FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Fanfiki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Maggie
Wysłany: Wto 20:45, 22 Lis 2005
Temat postu:
Nie wiem jak bym się starała, moja postać, zawsze z czasem nabiara moich cech charakteru, mojego sposobu mówienia XP Ech...
Trilby
Wysłany: Pon 19:03, 21 Lis 2005
Temat postu:
Yyy, no moja postać raczej nie jest z moim charakterem
Nie tym razem
(przyłapałam się na pisaniu kolejnego kawałka, w którym R. *zachowuje się* jak ja. delete, delete!
)
Mi się na początku marzyło stworzenie postaci, któej by nikt nie lubił. Albo drugiej Luny Lovegood (definitywnie moja ukochana postać żeńska). Ale potem jakoś się rozmyło ;] Acz na początku nie było chyba źle...
Noelle
Wysłany: Pon 17:38, 21 Lis 2005
Temat postu:
A bo WJI!!!*
* WJI - Wszyscy Jesteśmy Idealni
Ceres
Wysłany: Pon 17:12, 21 Lis 2005
Temat postu:
Ein moment, kto powiedział, że postacie o naszym charakterze muszą być Mary Sue?
*Ceres, opychając się szarlotką, spod byka patrzy na wszystkich wyznawców tego pogląu*
Hekate
Wysłany: Pon 16:07, 21 Lis 2005
Temat postu:
Hehe, dlatego my tu na Lunatycznym dość pobłażliwie traktujemy testy marysuiczne
A czasami nawet specjalnie tworzymy postacie Nieprzeciętne, o Naszym Pseudonimie i Naszym Charakterze. Z przekory, ha!
Trilby
Wysłany: Pon 15:24, 21 Lis 2005
Temat postu:
Dzikeuję
A robiłam test na Mary Sue (tyle że na sucho, ja i tak po pierwszym kieliszku bym leżała ;p) i wydawało mi się, że trochę tych punktow zdobyłam ;p
Aurora
Wysłany: Nie 19:55, 20 Lis 2005
Temat postu:
Ja muszę przyznać, że mnie zaczęło "wciagać". Przyjemne, wcale nie merysueistyczne, Huncwoci, ale... nie na pierwszym planie. Tak bardziej z tyłu, w oczka się nie rzucają (i bardzo dobrze!). A Rós jest niezła
Naprawdę!
Kira
Wysłany: Nie 15:43, 20 Lis 2005
Temat postu:
Historia zapowiada się ciekawie i już lubię Rós, ale paciemu tak króciutko? Mam nadzieję, że tu coś będzie sukcesywnie przybywać
Trilby
Wysłany: Nie 14:01, 20 Lis 2005
Temat postu:
Dzięki Hekate
No własnie mecz... Nie chciało mi się go opisywać ;p Tzn jako żę jest to wersja beta, to możliwe, żę jeszcze powalczę.
Dzięki Maggie też
Maggie
Wysłany: Nie 13:52, 20 Lis 2005
Temat postu:
Wcięło mój post, w którym pisałam, że bardzo mi się podoba, że postaci są barwne i ciekawe. Kutfa.
Hekate
Wysłany: Nie 13:41, 20 Lis 2005
Temat postu:
Buu, bardzo nieładnie tak urywać w dziwnych miejscach. Ja tu chcę czytać dalej a tu pudło - the end. Chlip wielkie
Nie będę się czepiać literówek i drobiazgów stylistycznych, bo jestem dzisiaj ślepa i głucha a na dodatek pod wpływem mistyki Słowackiego. Czytało mi się dobrze i lekko a to przecie najważniejsze.
Z tej twojej bohaterki, to cicha woda! Taka niby niepozorna a jednak diabełek siedzi za koszulą.
Lubię Rós.
Kreujesz wybitnie przystępne osobistości
Ale - żeby nie było, że tylko miodze i cukrze! - mecz potraktowałaś trochę po macoszemu. Brakowało mi barwności opisu.
Trilby
Wysłany: Nie 12:57, 20 Lis 2005
Temat postu:
No akurat literówki top mie nie robią, bo zanim zwykle opublikuję coś co już uważam za skończone (a to, jak już zaznaczywszy, w formie fianlnej nie jest
) to poprawiam wszystkie przecinki, kropki, szcxzególnie itp
Ale dziękuję ;p Tzn take przydatne uwagi też są
:*
...no i wlaśnie, jak się podoba to proponuję zerknąć na resztę :>
Lora
Wysłany: Nie 10:22, 20 Lis 2005
Temat postu:
--
Trilby
Wysłany: Sob 23:35, 19 Lis 2005
Temat postu: Część 8 mojej paskudy...
Reszta na
http://trilby.mylog.pl/
jakby ktoś chciał
Jeszcze nie jest do końca *zredagowana* że tak powiem, stan surowy... Tzn jeszcze nad tym trochę popracuję. Ale zanim skończę to chętnie posłucham jakichś uwag
Rozdział VIII: *jeszcze bez tytułu*
- No jesteś nareszcie! - krzyknęła Lucy Bladestone, kiedy Rós weszła do szatni. - Już się zaczynaliśmy denerwować.
- Ja też - odpowiedziała Rós, szybko ubierając szaty na mecz. - Zanim przyszłam.. W wielkiej sali spotkałam Blacka.
- Ścigającego u gryfonów? - zapytała Sue, która była szukającą.
- Tak. Życzył mi powodzenia, czy szczęścia... Coś takiego.
- A co mu odwaliło?
- Nie wiem. Powiedział, że mi się przyda i się wstręntnie uśmiechnął. No i... To nie było zbyt miłe.
- Co za palant! - krzyknęła Lucy. - Badger, Moles, słyszeliście to? - ci dwaj chłopcy byli pałkarzami. - Macie mu dowalić! Nikt nie będzie obrażał członków naszej drużyny!
Chłopcy nieznacznie kiwnęli głowami, coś pomrukując. Edgar Furlong, brat Eileen, który grał na pozycji obrońcy i przy tym był kapitanem drużyny zgodził się z Lucy i zaczął dawać instrukcje pałkarzom. Poza tym w drużynie grał jeszcze Jeffrey Dandy - trzeci ścigający.
W końcu wyszli na boisko. W drużynie przeciwnej grali, prócz Syriusza-ścigającego i Jamesa-szukającego, Perry Morley - obrońca, Ben Todd i Lee Hammer - pałkarze, oraz jeszcze dwie ścigające: Molly Beckett, Janis Osborne.
Mecz się rozpoczął. Wypuszczono piłki, a sędzia wyrzucił w górę kafla. Pierwsza złapała go Lucy i szybko niczym błyskawica poleciała w stronę Perry'ego Morley'a. W ostatniej chwili podała kafla Jeffrey'owi, który celnie trafił w najwyższą z obręczy, kafel zaledwie musnął obrońcę.
Potem kafel przez chwilę trzymała Janis, jednak gdy chciała go podać Molly, nie wiadomo skąd na jego torze lotu znalazła się Rós i przechwyciła piłkę. Poleciała z nim w stronę bramki, uchylając się zręcznie przed tłuczkiem oraz Syriuszem, próbującym odebrać jej kafel, a następnie wrzuciła najbardziej zgrabnego gola, jakiego Syriusz kiedykolwiek widział. Miała niezwykły styl latania, jakby niedbały, a jednak wszystko robiła perefkcyjnie.
Po dziesięciu trafieniach krukonów (z których pięć wykonała Rós), w końcu Syriuszowi udało się trafić pierwszego gola. Gdy kafel znów był w jego rękach, rozejrzał się. Rós i Jeffrey byli prawie na drugiej stronie boiska, ale ku niemu z zawrotną szybkością zbliżała się Lucy. Gdy była już jakieś cztery metry przed nim, wyciągnęła pięść i...
Odrzuciło go do tyłu, usłyszał gwizdek i coś ciepłego zaczęło się wylewać z jego nosa. Ale najważniejsze - nie wypuścił kurczowo trzymanego kafla. Po chwili podleciał do niego pan Archer, który sędziował w meczu. Naprawił Syriuszowi złamany nos, oczyścił go z krwi, po czym zaczął krzyczeć na Bladestone. Lucy miała przerażoną minę i mówiła, że chciała zrobić transylwankę i setki razy udawało jej się to na treningach.
Wrócili do gry.
Krukoni prowadzili już stu pięćdziesięcioma punktami. Rós zbliżała się jak szalona do bramki, trzymając kafla. Rzuciła go, jednak nim przeleciał przez obręcz, rozległ się gwizd i komentatorka, Donna Bogg wrzasnęła w megafon
- POTTER ZŁAPAŁ ZNICZA!
Syriusz odetchnął z ulgą. Zremisowali. Obie drużyny miały po 200 punktów.
Zaraz po zakończonym meczu, do Jamesa i Syriusza podbiegli Peter i Remus. Potem razem podeszli do Rós, gdy tylko ta wylądowała.
- Cześć - powiedział Remus. Dziewczyna spojrzała w na huncwotów. Nie zdążyła odpowiedzieć, gdy odezwał się Łapa:
- Błagam cię, wyjdź za mnie! Jeszcze nigdy nie widziałem żeby ktoś tak grał! Jesteś niesamowita, naprawdę! - Rós uniosła brwi do góry, po czym popatrzyła na coś, co znajdowało się za chłopcami.
- Mój tata idzie - powiedziała.
Z trybun zmierzał w ich kierunku mężczyzna, nie wyglądał na starego. Miał na sobie bury, wyświechtany prochowiec. Gdy podszedł bliżej, zauważyli że miał takie same oczy jak Rós, taki kolor włosów (które były proste i trochę przydługie) i bardzo podobne usta. Brodę pokrywał krótko przycięty, siwy zarost. Miał smagłą twarz, pokrytą bliznami i zmarszczkami, i złamany nos. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- No, ładnie grałaś. Jestem dumny z ciebie!
- Ale dlaczego? - zapytała dziewczyna. Nie wyglądała na zadowoloną. - Remis. Remis. Nie powinnam była do tego dopuścić!
- No, to właściwie twój pierwszy mecz, prawda? Następnym razem będzie lepiej, nie przejmuj się, bo naprawdę nie ma czym - poklepał ją po ramieniu. - Poza tym ja kibicuję też gryfonom - uśmiechnął się do chłopaków, którzy wytrzeszczali na niego oczy. - Sam byłem w Gryffindorze. Więc taki wynik meczu jak najbardziej mnie cieszy.
- Och, dzień dobry panie Macduff! - szybko podbiegły do nich siostry. Lucy mówiła dalej. - Świetnie się grało. Rós jest naprawdę dobra, czekałyśmy od dawna na takiego ścigającego!
- Wyszły wam śliczne Kleszcze Parkina*, panno Bladestone!
- No tak, w końcu mamy z kim je trenować! - wyższa z sióstr z zachwytem wpatrywała się w pana Macduffa. Niższa zresztą też, jednak co jakiś czas groźnie łypała na Jamesa.
- Hmm - odchrząknął Remus. - My chyba już pójdziemy - jego koledzy pokiwali głowami.
- Do widzenia, proszę pana - powiedział każdy z nich i odeszli.
- Do widzenia, chłopcy - odpowiedział im Macduff. - Pójdziemy na lody? - zapytał swoją córkę. - Możemy wziąść też twoje koleżanki.
Lucy i Sue pokręciły głowami.
- My mamy jeszcze kupę prac domowych, no i szlaban do odrobienia... - powiedziała ta drobniejsza.
- Ale bardzo dziękujemy panu za zaproszenie, może innym razem - rzekła druga, po czym obie dygnęły i pobiegły do przebieralni.
- Chyba jestem trochę zmęczona - stwierdziła Rós. Spojrzała na zawiedzioną minę ojca. - Może najpierw pójdę się przebrać. I weź może najpierw spytaj profesora Flitwicka...
- No dobra! To ja będę czekał przy bramach, mała! - pan Macduff uśmiechnął się, a dziewczyna podążyła w kierunku za swoimi koleżankami.
- To ona jest córką Tiberiusa Macduffa? - Syriusz nie wierzył temu co przed chwilą zobaczył.
- No na to wygląda - Remus wzruszył ramionami. Nigdy się szcdzególnie nie przejmował Quidditchem.
- Na to wygląda! - zadrwił James. - To wszystko wyjaśnia! Ona gra w tym samym stylu, co on grał! Dlatego jest taka dobra.
- No kurde! Dlaczego ona nie jest w Gryffindorze! Przecież mogłaby, tak jak jej ojciec... - biadolił Łapa. - Wtedy wygrywalibyśmy wszystkie mecze!
*Kleszcze Parkina (ang. Parkin's Pincer) - manewr w Quidditchu. Zainteresowanym polecam książkę "Quidditch przez wieki" pióra Kennilworthy'ego Whispa. Podobnie, jeśli chcesz dokładnie się dowiedzieć, co to transylwanka.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin