|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Śro 17:57, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
ale ja mam checi
/a mi sie wiecznie zamienia z na y i odwrotnie/
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Harpoon
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legio XIII Gemina
|
Wysłany: Śro 18:12, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Proponuję dobrze opanować kombinację ctrl + shift
|
|
Powrót do góry |
|
|
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Śro 18:40, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
sorki ale co to ma do rzeczy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legio XIII Gemina
|
Wysłany: Śro 18:44, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Remusek17 napisał: |
/a mi sie wiecznie zamienia z na y i odwrotnie/ |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Śro 18:47, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
a to od tej kombinacji sie zmienia?
moze bym w koncu skonczyl z tym beznadziejnym zamienianiem........
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legio XIII Gemina
|
Wysłany: Śro 18:48, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Tak od tej.
Dobra, kończmy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Śro 19:00, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
konczymy bo nam wykasuja i przeprasza,my za te offtopowanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pią 20:50, 09 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Ja tu weszłam, bo miałam nadzieję zobaczyć jakąś ambitną dyskusję na temat, a znalazłam- co? Ctrl + Shift
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Nie 3:27, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Haha. Weszłam sobie tutaj, bo mnie temat przyciągnął (a poza tym jeszcze tyyyle tematów nie czytałam na Lunatycznym) i co? Nie, nie przeczytałam wszystkiego, ale już na początku w zasadzie zastałam dyskusję o sposobach samobójstwa, najmniej strasznych, najszybszych, najbardziej łagodnych formach... i rozważania wszelkie na ten temat.
Bosz. Gdzie ja jestem i z KIM jestem?
Ja samobójstwa nigdy nie planowałam.
(planowałam za to ucieczkę z domu - całkiem poważnie - w czwartej klasie podstawówki, bo miałam 3 na świadectwie z geografii i bałam się reakcji matki! zwłaszcza że to była pierwsza trója na świadectwie w moim życiu, a matka była przekonana, ze będzie 4 - głupie? cóż, dla dziesięciolatka był to widać wystarczający powód, by myśleć o ucieczce).
Rozmyślać o samobójstwie rozmyślałam - ale w takim kontekście, że trzeba być kompletnie załamanym, by próbować się zabić, i że pewne formy samobójstwa wymagają odwagi. Na przykład takie rzucenie się z okna (nie mam lęku przestrzeni ani wysokości, ale bałabym się spadania i rąbnięcia o ziemię... już samo wyobrażenie roztrzaskanej czaszki jest wystarczająco obrzydliwe - śmierć powinna być czysta ).
Podcięcie żył natomiast jest dla mnie zbyt drastyczne - cholera, nie boję cię bólu ani krwi, ale nie umiałabym się okaleczyć (obawiam się, że nawet nie umiałabym sobie zrobić zastrzyku z insuliny, gdybym była cukrzykiem! no, chyba że bym się jakoś naumiała, boby mnie życie zmusiło).
Kiedyś próbowałam nawet celowo zaciąć się nożem w palec, żeby sprawdzić, czy potrafię - nie wyszło. Psychiczna bariera przed samookaleczeniem jest u mnie zbyt silna. A może ja po prostu nie mam natury sadomaso i samobójcy?
Tak samo utopienie się. Niemożliwie jest utopić się dobrowolnie. Każdy, kto chce sie zabić w ten sposób, przywiązuje sobie kamień do nogi, żeby nie mieć już wyjścia - bo naturalnym odruchem tonącego jest walka o życie i oddech. To silniejsze od każdego człowieka - nawet tego, który pragnie umrzeć.
Wychodzi na to, że najłatwiejsze są środki usypiające; łykasz i zasypiasz na wieki
A jeśli chodzi już o samą śmierć - nie samobójstwa - to przerażające musi być spalenie (ponoć na stosie ludzie czadzieli/dusili się zanim zaczęli się palić, ale ja bym nie była taka pewna ). Albo - nasz swojski wynalazek - śmierć z nawleczenia na pal. Straszne. Wyobrażacie sobie ten kołek, który pomału wbija wam się we wnętrzności, a wy jesteście całkiem przytomni, potem stawiają was na takim palu i pod ciężarem ciała nabijacie się na niego coraz bardziej... JEZU!
Ta forma śmierci jest gorsza od spalenia na stosie (szubienica albo gilotyna przy tym wszystkim to pikuś - ot, chwila i po wszystkim).
Tak samo rozstrzelanie. Mgnienie i po strachu.
To też dość łatwe dla samobójcy, trzeba mięć tylko broń ( i tu już zaczynają się schody ;P).
A teraz bardziej ad rem - ja nie boję się śmierci, bo według mnie śmieć nie istnieje. Człowiek nie jest swoim ciałem, a ciało to tylko "środek lokomocji" na pewien ziemski okres czasu. Za to w chóry janielskie nie wierzę - w istoty opiekuńcze na kształt aniołów jak najbardziej - ale śpiewem nikt mnie witać po drugiej stronie nie musi. Obejdzie się bez fety
A jak ktoś chce - niech mu śpiewają!
Poza tym wierzę w reinkarnację. Jedno życie to stanowczo za mało na doświadczenie siebie i świata, na poznanie wszystkich jasnych i ciemnych jego stron, na rozsmakowanie się w nim. Oczywiście można byłoby się rozsmakowywać w „przestrzeniach niebieskich”... ale co to za życie, jak nie czujesz bólu i nie możesz doświadczyć cierpienia oraz nieprzyjemnych skutków swych wyborów? Fizyczność jest do tego konieczna. I zapomnienie tego, co już się wie, żeby móc sobie na nowo zbudować system wartości (oczywiście im więcej wiesz, tym szybciej sobie przypominasz, a całkowite zapomnienie nie jest możliwe).
Połączę jeszcze temat reinkarnacji ze śmiercią. Skoro wierzę w reinkarnację nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, ze wierzę również w "przebłyski" z poprzednich wcieleń - mogą być miłe (na przykład wrażenie, ze kiedyś byłam indianką, bo nie wiadomo dlaczego ta kultura tak bardzo jest mi bliska), albo niemiłe (nieuzasadniony strach przed lataniem - bo zginęło się w wypadku samolotu).
Ja na przykład boję się przechodzić przez zamknięte przejścia kolejowe - stoję jak głupia aż ekspres przejedzie i szlaban się podniesie. Inni ludzie rozglądają się, przechodzą na luzie, jakby nigdy nic, a ja stoję wmurowana w ziemię. Chyba wpakowałam się pod jakiś pociąg, jak bora kocham, bo ten mój strach nie jest normalny!
Pamiętam, że kiedyś skracałam sobie drogę kolegami i szliśmy po starym wąskim moście kolejowym, bez żadncyh "chodniczków" po pokach dla pieszych - typowy most z zeszłej epoki tylko z jednym torem, bo ruch pociągów wahadłowy, do tego trzeba isć po podkładach kolejowych, obsuwają cię się nogi ze strachu i łatwo się przewrócić. Stamtąd nie można byłoby uciec, gdyby pociąg jechał kiedy stałoby się na środku mostu – jedyna droga to skok do rzeki, a była wtedy zima i rzeka skuta była lodem. To był w zasadzie mosteczek – mi wydawał się cholernie długi, ale miał pewnie nie więcej jak 25 m długości (czyli basen). Szłam na końcu i co chwila oglądałam się, czy pociąg nie jedzie (prawdę mówiąc prawie robiłam po nogach). Miałam ochotę przebiec przez ten przeklęty most jak najszybciej, o oni, cholera, szli sobie spokojnie, jakby byli na spacerku w Ciechocinku!
(A wiecie, co mnie wtedy najbardziej zmroziło ? Jak zeszliśmy z mostu, jakieś pięć minut poźniej faktycznie przejechał ten piekelny pociąg z przeraźliwym łoskotem! Miałam wrażenie, że cudem uniknęliśmy śmierci -ale chyba tylko ja tak bardzo to przeżyłam).
Samej śmierci się nie boję, ani tego, co będzie po śmierci... ale boję się wpadnięcia pod pociąg (chociaż po torach spacerować mogę bez problemu, kiedy mam gdzie uciec - gorzej, jak nie mam).
I śmierci najbliższych się boję - choć nie myślę o tym na co dzień (jednak jak sobie wyobrażę to czuję, że nie pozbierałabym się teraz, gdyby ktoś z najbliższych odszedł nagle – i tak młodo, bo co to jest 50 lat! ojciec ma 53 dopiero...).
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Nie 4:38, 17 Lut 2008, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pią 11:18, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
O, Smag. Jak to dobrze. Z tą reinkarnacją, znaczy się. Chyba chodzi ci o to samo, co mnie. Ostatnio jeden ksiądz uraczył mnie opowiastką pt. reinkarnujesz się w dżdżownicę, ktoś ją przecina na pół i ona się rozpełza w dwie strony; gdzie jest twopja dusza? Idiotyczne. Tzn reinkarnacja w zwierzątka. Chyba. Brzmi logicznie, ale jest sprzeczna z moim doświadczeniem.
Smag, ja też wierzę, że już żyłam. Ja też mam przebłyski. Ja się panicznie boję pomarańczowych latarni na Starym Mieście, ja w ich świetle dostaję spazmów. I tylko ja wiem, dlaczego.
A moje wrażenia co to poprzednich razów są... krępujące. Mnie się wydaje, że ja byłam... ladacznicą O.o Nie ostatnio, dawno, i nie wiem dlaczego, ale jakoś tak... No nie śmiejcie się, no! I tak o tym nikomu jeszcze nie powiedziałam.
Za to jak byłam mała strasznie mnie rozśmieszaly koleżanki wróżące sobie 'kim były wcześniej'.
Myślicie, że to prawda, że każdy po śmierci dostaje to, w co wierzył?
Myślicie, że to może być rzeczywiście aż tak piękne?
Ja widzę śmierć tak, ze zamykasz oczy i widzisz światło i ciemność, na zmianę, jakby się jechało samochodem między drzewami i słońce błyska, gdy mija się drzewa...
... coraz szybciej i szybciej...
... tak szybko...
... że w końcu jasność i ciemność...
... zapadają jednocześnie.
Ostatnio zmieniony przez Natalia Lupin dnia Pią 11:20, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Pią 14:00, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Może Cię pocieszę, Nat, bo myślę, że większość ludzi przechodziła przez etapy bycia: mordercami, złodziejami, ladacznicami itd.
I sądzę, że to wszystko było moim udziałem. Kiedyś tam.
Moim zdaniem życie to wnoszenie się, więc zaczynając, startowało się raczej z niskiego pułapu - istoty "niżej' rozwiniętej, o niższej mentalnosci, zwierzących odruchach i prymitywnych zachowaniach.
Ciężko by było gdybyśmy wszyscy już na starcie byli świętymi, nieskazitelnymi i wspaniałymi I nie dosć, że każdy rozwija się w swoim tempie, to jeszcze każdy - takie mam wrażenie - zazynał swą drogę w innym momencie, nie startowaliśmy w tym 'biegu' jednocześnie. W zwiazku z czym otaczają nas i ladacznice, i mordercy, i ludzie zwyczajni, i ludzie o złotych sercach.
Dlatego między innymi nie lubię szafować wyrokami, bo zawsze pojawia mi się myśl: "jeśli nigdy taka nie byłaś, to pierwsza rzuć kamień".
Sęk w tym, że nie wiem jak podła kiedyś byłam. A sądzę, że bylam i że troszę "ciemnych" spraw uzbierało sie na moim konce z poprzednich żyć ;P
Co nie znaczy oczywiście, że teraz daję podłym ludziom przywolenie na ich podłość, i jestem całkiem obojętna w stosunku do tego, co robią.
Nie akceptuję pewnych zachowań i mówię o tym otwarcie, jednak nie chiałybym wskazywać oskarżycielkim palcem jakejś ladaczniczy na przykład i mówić jej: jesteś rozpustna, bezstydna i zła, i za to jaka jesteś czeka cię wieczne potępienie.
Mam nadzieję, że wiesz, co mam na myśli.
Nie akceptuję danej postawy, zachowania, ale powstrzymuję się od personalnej oceny tego człowieka (zresztą, nie o nim nie wiem, tak naprawdę, w przeciwieństwie do Tej-Która-Wie ). A niewykluczone, że i mnie kiedyś ktoś oceni, za to, że ja bezwględnie kogoś oceniłam. Poza tym, w przeszłości z pewnością ktoś już mnie oceniał za coś podobnego, a i ja pewnie też kiedyś kogoś za identyczne zachowanie suwowo oceniłam.
Teraz nie chcę tego robić. Za dużo tego oceniania, w którymś życiu trzeba wreszcie z tym zerwać i skupić się na sobie
Co do reinkarnacji w dżdżownice, to jest właśnie wyobrażenie, z powodu którego ludzie wyśmiewają ideę reinkarnacji (ba, niektóry celowo odwołują się do tego, by całą iddę wyśmiać). Są też tacy, co w to wierzą, ale dla mnie jest to wyobrażenie śmieszne, błędne i stojące w sprzeczności z Prawami rządzącymi życiem.
Nie można inkarnować się w formę niższą, bardziej ograniczoną i prymitywniejszą od tej, w której już istniałeś. To byłoby cofanie się. Uniemożliwianie sobie samemu dalszego rozwoju. A cofanie się nie ma miejsca w duchowej ewolucji
I tak, myślę, że po śmierci każdy widzi to, co chce zobaczyć. To, co mu się zakorzeniło. Postrzega tamtą rzeczywistość przez pryzmat swojej - ograniczonej, nie ukrywajmy - wyobraźni.
Tak ludziom jest z pewnoscią łatwiej, nie doznją 'szoku' widząc to, co sobie 'zaplanowali' zobaczyć. Czują chyba przez to bezpieczniej i pewniej Myślę, że to jest taka standardowa procedura postępowania (przymajmniej ja bym taką stworzyła) tam na Górze. Procedura możliwie bezstresowego przeprowadzenia 'nowych' na druga stronę.
Coś w stylu: " Na początek dajmy tym zdezorientowanym i wstrząśniętym istotom to, co chcą dostać, pokażmy to, co chcą widzieć, stwórzmy bezpieczny 'przedpokój' z ich zabawkami. A jak już ochłoną, oswoją się z nowym stanem i stwierdzą, że są gotowi na ujrzenie czegoś więcej... to powolutku odkryjemy przed nimi większy skrawek całości, odsłonimy więcej Prawdy"
Poza tym, myślę, że tam jest piękniej, niż umiemy sobie wyobrazić. Jednak nie 'piękniej' w sensie wizualnym, tylko... hmm... odczuwalnym (?).
Nie do końca umiem wyrazić, co mam na myśli. Słowa cholernie ograniczają
Najprościej rzecz umując, sądzę, że towarzyszy temu spotęgowane - i to bardzo spootęgowane - uczucie, jakie się ma, powracając do ukochanego domu i ukochanych w ogóle (:
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Pią 14:38, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kira
kryształkowa dama
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z <lol>andii ;)
|
Wysłany: Pią 14:47, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
O mój Gandalfie Szarobiały! Żebym tak ja miała takie sprecyzowane wyobrażenie na temat tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci! Bo ja tym tematom (podobnie jak stanowczo zbyt wielkiej ilości innych) poświęcam bardzo mało myśli. Nie wiem, może to wynika z tego beznadziejnie stereotypowego myślenia typu "młoda jestem, jeszcze się zdążę nad tym zastanowić". Durne myślenie - bo nie znam dnia ani godziny, prawda?
Co do samobójstw, to z małym wstydem przyznać się muszę, że fascynują mnie, podobnie jak choroby psychiczne. A fascynują głównie dlatego, że nie potrafię nawet wyobrazić sobie, co musi czuć człowiek, w jak wielkim bólu się znajdować, by na samobójstwo się zdecydować. Ja na przykład szczerze wątpię, bym kiedykolwiek była w stanie zdecydować się na taki krok, i nie chodzi mi nawet o strach, ale o to, że wydaje mi się niemożliwe, abym kiedykolwiek uznała, że śmierć jest lepszym rozwiązaniem od życia. Pesymistką jestem, ale jednak życie swoje cenię i wychodzę z założenia, że nie ma takiej sytuacji, której nie można byłoby chociaż w niewielkim stopniu polepszyć - jeśli tylko człowiek naprawdę chce. No i same sposoby popełniania samobójstwa - jeszcze jestem, powiedzmy, w stanie zrozumieć tabletki, bo to faktycznie ani nie boli ani nie szpeci. Ale podcięcie żył? Albo powieszenie się? Albo utopienie? CO doprowadza ludzi do takie desperacji?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:02, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | jeszcze jestem, powiedzmy, w stanie zrozumieć tabletki, bo to faktycznie ani nie boli ani nie szpeci. |
a co tam samobójcę obchodzi kwestia szpecąca... chyba, że to egzaltowany człowieczek, któy tylko chce zwrócić na siebie uwagę
Cytat: | CO doprowadza ludzi do takie desperacji?! |
Ile człowieków, tyle przypadków. Może dlatego to właśnie dla ciebie takie interesujące. To temat cholernie wielopłaszczyznowy: są i czynniki genetyczne, rodzinne, środowiskowe, szkolne... Multum. Jedni robią "to" z dziwnym spokojem, metodycznie, z zimną krwią, zaplanowane, ktoś inny pod wpływem impulsu z przytłumionym czymśtam instynktem samozachowawczym. Bywa, że z głupoty, bywa, że przygnieciony problemami wszelakimi.
U was też taki deszcz i szarość, że ten temat śmiercionośny przeżywa taki renesans?
Ostatnio zmieniony przez Noelle dnia Pią 15:05, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pią 15:12, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | CO doprowadza ludzi do takie desperacji?! |
Podejrzewam, że najczęściej wcale nie chodzi o reakcję na konkretne, porażające wydarzenie. Tu chodzi o psychikę i brak możliwości dopasowania siebie do życia, długotrwałą walkę wewnętrzną i "zjadanie" przez myśli. O brodzenie w "smudze cienia", jak pisał Stachura.
Ale w tym momencie mówię o ludziach dojrzałych i świadomych, u nastolatków wygląda to pewnie bardziej...hmmm... behawioralnie.
Zresztą może się mylę.
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pią 15:13, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Pią 15:20, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | O mój Gandalfie Szarobiały! Żebym tak ja miała takie sprecyzowane wyobrażenie na temat tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci! |
Och, a czy ja mam jakieś ponadrzeciętnie sprecyzowane wyobrażenia? Bez przesady.
Poza tym, dla mnie to normalka. Moje życie toczy się wystarczająco wielopłaszczyznowo od dawna , i trudno byłoby nie pouszyć w myślach wątków ponad doczesność.
Zresztą, na cały mój okres nastoletni składała się dziwna literatura i zgłębianie różchnych spraw 'nieziemskich'. Toteż teraz jestem... jaka jestem I w ogóle nie 'normalineję' o_O!
Cytat: | U was też taki deszcz i szarość, że ten temat śmiercionośny przeżywa taki renesans? |
Hee, jaki deszcz? Bez deczu własnie! Zbierało się na burzę, ale lało tylko nad Wisłą (szkoda, bo szalenie ubię burze! ).
Zresztą ja tylko odpowiedziałam Nat na temat reinkarnacji. A to średnio śmiercionośne jest
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Pią 15:23, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|