FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Hekate
Wysłany: Sob 12:24, 20 Paź 2007
Temat postu:
Opowiadanie zapowiada się interesująco, ale troszkę kuleje stylistycznie.
Poza tym - mam wahania odnośnie postaci. A konkretnie Doroty. Ciekawa jestem, czy uda ci się ją dobrze napisać.
Cytat:
Głowa pękała, rozsadzana od środka. Wypluwała nadmiar informacji dostarczany zewsząd.
Głowa wypluwała nadmiar informacji?
Cytat:
Czasem nawet żałowała, że nie wybrała jakiegoś mniej ambitnego zajęcia, w chwilach szczególnej słabości
Styl. Kolejność nie taka. Lepiej brzmiałoby: W chwilach szczególnej słabości żałowała, że...
Cytat:
zimno było. Co prawda, nie było to jakoś szczególnie dlań straszne. Była właśnie
Trzy razy "było" w bliskiej odległości.
Cytat:
Gorzej, że potem trzeba potem wrócić
Przeoczenie, dwa razy "potem".
Przyglądam się z dużą dozą nieufności, pamiętając doskonałą "Ryśkę".
I na razie nic więcej nie napiszę.
Poczekam.
Noelle
Wysłany: Sob 1:20, 20 Paź 2007
Temat postu: Yeah. Bleah.
Tak, jak razie, wg moich planów, to ma być femmeslash. Rzecz nie jest jeszcze skończona, więc na razie zamieszczę skrawek tego co jest. Dla mnie to nowość, pierwszy raz wrzucam poćwiartowany tekst
Niebetowany, o zgrozo...
Yeah. Bleah.
„Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę,
gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam,
twój naród będzie moim narodem,
a twój Bóg będzie moim Bogiem.
Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę
i tam będę pogrzebana"
(Rt 1,16-17).
Głowa pękała, rozsadzana od środka. Wypluwała nadmiar informacji dostarczany zewsząd. Czuła się tak odkąd zatraciła granicę między rozrywką a pracą. Każda rzecz była tak ważna, a tych rzeczy było wiele. Czasem nawet żałowała, że nie wybrała jakiegoś mniej ambitnego zajęcia, w chwilach szczególnej słabości. Znała się jednak doskonale – przy opiece nad dziećmi czy bezmyślnym wypełnianiu papierów zgniłaby. Oczywiście można by mnie angażować się w to, co się robi – lecz powiedźcie to skończonej perfekcjonistce! Ziewnęła, zasłaniając elegancko usta, tuż pod krzyżykiem wiszącym nad drzwiami gabinetu.
- Dorota! – Głos ostry. – Prooszę… - Tu złagodniał. – Napisz mi to, złotko, za mnie. Mam tyle zajęć, Maciuś i Basia są tacy nieznośni, i nauczycielka mnie wezwała! – Zakończyła żałośnie. Drugi raz w tym tygodniu? Niech jej będzie, ale następnym razem niech wymyśli lepszą wymówkę. – A ty masz tyle wolnego czasu, nie masz rodziny…
- Tak, tak, nie ma sprawy.
Zapewniła ją jak zwykle, po czym zgarnęła do teczki cenne pomoce, narzuciła płaszcz, wyszła. Już zaczęło siąpić, lecz mała zgrabna parasolka jest u boku zawsze.
- Robi się na
bizneswoman
. Cwaniara jedna, a chłopa sobie nie znalazła.
- Daj spokój. Stare panny też muszą być…
- … Żeby kto za CIEBIE robił. To się też nie podoba.
- Daj spokój, taki z naszej Dorotki pożytek.
*
Głupia, głupia, głupia. Tak myślała o sobie, moknąc w strugach ulewy. Ubranie lepiło się do ciało, fryzura stała się tym czymś na głowie. I zimno było. Co prawda, nie było to jakoś szczególnie dlań straszne. Była właśnie świeżo po rodzinnej awanturze, zakończonej potokiem złorzeczeń i stylowym trzaśnięciem drzwiami. Teatralny gest, trochę pomógł odreagować. Gorzej, że potem trzeba potem wrócić. Pech, mieć piętnastkę na karku, i taką a taką rodzinkę, z którą nawet na zdjęciach się dobrze nie wychodzi. Ojciec i matka dobrani doskonale, oboje bezgranicznie ograniczeni, w każdym aspekcie życia. Niemniej powłóczenie nogami robi z ciebie ofiarę; prędko zmieniła krok na raźny i lekki. Mijała kolorowe witryny sklepowe na przemian z kolejnymi kamieniczkami. I zapobiegliwych dorosłych z parasolami, kluczących między tym a tym. Wtedy poczuła natchnienie, boski powiew i zaczepiła przechodzącą obok spokojną panią:
- Mogę wejść pod parasol? Pani widzi, ja tu taka biedna i mokra!
Pani, kobieta w średnim wieku stanęła w pół kroku. Takie to dziwne, szczera prośba czy bezczelność dzieciaka…?
-No, proszę, proszę, proszę! – Dziewczyna sama władowała się pod ochronne pole parasolki. – Zrobi pani dobry uczynek dla świata.
Pani dalej milczała, zapomniawszy wszelkiej myśli i mowy. Aż takie osłupienie.
- Ależ… - wykrztusiła wreszcie.
- … Nie ma sprawy, o ile idziemy w tę samą stronę? Proszę bardzo, mi kierunek obojętny, a i czasu mam wiele.
- No dobrze… Chodźmy więc – powiedziała pani nieswoim głosem, bo i tak się czuła. Dziewczyna zaś odzyskała już cały animusz, i nie zważając zbytnio na nieszczęsną ofiarę swej fantazji, podjęła przyjazny dialog.
- Na imię mam Sylwia… A pani?
- Dorota.
Wyposażona w podstawową wiedzę, Sylwia przekształciła dialog w radosny monolog. Po kilkunastu minutach dotarły pod blok Doroty.
- Dzięki wielkie! Do widzenia! – zawołała dziewczyna i ruszyła gdzieś przed siebie.
- Oby nie – dodała ciszej Dorota, patrząc na tego psychicznego dzieciaka, co teraz szedł i moknął, i jeszcze nucił pod nosem.
*
- Jak mogłaś! – Twarz Aliny pokryły ceglaste rumieńce złości. – Tak cię prosiłam! Obiecałaś! Zawiodłaś mnie! I teraz Szef będzie miał pretensje DO MNIE!
- Ostatecznie to była twoja robota.
- Słucham?!
- Mam też swoje życie i swoje sprawy. Żegnam,
Na ścianie pysznił się nowy obrazek z Jezusem, wpatrującym się prosto na ciebie. Fakt jego pojawienia się nie został skomentowany przez Dorotę.
- A to ci diablica! Specjalnie tak zrobiła…
- Chciała, żebyś miała problemy.
- Mogła po prostu odmówić! – orzekła trzeźwo jedna z pań, zapalając jednocześnie papierosa. Smużka dymu uleciała w górę. – Ale czasem coś komuś wypadnie, to się zdarza.
- Niby co, choroba dziecka, którego urodzić nie ma się zamiaru?!
- A może właśnie znudziło się jej bycie singlem i upatrzyła sobie kogoś? To jest absorbujące.
- Oooo…
- Jak ma kawalera, i będą dzieci, to nie ochrzci na pewno. W niedzielę nigdy jej w kościele nie widać. Wiem, bo mieszkam po sąsiedzku – dorzuciła starsza już koleżanka, lubująca się w dalekosiężnych przewidywaniach.
- Jeszcze nie wyszłam! Wszystko słyszę, co wy tam mówicie! – To była Dorota. Coś ją napadło i wychyliła się, złamała prawo Jante.
Tak to zaczęła się cicha wojna między nią, a koleżankami z redakcji.
cdn.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin