FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Zaheel
Wysłany: Nie 10:55, 02 Lip 2006
Temat postu:
Przeczytała obie cześci i stwierdzam, że teksty świetne. I jeszcze ta stylizacja. Józek jest taki zwykły, ale może przez to właśnie najlepszy. A ta Mariolka to ma niezły temperamencik. Opowiadania cudne.
Joan P.
Wysłany: Sob 18:32, 01 Lip 2006
Temat postu:
Tak jkaby ciąg dalszy. A w zasadzie nie ciąg dalszy, bo działo się przed
Skąd Józefosław i Białogard nazwy wzięły
.
Proszę nie bić, że takie krótkie... Będzie następny odcinek
Marycha
Józek odskoczył przed mieczem przeciwnika. Wpakował się w kłopoty, to na pewno.
Kilka tygodni temu mateczka wysłała go do śkoły dla ubijaczy wampyrów. Józkowi nawet się to podobało. W końcu jego świętej pamięci ojczulek również był ubijaczem. Ale że do śkoły będą również chodzić dziołchy, nikt mu nie powiedział.
Niechcący powiedział coś niemiłego o Marysi z Gliwic, która okazała się siostrą Maryjana z Gliwic, jednego z najlepszych szermierzy w śkole. Teraz właśnie miał dostać bęcki od Maryjana, który jednak zachował się rycersko i postanowił to zrobić za pomocą miecza.
A Józek ze Szczaków nigdy nie był dobry we władaniu bronią.
Najgorsze było jednak to, że gdy Maryjan usiłował go pokroić na plasterki, Marycha plotkowała z niedawno poznaną dziewką Józka, Rudą Mariolą z Złotoryji. A Mietek, giermek Józka, dyskutował o miodzie pitnym z giermkiem Maryjana, Zdziskiem.
Po niezbyt długiej chwili pojedynek można było uznać za skończony – Józek stał pod ścianą z ostrzem Maryjana przy szyji, a jego własny miecz (po tatusiu, ze śliczną, białą gardą) leżał za daleko, żeby mógł go podnieśc stopą.
Przeciwnik obserwował go zmrużonymi ślepiami.
- Nie zarżnę, bom dobry! - huknął, wkładając miecz do pochwy. - Won stąd, kmieciu, i trzymaj się z dala od mojej siostry, bo następnym razem dobry nie będę!
Józek skwapliwie skorzystał z darowanej mu szansy, wziął swój miecz i oddalił się, idąc żwawym krokiem w stronę czekających na niego Marioli i Mietka.
- Jak mogłeś, jełopie jeden! - wydarła się na niego Mariolka. - Ty durniu ty! Poddałeś się jak jakiś... tchórz! Gdzie twój szlachecki honor!?
- Mariolu... Ja nie jestem szlachcicem... - wybąkał Józek.
- Co z tego!? Masz się nie poddawać, jełopie! Albo poproszę bakałarza o wymianę z inną grupą!
Józek westchnął. W pierszym dniu nauki uczniów podzielono według płci i intelektu na grupy składające się z trzech osób – ubijacza, giermka i dziewki. Od tamtej chwili uczniowie na zajęciach uczyli się we trójkę, chociąż czasem musieli się rozdzielać. Wszystkich uczono o wampirach, ale gdy ubijacze mieli zajęcia z fechtunku, giermkowie praktykowali w stajni, a dziewki uczono czytać, pisać i liczyć, aby były choć trochę mądrzejsze od ubijaczy.
- Dobrze, Mariolu... Już nie będę...
- Chłopy – prychnęła Ruda. Wyjęła podręczne lusterko i zaczęła sobie poprawiać włosy, choć nie było to koniecznie. Była najładnieszą dziołchą we wsi i nie zamierzała się z tym kryć. Przy jej ognistorudych włosach, śmaragdowo zielonych oczach i bujnej figurze wciśniętej w obcisły skórzany kostium mogły się schować takie myszowate wypłosze jak Marycha z Gliwic. Kto by się podniecał taką mizerną blondyną o szczurzej gębie. Co innego Mariola – gdy się prostowała, psorowie często tracili wątek.
Kątem oka spojrzała na Józka. Nie był to imponujący widok. Józek, chudawy, niski brunecik o nie tak zielonych jak u Mariolki ślepkach zaliczał się do tego rodzaju chłopów, których żadna dziołcha nie chce. Mariola też nie chciała. Ale mimo wszystko, Józek miał w sobie coś z prawdziwego chłopa. Może to sposób, w jaki trzymał miecz – z – biąłą – gardą...
- Józek, a może pójdziemy na piwo? Zdzisek powiedział, że jest taka gospoda...
- Nie pójdziemy nigdzie, gdzie może pójść Maryjan! - Zadecydował przyszły ubijacz wampyrów, licząc, że choć trochę urośnie w oczach Rudej Marioli. - Pójdziemy do Chędożonego Tura!
Mariolka wyraziła swą aprobatę. Cała trójka ruszyła szkolnym dziedzińcem w stronę bramy. Józek wciąż myślał o Maryśce z Gliwic i o tym, jak jej złote włosy pięknie odbijają światło...
Hekate
Wysłany: Pią 15:14, 03 Lut 2006
Temat postu:
Ha, swietne! Faktycznie stylizacja zaczepista
I w ogóle, to jeden z najsprawniej napisanych Jołaśkowych tekstów.
Pomysł przedni, szczególnie miecz – z – białą – gardą buahah. No i ta Ruda Mariola
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 14:03, 03 Lut 2006
Temat postu:
Cóż za wspaniała stylizacja językowa
! Moja polonistka by mnie zabiła na miejscu. Mam wrażeie, że ma pewne uprzedzenie do wampirów.
Cudne, cudne, cudne! Ha-ha!
E: matko, Mariola!!! Na mnie tak kiedyś próbowali mówić. Ueee.... Ale tu pasuje
Aurora
Wysłany: Czw 21:59, 02 Lut 2006
Temat postu:
Och, Joaśka, mam nadzieję, że zaprezentowałaś to polonistce... czy na co to miałaś pisać.
Miodne! Mjodne!
Hec
Wysłany: Czw 21:24, 02 Lut 2006
Temat postu:
Dobre, Jołaśka, nie wiedziałam, ze jestes taka obcykana w pochodzeniu polkskich nazw geograficznych
Efekt jest jeszcze lepszy przez ten język, o, kmiotkowie moi!
Hehe, uśmiałam się- chociaż muszę przyznać, że były i chwile grozy
Joan P.
Wysłany: Czw 19:41, 02 Lut 2006
Temat postu: Nieustraszeni ubijacze wampyrów
Cóż... Pomysł na przgody Józka, ubijacza wampyrów zrodził sie, gdy Lora na gg podsunęła mi pomysł na pogromce wampirów,, jego dzielna towarzyszkę i wiernego giermka. To w zasadzie moja praca na polski (babie dostała się ocenzurowana, proszę mi tu nie mdleć). nie mam wyboru, musze opisac inne przygody komapniji Józka.
Dedykowanie Alycji. A raczej Lorze.
Skąd Józefosław i Białogard swoje nazwy wzięły
'' Józek, weź ty sławny bądź, jako bracia twoi'' – takto młodemu Józefowi matka mówiła.A Józek chciał być sławny. Dlatego został pogromcą wampyrów. Skończył specjalne śkoły, tak jak bratowie. A tuż po śkoleniu przyczepiła się do niego ognistowłosa niewiasta – Ruda Mariola.
Ale tera Józek był w tarapatach. Razem z Mariolą podjął się ubicia wampyrzycy i bandy wampyrów mawiedzających wioskę. Kmiotkowie rzekli, że wampyrzyca tylko chłopów wysysa, a ich niewiele we wsi się ostało. ''Ratuj nas waćpan!''. No to Józek ratował. Ruda Mariola powiedziła mu, że lubi bohatyrów.
Józek spojrzał na swój pikny, ostry miecz z białą gardą. Mietek, jego wierny giermek, śliniący się za każdym razem, gdy ujrzał Mariolę, rozejrzał sie wokoło. On, Mariola i Józek stali na skraju boru naprzeciwka zamku Jołaśki – bo tak owo miała na imię wampyrzyca.
Józek wystąpił krok do przodu i wyjął miecz.
Dalej, towarzysze – zawołał - Ubijemy Jołaśkę i jej wampyry!
- Wszystek? - Mietek wydał się zawiedziony. - Niektóre ładniusie są...
- Cichaj! - Mariola wyciągnęła kuszę. - Sekutnica jedna, kmiotków wysysa! Jak ja jej te kudły powyrywam! Nie będziesz miał gdzie wbić kołka, Józiu!
- Mariola, z ciebie to jest porządną dziewucha – Józek spojrzal na nią z uznaniem. - Nie, Mieciu?
Mietek pokiwał głową, wpatrozny w wyżyny Marioli.
- Idziemy – Józek pomachal mieczem – z – białą – gardą.
- Józek! - krzyknąl nagle Mietek.
- Co!?
- Wampyr leci!
Trzask wypuszczanej strzały.
- Już nie leci – rzekła Mariola. - Ale to nie była Jołaśka.
- Racyja - Józek obejrzał zwłoki. - Toż to Stefek. Dobry chłop był, dobry.
Troje Wspaniałych przekroczyło metry dzielące ich od zamku Jołaśki. Brama był otwarta. Józek poczuł, że to nie w porządku.
Ruda Mariola kroczyła za Józkiem, narażając tył na kontakt z Mietkiem. Jednak nie to ją martwiło. była ynteligentniejsza od Józka – w gruncie rzeczy wsiowego idioty – i wiedziała, że wampyry nie zostawiają otwartych drzwi. Nigdy.
- Józek!!! Wampyr – wrzasnął Mietek. Mariola i Józek trzymali go w ramach natychmiastowego alarmu.
Miecz – z – białą – gardą zalśnił w świetle pochodni, gdy Józek ciął wampyra prosto w łeb. Ustatysfakcjonowany (nauczył sie tego słowa w śkole) Józek spojrzał na Mariolę. Kiwnęła głową.
- Mam was – zza pleców wspaniałej trójki rozległ się zimny głos Jołaśki. Troje wspaniałych odwróciło się. Za wampyrzycą Jołaśką stała wampyrzyca numer dwa, Alycja. Ta bez żadnego ostrzeżenia rzuciła sięz kłami na Mietka, błyskając przy tym wściekle niebieskimi oczami.
- Mieeeeeteeeeeeeek! - wrzasnął Józek. Mariola z kuszy zastrzeliła Alycję.
- Ty stara sekutnico – wrzasnęla Mariola i rzuciła się na Jołaśkę. Wampyrzyca jednym zgrabnym ruchem ukąsiła ją w szyję, po czym z wyjątkowym niesmakiem wypluła.
- Mariola!!! - krzyknąl Józek i przyklęknął przy ukochanej.
- Józiu... -wyszeptała Mariola. - Ja ci musze coś wyznać... Ja... Cię... Zdradzałam... Z... Mietkiem...
- Nieeeee! - ryknął Józek. Trzymając w dłoni miecz – z – białą – gardą, odwrócił się do Jołaśki. - Giń wampyrzyco!
Zanim zdążyła się zorientować, przebił ją mieczem.
Józek spojrzał na truchło wampyrzycy. Odrzucił miecz – z – białą – gardą daleko od siebie. wyszedł z zamku, gdzie został powitany przez miejscową ludność.
I tak oto moi ludkowie, kończy się ta opowieść. Okolicę zamku nazwano Józefosławem, na cześć dzielnego Józka. Miecz, który Józek odrzucił, poleciał aż na Pomorze. Jako że biała gardę miał, miejsce to dziś zwiemy Białogardem
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin