FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Kaze
Wysłany: Nie 17:19, 28 Paź 2007
Temat postu:
Ten hm... fragment, bo to naprawdę wygląda jak fragment większej powieści a w zasadzie filmu- jak większość Twoich tekstów nie odbieram tego jako litery, słowa, ale jako płynny ruch, gwar ludzi szum wiatru. W niezwykły sposób tworzysz cały świat wokoło, nawet nie pisząc o niektórzych rzeczach, one same się pojawiają wokół. Nie wiem czy jest tam napisane że to jesień, ale taki jesienny nastrój w nim panuje i jestem niemalże przekonany że ten wiatr targający szalik jest właśnie jesienny.
Jest w tym taka... melancholia, zamyślenie, trochę samotności, tęsknoty. Wspaniałe do przeczytania jesiennym wieczorem przy zapalonym kominku i z herbatą, a jeśli jeszcze w tle ma się puszczoną odpowiednią muzykę... całkiem instynktownie puściłem "Hallelujah". Może to to zaostrzyło mi tak tą melancholię... i coś nieuchytnego co właśnie jest w jesieni. Mam nadzieję że wiesz o czym mówię.
Możnaby oczywiście rozwinąć ten fragment w jedną i w drugą stronę, stworzyć powieść, tylko po co? Nie wiem czy zachowałby wtedy swój czar. Nie wiem czy jeśli reszta byłaby podobna to czy nie byłoby to zbyt przykre.. taka ogromna dawka tych wszystkich uczuć...emocji..
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 18:44, 09 Mar 2007
Temat postu:
Bo to była Warszawa
A ja lubię smarty
Ogromnie mi się podobają i kiedyś, jak zbiję nieprawdopodobną fortunę (jeszcze nie wiem na czym, ale na pewno zbiję) to sobie smarta kupię.
I bardzo mi miło, że się podobało.
blaidd
Wysłany: Pią 18:41, 09 Mar 2007
Temat postu:
O tak, mnie też wydaje się to zbyt mało, gdyby było więcej, byłoby lepsze. Bardzo zimno jest między tym dwojgiem... Choć chyba on chce ciepła. Dlatego wolę jego. Wiem, może ją zranił... Ale jeśli nie, to ja nie lubię lasek, które są tak zimne i piękne, a faceci za nimi szaleją.
Femme fatale
. Życzę wszystkim, żeby mieli kobiety ciepłe i pełne miłości.
Tak naprawdę może i zostać bez dopowiadania przeszłości... Można samemu pofantazjować
.
Na początku jest "co chwila" - chyba lepiej brzmiało by "co chwilę".
Ach, i nienawidzę smartów. Samochodzik uważany za idealny dla kobiety, tak jak myśli się, że KAŻDA kobieta najbardziej kocha zapachy owocowe w kosmetykach. Nonsens! Ja nie bardzo, wolę cieplejsze, bardziej orientalne. Tak samo myślę, że smart jest kiczowatym z lekka pudełeczkiem bez cienia wdzięku. Jest... kwadratowy.
Właściwie mi się spodobało. Napełniło dziwnym nastrojem. Może dlatego, że chcę znowu gdzieś wyjść, a akcja tej miniaturki dzieje się poza wnętrzem, do tego w mieście, co skojarzyło mi się z Warszawą.
Zaheel
Wysłany: Pon 15:51, 05 Mar 2007
Temat postu:
Interesująca sytuacja, nawet powiedziałabym bardzo. I bardzo ciekawa postać dziewczyny, która po dwugodzinnym czekaniu na mężcznę poprostu podwiozła go do mieszkania i odjechała, bez żadnych widocznych powodów.
Dla mnie to raczej kawałek więszej całości, bo brakuje mi ich przeszłości, tego co robili, jak żyli, a nade wszystko okoliczności rozstania i poznania.
Natalia Lupin
Wysłany: Pon 12:36, 19 Lut 2007
Temat postu:
/myśli intensywnie/
Ja tego już raczej nie poprawię, bo to był impuls chwili, jak KŻ. Widać źle mi to wychodzi.
Ja też jestem typ "najpierw przemyśleć", jak Klara ^^ Idę to dokończyć czytać
Ulubieńcze?! Kwiiik!
Hekate
Wysłany: Nie 20:32, 18 Lut 2007
Temat postu:
E-hmmm...
