|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:58, 12 Paź 2005 Temat postu: Zalew - czyli kolejny sequel |
|
|
Wstęp, jak wstęp. Chciałabym rzec, że jest mi very przykro, iż takie krótkie... Ale cóż, jak na napisane w srodku tygodnia, po konkursie polonistycznym...
Przedstawiam
ZALEW
Powstały pod wpływem Lunatyczek i wyborów prezydenckich. Ptasia grypa is coming!
Zalew
... Severus uśmiechnął się złowieszczo...
- On... powrócił!... – wydusił przez zęby, spoglądając zachłannie na szklanki pełne parującej Glizdogońskiej.
- Kto? – zapytała Hekate, z lekką irytacją. – Czy wszyscy muszą bez przerwy wracać?!
- To taka tradycja – szepnęła złośliwie Nauzykaa. – Kiedy już myślimy, że odpoczniemy, ktoś powraca...
- On... powrócił... – Snape rzucił się na butelkę Glizdogońskiej, która bardzo wymownie stała pośrodku baru.
- Kto?! – warknęła Szefowa.
- Waldemar... – wydusił, pijąc zachłannie. Strużki zgniłozielonego płynu spłynęły mu na brodę, jak w reklamie wody mineralnej.
- ... Pawlak?! – odparła Ceres, z nutką ironii.
- Kto?! – teraz zapytał Seviczek.
- Taki jeden – zachichotała Aurora. – Waldemar to pseudonim nadany Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Powtarzać przez jego „wiernych” Śmierciożerców. Rozumieta?
- EUREKA! – wrzasnęła zalana łzami Joan. Niczym Marion Jones wybiegła z baru.
- Co jej? – spytał błogo uśmiechnięty Snape.
- Ostatnio szaleje z powodu jakiejś Tonks, czy coś...
- Aaa, tej różowowłosej co podrywa Lupina? – zadrwił. – Strasznie irytujące stworzenie.
- Właśnie, Seviś, podobno zabiłeś Dropsa?! – zakrzyknęła zainteresowana Heca i zagwizdała pod nosem.
- Skąd?... – zająknął się. – Znaczy, ja? Co...
- Nie kręć, Snape – warknęła Hekate poważnie. – Lupin, Harry i Hermiona byli tu niedawno i o wszystkim opowiedzieli! Zdrajca przebrzydły, wredny...
- Ech. Czemu zawsze wszyscy przyjmują perspektywę widzenia Pottera?! – warknął i nalał nową szklaneczkę.
W sali zapanowała cisza.
<>
Heca przyjrzała się uważnie Snape’owi. Nie wyglądał na zdrajcę. Raczej na kogoś z gruntu złego... Ale na pewno nie na zdrajcę. Nie. Stanowczo nie.
Nie zważając na jego dziwne, pokrętne wyjaśnienia, poszła za Joan.
Zdziwiona stanęła przed bogato rzeźbionymi drzwiami z bardzo pięknym, gotyckim napisem „WC”. Z wewnątrz dochodziły trzaski, wybuchy, głośne wrzaski, a spod szpary między framugą wydobywały się różnokolorowe dymy.
- Joaśka, długo tam ci się zejdzie?! – wrzasnęła.
- KAMEHAME HA! – usłyszała w odpowiedzi.
Zrezygnowana, acz wciąż w niezłym humorze, zeszła na dół. No i nici z kąpieli... Chyba, że...
<>
- ... i właśnie dlatego zrobiłem to, co zrobiłem... – zakończył ponuro Severus. Aurora razem z Atrą i Hekate wzruszone ryczały, jak bobry.
- Ach, jakież to straszne, okropne, romaaaantyczne! – zawyła Aurora i zachlipała.
- Taaak, Sevissssiu, tak nam przyyyykro, że w ciiiebie zwątpiłyśmy! – dodała Atra.
- Wybacz! – Enfer przywlekła się z kąta na kolanach, złożywszy ręce jak do modlitwy.
Tylko Ceres szyderczo uśmiechała się w kącie.
- Co im? – zapytała zdziwiona Heca.
- Ach, lepiej nie mówić – machnęła białą dłonią Ceres.
- Ja idę się kąpać – stwierdziła Heca. – Powiedz, żeby mi się do kuchni nie pakowali.
- A gdzie ty w kuchni chcesz się myć? – nieco zdziwiła się arystokratka.
- W zlewie. Podobno możliwe... – zamknęła za sobą metalowe drzwiczki.
- Kolejna wariatka – westchnęła Ceres i pokręciła z ubolewaniem głową.
A obok Severusa istne zgromadzenie płaczek żydowskich się zgromadziło. Piekiełko, z czcią, całowało szaty Seva, a reszta odprawiała modły w kółeczku.
<>
- I, muszę wam coś jeszcze powiedzieć... – stwierdził niepewnie Snape.
- Co? – zapytała nieobecna Ori.
- Bo, ja za drzwiami zostawiłem, ten, tego, Dracona... Ukrywamy się przed Waldemarem, i...
- No co biednego dzieciaka męczysz! Może chce odpocząć, czy coś, natychmiast go wprowadź! – wrzasnęła Hekate.
Severus niepewnie zajrzał za drzwi i przyprowadził ze sobą wysokiego, białowłosego chłopaka. Wśród niektórych Lunatyczek rozległ się jęk zachwytu.
- To Lucka chłopak?! Ależ słooodki... – zawołała Aurora i rzuciła się na małego Malfoy’a. – Przywitaj się z ciocią Aurorą!
- Ciocią? – zapytał skrzywiony Draco i rozejrzał się po Knajpie. – Zgromadzenie szlam?!
- Wypraszam sobie takie odzywki – warknęła z rogu Ceres. – Trzeba przyznać, że w większość Lunatyczek ma co najmniej 75% czystej krwi... Ceres Hawklie Burbon. Merlinowi dzięki, nie spokrewniona z angielskim odłamem Malfoy’ów.
- Aurora Wieczer, z słowiański odłam założycieli Durmstrangu – syknęła Orora, lekko obrażona. – Słyszałeś o Leninie-Krumowiczu? Więc wiesz...
- A ja jestem twoja faktyczną ciotką po kądzieli – Hekate nie ruszyła się ze swojego miejsca. Drżąca, niespokojna jak nigdy, wypiła szklanicę Glizdogońskiej jednym haustem.
- Mhm – zawstydził się Draco Malfoy. – A więc... no... wiecie...
- Słowo na „p”, Dre – warknął Snape oskarżająco.
- No, ja, ten... no... – zaczął Malfoy, rumieniąc się nieznacznie. – P-prze-praszam...
- I? – dodał Snape drwiąco. – Tak to taki wstydliwy nie jesteś co do Pottera...
- No, cholera, Potter to co innego! – wrzasnął Draco. – PRZYKRO MI, CHOLERA JASNA, WYSTARCZY?
- Wystarczy – stwierdziła blada Hekate. – Chociaż mogło być przyjemniej powiedziane. Chociaż prosto z serca wrzaśnięte...
- ”Jestem pod wrażeniem” – Orora spróbowała naśladować Wielkiego Brata. – Lucjusz by nie przeprosił za nic. Draco, czyżbyś miał charrakter?!
Malfoy spojrzał zaniepokojony na swoje starannie wypastowane buty. Zdaje się, że nie był w stanie z siebie wydusić głosu.
- Już wystarczy – Severus Snape promieniował, jak nigdy. – A nie mówiłem, że z tego Malfoy’a jeszcze będą ludzie?!
<>
- Dre – powiedziała rozluźniona Hekate. – Może napiłbyś się czegoś? Albo zjadł?
- Jak ciocia proponuje, to może bym się napił... czegoś... – popatrzył ciekawie na szklankę Glizdogońskiej stojącą przed Enfer.
- No, nie wiem... – zawahała się Szefowa, patrząc w tym samym kierunku. – Czy nie?...
- Harry i Hermiona bez żadnych „ale” mogli pić. Dre nie jest od nich gorszy, nie Dre? – Ori szturchnęła w bok małego Malfoy’a i nalała mu pełną szklanicę. – Masz. Na zdrowie niech ci idzie.
Draco, jakby pokrzepiony wizją swojej „niegorszości” od słynnego świętego Pottera i równie świętej Granger, uśmiechnął się do Ori i wypił trochę. W pierwszej chwili sprawiał wrażenie, jakby szare oczy odrobinę wyszły mu z orbit, ale po chwili wszystko wróciło do normy.
- Niezłe – ocenił. – Samogon?
- Tak jakby. Joan ci lepiej wyjaśniłaby... gdyby była w stanie – zawahała się Hekate. – To zjesz coś, Dre?
- Ale co...
- Jesteś w takim wieku, że potrzebujesz jedzenia. Znacie w Anglii pojęcie kanapki? – zapytała logicznie Margaret. – Takie coś przekładane msłem, serem, jakimś mięsiwem...
- Aaa, sandłicz, pewnie – zainteresował się Draco.
- A więc robimy kanapki, dziewuchy, do kuchni!... Marsz! – zwołała Lunatyczki Orora.
- Stop – zatrzymała jednak ja przed drzwiami Ceres. – Heca się kąpie.
- Teraz?! – zapytała, nagle wściekłą Hekate.
- Tutaj? – dodała Meg zawiedziona.
- Chwila, zaraz wyłażę, no! – zza drzwi dobiegł głos Hecy. – Tylko się nie zgorszyć.
I wyłoniła się, w całej swej, Bogu dzięki, okrytej kanarkowożółtym ręcznikiem, spływającej wodą osobie. Lekko zdziwiona popatrzyła na Draco i potrząsnęła mokrymi włosami.
- Cześć. Nie zgarszaj się, ja tak zawsze – i pobiegła ku schodom, zostawiając za sobą mokre ślady stóp.
- Ona tak zawsze, słyszałeś – wytłumaczyła Pusz. – A, Dre, jaką masz grupę krwi?...
<>
- Joan, do hipogryfiej nędzy! – wrzasnęła Ori i zapukała w drzwi. – Masz zamiar wyjść stamtąd w tym stuleciu?
- Cz... sz... cz… e... kaj – wybyło niewyraźne, wypowiedziane głosem joanopodobnym.
- Nie, nie mam zamiaru szczekać – odwarknęła Aurora. – Jo, wyłaź!
- D...sz...obra – odparła dziewczyna i z rozmachem otwarła drzwi, opatrzone wielce malowniczymi literami „WC”.
A równie malowniczo wyglądała i Joaśka. Odziana w poszarpane ciuchy moro, ze sztyletem w szczękach, kałachem i masą nabojów, kilkoma eliksirami biologicznymi oraz swoją wyniszczoną wieloma Avadami różdżką.
- Na bezzębną mantykorę! – wrzasnęła Aura. – Ty na misję do Iraku jedziesz, czy walczyć z niedźwiadkami?!
- Idę na szaloną Aurorkę! Arghh! – zakrzyknęła Jo i zaczęła uderzać dłońmi w klatkę piersiową, ogromnie przypominając mugolskiego King-Konga.
- Mhm, chyba, że tak... Aurorzy to coś gorszego nawet od niedźwiadków koala. Jak będziesz w Anglii, to może kupisz mi jakąś fajną mantykorę?!...
- Bij, zabij! – Joan nie zwracała na nic uwagi. Jak Titanic parła przez puste korytarze. – Hajda na zbója! Na pohybel Tonksicy! Wila jej mać! Święty Glizdogonie, pomóż mi wygrać!
Ucałowała obrazek świętego Glizdogona. I tak, rzucając typowo slangowymi przekleństwami, wyszła w las. A zanim wróciła wydarzyło się jeszcze wieeele rzeczy...
<>
- I jak, Draco, podoba się? – zapytał przy śniadaniu Severus Dracona.
- Jest avadziście, profesorze! – krzyknął Malfoy i popatrzył na zdziwiona twarz Mistrza Eliksirów. – Znaczy, jest bardzo, e, no... Interesująco.
- I o to chodzi, o to chodzi, musisz nauczyć się poprawnego słownictwa – dodał nauczycielsko Severus.
- Na ślepego psidwaka! – do knajpy wpadła pewna, znana nam postać. – Hermi się przypomniało w Sofii, że nie wzięła swojego szamponu!...
Harry Potter stanął jak wryty na widok dwóch znienawidzonych wrogów. A przynajmniej myślał, że wrogów...
- POTTER! – zakrzyknął Snape. – Dawnośmy się nie widzieli?
<>
- Argh – zauważył lakonicznie Draco, dostawszy piękną Sectusemprą. Krew z piersi tym razem spływała powoli. Zapewne przez zbawienny wpływ Glizdogońskiej. Snape z rykiem rzucił się na Harry’ego i wyrwał mu różdżkę z ręki.
- Harry, co się tak... Och! – pisnęła Hermiona, i pełna werwy rozdeptała okulary Harry’ego. – W mordejednorożcakopanegowrzyćjego! Co tu się dzieje, spokój, świry, spokój!
