FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Natalia Lupin
Wysłany: Śro 13:46, 04 Kwi 2007
Temat postu:
Ależ ona się czepia tej francuszczyzny, co nie? Już od jakiegoś czasu
O, ale ma rację. Faktycznie są dwie wersje 'garcon'. Zwracam honor.
Bardzo mi się podoba. Aktorka jest wspaniała, już na granicy szaleństwa, wzbudza litość, ale jest pełna dumy.
Cudowne jest to, że właściwie chłopca nie ma. Jest tylko w monologach aktorki, ukryty za jej słowami. To piękne, prawdziwy kunszt, Zee.
Wogóle, całe... opowiadanie? tekst? kurczę, nie wiem, jak to określić. Miniutura?
W każdym razie jest w moim ulubionym klimacie, na który mówię:
Walce naiwne, Francja smętna
choć to nie dokońca oddaje ten... zapach, dobór słów, leniwie toczące słowa i kroki.
Aurora
Wysłany: Wto 20:44, 03 Kwi 2007
Temat postu:
Zee, radzę popracować nad wersjami 'mon garcon', bo widziałam u ciebie chyba 3-4 wersje słowa 'garcon'. i 'monsieur' zamiast 'mounsieur'
ale to tak technicznie się czepiam
co do tekstu. bardzo mi się podoba gorycz aktorki, te wszystkie postaci, które wymienia... może nieco patetycznie, ale... tak aktorsko. podoba mi się to
i, oczywiście, zabawa w Nerona. ostatnio mi się przypomniał, nie wiem sama, z jakiej okazji
dobrze, że napisałaś post, bo bym tego tekstu nie zauważyła. bardzo mi pasuje do moich ostatnich huśtawek nastrojów
Zaheel
Wysłany: Wto 19:07, 03 Kwi 2007
Temat postu:
Dzięki Hekatko <pokłon>
Moja pięta Achillesowa błędy wszelkiej maści. A co do tych kropek po wypowiedziach, to nie wiedziałam, że też trzeba stawiać... Ale bee pamiętać na przyszłość.
Lubię patrzeć od drugiej strony na pewne sprawy...
Hekate
Wysłany: Sob 19:17, 24 Mar 2007
Temat postu:
Zah, bardzo gorzka rzecz. Postać aktorki wyszła ci doprawdy tragicznie, tym tragizmem, który pojawia się między szaleństwem, a śmiercią. Szczególnie dobre są te fragmenty, w których wspomina dawne role, te wszystkie kobiety, którymi się stawała, i które w niej zostały. No i końcówka, pospolite określenie nabierające całkiem innego znaczenia...
Sporo błędów interpunkcyjnych, trochę cię pomęczę.
Cytat:
Ostatnie drzwi były uchylone przerywając wszechogarniającą ciemność ostrym promieniem światła.
Przed imiesłowami stawiamy przecinki.
Cytat:
- Podoba ci się chłopcze? – Mówi odkładając filiżankę na spodek – Nie zaprzeczaj, wiem, że tak.
Toż samo.
Cytat:
Wyszła cicho zamykając za sobą drzwi
I znowu.
Cytat:
Nie czaj się tak chłopcze, wejdź – pusty korytarz nie odpowiedział – Tylko uważaj na pudła z butami, dopiero, co je przysłali z Paryża.
To zdanie wrzucam jako przykład, bo błędów tego typu jest więcej. Brak kropek po dopowiedzeniach narratora ( w tym wypadku po "pusty korytarz nie odpowiedział")
Cytat:
Sama natomiast niespiesznie pije herbatę z wdziękiem odchylając mały palec.
Przecinek przed "z wdziękiem".
Cytat:
Twarz odbijającą się w lustrze można by było nazwać dziewczęcą, gdyby nie bruzdy przecinające skórę naokoło ust i czoło. Nade wszystko oczy w połowie przykryte przez ciężkie, opadające powieki.
Te zdania stylistycznie nie trzymają się kupy, nie ma między nimi łączności. Wnioskuję, że przede wszystkim oczy świadczą o tym, że bohaterka nie może być uznana za dziewczęcą...? Połączyłabym to wszystko jakimś spójnikiem ( np ... można było nazwać dziewczęcą, gdyby nie bruzdy przecinające skórę (...), przede wszystkim zaś oczy, w połowie przykryte... ). Sama się nad tym zastanów, bo ja w tej chwili nie mam weny twórczej
W każdym razie coś z tym fantem zrobić trzeba.
Jak poprawisz, będzie się czytało zdecydowanie przyjemniej. W bohaterce ewidentnie drzemie potencjał.
Zaheel
Wysłany: Nie 15:26, 18 Mar 2007
Temat postu: Nigdy
Dawno nie pisałam, i chybawypadłam z rytmu. Wecie, że powroty są bardzo trudne? Towarzyszy tym razem Placebo - My sweet prince...
Mocny i duszący zapach francuskich perfum można było wyczuć już w korytarzu. Ostatnie drzwi były uchylone, przerywając wszechogarniającą ciemność ostrym promieniem światła. Mogłoby się zdawać, że ktoś po prostu zapomniał zgasić lampki, ale nie… Tam ktoś jest. Słychać cichy szczęk adaptera, brzdąknięcie łyżeczki upadającej na podłogę, szeleszczący materiał, aż w końcu westchnienie – ciężkie i zmęczone.
Drzwi uchyliły się nieco i dał się słyszeć mocny głos:
- Nie czaj się tak chłopcze, wejdź – pusty korytarz nie odpowiedział. – Tylko uważaj na pudła z butami, dopiero, co je przysłali z Paryża.
Przy toaletce siedziała kobieta w zielonej sukni. Miała wysoko podpięte włosy koloru gorzkiej czekolady. Twarz odbijającą się w lustrze można by było nazwać dziewczęcą, gdyby nie bruzdy przecinające skórę naokoło ust i czoło, a przede wszytskim oczy - w połowie przykryte przez ciężkie, opadające powieki.
- To już czas, mon gacon? – Pyta ze zdziwieniem, unosząc nieco brwi wyskubane w dwa idealne łuki. – Och, non, non, non, Jeszcze nie słychać muzyki ani nawet gwaru widowni. Mamy jeszcze chwilkę, muszę się przebrać… Siadaj.
Wskazuje na obite czerwonym atłasem, wytworne krzesło, lecz teraz już pokryte kurzem. Sama natomiast niespiesznie pije herbatę z wdziękiem odchylając mały palec. Uśmiecha się znad filiżanki z chińskiej porcelany.
- Podoba ci się chłopcze? – Mówi odkładając filiżankę na spodek. – Nie zaprzeczaj, wiem, że tak. Może kiedyś na nią zasłużysz, a jak na razie wymień wodę kwiatom.
Na toaletce stał piękny, kryształowy wazon, a w nim bukiet zwiędłych, poczerniałych róż.
- Dopiero, co przysłał je mounsieur Kamieński. Strasznie mu się podobałam podczas ostatniego występu. Zakochany śle czerwone róże… ale, ale mon garcon, co dziś gramy? Szekspira i jego nieszczęsną Ofelię? – Tu zacmokała z niesmakiem. – Wszak ludzi to wzrusza, gdy biedactwo traci zmysły z miłości. Litują się nad nią choć raczej powinni nad sobą. Są tak samo opętani, tak samo ślepi. Ja nigdy, słyszysz mon garson, nigdy nie zwariuję.
Jakby dla podkreślenia ostatniego zdania wstała i odwróciła się gwałtownie.
- Nigdy! – Powiedziała patrząc na puste krzesło.
Przez chwilę milczała nie poruszywszy się, po czym podeszła do pudeł z butami, które stały koło drzwi zaczęła je przekładać.
- A może dziś kolej na zachłanną Balladynę, którą za krwiożerczą ambicję znienawidzi po raz kolejny wzburzony tłum. A przecież tylko dążyła do szczęścia… Nie to nie jest dzisiejsza kwestia. – Stwierdziła gwałtownie potrząsając głową. – To nie jest dobra rola.
W końcu znalazła odpowiednie pudełko i wyjęła z niego rzymskie sandały.
- Ach, Antygono strażniczko moralności ludzkiej, czymże zgrzeszyła? – Mówiła powoli zdejmując najpierw kremowe czółenka, pończochy, a potem sznurując wysoko sandały. – Stanowczością czynów czy zbyt małym słowem? Nieważne, bo dziś może wyjdziesz w całej swej odwadze na scenę.
Wstała i starannie omijając porozrzucane rzeczy weszła za parawan.
- Nie, chyba dopiero jutro będzie na nią pora. – temu zdaniu towarzyszył furkot zielonej sukni wyrzuconej zza parawanu. – Kogoż my tu mamy jak nie Jokastę, kolejną tragicznym losem skazaną na przekleństwo. Czyż nie straszną rzeczą jest rodzić dzieci własnemu synowi? Ta chociaż zachowała resztki godności, śmierć samej sobie przyniosła…
Wyszła dostojnym krokiem niby wielki król starożytny. Odziana w białą togę, z rozpuszczonymi włosami zwróciła się w stronę krzesła.
- Tak mon garcon, tak, masz rację. Te role już grałam. Dziś nie będę grać, bo i widowni brak. Za to pobawimy się w Nerona. Tylko sza… - powiedziała przykładając palec do ust.
Nałożyła wieniec laurowy na skronie i zabrała świecę stojącą na stoliku obok krzesła. Wyszła cicho zamykając za sobą drzwi – aktorka ze spalonego teatru.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin