Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 22:37, 04 Kwi 2007 Temat postu: średniowieczny sen/ Sięusprawiedliwianie |
|
|
Przepraszam, że Was dręczę swoimi wierszydłami, ale Wena ignorować nie sposób
ŚREDNIOWIECZNY SEN
do ***
od karku w dół niedopowiedzenie
zwisa słowo z gałęzi
bez języka
wyrwali dla psów kłębowisko myśli
czyha teraz na strzępy
i sens ukryty we włosach
obrus pleców na nich ślady wina
minstrel składa opowieść
z kamieni
ton uderza o gotyk i chciałoby się objąć
przycisnąć do twarzy wieżę kościoła
tak pełną jaskółek
w dłoniach ofiarny młot rozbija treści
sypie się metafora jak pył
na twarde plecy świątków
między palcami koronki prosto z gandawy
trochę jabłek i pęki łaciny zdrapane
z ołtarza
mój sen śni się w budce cygana
na wyciągnięcie ręki
od średniowiecza do twojej twarzy
dwa pacierze
i boczna nawa z tryptykiem
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 22:45, 04 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
SIĘUSPRAWIEDLIWIANIE
Bo to jest dobra inspiracja, proszę pani,
czyjś między ramieniem a łokciem
kawałek cudu.
My takie jesteśmy, moja droga,
że nawet wiosna śni nam się pocałunkiem,
przydługim spojrzeniem i jakimś-takim
prywatnym marcepanem.
Ani tu ugryźć, bo nie smakuje teoria,
zresztą jak zwykle szkoda nam czasu,
ani obejść z daleka, bo czepia się to-to
spódnicy jak rzep.
Zamiast jak zwykle o sacrumach
może nawet o metafizykach
piszemy o rzęsach i spacerach nad Wisłę,
jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
Bo, widzi pani, czasem nawet
własny charakter się burzy
i nie daje dojść do słowa.
Ty chcesz tak, on inaczej, ot bieda!
Chciałoby się, a jakże, do rymu
zawodzić o różach, ale całe szczęście,
talentu nie staje i siły.
Kiedyś, chwała Bogu, kończy się wiosna
tak mówią, a ja im wierzę.
I wtedy, pani wie, wszystko wraca
do właściwej formy i treści.
Znowu chwytamy sacrumy za ogon
jak sroki do jednego wora.
Przy filiżance herbaty nie jest trudno
zaglądać w istotę bytu.
Aż tu pewnego dnia, droga moja,
słońce wpadnie przez okno i oświetli
ten kawałek cudu między nadgarstkiem
a wskazującym palcem.
Właśnie ten, którego najchętniej by się
nie zauważyło, bo przecież ważniejsze są sprawy,
choćby i wszechświat.
Czyjeś oczy, czyjś uśmiech i czarci biorą
postanowienia, nie wspominając istoty bytu!
Bo to, proszę pani, taki czar,
że motyle pukają do powiek
jak wędrowni sprzedawcy,
co zawsze wychodzą z pustymi rękami
i pełnym portfelem drobniaków.
|
|