FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Klub Pojedynków
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Ceres
Wysłany: Pon 16:08, 10 Mar 2008
Temat postu:
Komentowania Ceres' style ciąg dalszy następuje poniżej:
Pomysł:
A - 2,5
B - 0,5
Sorry, Winnetou, ale zielonego pojęcia nie mam , o co chodzi w drugim tekście. Pół punktu przyznałam, bo założyłam, że jakiś pomysł musiał jednak za tym stać.
Styl:
A - 1
B - 1
Obyło się bez fajerwerków.
Realizacja tematu:
A - 0,5
B - 0,5
Ogólne wrażenie:
A - 2,5
B - 1,5
A dostał ten punkt więcej za Dracona, który wybrał wolność. Nie mogę mu nie przyklasnąć, toteż wynik ostateczny wygląda następująco:
Podsumowanie:
A - 6,5
B - 3,5
Hekate
Wysłany: Sob 14:39, 08 Mar 2008
Temat postu:
No i co my tutaj mamy...
Pomysł
A - 1,5
b - 1,5
Szanowna autorko opowiadania A - czy ty naprawdę planujesz mnie zamordować? Bo ja Ómieram od nadmiaru patosu, a to ostentacyjne samobójstwo Draco jest... jest...! Może gdyby opisać je nieco inaczej, innymi słowami, w innym kontekście, ale taki "trzeci wybór" dokonywany z uśmiechem na ustach, to jest coś, co mnie bardziej bawi, niż wzrusza. Bardzo przepraszam! Natomiast podoba mi się przedstawienie Dumbledore'a, ta niekanoniczność jest doskonała - ot rewers Czarnego Pana! Dlatego podoba mi się seria Patroli Łukjanienki, tam też Jaśni i Ciemni to dwie strony tej samej monety.
Autorko B, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że tworzysz dalszą część historii, której czytelnik może nie znać. Ja znam, lubię Aislin, pamiętam irlandzkoduszkowe realia - mogę się tekstem cieszyć. Ktoś inny totalnie się zaplącze i nie będzie wiedział, gdzie przód, a gdzie tył. To tak, jak z ekranizacją Wiedźmina (huhu), kto nie czytał, może się wypchać.
Dlatego remis.
Styl
A - 1
B - 1
Powinnam przyznać pierwszeństwo tekstowi B, który jest lepszy, ale wpadła literówka, a interpunkcja też nie jest cudowna. Dlatego beta, to nie jest taki głupi pomysł, serioserio.
Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5
Na moje, założenia pojedynku zostały wypełnione. W A mamy uroczo niekanonicznego Dumbledore'a, no i post-Maiowego Draco, a w B Aislin, Billa, Nicka. Nie, żeby bardzo byli zarysowani, ale pal ich sześć.
A - 1
B - 3
Tutaj będę nieobiektywna - tekst B mi się podoba bardziej, jest wizyjno-senny, wspomnienia mieszają się z realiami. Poza tym Aislin. O tak. Za Aislin i Billa (jak ja lubię tę parę!) należy się palma pierwszeństwa
Tekst A przegrywa sztucznością kreacji bohatera - nie wierzę w tego bezemocyjnego Draco, bardzo mi przykro, nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości takiej maski och-ach-radośnie-skończę-ze sobą.
Howgh.
Podsumowanie:
A - 4
B - 6
Aurora
Wysłany: Sob 11:31, 08 Mar 2008
Temat postu:
Yesss, jak to cudownie móc ocenić pojedynek. I nie brać w jakimś udziału xd
Pomysł
A - 1,5
B - 1,5
Oba mnie zbytnio nie ruszyły, przykro mi.
Styl
A - 1
B - 1
Czy to widziała beta?! W pierwszym to dostaję zawału od używania formy Dracon w mianowniku *nie żyje*. I jak dla mnie trochę zbyt urywane zdania.
W drugim pytam CZY TO WIDZIAŁA BETA?! Tak, capslockiem i wykrzyknikiem. Bo literówki są bardzo, bardzo okropne. Styl ładny, ale literówki bardzo psują odbiór.
Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5
Moglabym się w obu czepiać - w B mamy praktycznie tylko Aislin i Billa, pozostawała trójka jest praktycznie NIE zarysowana. W A za to mamy Dumbledore'a, Snape'a i
chyba
Voldemorta jako tę trzecią postać. Ale za mało.
Ogólne wrażenie
A - 1
B - 3
Postaram się nie byc subiektywna, mimo że nie ma mozliwości, żebym nie przyporządkowała tekstów autorkom. Huh.
W A motyw lalkarza, autorko A, widac, że uwielbiasz ten motyw. A samobójstwo mi nie pasuje. Za żadne skarby nie widzę Draco -samobójcy. Nawet, jesli nie jest tchórzykiem z kanonu.
W B jest lepiej. Aislin/Bill, niepewość, zdrady, porzucenia. Tekst wydaje się ulotny, smutny, dosyć interesujący. Chociaż ja nie ukrywam, że lubię Bill/Fleur. I cieszę się, że nie Aislin z nim nie została.
Podsumowanie
A - 4
B - 6
Gratuluję.
Rej
Wysłany: Sob 11:09, 08 Mar 2008
Temat postu:
B
Wybory
Drobna, szczupła kobieta ostrożnie wysunęła się z łóżka i głucho uderzając bosymi stopami o podłogę podeszła do okna. Stanęła tam, owinięta jedynie w jasne prześcieradło i oparła kędzierzawą głowę o drewnianą framugę. Przez uchylone okno wpadał delikatny wiatr, chłodząc jej rozgrzaną jeszcze skórę.
Zerknęła przez ramię na śpiącego w łóżku mężczyznę. Opalonym ramieniem obejmował poduszkę, nawet w półmroku oczy kobiety dostrzegały ten wyraźnie rysujący się kontrast. Uśmiechnęła się na myśl, co dłonie robiły jeszcze kilka chwil temu.
Znieruchomiała nagle, słysząc hałas piętro niżej. Raz jeszcze spojrzała na mężczyznę sprawdzając, czy śpi, po czym bezszelestnie podeszła do drzwi. Schyliła się, palcem podważyła czwartą deską od ściany i ze schowka wyjęła różdżkę.
Aislin Wild mieszkała w oddaleniu od innych zabudowań. Malując nie potrzebowała kontaktu z ludźmi, był on nawet niewskazany. Poza tym, a może raczej przede wszystkim – Aislin Wild nie lubiła ludzi.
Starając się zachowywać jak najciszej, kobieta przeszła w stronę schodów. Przylgnąwszy do ściany zerknęła w dół. W ciemności nie majaczyły żadne kształty, nie rozbrzmiewał również żaden hałas. Aislin była jednak pewna, że jeszcze przed chwilą do jej uszu dobiegły obce kroki.
Aislin Wild nie zdarzało się postępować rozsądnie. Wszelkie decyzje podejmowała pod wpływem chwili i chociaż zdarzało jej słono za to płacić, nie umiała zwalczyć w sobie tej cechy; nawet o to nie dbała. W zgodzie ze swoim charakterem, przecząc logice i głosowi rozsądku, Aislin zeszła na dół.
Ledwie jej bosa stopa stanęła na ostatnim stopniu, ktoś od tyłu zasłonił jej usta dłonią.
- Nie bój się.
[- Nie bój się.
- Boję.
- Widzę, cała się trzęsiesz. Chodź tu...
- Dziękuję.
- Oj, Lin, nie masz za co dziękować. Ja od tego jestem, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi?
- No przyjaciółmi. A nie? Ej, a dokąd ty idziesz?]
Nie odchodź. Dotykaj mnie, całuj, na przemian, szybko i powoli, długo i krótko, gwałtownie i spokojnie. Nie odchodź, nie zostawiaj mnie, bądź tu zawsze, przy mnie, ze mną. Bądź.
Jestem. Dotykam, całuję, wciąż inaczej, powoli i szybko, krótko i długo, spokojnie i gwałtownie. Jestem.
Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie, nie dziś, nie teraz, nigdy. Słyszysz? Słyszysz?!
Aislin odskoczyła gwałtownie od Billa Weasleya, rzucając gwałtowne słowa. Bill patrzył na nią w milczeniu, zaciskając długie palce na poręczy krzesła.
[- Hazel, ja nie chciałam.
- Zostaw mnie.
- Hazel, ja nie wiedziałam, że Bill... Że twoi rodzice...
- Zostaw mnie, Aislin.
- Ale musisz mnie wysłuchać! Ja nie miałam pojęcia, że zniknęliście z powodu pogrzbu twoich rodziców.
- I co to zmienia, Aislin? Bawisz się jego uczuciami, więc nic dziwnego, że nie wie co ma zrobić.
- Hazel, ty go kochasz?
- Jeśli nawet, Aislin, nic to nie zmieni.]
Kochała cię.
Wtedy cię potrzebowała, w końcu się przyjaźniliście. Ze mną też chciałeś się przyjaźnić, pamiętasz? A pamiętasz, jak ta 'przyjaźń' wyglądała? Ja długo nie mogłam pozbyć się smaku twoich pocałunków, moje ubrania pachniały tobą, a moja skóra domagała się twojego dotyku. Z nią też tak się przyjaźniłeś?
- Zresztą teraz to i tak bez znaczenia.
- Nie!
Dlaczego wywlekasz teraz to wszystko? Mam ci tłumaczyć, co było między mną i Hazel? Wtedy mi ie ufałaś, ale teraz, po tylu latach - nadal chcesz to wszystko rozdrapywać? Litości, Lin, mieliśmy wtedy po kilka lat mnie, byliśmy gówniarzami, którzy nic jeszcze nie wiedzieli o miłości. Gdzie tu mówić o kochaniu?
Aislin wyswobodziła się z ramion Billa i odsunęła się od niego.
- Więc po co tu przyszedłeś?
[- Fluer, zostaniesz moją żoną?
- Oh... Tak!
- Aislin, wyjdziesz za mnie?]
Schody były stare, złośliwie trzeszczały akurat wtedy, gdy Aislin starała się nie hałasować. Teraz również skrzypnęły kilka razy, zanim weszła na piętro. Przez uchylone drzwi sypialni wypadało światło księżyca, drobiny kurzu wirowały w powietrzu mieniąc się w bladym świetle.
Skrzypnęła podłoga. Przez drzwi wyjrzał mężczyzna.
- Coś się stało, kochanie?
Podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- Nie, nic. Poszłam tylko po szklankę wody. Nick, zgadzam się.
Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony.
- Ale na co...
- Pobierzmy się.
Rej
Wysłany: Sob 10:23, 08 Mar 2008
Temat postu:
A
„...w oczy swoje spójrz
jeśli strach Ci na to pozwala
przyjrzyj się...
a zobaczysz:
bestię lub anioła
a może gdzieś w dali –
siebie dostrzeżesz...”
Dracon Malfoy stanął przed lustrem i spojrzał na swoją twarz. Szybko odwrócił jednak wzrok – trudno mu było spojrzeć sobie w oczy. Było to zdecydowanie dziwne jak na Malfoya, niemniej stało się. Powód tego był jeden – po raz pierwszy postawiono go przed wyborem.
Został wczoraj wezwany do Dumbledore’a, który jasno i dobitnie postawił go przed wyborem stron: albo jasna, albo ciemna. I musiał opowiedzieć się definitywnie i jawnie.
Draco zdecydowanie nie lubił takich sytuacji. Nie lubił być stawiany w sytuacji bez wyjścia. Szczególnie, że nie było nikogo, kto ewentualnie mógłby mu pomóc w wyborze.
Nie, wbrew pozorom nie było to tak oczywiste. Ciemna strona, mimo że miała wiele zalet, była skazana na porażkę. A Malfoyowie nie lubią przegrywać. Niemniej...miał na ramieniu wypalony Mroczny Znak, a wraz z nim niemałe zobowiązania. Zresztą Jasna strona niezbyt go lubiła.
A gdyby, jak Snape stanąć pośrodku? Było to dosyć ciekawe wyjście, niemniej niebezpieczne. A narażać swojej skóry Malfoyowie też nie lubili.
Dracon był więc w kropce. I miał problem, na którego rozwiązanie pozostało mu niewiele czasu. Bardzo niewiele.
Ponownie spojrzał w lustro. Zaczął mówić do tafli szkła, która nie mogła mu pomóc. Ale mogła wysłuchać. Nie miała zresztą wyboru.
***
- Czy to było mądre Dumbledore? – zapytał cicho czarnowłosy mężczyzna stojący przed dyrektorem Hogwartu. – Stawiać go, przed TAKIM wyborem?
- Musi wybrać – powiedział chłodno Albus – nie mam zamiaru czekać wiecznie, jestem już stary Severusie. Cierpliwość zaczęła mi się kończyć.
- Możemy go stracić – ciągnął Snape patrząc w jasnoniebieskie oczy starszego mężczyzny.
- Ale możemy też zyskać – odparł na to z charakterystycznym błyskiem w oku dyrektor – jego wybór będzie słuszny. Wierzę w to.
„Ty i twoja wieczna naiwność” – pomyślał z rezygnacją Mistrz Eliksirów, kiwając potakująco głową.
Dumbledore uśmiechnął się znad swoich okularów-połówek. Był pewien swoich racji, jak zwykle. Dobrze się czuł w roli lalkarza, pociągającego za sznurki. I doskonale wiedział, że Voldemort robi to samo. Wybrali po prostu inne strony, ale w gruncie rzeczy byli tacy sami...
***
Lustro w milczeniu wysłuchiwało litanii argumentów za i przeciw przejścia na jasną stronę. Dracon był już niemal pewny swojej decyzji. A raczej jej braku. Nie chciał i nie umiał jej podjąć. Tak naprawdę nie miał wyboru – albo zdradzi Czarnego Pana i rodzinę, albo Dumbledore’a, a on – wbrew temu co o nim mówiono – nie był dużo lepszy od Voldemorta. Stał po prostu po innej stronie, ale przecież Riddle nie bał się go bez powodu, prawda?
Młody Malfoy odetchnął głęboko.
Wiedział, co musi zrobić.
Osądzi go historia, rodzice i cały Hogwart. W tej, lub innej kolejności.
Jedyny dziedzic Lucjusza i Narcyzy uśmiechnął się do siebie, tak jak uśmiecha się człowiek pewny swoich decyzji.
Wyszedł z swojego pokoju nie oglądając się za siebie, choć wiedział, że już tu nie wróci.
Szedł pogrążonymi w ciszy korytarzami Szkoły Magii i Czarodziejstwa szybko, tak jak zwykle, nie pozwalając sobie na chwilę zadumy. Nie spieszył się, nie był zdenerwowany. Gdy dotarł do wejścia na Wieżę Astronomiczną, po raz kolejny się uśmiechnął – nie było ani Filcha, ani wścibskiej kotki. Wszedł, a właściwie wbiegł po schodach. Uśmiechnął się raz jeszcze, na widok nieba zasnutego chmurami. Poczekał, aż zacznie padać. Poczekał na pioruny – w końcu dziedzic Lucjusza musi mieć widowiskową śmierć.
Nie czekał długo i deszcz, i pioruny pojawiły się nadzwyczaj szybko. Podszedł do krawędzi Wieży. Odetchnął i przestąpił krok do przodu.
Spadał.
Nie czuł nic.
Zobaczył błysk piorunów uderzających w zamek.
A potem była ciemność.
***
Dumbledore zastygł w milczeniu. Właśnie jedna z marionetek wypadła mu z rąk.
Snape patrzył na dyrektora z wyrazem wstrętu, wypisanym na bladej twarzy.
***
Za oknem padał deszcz, zmywając krew z bladego ciała Dracona Malfoya.
Rej
Wysłany: Sob 10:21, 08 Mar 2008
Temat postu: Yadire vs Merrik
Ludzie
: Merrik, yadire
Fandom
: HP
Warunki
: pojawić się ma tam bohater kanoniczny (nie taki bardzo główny), stojący przed jakąś zmianą w swoim życiu. I kilku (do trzech) wyraźnie zarysowanych bohaterów niekanonicznych, mogą być tacy z fanonu Smile
Forma
: opowiadanie (ewentualnie wymieszane z listami lub/i pamiętnikiem), powaga i humor wymieszane, w stopniu zależącym od autora
Warunki dodatkowe
: nie slash!
Długość
: wedle uznania, w granicach rozsądku
BETA
: dla obu pań
Termin
: 7 luty
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin