FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Lodówka trolla Świreusa
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Remusek17
Wysłany: Czw 11:16, 01 Cze 2006
Temat postu:
Draco sie boi istot nieludzkich?
jakos nie zwrociłem na to uwagi.....
wytłumaczone jest w porzadku lady
Vassir
Wysłany: Śro 15:35, 31 Maj 2006
Temat postu:
Hmmm....... Sen, sen, sen, przede wszystkim
Nie ma tu miejsca na prawdziwy realizm. Dlaczego Draco Malfoy? Bo go lubię. Fakt - można tu było napisać jakie kolwiek inne imię i nazwisko, jasne. Na przykład moje. Jedna rzecz może łączyć Draco Malfoya z osobą z mojego "fanficka" - strach przed bestiami, przed wilkołakami i istotami nieludzkimi. Tak jak Umbridge, tak i reszta czystokrwistych, że tak napiszę czarodziejów leka się tego, co inne. No. Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam, po maturze mam dziwną pustkę w głowie (a jeszcze mi angielski został... ), ale tak jakoś to czuję. Co do fanficka... Racja - skoro nie musi dotyczeć D. M. to nie musi być nawet jakim kolwiek fanowskim małym dziełem. Co do Apokalipsy... może. Moze obraz jest lekko apokaliptyczny, ale ta zagłada raczej dotyczy wnętrza głównego bohatera. No, i przede wszystkim DZIĘKUJĘ ZA OPINIĘ!!! (chylę główkę
)
Remusek17
Wysłany: Sob 21:54, 20 Maj 2006
Temat postu:
Draco lady Vassir?
jesli o mnie chodzi to nawet by mi mogl byc na tym miejscu
mroczny tekscik
i ciekawy
tyle ze za malo miejsca na domysly
Hekate
Wysłany: Śro 16:19, 17 Maj 2006
Temat postu:
Apokaliptyczne. I ja też, podobnie jak Ori, nie widzę tu miejsca dla Draco Malfoya. Lepiej, żeby to był Ktoś. Ktoś i Nikt, skoro już zapachniało średniowiecznym moralitetem. Nie wiem, czy tak ma być, czy przez przypadek wyszło, ale wzięłabym całość jako alegorię. Dlaczego? Po prostu coś się we mnie sprzeciwia przed braniem tego opowiadania za coś... nie, nie realnego, ale po prostu fabularnego. Dlatego ja to sobie przerobię na alegorię i z tego punktu widzenia uznam, że pomysł wyjątkowo ciekawy i w stylu trochę... hmm? mordernistycznym chyba. Ześredniowieczniony modernizm, dies irae, Bóg karzący, koniec świata, Apokalipsa. Takie są moje skojarzenia i chyba na tym komentarz zakończę. Howgh.
Kira
Wysłany: Śro 14:47, 17 Maj 2006
Temat postu:
Nu... nie
To są historie opowiedziane od początku do końca (chociaż jak się człowiek uprze to wszędzie znajdzie jakieś maciupkie niedopowiedzenie, które można rozwinąć!).
blaidd
Wysłany: Śro 13:49, 17 Maj 2006
Temat postu: Re: PROROCZY SEN O BESTII
Nie no, siestra, napisane w Twoim stylu
Iście romantycznym. Ciągle mam w głowie obraz ciągu pokojów i małą płaczącą dziewczynkę w ostatnim (dziewiątym - a jakże).
Dziwna tylko ta bestia... Coś mi tu nie pasuje. Może za bardzo kojarzy się z czymś innym (z wilkołakami na pewno) i może Ora ma rację, co do tego, że to nie musi być o Draconie. Z drugiej strony, Dre mojej siostry jest w takim stopniu odkanonowiony, jak mój Remus
Vassir napisał:
Tylko, że z gardła wydobywało się tylko wrogie, ochrypłe warczenie.
za dużo tego "tylko".
Poza tym, kilka małych literówek.
Vassir napisał:
asekuracyjnie przemieniłem się w demona, którego imię brzmi Pan Śmierci. Na’sera Hepris.
co?
