FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Rej_unlogged
Wysłany: Nie 10:03, 11 Cze 2006
Temat postu:
Merci.
<ukłom>
Chociaż Wiśnia ostatnio takie numery zaczęła wycinać, że musialam ją trochę ocenzurować.
Vassir
Wysłany: Sob 22:56, 10 Cze 2006
Temat postu:
Dajesz żyć bohaterom ich własnym życiem?... Niech mnie, ja jeszcze za bardzo ingeruję w ich życie
Ale staram się już żadziej wtykać nos w ich sprawy... Wtedy zawsze wychodzi coś fajnego... Gratulacje.
Rej
Wysłany: Sob 22:39, 10 Cze 2006
Temat postu:
Ostatnio odkryłam, że ma brata... Mnie osobiście zbilo to z pantałyku... xD
Wiśnia jest cierpka, bo sama chce takąbyć. Spójrzcie na nią! Gdyby sie uśmiechnęła, spojrzała inaczej. Byłaby inna osobą. Cud, że zaproponowała mu tę kawę. Nie mogłam w to uwierzyć, jak to pisałam xD
Aurora
Wysłany: Sob 21:12, 10 Cze 2006
Temat postu:
Och...
<wzdycha>
autentycznie smutno mi sie zrobiło.
...
dlaczego?...
Za chwilę pozbędzie się ostatniej rzeczy, która upodabniała ją do kobiety, która nigdy nawet nie zabiegała o to, by być jej matką. Na pralce stała, nieświadoma olbrzymiej roli, jaką miała odegrać, fioletowa tubka farby do włosów.
Parę litwrówek znalazłam, Rej, ale piszesz... piszesz coraz lepiej. ech, ta Wiśnia...
Vassir
Wysłany: Sob 19:47, 10 Cze 2006
Temat postu:
Wiśnia jako historia jest... przepełniona pewnym sentymentem ulotnością... jaką cechuje się chociażby jesień. Nie wiem też dlaczego - i może to zabrzmieć dziwnie, ale gdybym miała przyrównać smak tej historii do tego, który czułam czytając ją, powiedziałabym, że jest cierpka i gorzka - troche jak wiśnia, troche jak mocna herbata... Dużo tutaj jest delikatności, mądrości, chociażby we fragmencie:
"Wiśnia uśmiechnęła się leciutko do swoich myśli; lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych
uśmiechów i wymuszonych komplementów. Ta dwójka jednak wydawała się być prawdziwa. Naturalna dla siebie nawzajem". - muszę ci przyznać całkowita rację.
Podsumowując - klimat Wiśni bardzo mi odpowiada - dialogi, treść, atmosfera...
Rej
Wysłany: Sob 17:54, 10 Cze 2006
Temat postu:
Ten kawałek powstał dla mojej mamy. Wbrew pozorom naprawdę ją kocham.
Święto
Szczęk, błysk. Kolejne rude kosmyki, wirując, spadały na ziemię. Wiśnia z niezwykłą dla siebie zaciekłością pozbywała się swoich włosów. Kiedy skończyła, podłoga naokoło niej wyglądała, jak przykryta pomarańczowym dywanem.
Poczuła ciepłą strużkę, spływającą po jej karku wzdłuż pleców. Wzruszyła ramionami wytarła krew papierowym ręcznikiem. Wypadki się zdarzają.
Wiśnia spojrzała w lustro, wiszące na ścianie. Nie poznała siebie. Ocięła włosy w taki sposób, że głowę okalał jej rudy, parucentymetrowy jeż, zaś grzywka opadała swobodnie, zasłaniając prawie pół twarzy.
Talent do ostrych przedmiotów, to jedyne co matka była w stanie jej przekazać. Prychnęła i schyliła się po torbę. Za chwilę pozbędzie się ostatniej rzeczy, która upodabniała ją do kobiety, która nigdy nawet nie zabiegała o to, by być jej matką. Na pralce stała, nieświadoma olbrzymiej roli, jaką miała odegrać, fioletowa tubka farby do włosów.
*
Wiśnia w biegu chwyciła płaszcz i klucze, po czym zamknęła drzwi i pobiegła w dół ulicy.
*
- Dzień dobry, kochanie - rzuciła z uśmiechem kwiaciarka.
- Dobry, pani Mróz - odparła Wiśnia. Oparła się o framugę drzwi i przez chwilę starała się złapać oddech.
- Wisienko, po cóż tak biegłaś? Przecież wiesz, ze zamknęłabym ci drzwi przed nosem, choćbyś się spóźniła i pół godziny! - fuknęła kobieta, niezdarnie maskując rozbawienie.
Wiśnie wzruszyła w odpowiedzi ramionami. Nie lubiła się spóźniać.
- Przygotowałam dla ciebie ten bukiecik, o którym mi mówiłaś - to mówiąc, położyła na ladzie wiązankę irysów.
- Dziękuję - rzuciła Wiśnia, opróżniając kieszeń z drobnych. - Miłego dnia.
- Tak, miłego... - zaczęła kwiaciarka, ale Wiśni już nie było.
*
Cmentarz przywitał Wiśnię ciszą i wciskającą się we wszelkie szczeliny wilgocią. Mgła wiła się pomiędzy nagrobkami. Wszystko to sprawiało, że miejsce to wydawało się jeszcze bardziej przygnębiające niż zwykle.
Wąska, piaszczysta ścieżka doprowadziła Wiśnię do najdalszego sektora cmentarza.
Z daleka już widziała zarys wózka inwalidzkiego, ale postanowiła, że tym razem nie odwróci się na pięcie i nie odejdzie. Choć raz.
Gdy podeszła bliżej, chłopak siedzący na wózku odwrócił się w jej stronę.
- Wiśnia - rzekł na powitanie. Zdziwiło ją, że po raz pierwszy nie zirytował jej jego zagraniczny akcent.
- Ian - odparła, starając się zabrzmieć oschle. No cóż, nie wyszło.
Ian przeczesał palcami krótkie, białe włosy i przyjrzał się siostrze.
- Dawno cię nie widziałem. Zmieniłaś się. - Spojrzał wymownie na jej fryzurę.
- A ty ciągle na krześle. Bez urazy.
- Zaprzyjaźniliśmy się - mruknął i poklepał wózek po podpórce na łokieć.
- Miło. - Wiśnia spróbowała odpowiedzieć na uśmiech brata. Cóż, znów nie wyszło.
Dłuższą chwilę patrzyli na siebie, nie wiedząc, co dalej. To, co ich dzieliło, zniknęło już przecież na dobre.
Nie umieli tak szybko dostosować się do nowej sytuacji.
- Hm. Tak trochę nie za bardzo nam ze sobą wyszło, huh? - Ian z zakłopotaniem wpatrywał się w murawę, otaczającą pobliski grób.
- Taa... - Wiśnia szybko podchwyciła rzuconą jej ukradkiem linę ratunkową. - Nie napiłbyś się kawy?
- Kawa? Z chęcią - uśmiechnął się. - To co? Idziesz?
- Daj mi chwilę - poprosiła. Ian skinął głową i ruszył ścieżką w stronę wyjścia z cmentarza.
Wiśnia przyklękła, położyła bukiet na marmurowej płycie, po czym przyjrzała się napisowi na nagrobku.
Anne Marie Welston 1960-2005
- Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Matki - rzuciła przez ramię, idąc szybko po śladach, pozostawionych przez koła wózka.
Ani razu nie obejrzała się za siebie.
Hec
Wysłany: Wto 11:41, 23 Maj 2006
Temat postu:
Eh, Rej, ty wiesz, że Wiśnię darzę miłością od pierwszego wejrzenia.
Bardzo mi się podobało- wszystkie te opisy, to jak szumią drzewa, co myśli Wiśnia, jak odczuwa ławkę wpijającą się w jej żebra- wszystko jest takie realistyczne i przesiąknięte czymś...nie chce pisać po raz kolejny, ze nieokreślonym. Zastanawiam się, jak inaczej mozna to nazwać...i nie mam pojęcia!
Lubię atmosferę tych krótkich opowiadań, intymną, przez co bardzo swobodną- jak byś pisała dla siebie, a nie z myślą o tym, ze ktoś może to przeczytać- podziwiam i kłaniam się przed tą umiejętnością.
I przed Wiśnią- zastanawiam się czasem, czy przypadkiem nie udało ci się stworzyć mojego alterego...
Remusek17
Wysłany: Wto 10:29, 23 Maj 2006
Temat postu:
mocno sentymentalne lady Rachel
luzno sie czyta
tylko dla mnie to nie opowiastka o dorastaniu
lecz raczej miejscu czlowieka na swiecie
,,lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych uśmiechów i wymuszonych komplementów''
ten fragment umocnił mnie w wierze ze cos wspolnego z Wiśnia mam
Rej
Wysłany: Pon 18:12, 22 Maj 2006
Temat postu:
Wiem, że jest to nieokreślone. Podobno dlatego choć trochę się różni od wszystkich innych opowiastek o "dziefcątkach i ich klólickach"
Aurora
Wysłany: Pon 17:13, 22 Maj 2006
Temat postu:
Ładnie, sentymentalnie, życiowo...
I tak najbardziej przemówiła do mnie scena z huśtawką:
Cytat:
Wiśnia kochała huśtawki i to, jak mocno odzwierciedlały życie. Wzloty, sam lot, gwałtowny upadek i szokujące uderzenie o rzeczywistość.
Świadomość tego przepełniała jej żyły i umysł odurzającą adrenaliną.
Zeskoczyła. Huśtawka, rozpędzona, bujała się dalej.
Sama
.
Angel
Wysłany: Pon 17:13, 22 Maj 2006
Temat postu:
Ech... Rej...
To jest takie... Nieokreślone...
A trochę mi też Mulan zaleciało. To chyba przez ten pączek, więc wybacz -_-'
Rej
Wysłany: Pon 17:02, 22 Maj 2006
Temat postu:
Ech. Życie przygodnego pisarza jest nadzwyczaj ciężkie. Zwłaszcza, jeśli ma czas pisać jedynie na papierze. Czasami powstają problemy, których nie da się tak po prostu przeskoczyć. Takoż i było tym razem. 2/3 tego opowiadania przepadło nie wiadomo gdzie (winę zwalam na mój ukochany bałagan w banku pamięci). Dopiszę resztę, choć obawiam się, że całość może na tym stracić. Jest to jednak magiczna scena, którą za wszelką cenę chciałam pokazać innym ludziom. Ty, jeśli jesteś Ludziem, to jest pisane do ciebie, dla ciebie, o tobie. Już nigdy nie będę pisała na kartkach.
R.
Opowiastka o dorastaniu i nie tylko...
Park. Kolorowe huśtawki, roześmiana karuzela, znudzone niańki. Turkusowe niebo, błękitne chmury, szumiące korony drzew. Delikatność dłoni, zieleń oczu, okalana masą jasnych rzęs.
Ruch, wiatr, szarpnięcie; ruch, podmuch, uderzenie.
Wiśnia kochała huśtawki i to, jak mocno odzwierciedlały życie. Wzloty, sam lot, gwałtowny upadek i szokujące uderzenie o rzeczywistość.
Świadomość tego przepełniała jej żyły i umysł odurzającą adrenaliną.
Zeskoczyła. Huśtawka, rozpędzona, bujała się dalej. Sama.
