FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Lodówka trolla Świreusa
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Nazgul
Wysłany: Śro 18:12, 28 Gru 2005
Temat postu:
Oooo...Specjalizuje się w zabijaniu i musze na kimś poćwiczyć...
Atra
Wysłany: Wto 19:40, 27 Gru 2005
Temat postu:
chodzi o to że Nazguś chce mnie zabić, a ja chce żyć. nic zawiłego. przejżyste jak woda destylowana. przepraszam za otopa
Nazgul
Wysłany: Wto 13:59, 20 Gru 2005
Temat postu:
Oh!Chętnie bym wytłumaczeła, ale jest to zawiłe...
Ceres
Wysłany: Sob 22:52, 17 Gru 2005
Temat postu:
Być może będę niedyskretna, ale forum jest miejscem publicznym i byłabym wdzięczna za bliższe wyjaśnienie mi natury waszej animozji...
Dokładnie tak jak Orora. Bo jednak mam tę rolę moderatora i być może pierwszy raz będę musiała coś... usuwać... *trzęsie sie ze strachu*. Boć to ewidentny offtopik...
Moderator Absurdalny
Nazgul
Wysłany: Sob 20:31, 17 Gru 2005
Temat postu:
Kiedyś ci może przebacze... kiedyś(obłąkańczy śmiech)
Atra
Wysłany: Pią 20:39, 25 Lis 2005
Temat postu:
Nazguś, kochana nie mordur mnie! ja chce żyyyć! auuuuuuuaaaaaaaaaaa!
Nazgul
Wysłany: Pią 19:42, 25 Lis 2005
Temat postu:
Atra!Ja cię dorwę, a kiedy to się stanie to zostanie z ciebie mokra plama!Bardzo mokra!
Atra (niezalogowana)
Wysłany: Czw 8:48, 17 Lis 2005
Temat postu:
jestem wielce daleka od tego żeby się obrażać, wręcz przecienie. to mój debiut w tej dziedzinie i czuję się jeszcze bardzo malutka. umieściłam to-to na forum żeby wysłuchać właśnie takich uwag. chciałam się dowiedzieć co mozna i należy zmienić
Aurora
Wysłany: Śro 10:59, 16 Lis 2005
Temat postu:
Mi ciężko coś więcej powiedzieć, bo sie zapowiada odcinkowiec, odcinkowce lubię, ale często się nie kończą (niestety, Hekate, co z Pierogami?).
Merysueistyczne, ale w końcu to Rewolucja, nie?
Radzę betę. Nie robisz spacji między myślnikami i trochę za dużo kropek wstawiasz.
Jak zwykle, jestem krytyczna, więc styl trzeba szkolić. Ale moze coś z ciebie być, Atra!
Nie załamuj sie i nie słuchaj Moderatorki Absurdalnej, bo jako dziłaczka Rewolucji dziwnie lubi kanon. I w ogóle jest dziwna...
Atra
Wysłany: Śro 9:30, 16 Lis 2005
Temat postu: To tylko kłopoty
oto i mje cudeńko, mam nadzieje że jest ok. miłej lektury życzę!
To tylko kłopoty
cz.1
Porywisty, jesienny wiatr hulał po wąskim zaułku jakby chciał pokazać, że jest jego jedynym panem. Właściwie była to prawda. Zaułek łączył ulicę Śmiertelnego Nokturnu z ulicą Tarota, czyli trzecią czarodziejską ulicą Londynu, najrzadziej uczęszczaną. Był pusty. Jeśli nie liczyć myszy… i starej gazety… no i samego wiatru oczywiście. Jeszcze czegoś? No tak. Była jeszcze dziewczyna. Atra Valton. Szła powoli a wiatr targał jej włosy i plątał płaszcz wokół nóg. Zawadziła wzrokiem o krzyczące ze ściany hasło: „Nie wolno pisać po murach!” i parsknęła. Poprawiła swój stary hogwarcki szalik w srebrno-zielonych ślizgońskich barwach. Wkroczyła na ul. Tarota. Na chodniku siedział obdarty człowiek grający na instrumencie przypominającym flet. Gdy zobaczył Atrę przerwał.
-Jaśnie panienka będzie tak dobra- wskazał na stojący przed mim sponiewierany kapelusz, w którym leżało kilka drobniaków. Atra sięgnęła do kieszeni. Było w niej kilka knutów, stara lista zakupów, jeszcze starszy rachunek z księgarni, pudełko zapałek zawierające trzy zapałki (w tym jedną wypaloną i jedną złamaną) i guzik oderwany od rękawa. Wrzuciła to wszystko do kapelusza i ruszyła dalej.
-Dziękuje.- rzucił cierpko żebrak.
Oj, Atrusia, powinnaś być bardziej szczodra.- upomniała się dziewczyna w duchu.- Sama niedługo możesz trafić na ulicę.
Domy szczerzyły do niej swe czarne okna i poobijane drzwi. Przyspieszyła by jak najszybciej opuścić ten rejon. Do tej pory zawsze napełniał ją smutkiem i współczuciem. Ale nie dziś. Dziś była tylko żałość i gorycz.
Odzyskała nieco humor na widok znajomego budynku.
Ostatecznie nic mi się jeszcze nie stało. Wszystko jest w porządku.- pocieszyła samą siebie.- Poza tym, że straciłam pracę, wyrzucili mnie z mieszkania, ukradli mi samochód i najwyraźniej ktoś chce mnie zabić.
Westchnęła i weszła do kamieniczki. Mieszkanie, którego szukała znajdowało się na czwartym piętrze. Zapukała do drzwi, mając nadzieję, że lokator będzie w domu. Był. Otworzył i oniemiał na jej widok.
-Cześć Jack.- rzuciła Atra.- Zamknij usta, wyglądasz mało inteligentnie. A przy twoim IQ to po prostu gorszące…
Jack End, zwany „Zielonym” ze względu na kolor włosów, wykonał polecenie i uśmiechnął się.
-Witaj Atra.- powiedział wpuszczając ją.- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
-Mojemu pechowi. Chciałabym skorzystać z kominka. Muszę przefiukować do Nazgul.
-A teleportować się nie możesz?
-Musiała bym skorzystać z punktu aportacyjnego w MM.- odpowiedziała Atra wymijająco.
-Nie chce mi się…
-No tak. Ale Nazgul ma odciętą sieć fiuu. Za pewne…- Zielony uśmiechnął się krzywo-…drobne wykroczenie. A z resztą sama ci powie.
-Czyli muszę jednak wybrać się do ministerstwa?- zapytała Atra- Cholera jasna! Mam już dość! No to cześć.
I teleportowała się.
-Cześć.- powiedział Jack do powietrza i pokręcił głową z kpiącym uśmiechem.
***
-Przepraszam!- odezwał się chłodny, nieco ironiczny głos.
Urzędniczka podniosła głowę z nad magazynu „Czarownica”. Stała przed nią młoda, ubrana na czarno dziewczyna z walizką w ręku.
-Słucham?- zapytała kobieta, zła, że jej przerwano i zastukała w biurko krwistoczerwonymi paznokciami.
-Punk aportacyjny do Irlandii.- oświadczyła dziewczyna.
-Proszę się zgłosić do biura obok.- urzędniczka powróciła do lektury. Dziewczyna pochyliła się nad nią i zerknęła na artykuł.
-Och, urocze.- powiedziała jadowicie i tak głośno, że wszyscy w pomieszczeniu słyszeli.- „Jak uwieść swojego szefa? Porady gwiazdy romansów Charlotte Montgomery…”
Opuściła biuro zotawiając czerwoną ze wstydu kobietę na pastwę kolegów. Nie omieszkała trzasnąć drzwiami.
***
Atra stała na starej irlandzkiej ziemi, wśród zielonych wzgórz i zielonych (a raczej żółtych, w końcu to jesień) drzew et cetera… przed zgrabnym, spadzistodachym domkiem. Zadzwoniła. Drzwi były pomalowane na rdzawoczerwony kolor i miały czarną tabliczkę, która złotymi literami obwieszczała: P. A. Nazgul.
-Kogo tam znowu licho niesie?- rozległ się głos.
-To, ja! Bóstwo bibliotekarzy, przenajświętszy...ehm…
-To dlaczego brzmisz jak niejaka Atra Persefona Valton?- zapytał głos podejrzliwie.
-A jak myślisz?
-Bo to ty, jędzo! Alohomora!- drzwi otworzyły się bez poetyckiego skrzypnięcia.- Właź!
Korytarz był jasny i czysty. Przynajmniej na początku. Kiedy Atra doszła do jego szerszej części zobaczyła jakieś dziwne urządzenie, przypominające coś pomiędzy wykolejonym pociągiem a piecem hutniczym, rozwalone po podłodze. W śród części urządzenia, prawie ginąc w ogólnym chaosie siedziała Penelopa Nazgul. Na oczach miała gogle ze spolaryzowanego szkła a na nogach za duże na nią, mocne, ciężkie buciory ze smoczej skóry, nabijane żelaznymi ćwiekami. Wstała i wytarła ręce o fartuch. Z kieszeni wystawały jej ołówki, śrubokręty, klucz francuski, gruby pędzel i różdżka.
-Witaj, Atruś! Zrobiłaś mi niewiarygodnie przyjemną niespodziankę, wiesz? Akurat o tobie myślałam.
-Miło z twojej strony.- Atra otworzyła kufer, z którego wyskoczył lśniący, czarny zwierzak zwany Dzwonkiem.
-Och, bella Sonnette! -zawołała Nazgul z francuska, entuzjastycznie witając kotkę.
-Wybacz, że zwalam ci się na głowę, ale muszę z tobą porozmawiać.- powiedziała Atra zdejmując płaszcz.- Mam małe problemy.
-A ja mogę je rozwiązać, co?
-Chyba nie.- Atra potrząsnęła grzywą gęstych, nieposłusznych włosów i wyjęła spod szaty połówkę starego wisiora zawieszoną na mocnym łańcuszku.- Komuś chyba bardzo na tym zależy.
Nazgul wysupłała spod fartucha swoją część.
-Jak bardzo?
-Obawiam się, że mógłby dla tego zabić.
-No to będzie ciekawie.- stwierdziła Nazgul tonem profesora Hogwartu, na co Atra roześmiała się histerycznie.- Spoko, Atruś, to tyko kłopoty!
koniec cz.1 ciąg dalszy zamierza nastąpić
no cóż jest takie sobie, raczej dopiero wstęp, ale chciałabym wiedzieć czy warto pisać dalej. wszelkie uwagi, opinie, rady, prośby, groźby et cetera mile widziane!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin