza mi się nawet roześmiać. Ale potem czarna dłoń ściąga mnie z powrotem – sznur wpija się w krtań a śmiech zamiera w gardle. Boli. Wszystko tak bardzo boli, bo przecież piekło jest we mnie! W istnienie innego nie muszę już wierzyć.
Nigdy nie powiedziałbym Ci tego wszystkiego wprost, jak zwykle potrzebuję pergaminowego pośrednika. Mówisz: carpe diem. Czarujesz muzyką. Twoje słowa same układają się w balladę. Ja natomiast wyrywam z trzewi kolejne wiersze, wypluwam jad zatruwając nim kartki. Jak możesz nazywać takie... plugastwo poezją?! Dlaczego nie powiesz mi, żebym się powiesił na najbliżej gałęzi?! Kilka całkiem zachęcających widziałem podczas ostatniego spaceru... Rozumiem Cię i nie rozumiem. A chyba jeszcze mniej rozumiem siebie. Wiem tylko jedno, w klubowej piwnicy przez krótką chwilę nie jestem Black. Gubię gdzieś nazwisko i to pompatyczne, napuszone imię. Jestem tylko ja, bliżej niesprecyzowana istota żywa, która cieszy się własnym oddechem i usiłuje nie spalić czajnika podczas zagrzewania wody. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie nowe, odkrywcze! Przecież ja do tej pory nie wiedziałem, że herbata z wódką może smakować Schillerowską poezją! Dziękuję. Potem może nie będę miał już tyle silnej woli, żeby zwyczajnie podziękować, więc wolę zrobić to tu i teraz. Przede wszystkim w tym celu sięgnąłem po pióro.
Ciekaw jestem jak zareaguje Syriusz, gdy się wreszcie dowie. Albo inaczej – ciekawe kiedy wreszcie uświadomi sobie to, co widzi. Bo widzieć musi, wczoraj przecież rozmawiałem w bibliotece z tym Krukonem od abstrakcyjnych opowiadań a wszyscy wiedzą, że udziela się w Klubie. No i ten epizod z plikiem wierszy, o którym opowiadałeś na zebraniu. Delikatnie mówiąc nie jesteśmy z Syriuszem specjalnie zżyci, ale do czorta, moje pismo zna! Takich bazgrołów nie można pomylić z niczym innym. Biedaczysko, niemal mu współczuję... Pewnie z niesmakiem odrzuca od siebie myśl, że jego paskudny braciszek może zajmować się czymś innym, poza zabijaniem w celach czarnomagicznych bezbronnych gumochłonów. Ja i literatura? Pfuj, jakiż to niesmaczny żart!
Spod koca ironii pozdrowienia nadranne przesyła:
R. Black
3.
„Czym jest człowiek, ten wysławiany półbóg! Czyż nie brak mu sił właśnie tam, gdzie mu ich najbardziej potrzeba? I kiedy wzlatuje w radości lub tonie w cierpieniu, czyż w obu wypadkach nie wtedy właśnie zatrzymać się musi, nie wtedy powrócić do tępej, zimnej świadomości, gdy pragnął zatracić się w pełni nieskończoności?”
J.W. Goethe „Cierpienia młodego Wertera”
17 października 19...
Doprawdy, świat schodzi na psy! Powiedziałbym nawet, że psieje w zawrotnym tempie, skoro nawet szpiegowskiej bandzie Morderców Sów nie udało się przejąć tego listu. Zakładając oczywiście, że to Ty aktualnie trzymasz go w rękach, a nie któryś z przemiłych kompanów mojego tatusia. Na wszelki wypadek – niskie ukłony dla wszystkich Sowiarzy babrających się w pierzu. Regulus Black, tak, z TYCH Blacków, przesyła małą, maluteńką klątwę. Nie muszę chyba opisywać jej działania, dowolnie wybrane lustro zrobi to lepiej ode mnie.
Etap buntu i destrukcji mi przeszedł, teraz została już po nim tylko czysta ironia, która prawdopodobnie wkrótce zamieni się w... ale nie o tym przecież chciałem pisać. Słowa znowu odmawiają mi posłuszeństwa!
Do Hogwartu nie wrócę już nigdy. Jak mogłem być tak naiwny? Przecież to od początku nie miało najmniejszego sensu! Normalność zgrzyta w połączeniu z nazwiskiem „Black” a mój ojciec jest melomanem i zgrzytów nie lubi. Wielka szkoda, że nie mogę mu do gardła wepchnąć tego patrycjuszowskiego wyczucia smaku. Zrobiłbym to z największą przyjemnością.
Powinienem właściwie zacząć od początku, jak skrupulatnemu kronikarzowi przystało, ale nie mogę, po prostu nie mogę, bo chaos czai się tuż za zakrętem. Widzę obrazami, szaleństwem barw, surrealizmem uczuć. Z wielkim trudem sięgam pamięcią do dnia wczorajszego, nie mówiąc już ostatniej niedzieli, tego szatańskiego końca początków i początku końca! Ale postaram się, uwierz, będę się starał zdyscyplinować, chociaż łatwo mi to nie przyjdzie.
Moją szanowną familię znasz, wszak plotki krążą niczym sępy nad zwłokami rodowej chwały. Czarna magia, demonologia praktyczna, upiorne msze i zdechłe kurczaki – tylko przez taki pryzmat widzą nas ludzie i oczywiście mają rację, nie mogę zaprzeczyć. Ale wbrew temu, co bełkocą bezzębni etycy, prawda miewa wiele twarzy i nie wszystkie ujawnia ciekawej gawiedzi. Dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że rzeczywistość przedstawia się w jeszcze gorszym świetle. Nie jesteśmy już świadomymi swojej potęgi czarnoksiężnikami, jesteśmy dogorywającą arystokracją, która w przedśmiertelnym skurczu stara się przycisnąć do piersi jak największą ilość zaszczytów i kosztowności. Kończy się nasz czas i doskonale o tym wiemy, ale mimo tego... nie, raczej WBREW temu, chcemy namacalnie udowodnić światu nasze istnienie. Śmierć w blasku fałszywie pojmowanej sławy - nędzarze, oto czym się staliśmy!
Nie bawmy się w słowne ceregiele i niedopowiedzenia: panowanie Voldemorta, to po prostu świetna okazja dla Blacków. Praktycyzm mamy we krwi, wyczuwamy sprzyjającą koniunkturę. Mój ojciec nie jest idealistą, jemu chodzi wyłącznie o pieniądze. No i o pozycję, ale to przecież na jedno wychodzi. A matka? Matka już dawno zatraciła się w urojeniach, w średniowiecznych legendach. Wszystkim wydaje się, że to ona trzyma w garści całą rodzinę, że to jej krzyki zatruwają atmosferę. Nieprawda! Ona tylko gra w swoim jednoosobowym teatrze i wymaga od domowników stałej uwagi. Nie jest groźna, chociaż szasta zaklęciami, rozbija lustra i pomiata służbą. Prawdziwą trucizną jest ojciec. Jego zimna nienawiść, jego delikatne dłonie perfekcyjnie układane na klawiaturze fortepianu, a przede wszystkim jego genialny umysł skażony ambicją. Tak, Lupin, mój ojciec jest chorobą, która w końcu mnie zabije. Oby jak najszybciej.
Pamiętasz? Na ostatnim literackim spotkaniu czytałem swój wiersz, „Strącanie aniołów” (1). Powiedziałeś, że to pieśń bez melodii i na sucho brzmi sztucznie. Dzisiaj, możesz to nazwać wariactwem lub wizją, usłyszałem wreszcie tę melodię. Wierzę, że i ty będziesz potrafił ją do siebie przywabić. To taki ostatni, telepatyczny prezent ode mnie.
...Niektórzy dumnie niektórzy dumnie niektórzy dumnie prężą kark
Gdy w dół ich miecz ognisty spycha
Tłumaczą w tłumie tłumaczą w tłumie
Nie duma to lecz pycha
Nie duma to lecz pycha
Nie duma to lecz pycha
Niektórzy płaczą niektórzy płaczą niektórzy płaczą krzyczą w głos
Ich wrzask zagłusza chór anielski
Niektórzy skaczą niektórzy skaczą
Chcą być przeklęci pierwsi
Chcą być przeklęci pierwsi
Chcą być przeklęci pierwsi...
To nie jest pycha, tylko instynkt obronny. Gdybym w tej chwili popadł w ostateczną rozpacz, prawdopodobnie nigdy bym sobie nie wybaczył. Wybiorę więc z bogatej kolekcji maskę potwora i będę ją nosić z takim wdziękiem, jak dama najnowszą kreację o paryskim rodowodzie. Pierwszy skoczę w przepaść i będę przeklęty.
Widać taki mój los. Nie mam być poetą, tylko śmierciożercą i nawet Ty nie możesz nic na to poradzić. Po prostu uznaj, że moje pojawienie się w Klubie było snem, wynikiem nielegalnych eksperymentów alchemicznych. Tak będzie dla wszystkich najlepiej.
Nieistniejący – dawniej R. Black
dopisek ołówkiem:
...Więc egzekucja więc egzekucja więc egzekucja dokonana
Anioł szatanem nazwie brata... na chwałę Pana... i wieczną rozpacz świata...
(1)W rzeczywistości cytowany utwór napisany został przez Jacka Karczmarskiego i jest częścią składową albumu pod tytułem „Raj”.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Nie 23:32, 23 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Ja bezgłosowaniowo chciałabym powiedzieć, że jestem miniaturowym proroczkiem. Wiedziałam, że tak będzie A z Lu leniuszydło - tak zgrabnie pisać i się nie przyznawać! Wstyd!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:21, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Ja was powinnam zabić. Nie wiem, jak to ocenię, oba teksty są wspaniałe, każdy na swój inny sposób, ale oba są piękne, to wam mówię!
Kobiety, więc do piór, a ja postaram się obiektywnie(uhuhuhu) ocenić...
Pomysł
A - 2 pkt
B - 1 pkt
Dlaczego? Bo B był taki wyrafinowany, muszę przyznać, trochę przewidywalny... A za to mnie urzekł swym dziwnym, dla mnie niespodziewanym początkiem.
Styl
A - 0,5
B - 1,5
Tutaj za to styl B, sądzę, że wiem CZYJ, jest lepszy. Lepiej wyćwiczony. W A czasem trochę zgrzyta, ale to kwestia ćwiczeń.
Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5
Oba w równym stopniu.
Ogólne wrażenie
Cholera, i tu się schodki zaczęły...
A - 1,5
B - 2,5
Niestety, dokonałam wyboru... A jest ładniutki, ale B... no cóż, mniej bardziej chyba wzruszył...
A więc:
A - 4,5
B - 5,5
B wygrał, ale obu autorkom składam gratulacje...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:13, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Pomysł - 3 punkty
A - 1
B - 2
Nie spodziewałam się listów lupinowskich.
Styl - 2 punkty
A - 1
B - 1
Pierwsza to była cudna groteska przechodząca w coś smutnego, drugie poważne, mądre i wartościowe - chyba
Realizacja tematu - 1 punkt
A - 0,5
B - 0,5
Oba teksty całkiem niezłe.
Ogólne wrażenie - 4 punkty
A - 2, 5
B - 1,5
RAZEM:
A - 5
B - 5
Remis... Jak to się mogło stać? Cóż, mam ty dwie różne prace, każda dobra, ale inaczej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lu
moderator pomylony
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 13:48, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
GONG
Pojedynek uważam uroczyście za zamknięty!
Zwycięzca: HEKATE
Tekst A: 9,5
Tekst B: 10
Gratuluje!
Coś ten pojedynek nie cieszył się zbytnim sukcesem. Tak czy owak, jestem zadowolona.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Nie 15:18, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Wiesz, Lu, tak się zastanawiam dlaczego stało się tak, jak się stało. To znaczy dlaczego tak mało ludzi oceniło nasz pojedynek. I doszłam do wniosku, że to ewidentnie przez moje opowiadanie. Jest ciężkostrawne. Nie mówię, że złe, ale ciężkostrawne z pewnością.
W ramach protestu właściwie powinnam przez jakiś czas nie komentować innych pojedynków - bo niby dlaczego ja mam, skoro inni tego nie robię? Ale to chyba bez sensu. Trzeba wymyślić inny sposób, żeby opowiadania zaczęły być przyzwoicie komentowane. I ja coś wymyślę, bo na stronie - bądź co bądź po części literackiej - taka frekwencja to wstyd.
Szefowa Nieco Poddenerwowana
ps. Lu, załuje braku komentarzy przede wszystkim ze względy na Ciebie. Mogłabyś przecież wygrać! Taki sukces jak mój, to nie sukces. To parodia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:29, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Absurd, Szefowo.
Twoje opowiadanie nie jest ciężkostrawne. Żadne z hekatowych opowiadań nie jest ciężko strawne. Masz tak lekkie klawisze, używasz wręcz poetycznych wyrażeń w swoich opowiadaniach.
Ale ja też uważam, ze należy się na pal nabicie tym, którzy nie przeczytali i nie ocenili. Przecież to po to jest, nie?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Pon 19:54, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Przepraszam bardzo, ale ja nie chcę na pal. Nie czytałam, kajam się, ale nie chcę na pal.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:56, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Na PAL! Argh!
*Ori łapie przygotowany pal i rzuca się za Meg*
Na pal, jak mogłaś...
*Rzuca palem, jak oszczepem*
Tym razem ci sie udało. Pal trafił z jakieś drzewo... O nie! EWAN!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Pon 20:02, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
EWAN!?!?!? Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!! Jak mogłaś!
*robi oddychanie usta-usta. Drzewu? Nieważne. Robi i tak.*
Rzuca palem w Aurorę. A-HA! Było! Po włosach!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Pon 23:35, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
To ja się przyznam, że czytałam ,ale jako.ś nie chciało mi się ocenić od razu, no i przekładałam, przekładałam, aż wreszcie czas się skończył i wyszłam na wstrętną pizdę.
Proszę o pal...
Czyżby mały offtopic?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Śro 18:30, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
A bo co?
Bo to nie miejsce by offtopicować...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Śro 23:25, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
To mi daj ostrzeżenie, mój ty ulubiony modzie, hehe
Mod Avadzisty
Och, do Ciebie nic nie mam Hecuś. Ale nie trawie osób, które się chamsko stawiają i bezsensownie pytają. Bez urazy..
MP
Się nie uraziłam- tak mi tylko przyszło do głowy i wydało się absurdalne
Ostatnio zmieniony przez Hec dnia Czw 16:35, 10 Lis 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|