Dla mnie, to kadr z filmu. Być może nawet jeden z końcowych, a przynajmniej jeden z tych, co kończą jakiś wątek. To nie jest pełne opowiadanie, nie umiem tego tak odebrać, brakuje jakiejś linii fabularnej. Tu wszystko jest na domysły, dziwne realcje młodej dziewczyny i starszego (chyba?) mężczyzny, jakaś "przeszłość", najpewniej nieprzyjemna, do tego ucieczka i powrót. Dla mnie to trochę mało. Jak na psychologiczną miniaturkę za mało psychologii, a jak na opowiadanie "z akcją" niedobór akcji.
Do tego pomieszanie czasów - raz przeszły, raz teraźniejszy, no i literówki (skuienie-skupienie, miejsć-miejsc).
Natalie, ulubieńcze mój, przykro mi, ale nie bardzo mi się podoba. Może dałoby się ten pomysł jakoś rozwinąć?
Ageliza
Wysłany: Śro 16:50, 14 Lut 2007
Temat postu:
ktoś musi być pierwszy, no nie?
ale ja nic nie napiszę.
ja tylko ściągam uwagę
Natalia Lupin
Wysłany: Pon 18:26, 12 Lut 2007
Temat postu: Ofelia
Inspiracja: Głos A. Zielińskiego
Terminal wyłożony był wielkimi, jasnymi płytami z kamienia, które oślepiająco błyszczały w sztucznym świetle. Za szerokimi oknami rozlewała się ciemność, na korytarzu panowała cisza. Tylko przy wejściu cicho szumiała zmęczona grupka oczekujących ludzi. Co chwila rozlegał się elektroniczny dźwięk wiadomści nadawanej przez stalowe głośniki u sufitu i wszystkie głowy podnoisiły się, w skuieniu wyodrębniając kolejne słowa z monotonnego bełkotu. Czas zastygł dwie godziny temu, klejąc się do wskazówek ogromnego zegara nad okienkiem Informacji.
Ludzie opierający się o barierkę przy wejściu drgnęli i wyprostowali się, wbijając wzrok w zaciemnione drzwi. Głosy uniosły się odrobinę, pełne niecierpliwości i niepokoju- i nagle drzwi rozsunęły się z metalicznym szczękiem, ukazując najpierw ogromną walizkę na kółkach, a potem wysokiego chłopaka o zmęczonych oczach. Rozległy się okrzyki i śmiech bliskich, zza drzwi zaczął się wylewać strumień walizek i podróżnych, podróżnych i walizek, coraz więcej i więcej, nieprzerwanym ciągiem. Ludzie rzucali się sobie na szyję, machali tabliczkami z imionami, mijali się obojętnie i rozpoznawali z trudem swoje zmienione rysy.
Od filara oderwała się oparta oń dziewczyna, cała ubrana na brązowo-czarno, jak wróbelek. Zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia, za odchodzącymi ludźmi, i zatrzymała się.
- Na!
Krótki okrzyk, głupie przezwisko, niesłyszalne w radosnym gwarze przywitań i tłum dalej płynie swoim torem. Dziewczyna cofa się o kilka kroków, zaciska palce na szaliku. Odchodzący rozbijają się na dwie grupy, mijając stojącego człowieka, który znów obrócił się twarzą do terminalu. Dziewczyna- niemal dziewczynka jeszcze, dopiero co pełnoletnia- podchodzi niepewnie, bagaż stoi między nimi jak barierka. Mężczyzna uśmiecha się przyjaźnie.
- Czekasz na kogoś?
- Na ciebie. Chyba, że ktoś...
- Nie.- szybka, spokojna odpowiedź.- Długo czekasz?
- Dwie godziny- patrzy na niego ze znużeniem i nagle podbiega i wtula się w ramiona.
Andrzej przyciska usta do jej włosów. Jakaś kobieta uśmiecha się i mówi do idącego obok chłopca- tak się wita ojca. Dziewczyna nie uśmiecha się, chowa twarz w jego płaszczu. Po chwili cofa się, niemal wyrywa z jego rąk, a jej twarz znów jest spokojna i beznamiętna. Uśmiech Andrzeja gaśnie.
- Idziemy?- pyta dziewczyna i chwyta jedną ręką pasek walizki. Mężczyzna kiwa głową i przejmuje od niej bagaż.
- Zrobiłaś prawo jazdy? Kiedy?
- Rok temu, tuż po twoim wyjeździe. Za pierwszym razem. Mam samochód od ojca.
- Co u niego?- głos Andrzej zmienia się nieco, opada na niższe tony.
- Dobrze- odpowiedź pada zimnym głosem.- Bardzo dużo zarabia. Prestiżowa pozycja.
- No co ty?
Kąśliwa uwaga zostaje zbyta milczeniem. Wychodzą z terminalu w ciemność, rozjaśnioną miejscami przez lampy samochodowe. Mężczyna owija szyję szalikiem; już zapomniał, jak zimno potrafi tu być w listopadzie. Podchodzą do niedużego, dwuosobowego auta. Dziewczyna siada za kierownicą i czeka, aż walizka znajdzie się w bagażniku, a Andrzej usiądzie obok. Rusza trochę niezdarnie, gwałtownie, ale żadne z nich nie komentuje tego. Gdy wyjeżdżają z terenu lotniska, po jej twarzy przemyka uśmiech.
- Zgubiłam się- oznajmia rozbawionym głosem.
- Co? Gdzie?
- Tutaj, na lotnisku. Na parkingu. Pełno miejsć dla VIPów, raz wjechałam wyjściem... Tragedia. Tu nie ma żadnych oznakowań.
Andrzej wzdycha.
- Jednak straszny dzieciak z ciebie.
- Nigdy nie twierdziłam inaczej- burczy.
Zapada chwila milczenia, a niewypowiedziane słowa naprężają się między nimi jak stalowa linka.
- Jesteś zły?- pyta wreszcie dziewczyna cicho. Brzmi to dosyć żałośnie, ale za późno zdała sobie z tego sprawę.
- Teraz już nie. Zapomniałem- wzrusza ramionami.
Patrzy na niego z niedowierzaniem, a wreszcie marszczy czoło.
- Czasem mi się wydaje, że ty jesteś po prostu głupi. Każdy normalny człowiek doprowadziłby mojego ojca do ruiny, a potem zabiłby nas oboje. Albo odwrotnie.
Andrzej prycha śmiechem, ale brzmi to, jakby tylko udawał. Za szybko poważnieje.
- Chciałem. Ale bardzo szybko się podniosłem, wyjechałem... Na odległość nienawiść blednie.
Samochód zatrzymuje się na światłach, oboje milczą. Andrzej pochyla się i włącza radio, które wybucha kaskadą elektroniznych dźwięków, o wiele za głośno. Jeżeli miał nadzieję, że zmusi dziewczynę do reakcji, to zawiódł się. Milczy, ignorując znienawidzone dudnienie w tylnych głośnikach, wspomagane monotonnie wywrzaskiwanym tekstem. Kiedyś nie cierpiała, gdy rządził się w jej mieszkaniu albo choćby w samochodzie ojca. Teraz robi wszystko, żeby tylko pokazać, jak bardzo jej wszystko jedno.
Mężczyzna czuje rosnące rozdrażnienie, wreszcie uderza dłonią w wyłącznik. Wygrała. Ciszę przerywa dopiero ożywiony pomruk silnika, gdy Smart znowu rusza.
- Andrzej... Jak tam było?- dziewczyna nawet nie patrzy w jego stronę, skupiona na prowadzeniu.
- Dużo obcokrajowców.
Andrzej? Nigdy w życiu nie mówiła do niego po imieniu! Jak to ohydnie brzmi w jej ustach. Jak obco.
- A tak serio?- niecierpliwi się.
- A tak na serio, to ja tam byłem obcy.
Zatrzymują się na chodniku, niemal przy wejściu do wieżowca i trzaska otwierany zamek bagażnika. Andrzej pochyla się w stronę dziewczyny, która odsuwa się i opiera policzkiem i szybę. Na moment zastygają w tym dziwnym układzie, potem mężczyzna otwiera drzwi i wychodzi, rzucają zdawkowe- do zobaczenia. Zamiast odpowiedzi słyszy krótkie: tak. Bez znaczenia.
Dziewczyna czeka, aż wyjmie walizkę z bagażnika, wsparta dłonią o oparcie miejsca pasażera. Po chwili odjeżdża, tym razem ruszając płynnie- odjazd na piątkę. Raz mrugają światła, może włączone przez pomyłkę i mały samochodzik znika w długim strumieniu pędzących długą ulicą potworów. Szyba w drzwiach wejściowych wieżowca rozjarza się światłem z wnętrza. Po chwili wahania Andrzej wchodzi, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Świat zostaje na zewnątrz. Pusty.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin