|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Sob 12:09, 26 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Dzieci mają lieraturę z panią Basią, czyli nie z tym samym wykładowcą, co w zeszłym roku (tamten Pan otaczany jest przeze mnie czcią boską). Nattie nie ufa pani Basi, bo ona ma 40 lat, burzę rudych włosów, kazdy paznokieć innego koloru i świra (każda cecha oddzielnie nie jest zła, moją niechęć powodują wszystkie razem). Pani Basia dała dzieciom do przeczytania "Młyn nad Flossą" George Elliot.
Wbrew pozorom George naprawdę nazywała się Mary Ann i była kobietą. Płeć autorki odsłania każda strona książki i każde jej zdanie. Bowiem "Młyn..." jest sumą "Ani z Zielonego Wzgórza" i "Polyanny" podniesioną do sześcianu i pomnożoną przez "Przeminęło z wiatrem".
Nigdy w życiu nie słyszałam, żeby książka tak zła została podniesiona do poziomu klasyki i wbijana do głów studentom. Nie wiem, co za idiota układał listę lektur - obawiam się że On, jako że jest głową wydziału. Ale tą książkę to powinno się spalić i zapomnieć.
Powiedzieć, że jest ckliwa i głupia to komplement. Owszem, zaczyna się nawet ciekawie: główna bohaterka jest buntowniczą dziewuszką z ikrą, która jednak po połowie książki zamienia swój bunt na zakochiwanie się w złych osobach i przeżywanie "konfliktu wewnętrznego" (najczęściej występujące 2 słowa w książce). Ja wiem, że to jest wiktorianizm i trochę łopatologii się przyda, ale jestem zwolenniczką współpracy autor-czytelnik i żeby dało się trochę podomyślać.
Jednym słowem, tak książka to masakra. A najgorsze jest to, że fama głosi, iż pani Basia (nie było mnie na zajęciach, stchórzyłam i nie poszłam) omawiała tę ksiązkę z szalonym zapałem.
Ergo, lubi ją.
Ergo... baba jest jakaś głupia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Śro 21:02, 31 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Aaaaa! Nie! Właśnie stało się coś strasznego
Zaczęło się wspaniale: dorwałam książkę, której szukałam od miesięcy, mianowicie Konające zwierzę Rotha. Jak to zobaczyłam, to - przepraszam za wyrażenie - mało nie dostałam orgazmu na miejscu*. Na dodatek książka jest w oryginale, więc wiecie.
No i zaczęłam czytać.
Przeczytałam dwie strony.
I już mam ochotę załatwić bohaterkę. No dobra, może jeszcze nie załatwić, ale jestem już nieźle poirytowana.
Postępy w lekturze będę relacjonować. Mam nadzieję, że z czasem przeniosę się do działu, powiedzmy, "Koniecznie przeczytaj!". Mam nadzieję.
* Nawiasem mówiąc, porównanie bardzo na miejscu, jeśli chodzi o kontekst książki -.-'
EDIT: Dobra. Wymarzyłam sobie tę książkę. Przeżywałam niemożliwość jej dostania. Wytropiłam ją. I mam zamiar ją przeczytać, nawet jeśli to się skończy rozstrojem żołądka. Howgh.
Ostatnio zmieniony przez Natalia Lupin dnia Śro 21:32, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 23:15, 05 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
No dobra, ciąg dalszy gorączkowego bredzenia na forum. A jak wiadomo, nic tak nie poprawia humoru, jak odrobina marudzenia.
Marudzenie numer jeden, czyli "Nadchodzi" Łukasza Orbitowskiego. Bardzo, bardzo, ale to bardzo nierówny zbiór opowiadań. A konkretnie - jedna świetna minipowieść, czyli tekst tytułowy, i mocno przeciętna reszta, przynajmniej moim zdaniem. Ale wiecie, ja nie rozumiem głębi. Albo rozumiem ją za dobrze i staje się dla mnie nachalnym banałem, pozbawionym klimatu.
Orbit zawsze wygrywał wyobraźnią i lekkością pisania, zabawą słowami. Tutaj czerpie z różnych konwencji - co samo w sobie byłoby ciekawe, gdyby autor przy okazji nie przekombinował. Zamiast zdać się na instynkt, poszedł w koncept, i wyszło mdło. Ja rozumiem, chciał wyleźć z szufladki i napisać coś innego, chwała mu za to, ale niestety po drodze zniknęła lekkość, a nawiązania kulturowe zamiast rajcować, doprowadzają do irytacji. Mnie przynajmniej.
Umęczyłam się trochę, przyznaję. Cóż.
Szkoda, że tytułowe "Nadchodzi" nie zostało wydane samo, może wtedy wybrzmiałoby lepiej.
Marudzenie numer dwa, czyli "Czarny Wygon" Stefana Dardy. . "Dom na Wyrębach" totalnie mnie zauroczył, miałam wrażenie, że oddycham cudownie świeżym, literackim powietrzem. Jakie to urocze, myślałam, no doprawdy, przepięknie lekka, bezpretensjonalna książeczka.
A potem wyszła pierwsza część "Czarnego Wygonu" i było już mniej uroczo. Może spodziewałam się czegoś więcej? Dzisiaj skończyłam część drugą dylogii i wiecie, zrobiło mi się smutno, bo chociaż czytało się miło, to lektura wywołała we mnie przede wszystkim uczucie niedosytu.
Więcej tu niedoskonałostek stylistycznych, za dużo autoplagiatów, jakieś takie - bo ja wiem? - fabularne niedoróbki? Nie wiem, może to choroba, cholera wie, ale miałam wrażenie, że coś tu nie do końca zostało przemyślane, że nie gra tak, jak powinno.
Aaaa, sama już nie wiem. Lubię pisanie Dardy, lubię takie klimaty, ale nie sądzę, żebym za tydzień cokolwiek pamiętała z "Czarnego Wygonu". No niestety. I bardzo się cieszę, że nie musiałam pisać żadnej recenzji, bo pewnie miałabym potem moralnego kaca...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Śro 23:53, 05 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Oho. Ja mam tylko drugą część duologii (jakim cudem?!) i najpierw chcę złapać pierwszą, żeby przeczytać. A teraz przez ciebie będę negatywnie nastawiona
Ja kocham Orbita "Tracę ciepło", ale boję się jego opowiadań. Mam w domu tylko jedno, w tomiku listów miłosnych (pamiętacie?), i jest tak tragicznie złe, że nawet w głowie się nie mieści. To znaczy, w tym tomiku jest jedno gorsze, nie pamiętam czyje. tak więc pozostaję przy jego powieściach.
Marudzenie jest fajne, sama to ciągle robię
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Czw 0:08, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Wiesz, a ja mam zupełnie inne zdanie na ten temat. Uważam, że Orbit jest właśnie lepszy w opowiadaniach, niż w powieściach - bo powieści mu się fabularnie rozwalają, mam wrażenie, że facet pisze bez planu, zdając się na intuicję. Dlatego krótsze formy są dla niego bezpieczniejsze. A "Wigilijne psy", tomik opowiadań właśnie, to cholernie dobra rzecz, tak myślę. Chociaż rzeczywiście, "Tracę ciepło" lubię chyba najbardziej, jest przepiękne, szczególnie wątki przyjaźni i część pierwsza, szkolna. Oj tak. Coś cudownego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 16:28, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Nie powiem, że rozczarowanie jest wielkie, bo książka, którą wypożyczyłam, miała być li i jedynie odpoczynkiem od lektur. Joel Rose, "Kruk". Ponoć kryminał w Nowym Jorku, XIX wiek, połączenie Poego i Gangów Nowego Jorku. Podobno, bo nie przeszłam przez pierwsze 20 stron. Szlag mnie trafił jasny ciasny.
Autora wyraźnie zainspirowało opowiadanie Poego o zbrodni nad rzeką, gdzie znaleziono martwą dziewczynę, tytułu nie pomnę. Inspiracje są spoko. Jednak z jakiegoś powodu autor nie skończył na tym i zaczął czerpać z różnych opowiadań garściami, nawet o tym nie wspominając. Nieco mnie to podkurzyło, więc zajrzałam do posłowia, szukając jakiegoś usprawiedliwienia.
Autor, moi drodzy czytelnicy, stwierdza, że Poego też oskarżano o plagiat, więc dlaczego by nie pójść jego sladami i w ogóle nie ma się o co pruć. Poza tym umieszczone w różnych miejscach książki wiersze, piosenki czy cytaty, przypisywanie jednym osobom, naprawdę pochodza od innych. A cytat z Poego wpisany jako motto wcale nie jest z Poego.
Gdzie w tym sens, pytam się?! Ja nie widzę żadnego. Chcę napisać tej książce recnzję z czystej złośliwości, ale satysfakcja byłaby za mała, jako że on tej recki nigdy nie przeczyta.
Jestem wściekła na tę książkę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Wto 0:14, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
To napisz po angielsku i spróbuj opublikować .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Wto 20:58, 15 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Tak to już jest, że jak przeczyta się jedną książkę danego autora - i ta książka jest przeuroczym cudeńkiem - to sięga się po kolejne. I oczekuje się tego samego.
A tu - klops, dupa blada, że tak powiem.
"Pchli Pałac" Elif Safak podobał mi się jak cholera, no doprawdy, byłam zachwycona klimatem tej powieści.
Myślałam więc, że z "Lustrami miasta" będzie tak samo.
I...
No ja nie wiem, no, może to i jest dobre, może się czepiam, może nie doceniam, ale cholera, barokowość stylu i metaforyki mnie Zjadła i zmęczyła jak diabli. Dobór wyrazów (sori, że tak od strony samego pisania) graniczy tu z kiczem, i ja sobie zdaję sprawę, że taka konwencja i w ogóle, ale przez to wszystko miałam wrażenie, że tak naprawdę w tej książce... o nic nie chodzi. Że za poetyckością, za realizmem magicznym kryje się wielkie Nic.
Parę fragmentów mnie zauroczyło, takie były wschodnie, przypowieściowe, ale generalnie czuję się mocno zawiedziona. I wcale, ale to wcale nie chce mi się pisać recenzji :/
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Wto 20:59, 15 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Nie 19:01, 11 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Bo ja generalnie rozczarowana jestem. Dzisiaj. I filmowo i literacko.
Przeczytałam "Krakena" Chiny Mieville'a i stwierdzam, że to najgorsza książka autora, którego naprawdę uwielbiam. Genialnych pomysłów tu od groma, jak zwykle zresztą, szkoda tylko, że nic nie trzyma się kupy. Wielka smuta. Nie sądziłam, że Mieville kiedykolwiek mnie zmęczy, ale tym razem mu się udało, poziom niczym nieuzasadnionego surrealizmu mnie przerósł. Szczególnie, że sama koncepcja za bardzo przypomina Gaimana, a ja nie należę do ludzi, którzy lubią tylko te piosenki, które dobrze znają.
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 19:05, 11 Wrz 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Śro 12:39, 09 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam (po 2 latach jej stania u mnie na półce) "Żmiję" Sapkowskiego. I chociaż - biorąc pod uwagę różne rzeczy, które na jej temat czytałam i słyszałam - nie jestem ani wkurzona, ani rozczarowana, to pewien niedosyt mimo wszystko czuję.
Po pierwsze - Lewart jest, jak by na to nie patrzeć, nowoczesną wersją Wiedźmina i Reynevana. Podobne pryncypia, podobny sposób myślenia - wiem, że czasami ciężko jest wyjść poza pewien schemat, no ale od Sapkosia naprawdę oczekiwałabym więcej. Po drugie... do licha, w tej książce nie ma nic, na czym możnaby oko zawiesić. Owszem, język popycha akcję do przodu, czyta się szybko i nawet nie zauważa upływu stron, ale nic nie zostaje - ani bohaterowie, ani intryga, ani realia. No, w sumie realia chyba najbardziej. W sumie charakter tej książki - przeczytać i zapomnieć - bardziej kojarzy mi się z Pilipiukiem, niż z ASem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:38, 08 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Wkurzyłam się na moje tłumaczenie "Opowieści z Narni".
Otóż w moje wersji czarownica częstowała Edmunda ptasim mleczkiem. Zatem zawsze sobie wyobrażałam coś a'la wedlowskie ptasie mleczko cytrynowe (bo cytrynowy to mój ulubiony smak). W mojej świadomości funkcjonowało to jako demoniczne jedzenie, na równi z owocem z Edenu...
Teraz patrzę na oryginał i co widzę, żadne ptasie mleczko, tylko turkish delight, lokum, tudzież rachatłukum. Miałam okazję to jeść i to jest zupełnie co innego, kolosalna rożnica. Całe życie byłam w błędzie. Przez tłumaczenie. Jeny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Nie 15:03, 09 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Pamiętam, jak miałam fazę na "Trzech muszkieterów" i czytałam różne tłumaczenia - i jaka byłam zdumiona, gdy zobaczyłam, że ktoś tłumaczy nazwiska służących, np. Grimmaude został Milczkiem. Ach, dylematy tłumacza... wybacz facetowi/kobiecie, Noelle, w końcu ile osób w Polsce przed falą emigracji po 2004 wiedziało, co to jest turkish delight?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Nie 15:45, 09 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Oj przestańcie. Jakie rachatłukum? Dla mnie zostaje ptasie mleczko i w dupie mam oryginał!
|
|
Powrót do góry |
|
|
ktpat
wilczek kremowy
Dołączył: 14 Kwi 2015
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:25, 14 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Ptasie mleczko jest świetne:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amadea Xilocent
wilk rumowy
Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:18, 16 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
A jaki to ma związek z literackimi rozczarowaniami?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|