Yhm, wiem, jak bardzo lubisz ich obydwu, ale raczej nie przepadam za takim mieszaniem. Chyba, że nie rozumiem do końca - może to jest metafora? Poza tym Heprisa uwielbiam i nie chciałabym, żeby miał aż takie "więzy" z Drejczem.
Ogólnie, podobało się. Bardzo, choć ponure. Ale i po mojemu romantyczne. Dodaj do następnego opowiadanka trochę tego swojego poczucia humoru
Kira - część dłuższej fantastycznej całości, mówisz? Harfa i Jezioro też?
(zastanawia się)
Aurora
Wysłany: Wto 21:00, 16 Maj 2006
Temat postu:
Ja powiem tyle - ten tekst nie musi opisywać Draco Malfoy'a. Moim zdaniem mógłby być lepszy, jeśli wykorzystywałby jakieś zwykłe nazwisko.
Nie wiem, ale to nie jest raczej fanfik.
To tak naprędce napisane, moze potem cos ciekawszego wywnioskuję
Kira
Wysłany: Wto 20:55, 16 Maj 2006
Temat postu:
No więc tak ( oł maj, ale zgrzyt
):
Opowiadanie jest dobre i przyznaję, że gdyby było dłuższe, to mocno by mnie wciągnęło. Niestety, podobnie jak siostra, masz zwyczaj tworzenia opowiadań wydających się - przynajmniej według mnie - częścią jakiejś dłuższej, fantastycznej historii, Vassirko. Czuję niedosyt!
Jeśli chodzi o krytykę, to oprócz naprawdę kilku błędzików w pisowni nie mam tekstowi nic do zarzucenia. Może tylko ostatnie zdanie:
Cytat:
Staram się być dobrym i ludzkim, ale nie zawsze mi się to udaje.
Wydaje mi się, że ono ździebełko nie pasuje do... no że tak powiem klimatu i stylu, w którym napisany jest cały fanfik... ok, nie wiem jak to ująć. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz
Ogółem rzecz biorąc jestem na tak. Zdecydowanie.
Acha, jeszcze tylko jedno pytanie - czy druga część historii jest ujęta do pewnego stopnia metaforycznie, czy ja jak zwykle jestem lewa i źle zrozumiałam?
Vassir
Wysłany: Wto 14:50, 16 Maj 2006
Temat postu: PROROCZY SEN O BESTII
(to moje pierwsze opowiadanko, nie całkiem wiem czy się tu nadaje, więc proszę o wybaczenie, jesli okaże się o zgrozo, że wcisnęłam w to miejsce, które gości tyle prześwietnych innych dzieł, jakiś bubel!!! Z drugiej strony proszę o porzadną krytykę
)...
Proroczy sen o bestii
Jestem Draco Malfoy.
Kiedy przemieniłem się w bestię, miałem tylko kilka lat.
Pamiętam, że zezwierzęciłem się w słoneczne popołudnie w kuchni mojego domu...
Moje serce stało się twarde i zimne, a z uczuć pozostały tylko lęk i gniew.
Nie myślałem już jak człowiek, ale jak istota, której jadłem jest mięso i krew – ciepła, metaliczna w smaku … krew.
Jeszcze zanim to się stało, wołałem rozpaczliwie o pomoc.
- Mamo…tato… - jęczałem przez łzy, drżąc w metamorfozie – Pomóżcie… Gdzie jesteście…
Słowa przeszły w szloch, wreszcie w zwierzęce skomlenie.
W syk nienawiści, we wrzask polującej bestii, w którą zostałem w ostateczności ukształtowany.
A rodzice przyszli… tak, chociaż było już za późno.
Patrzyli.
Patrzyli na mnie przerażeni, zdjęci niewysłowioną grozą, bo na podłodze ich kuchni nie zobaczyli małego, jasnowłosego chłopczyka, ale stworzenie, którego się nienawidzi, przegania, zabija, o którym nie chce się pamiętać.
Ja spoglądałem na nich. I chociaż byłem potworem i chciałem zabijać, narodził się we mnie wielki żal, że nie mogę przytulić się do miękkich piersi matki, że nigdy już nie usiądę ojcu na kolanach. Nigdy. Prosiłem nadal o pomoc. Tylko, że z gardła wydobywało się tylko wrogie, ochrypłe warczenie.
I ogarnął mnie mrok.
Nie wiem, czy to mój Anioł Struż zdjął ze mnie tę straszna klątwę, czy może sam, z własnej woli przybrałem na powrót ludzką postać… Ale jedno jest pewne – desperacko starałem się później pozostać człowiekiem. Czuć, myśleć i być ludzki.
Bałem się wszystkiego, co noc powołała do życia.
Czasami te istoty przychodziły do mnie, a wówczas przerażony musiałem znosić ich obecność. Pewnej nocy nie wytrzymałem i wmówiłem im, że jestem taki sam jak one. Że ja także jestem dzieckiem ciemności. Jestem przyjacielem.
Uwierzyły.
Dały mi spokój, a przynajmniej nie nękały jak kiedyś.
Od tamtego czasu kłamałem już przy okazji wszystkich nocnych wizyt.
Doszedłem do takiej perfekcji, że stałem się dla nich panem i władcą, potężniejszym, groźniejszym, mającym władzę je zgładzić.
Byłem zadowolony, bo oszustwa wychodziły mi na dobre.
A dawne zdarzenie… te krótkie ale jakże straszne chwile, kiedy byłem bestią zaczęły odchodzić pomału w zapomnienie. Ot, taki mały incydent.
Nic więcej. Nic ponad to.
Przeszłość. A do przeszłości nie powinno się nigdy wracać – mówił czasami ojciec.
Na jawie jednak starałem się trzymać z dala od wilkołaków, wampirów, duchów i przeróżnych innych plugawych potworów. Gardziłem nimi, bo były gorsze ode mnie. Były prymitywne, brudne.
Były takie jak kiedyś ja.
Aż pewnej nocy…
Całkiem niedawno…
W obliczu nienazwanego Zła, wielkiego i potężnego, asekuracyjnie przemieniłem się w demona, którego imię brzmi Pan Śmierci. Na’sera Hepris.
Czy to przez przypadek, czy los już tak chciał, również wówczas był dzień, ale pochmurny – niskie, ołowiane chmury wisiały nad spaloną ziemią.
Zło nadchodziło.
Czuło się już jego obecność, jak się odczuwa wilgoć i ciepło zawieszone w powietrzu przed burzą.
Powierzono mi więc grupkę ludzi, niewinnych, stojących po przeciwnej niż ja stronie. A ponieważ mogłem ich ochronić – zawierzyli mi swoje życie. Starałem się ze wszystkich sił nie stracić ich zaufania.
Uciekaliśmy przez jakiś czas po spalonej ziemi, między wysokimi, czarnymi kikutami topoli. Zdawało nam się, że unikniemy najgorszego.
- Czy jesteśmy już bezpieczni? - zapytała jakaś kobieta a grupy.
- Chyba tak – odpowiedziałem.
Wspaniale było widzieć ich radość i wdzięczność.
Cieszyłem się razem z nimi.
Ale lęk jednak pozostał.
Zdezorientowany, wspiąłem się na topolę i przerażony… zobaczyłem.
To nadchodziło i było już naprawdę blisko. Skradało się cicho od wschodu, a wyglądało niczym obłok dymu, czarny, olbrzymi.
Musieliśmy uciekać nadal.
Zło zagoniło nas w ślepy zaułek – w pułapkę, nawiedzony dom, w którym wiem, że umierali ludzie.
Tylko ja mogłem sprawić, że ci, którzy ze mną byli, znajdą tam bezpieczne schronienie. Najpierw jednak zmuszony zostałem wejść do domu i przegonić upiory.
Otworzyłem drzwi, wszedłem sam.
Znalazłem się w małej izdebce, zupełnie pustej, od której odchodziły tylko jedne, hebanowe drzwi.
Przekroczyłem ich próg.
Duch zamordowanego dziecka.
Z zemsty za swój los chciał dopaść i mnie i wyrządzić krzywdę.
Zabić?
Może.
Krzyczał coś, czego nie rozumiałem. Nawet go nie słuchałem, tylko przestraszony, uciekłem do trzeciego pokoju.
Czwartego, piątego, szóstego… siódmego…
W każdym z nich był duch.