Zaczęła tupać z wściekłości. I przy okazji wrzeszczeć, jak szalona.
- Hermi, pomóż, szybko, zdrajcy, zdrajcy, mordercy! – wydusił, przygnieciony Snapem, Harry. – Zrób coś, do jasnej cholery!
- Ach, przychodzi mi tylko jedno do głowy... –szepnęła do siebie Hermiona i poprawiła makijaż. – Zalefffio!
I w tej samej chwili do Knajpki zaczęły wlewać się hektolitry wody, niosąc na sobie Remusa Lupina.
<>
- Co tu się stało?! – zdumiała się Hekate i usiadła bezsił patrząc na bałagan panujący w Knajpce. – Burdel mi z Knajpki zrobiliście, wandale!...
- To Hermiona – wykrwawiający się powoli Dre wskazał na całą rozmazaną dziewczynę.
- Oj, spokój – Hekate przywróciła Draco jednym zaklęciem do stanu używalności.
- Dzięki, ciocia.
- Nie ma za co, Dre – odparła Szefowa niedbale.
- Ciocia? – zapytał rozdrażniony Harry, uczynnie poddając się zabiegom Hermiony mającym na celu zaprzestanie krwawienia z nieładnego rozcięcia tuż obok blizny.
- No, ciocia, ciocia, Harry, co to było? – zapytała Aurora, obcinająca Hermionie skołtunione włosy.
- Normalnie, rzuciłem się na Śmierciojadów – popatrzył krzywo na Snape’a, zgodnie pijącego Glizdogońską z Remusem. – A Hermi zrobiła powódź, aby nas rozdzielić.
- Ta, zewsząd dochodzą wieści o ogromnej powodzi w całej Polsce – Margaret przejrzała sowy. – Hermiona, masz niezłego pałera, jak się wnerwisz. Musisz lepiej ćwiczyć panowanie nad soba.
- Mhm, auć – jęknęła panna Granger, kiedy Ori obcięła jej jedno z dłuższych pasm.
- Nienormalni jesteście, wiecie?! – wrzasnęła Hekate i podała Malfoy’owi sandłicza. – Mam was po prostu dość, niedługo naślą na mnie kogoś z powodu tych klęsk! A i wy, niby wykształcenie, inteligentni ludzie, a dogadać się nie umiecie.
Wykrzywiła się na Lupina i Snape’a.
- Jak przeciwnicy Waldemara będą ze sobą walczyć, to nigdy go nie pokonacie, idioci!
- Jeśli ty tak, ciocia, twierdzisz, to pewno masz rację – stwierdził dumny Draco. – Słyszycie ciocię Hekate?
Popatrzyli na siebie uważnie... I zareagował tylko Potter.
- Hermi, świetnie wyglądasz – rzekł zdziwiony Harry.
- To takie niezwykłe? – odparła zjadliwie Hermiona.
- Zawsze ładnie wyglądasz, ale teraz... No, zwróciłem uwagę.
- Niemożliwe – prychnęła Hermiona.
- I, wiesz, chyba... Chyba cię kocham. Tak mi się wydaje. To nie jest pewne, ale zapewne zawsze cię kochałem, jak w tych argentyńskich serialach – wyrzekł wytrzeszczając oczy w kierunku panny Granger...
- Ale zbieg okoliczności – odpowiedziała zgryźliwie. – Bo ja ciebie to kocham też odkąd się spotkaliśmy.
Ucałowali się na oczach milczących obserwatorów...
A w kącie ktoś zachlipał. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.
- Uhuhuhu... Ja wiedziałem, zawsze, że wy razem... – to Elektrykszlochał, zarzucając starą miotłą na boki. – Uuu, kocham hapi endy! Uuu, kochajcie się i rozmnażajcie, w religii Menisku Wypukłego!
- A wcale, że nie! – w drzwiach stanęła okrwawiona Joan. – Niech żyje kult świętego Glizdogona i jego kapłanek!
Machnęła przed twarzą Remusa łbem Tonks... Która okazała się mężczyzną.
- Lucjusz?! – zdziwił się Severus.
- Zmieniła się w Malfoy’a, kiedy ją złapałam, hahaha! Oto twa pierwsza ofiara, święty Glizdogonie!
- Viva miłość – w kącie szepnęła zjadliwie Ceres.
- Szatanisty! – skrzywił się pod nosem Filch.
KONIEC
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Śro 19:05, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
(stacz się z krzesła)
Oro, litości! Ja tu umre zxe śmiechu!
Ha, wrednej Topnsklicy dostało się za swoje!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 20:01, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Avadziste jak zwykle. I tak powinno, kurka wodna, być. Wspólna wódka, wspólny śpiew, ach! (wzrusza się)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Śro 20:14, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Piękne. Żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy. No, może poza wybitne, prześmieszne i jedyne w swoim rodzaju. I genialne. I muszę powiedzieć, że, chociaż dopiero skończyłam czytać, już mam ochotę na następny wytwór twojej weny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Czw 0:05, 13 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Ori...Ja...zaniemówiłam!
I ja chcę z TOBĄ w szranki stawać..?
Dżizas, lepiej napisz szybko coś jeszcze, to umrtę ze śmiechu i oszczędzę sobie sromotnej porażki\
Wyśmienite.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Czw 14:50, 13 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Oj, oj,oj...
KWIK! PISK!
Polały się me łzy czyste rzęsiste..
Ze śmiechu!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:55, 20 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Myślę, że całkiem niezłe. Choć tym razem w ogóle nie wystąpiłam miałam swego przedstawiciela - Arguska
I albo dziś nie mam głupawki albo poziom zabawności spadł. Chyba to pirwsze, co?
Aha - coś mi tu śmierdzi spojlerkami...
|
|
Powrót do góry |
|
|
D'Nika
wilczek kremowy
Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:18, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - D...sz...obra – odparła dziewczyna i z rozmachem otwarła drzwi, opatrzone wielce malowniczymi literami „WC”.
A równie malowniczo wyglądała i Joaśka. Odziana w poszarpane ciuchy moro, ze sztyletem w szczękach, kałachem i masą nabojów, kilkoma eliksirami biologicznymi oraz swoją wyniszczoną wieloma Avadami różdżką.
- Na bezzębną mantykorę! – wrzasnęła Aura. – Ty na misję do Iraku jedziesz, czy walczyć z niedźwiadkami?! |
Mrru... Avadziste. I jeszcze Dre...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
lunatykująca wampirzyca
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: komoda
|
Wysłany: Pią 21:51, 28 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
dobre! dobre!
ja przez Snepa płaczę? hahaha!
a tym "sevisiu" to mnie zabiłaś, dobiłaś i pogrzebałaś! zmartwychwsatenę dobiero za tydzień!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibyladii
|
Wysłany: Sob 21:50, 04 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Moja spostrzegawczość powinna stać sie legendarna. Dopiero kika minut po przeczytaniy poprzdnich części i uznananie ich za całość zobaczyłąm, że jednak nie.
Ora ja jestem pełna podziwu. Brzuch mnie boli ze śmiechu i tata dziwnie siena mnie patrzy, ale to nic. Było wspaniałe. Dre i wszystkie ciotki żądzom! Hermi to skrzyżowalać z Cho?
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Nie 21:27, 05 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Supcio, nie ma co!
Dre... ahahahahaha... ! O Boże, brzuch boli.. A - i Waldemar!
No i Elektryk Naczelny - cóż za cudowna postać obserwatora!
Dzięki za tę ucztę!
(składa ukłon)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Nie 21:04, 02 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Hehe, Ori, z tęsknoty za czymś zabawnym postanowiłam jeszcze raz przeczytać któreś z twoich opowiadań z serii knajpianej. No i na Zalef trafiłam, młahaha!
Nie dość, że się przednio ubawiłam, to jeszcze remont mi się przypomniał i te kapiele w zlewie...
<pochlipuje ze śmiechu>
chyba powinnaś dostac jakąś lunatyczną nobilitację, ja myślę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Nie 21:58, 02 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
ooooooooooooooooo. Ja tego nie widziała! xD
Bo moim zdaniem to ta głupia Tonks jest taką 100% Mary sue. o!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Pon 9:44, 03 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Piękne! Miodne! Cudne!
Nawet nie wiem, co napisać, zaprawdeż...
(tylko czy ja cuś przeoczyłam, czy ja tam nie występowałam? )
|
|
Powrót do góry |
|
|
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Pon 12:22, 03 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
cudne!
a najlepsze to, że osoby znane nam powszechnie są razem z tymi które znamy tylko z ksiązek
moje gratulacje:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|