Rozwiązała pas płaszcza i pozwoliła mu wlec się po ziemi. Wdychała powietrze głęboko, czując, jak nawet oskrzeliki rozdymają jej się od tak
niecodziennej dawki tlenu. Skręciła w boczną alejkę, ściśniętą przez dwa rzędy drzew. Szumiały jakąś smętną melodię. Po chwili do Wiśni dotarło, że nawet gdyby chciały, to po prostu niemożliwym jest szumieć radośnie... Idąc chwiejnie doszła do czegoś w rodzaju małej sceny koncertowej, która po bliższym przyjrzeniu się okazała się być zwyczajną drewnianą altaną.
Naprzeciwko niej stała samotna ławka. Samotna, mimo że wokół niej tyle drzew. A jednak wciąż sama. Wiśnia podeszła do niej, położyła się na plecach i z całych sił próbowała dotrzymać jej towarzystwa.
Nagle zerwał się wiatr. Z początku słaby, lecz potem coraz silniejszy. Z gałęzi zerwało się kilka liści i rozpoczęło wędrówkę przez powietrze. Wiśnia śledziła ich lot, dopóki nie upadły na dróżkę. Aby dostrzec całą trasę ich lotu, musiała przekręcić się tyłem do oparcia ławki. Z przyjemnego odrętwienia wyrwał ją głośny śmiech. Zerknęła w stronę epicentrum hałasu i zobaczyła przy drewnianej scenie chłopaka i dziewczynę, siedzących naprzeciwko siebie na trawie. Ona coś opowiadała, żywo gestykulując, a on delikatnie się uśmiechał i co chwilę przerywał jej, wybuchając gromkim
śmiechem. Dziewczyna po chwili zakończyła swój monolog, odgarnęła włosy za prawe ucho. Chłopak ponownie się roześmiał.
Wiśnia uśmiechnęła się leciutko do swoich myśli; lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych
uśmiechów i wymuszonych komplementów. Ta dwójka jednak wydawała się być prawdziwa. Naturalna dla siebie nawzajem.
Położyła się na plecach, zapatrzyła w niebo. Białe płatki jej imienniczki wirowały na wietrznych podmuchach, osiadając po pewnym czasie na
wszystkim dookoła. Dzięki temu park wyglądał, jakby cofnął się o cztery miesiące do czasu, gdy większość trawników pokrywała biała pierzynka świeżego śniegu.
Nie mogąc dłużej znieść desek wganiatających się jej w żebra, Wiśnia powoli zwlokła się z ławki, pomimo wszelkiej sympatii jaką ją darzyła. Na
pożegnanie położyła na oparciu czarny kamyk i ruszyła ścieżką w drogę powrotną do domu.
Jedyne, co nieodmiennie dziwiło Wiśnię to to, czemu w parku miejskim zasadzono tyle wiśni? W parku powinny stać klony, dęby, buki, kasztanowce. Ale nie drzewa owocowe! To aż nieprzyzwoite, pomyślała, całe to piękno, które zyskał na nich park.
Poczuła, że coś tkwi w jej przydługich już włosach. Przeczesała je palcami, znalazła parę białych płatków. Podniosła głowę i zobaczyła na najniższej
gałęzi pobliskiego drzewa nierozkwitły pączek. Podeszła bliżej i pogłaskała go.
- Kiedyś i ty dorośniesz, zobaczysz - szepnęła, po czym odwróciła się i znów ruszyła w drogę.
W powietrzu ciągle wirowały białe płatki wiśni.
Remusek17
Wysłany: Pon 22:04, 17 Kwi 2006
Temat postu:
czego straszni?
sama chciałas
Trilby
Wysłany: Wto 21:40, 04 Kwi 2006
Temat postu:
tak tak tak. zgadzam się z Hecą. Mam tylko nadzieję, żę do tamtej pory znajdę moje okulary x_x
Hec
Wysłany: Wto 18:34, 04 Kwi 2006
Temat postu:
Będzie offtop.
Ale rozumiem, że jak już przetłumaczysz tego fika, to go tu wkleisz, prawda?
Koniec offtopu.
I jak już ci rączki odetchną, to przepisuj Wiśnię- jak widzisz, ma szeroką rzeszę fanów, którzy nie moga się jej doczekać
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin