|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Czw 11:58, 02 Mar 2006 Temat postu: Gnioty - cóż to takiego? |
|
|
Zaczęło się od tego, że wlazłam z ciekawości niezdrowej na pewne forum. Sympatyczne, nie przeczę, ale nie bardzo "mojsze". W każdym razie tam, w dziale literackim, znalazłam dyskusję na temat gniotów. Czytam sobie, czytam i popadam w coraz większe zdziwienie. Bo cóż widzą moję piękne oczy?
Sienkiewicz. Mickiewicz. Żeromski.
Gnioty?
Oczywiście wyraziłam swoje zdanie, bo czemuż by nie. I momentalnie zostałam sprowadzona do parteru - wszak to subiektywna decyzja, czy ktoś "Pana Tadeusza" do gniotów zaliczy, czy też nie.
Wtedy dotarło do mnie, że coś jest nie tak z definicją. I stąd wszystkie kłopoty.
Bo moim zdaniem określenie czegoś gniotem nie jest tak zupełnie subiektywne. Mogę nie lubić "Pana Tadeusza" i przeklinać go na czym świat stoi. Ale będę bronić do ostatniej kropli jego wartości i do gniotów nie zaliczę. Dla mnie gniot nie jest równy książce, której nie lubię. Gniot, to po prostu kiepsko napisane powieścidło/wierszydło/dramacidło, z marniutką akcyjką i zerowymi walorami estetycznymi.
A co Wy myślicie na temat gniotów? Co według Was można zaliczyć do tego "gatunku"? A może znajdziecie jakieś przykłady?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Czw 13:19, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Takoż i zgadzam się z twoją wypowiedzią, Hekatko. W żadnym wypadku nie zaliczyłabym do gniotów szeroko pojętej klasyki- cóż, idąc za twoim przykładem, "Pan Tadeusz" to dla mnie niewysłowione cierpienie i dramatyczna strata czasu, acz trzeba Mickiewiczowi przyznać, że mu się dzieło udało- nawet, jeżeli ja go nie trawię.
Problem polega na tym, że ja gnioty lubię i wcale mi to nie przeszkadza. Gniotami, bez jakichkolwiek oporów, nazwałabym książki pana Browna, chociaż czytało mi się je sympatycznie, do tego jeszcze kolorową literaturę dla pań, choć i ją od czasu do czasu czytam, z braku lepszej rozrywki i nadmiaru czasu.
Dla mnie gniot, to typowe "czytadło", ale nie uważam wcale, ze gnioty są złe- właściwie, to mogłabym nawet założyc ich fanklub Nic tak nieszkodliwie nie odpręza jak GNIOT. O!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Czw 13:31, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Nu, dla mnie gniotliwe są powieścidła kryminalne klasy "ź". Takie, co to się czyta raz. Jednorazówki. I fakt, też takowe rzeczy czytuję - bo mózg odpoczywa. Ale zwykle wkurza mnie niemiłosiernie płaska intryga z jeszcze bardziej płaskimi bohaterami.
Brown gniotem? Nie czytałam, ale wydaje mi się, że to chyba zbyt sprawna rzecz, jak na gniot. Ale ja w gniotliwości jestem bardzo radykalna
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Czw 13:42, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Brown dla mnie raczej nie-gniot. Czyta się szybciutko, akcja błyskawiczna, film by był z tego tez szybki, ale książki obydwie, które czytałam są... cóż... coś przekazują, chociażby wiedzę o pewnych miejscach i stowarzyszeniach. Tutaj bardziej podoba mi się Anioły i Demony niż osławiony Kod...
Gniotami nazwałabym powiastki dla kobietek po trzydziestce, dla których najważniejsza jest kariera, szybkie życie, imprezy, nowe ciuchy i kosmetyki i wyrywanie nowych facetów. I które są takim życiem sfrustrowane. Opowiadają one właśnie o takich kobietach. I zawierają rady typu: Grzeczne dziweczynki idą do nieba, niegrzeczne - tan gdzie chcą. Jest coraz więcej takich książeczek.
Nie czytam ich i omijam z daleka, obdarzając pobłazliwym usmiechem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Czw 14:10, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Akurat "Grzecznych dziewczynek..." nie nazwałabym gniotem, ale co tam. Gniot to raczej jest to coś w stylu Mary Sue. Opowieść o pięknej mądrej pani, blablabla... I takie tam pierdoły ciągnące się przez x stron.
Nie chce mi się rozpisywać, bo mi z komentarza tyż wyjdzie przydługi gniot ;p
W każdym razie jeśli chodzi o pisanie takowych, to ponoć go jeszcze nie stworzyłam (dzieła-gniota). Tylko dlatego, że zanim coś napiszę to myślę nad tym tygodniami, a po napisaniu i tak okrawam, zmieniam, a potem zazwyczaj jeszcze daję do obiektywnej oceny, zanim to w ogóle ukaże sie światłu dziennemu.
Dlatego dziwię się tym wszystkim ludziom, którzy chcą zostać zauważeni np. na forum Mirriel, a nie zrobią sobie dobrze i nie wkleją tego choćby do Worda, żeby chociaż te nieszczęsne literówki, czy ortografy wyłapać. Doprawdy, nie pojmuję tego. A jak jeszcze można wydawać takie książki?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Czw 14:14, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Właśnie, może gniotem jest to, co opowiada o idealnym świecie? Bez wad...
I jeszcze rzeczywiście z błędami, tylko książki to takiej nie czytałam (opowiadania na stronach sieciowych - owszem). Ludziom się nie chce poprawiać, przeczytać tego, co napisali. Nie rozumiem tego też.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:27, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
U, ciężko powiedzieć.
Gniot... dla mnie to jest większość książek dla różowych nastolateczek, o fabuły braku (ale składnia, Yoda mi pozazdrości...), szczególnie jeśli są typowo jamerykańskie.
Nie trawię dziadostwa, a próbowałam czytać, próbowałam i... no cóż.
Chociaż naszą polską 'Alę Makotę' lubię. Przynajmniej 2 pierwsze części, bo kolejne to już nie to...
Ale Pana Tadzia gniotem nazwać?! Nie, po prostu... można nie lubić takich książek. Nie rozumieć, oki, ja nie lubię Syzyfowych prac. Ale gniotem bym tego nie nazwała, boć to nie jest ckliwa książka i coś tam podświadomie przesyła do naszych móżdżków...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
lunatykująca wampirzyca
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: komoda
|
Wysłany: Czw 14:59, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
gniotami z całą stanowczością nazwałabym całą twórczość niejakiej pani Cabot(pamiętnik księżniczki i tego typu "cudeńka). praniemózgu dla nastalatek. idiotyczne, słotkie i naiwne. i płaskie. tfuj!
*spluwa*
i jak może się coś takiego ludzią podobać?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Czw 15:10, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Cóż, ja osobiście uwielbiam wprost odmóżdżać się "Pamiętnikami Księżniczki" i "Plotkarą" -> większych gniotów chyba nie czytałam a i odmóżdżać się za często nie powinno...
Ala Makota... tak, mam dwie pierwsze części i za resztę podziękuję
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Czw 19:00, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Gniot to raczej jest to coś w stylu Mary Sue. Opowieść o pięknej mądrej pani, blablabla... I takie tam pierdoły ciągnące się przez x stron.
|
Cytat: | Właśnie, może gniotem jest to, co opowiada o idealnym świecie? Bez wad... |
Hmm, coś w tym jest. Chociaż, kurcze, to dość "płynny" sposób oceniania gniotliwości. Czytam właśnie - z przymusu, a jakże - "Martę" Orzeszkowej. Nie wiem, czy ktoś się z tym spotkał, ale w każdym razie to powieść tendencyjna z początkowego okresu twórczości tej pisarki (której zresztą nie znoszę, bo jej składnia doprowadza mnie do szału). Bohaterką jest kobitka - kruczoczarne włosy, czarne oczy, blada cera, delikatne dłonie. Po śmierci męża została z dzieckiem bez środków do życia, a przyjemne życie zmieniło się w jedno, wielkie bagno. Ale ona pozostała szlachetną jednostką, rzecz jasna. Nie została utrzymanką bogatego kolesia (nawet dla dziecka!), chociaż taka decyzja była równa z the endem.
No powiedzcie, czy nie Mary Sue? Postaciowanie żadne, to typ, nie żywa kobieta. Stylistycznie rzecz przeciętna, ale...
... gniot?
Kurde, to przecież jakiś ślad dawnego światopoglądu. Patrząc z tego punktu - rzecz wartościowa, mimo niedostatków.
To co w końcu z tą gniotliwością? Przecież to niemożliwe, że kiedyś gnioty nie powstawały, że to się odnosi tylko do współczesnej twórczości. Dość trudno jest sformułować jakąś konkretną definicję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pią 9:32, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Tak, Mary Sue to jest gniot! Ale ja pod tym pojęciem widzę cienkie różowe książeczki ustawiane na półkach setkami (może być Pamiętnik księżniczki) i kioskowe "Wiry namiętności" i "Romanse średniowiecza". Tym samym przyznam się, że te pierwsze czsem czytuję, bo przyjemnie odmóżdżają (byle nie trwale) i pozwalają zapomnieć o problemach, nie narzucając problemów bohaterów. Jednym słowem- nie przywiązujesz się, nie przeżywasz, nie myślisz. Tylko oczka pracują. A to jest to, co oczka Natalii lubią najbardziej (mózg ma troszkę inne zdanie, ale się nie wypowie ).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kira
kryształkowa dama
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z <lol>andii ;)
|
Wysłany: Pią 12:24, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z Mary Sue i Meg Cabot - Pamiętniki... kiedyś czytałam, ale od jakiegoś czasu to już zbyt niskie loty jak dla mnie - co nie zmienia faktu, że są dość przyjemną odmianą do katorgach typu Nad Niemnem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Pią 23:14, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o Gnioty, to jedynym klasykiem, który bym do nich zaliczyła bez mrugnięcia okiem, są... Dziady! Bo główny bohater jest Mary Sue w wersji męskiej, bo tematyka jest banalna, bo Adamus Burakus pisał to na haszu i... tak dalej. Pana Tadeusza owszem, czasami sobie lubię poczytać, bo tak dla odmiany jest całkiem śmieszny (moim faworytem jest żubr wyskakujący z krzaków i bigos o niezrównanym zapachu), no i te opisy... (chociaż Orzeszkową mogłabym za nie zabić).
I jest jedna książka o człowieku, który był bardziej typem niż kimkolwiek innym - Inny Świat. Niessamowite. No, i "Nieboska..." bo Hrabia... ja nie lubię zmian. Wcale nie lubię, i on jest moim Bohaterem, O!
A, z klasycznych gniotów są jeszcze Krzyżacy! Co za debilna książka, to się w głowie nie mieści.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:51, 04 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Nie mów, ja za Krzyżakami szalałam W piątej klasie podstawówki...
I Dziady to nie gniot, no! Wole je od Pana Tadeusza, którego właśnie nie lubię ze względu na opisy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibyladii
|
Wysłany: Sob 12:01, 04 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Gniot. Trudne pojęcie. Coś co wykorzystuje oklepane wątki w takiej samej konwencji jak wszędzie, na siłe usiłuje być śmieszny lub wzruszajacy, nie przekazujące nic. Wszelkie parodnie, które próbują być śmieszne i łzawe romansidla za pięć pięćdziesiąt w kiosku na rogu. Owszem w klasyce też bywaja gnioty, ale to moje osobiste zdanie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|