Niektóre płakały cicho, inne tak samo zalęknione jak ja szeptały coś o Złu i o ofierze, którą trzeba złożyć. Złośliwsze widma, chciały posmakować mojej krwi.
Szybko zacząłem rozumieć, że nie zniszczę duchów, nie przegonie ich, że w inny sposób muszę zapewnić ludziom na zewnątrz bezpieczne schronienie w tym miejscu. Muszę złożyć coś w ofierze, by Zło darowało im życie. By nie musiało toczyć ze mną otwartej walki.
Musiałem popełnić samobójstwo?...
Czy zabić jakieś ofiarne zwierze?
Odpowiedź otrzymałem wchodząc do ostatniego pomieszczenia, dziewiątego.
Zdziwiony zobaczyłem siedzącą na podłodze dziewczynkę – która jako jedyna w tym budynku – mnie licząc mnie, jeszcze żyła.
Pochyliłem się nad nią, otarłem z policzków ciepłe łzy.
- Mój Boże, co ty tu robisz? – szepnąłem, patrząc jej w oczy.
Mogła mieć tyle samo lat ile ja kiedy przemieniłem się w bestię.
Bezbronna, zagubiona w tak potwornym miejscu.
Ubrana w jasną, pofałdowaną sukienkę, spojrzała na mnie z nadzieją.
- Pomóż mi! – załkała, przytulając się do mnie i obejmując mnie rączkami – Proszę, weź mnie stąd!!!
- Dlaczego tu przyszłaś?... – odwzajemniłem uścisk, próbowałem uspokoić.
- To podeszło do mnie i powiedziało, że jeśli z tym pójdę, za grzeczne zachowanie da mi pluszowego misia, jakiego jeszcze nigdy nie miałem i nie będę mieć. I ja poszłam… A to mnie tutaj zamknęło. Było Złe. Złe… - płakała – Powiedziało jednak zanim sobie poszło, że „przyjdzie ktoś, kto ma przyjaciół i dla nich zrobi wszystko”. Ty nim jesteś! Weź mnie ze sobą!
A ja w tedy zrozumiałem.
Odsunąłem ją od siebie.
Patrzyłem nieruchomo i ona też pojęła, co znaczy „zrobić dla nich wszystko”…
Te duchy…
To były dzieci, które tak jak ta dziewczynka zostały uwięzione przez Zło.
Inni, podobni do mnie, którzy chcieli ocalić siebie albo swoich bliskich, przyjaciół, kogokolwiek, musieli umrzeć, albo złożyć ofiarę z dziecka.
Jeżeli chcieli, by Zło odeszło, zabijali.
Chwyciłem dziewczynkę za gardło i zacisnąłem palce.
Broniła się ze wszystkich swoich sił.
Szarpała się, biła na oślep, kopała.
Jej twarz wykrzywił grymas bezgranicznego przerażenia i olbrzymiego wysiłku.
A ja nie puszczałem, tylko dusiłem.
Walczyła bardzo długo.
Zacząłem tracić siły i bałem się, że może mi się wyśliźnie.
Ciemna stróżka krwi popłynęła jej z nosa.
Zmieszała się ze łzami.
Gwałtowność jej ruchów jednak zmalała, szarpała się coraz słabiej, wreszcie… znieruchomiała.
Zabiłem ją.
Zmęczony – wypuściłem, a ona niczym szmaciana lalka osunęła się na podłogę.
Zło – odeszło.
Umarła jedna osoba zamiast kilkunastu.
Podjąłem dobrą decyzję?...
Mogłem nie zrobić niczego, a wówczas patrzeć jak Zło morduje ludzi, którzy mi zaufali. Mordowałoby na moich oczach, przy mnie. Jeden po drugim…
Nie miałem wyrzutów sumienia kiedy miażdżyłem małej gardło.
Ale mam je teraz, bo broniąc się przed bestiami, stałem się ponownie jedną z nich. Z własnego wyboru.
Zamiast walczyć ze Złem, jakiekolwiek by ono nie było, pozwoliłem mu trwać, we mnie i naokoło mnie.
Nie można uciec od przeznaczenia…
Jestem Draco Malfoy.
Staram się być dobrym i ludzkim, ale nie zawsze mi się to udaje.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin