FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Proza
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
maff
Wysłany: Pon 23:45, 28 Lip 2008
Temat postu:
A mi się podobało. Najbardziej to te rozmowy przy mleku i ostatni akapit. Hmm, może i racja, że warto byłoby bardziej się w to wgłębic, coś rozwinąc, ale tak jak jest też mi odpowiada.
Zgrzyty? Kiedy były przeskoki do lasu to wydały mi się one mało dopracowane.
To na tyle, komentarz średnio konstruktywny, wiem.
Hekate
Wysłany: Śro 23:25, 14 Maj 2008
Temat postu:
Już dawno powinnam skomentować. Bardzo dawno. Ale coś mnie powstrzymywało, miałam blokadę; chyba dlatego, że tak bardzo nie lubię krytykować twoich tekstów...
Budowa ciasta-przekładaca - lubię takie zabiegi. No i pisanie o pisaniu, nie ukrywam, że i ten pomysł jest mi bliski. Problem polega na tym, że zamiast wejść w temat głębiej, poszłaś wierzchem. Mówię tu przede wszystkim o gdybaniu literacko-gatunkowym, niestety, rozmowa przy mleku strasznie mnie rozczarowała. To jak spodziewać się księżyca, a dostać srebrną monetę, na dodatek taką, za którą nie da się już niczego kupić.
Oczywiście ładnie "odbijasz" gatunki w tworzywe literackim, rzeczywistość alternatywna (chociaż cały czas zaznaczasz jej wtórność względem rzeczywistości "mleczarskiej") wciąga, aż chciałoby się poznać ciąg dalszy!...
I tu pojawia się drugi problem - cząsteczki z Lasem są zbyt schematyczne, urywasz je zbyt szybko. Ja wiem, to tylko przykłady ilustrujące dyskusję, ale... ale aż chciałoby się poczytać cię w pełnym wydaniu, z rozmachem, z feerią barw.
Bo co my tu mamy?
Cytat:
Szczupła, śliczna dziewczyna wydawała się nie na miejscu w swojej
granatowej
sukience, z wiązanką leśnych kwiatów na pogrzebie Drieja.
Matka chłopaka mdlała raz po raz, młodsza siostra zdawała się nie wierzyć w śmierć ukochanego brata.
Rudowłosa
dziewczyna rozpaczliwie płakała, podtrzymywana przez wysokiego
bruneta.
Brązowa
trumna zdawała się unosić w powietrzu, otoczona jękliwymi nutami żałobnych pieśni.
Kolory jak z palety dla dzieci, rozpaczliwie proste, bez żadnych półcieni.
Brąz, granat... no i ta nieszczęsna rudowłosa z brunetem. Ori, przecież ty potrafisz dużo lepiej! (pomijając fakt, że stanowczo zbyt dużo tu epitetów)
Co do postaci - zafascynowała mnie Lo. To jakby łącznik dwóch światów, istota co najmniej tajemnicza. Jakby umiała chodzić między wymiarami; zdecydowanie drzemie w niej coś demonicznego.
Worek na śmieci skojarzył mi się z trumną z obrazów Lasu. Nie wiem, czy słusznie, obawiam się, że nie panuję nad skojarzeniami.
Podsumowanie?
Gdyby rozwinąć, gdyby podłubać...! Ale nie będę do niczego namawiać, bo sama nie znoszę takich przeróbek ( z dopisywaniem fragmentów), dostaję od nich cholery. Zrobisz, jak będziesz uważała.
Ja jestem na nie. I naprawdę cholernie mi z tym nieprzyjemnie, wolę pisać na twój temat pochwalne epistoły, które o wiele łatwiej wchodzą pod palce.
Ale naważniejsze, że wróciłaś do pisania nie-fanfikowego. Ogromny plus! Podejrzewam, że następnym razem będzie lepiej - już teraz czuję się wbita w fotel przyszłymi Ororowymi tworami
Aurora
Wysłany: Pon 13:44, 12 Maj 2008
Temat postu: Róg Obfitości [M]
Pierwszy autorski coś od dawna.
Róg obfitości
Karton po mleku wylądował w czarnym, plastikowym worku. Dwie szczupłe łydki wystające z nogawek dżinsowych spodni skierowały się w stronę szklanych drzwi.
- Co tam? – zapytała właścicielka łydek siedzącego przy stole mężczyznę. W dużych, opalonych dłoniach trzymał szklankę z mlekiem.
- Nic. Szukam weny – powiedział słabym głosem. – Jak zwykle, zimne mleko. Trzymasz je w lodówce?
- Tak. Mam lodówkę pełną mleka. – Zachichotała w odpowiedzi. – Znowu nie masz o czym pisać? A ten pomysł z historią w historii? Wydawał się ciekawy…
Mężczyzna pokręcił głową.
- Myślałem, próbowałem nawet zacząć coś notować… Ale wydał mi się taki ordynarny. Typowy. Nie wiem już, co robić. Chcę, muszę coś napisać, mam wrażenie, że historia tylko czeka aby zaistnieć… Ale nie mogę zacząć. Lo, mam wrażenie, że moje życie jest bez sensu.
Lo przygryzła dolną wargę z namysłem.
- Chciałabym ci pomóc, ale nie wiem, jak. Nigdy mnie nie pociągało pisanie. I tu nawet nie mówię o mojej tragicznej ortografii, ale sam wiesz. Wolę czytać.
*
Wahadełko chwilę kołysało się nad lewą dłonią dziewczynki, ale po chwili znikło w kieszeni białego fartucha.
- Leworęczna. Zanieś to zaświadczenie do szkoły. – Lekarz wpisał nazwisko dziecka do formularza i wręczył karteczkę. – Powinno być lepiej. Nie sądzę, żeby to mogło pomóc na błędy, ale chociaż będzie ci się wygodniej pisało.
Dziewczynka kiwnęła jasną głową.
- Dziękuję, panie doktorze.
*
- Myślałem, żeby napisać coś z fantastyki… Zawsze chciałem po swojemu ułożyć świat, wiesz? Chyba każdy człowiek ma w sobie coś z boga, chce być stwórcą – kontynuował mężczyzna rozmarzonym głosem. – Ale odkryłem, że to dla mnie po prostu za trudne. Miliony planów, miliony notatek, to mi nie pasuje, to znowu krzyżuje się z wątkiem miłosnym, całkiem zapomniałem o tym państwie, tamto przekręciłem… Pogubiłem się. Czary, magia, tak, to jest fajne. Myślę, że kiedy wreszcie coś napiszę, to jednym z bohaterów będzie mag.
Kobieta uśmiechnęła się, nalewając do szklanki mleka.
- Dlaczego mag a nie czarownica? Mogłaby być piękna, niewyobrażalnie piękna, i pomagać głównemu bohaterowi. A on by się w niej zakochał. Nie mogliby być ze sobą, bo… bo on nie posiada daru magii, a jej rodzina zakazałaby związku ze zwyczajnym człowiekiem. – Brązowe oczy kobiety lśniły.
Mężczyzna zaczął się śmiać.
*
Uśmiechał się niepewnie do tej dziewczyny. Nie pamiętał nawet jej imienia. Podchodziła do niego, szybko o czymś opowiadając i ściskając w ręku wiklinowy koszyk pełen grzybów.
Przyszedł do lasu tylko dlatego, że Wirgil i Janna wyjechali, a jemu się nudziło samemu w domu. Teraz żałował. Do szału doprowadzały go wszędobylskie muszki. Duszący zapach runa wywoływał w nim mdłości, a dziwne, migotliwe światło raziło w oczy.
Na dodatek ta dziewczyna. Miała na sobie zwiewną, niebieskawą sukienkę, która odsłaniała jej kształtne, długie nogi. Nie mógł oderwać od nich wzroku.
Kiedy wyciągnęła w jego stronę swoją dłoń, wszystko diametralnie się zmieniło. Nie było mu niedobrze, zapach zdawał się koić zmysły, a szum drzew wygrywać magiczną melodię.
*
- Żartowałam, żartowałam. To nie ja tutaj mam wymyślać genialne historie, to nie ja tutaj jestem pisarzem. – Wymuszony uśmiech wpełzł na usta Lo. Nerwowo zaczęła stukać paznokciami o blat stołu.
- Przepraszam, uniosłem się. Mam uczulenie na kicz, wiesz. I to jest najgorsze, inni mogą odwalać chałturę, pisać prosto, pod publikę… Też tak umiem. Ale nie potrafię złamać swoich zasad. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że robię to dla kasy. Że tego nie czuję. Fantasy odpada. Podobnie z kryminałem… Nie umiem oszukiwać czytelnika. Ne umiem plątać wątków, sprowadzać na fałszywy trop tak, żeby wydawał się prawdziwy. Brak mi umiejętności stwarzania atmosfery niepewności, ciągłego napięcia… Wiesz, jak wyglądają kryminały. Osobiście w wolnym czasie czytuję tylko kryminały. Są takie rozwijające.
*
Szczupła, śliczna dziewczyna wydawała się nie na miejscu w swojej granatowej sukience, z wiązanką leśnych kwiatów na pogrzebie Drieja.
Matka chłopaka mdlała raz po raz, młodsza siostra zdawała się nie wierzyć w śmierć ukochanego brata. Rudowłosa dziewczyna rozpaczliwie płakała, podtrzymywana przez wysokiego bruneta.
Brązowa trumna zdawała się unosić w powietrzu, otoczona jękliwymi nutami żałobnych pieśni.
*
- Ja nie lubię kryminałów. Czuję się przez nie ogłupiona. Kłamią i zwodzą, i… Sama nie wiem. Zbyt popularne? Męczą mnie. Wszyscy czytają kryminały, a ja po kilkudziesięciu stronach i tak zawsze zajrzę na zakończenie, a gdy brak niespodzianki, brak też przyjemności.
*
- Prowadzę sprawę morderstwa Drieja G. – Mężczyzna wyciągnął z kieszeni identyfikator.
Jasnowłosa dziewczyna pokiwała głową ze smutkiem i lewą ręką poprawiła okulary.
- Nie on zawinił. Światu lepiej bez niego. Las bywa okrutny.
Detektyw westchnął i spojrzał przez okno. Pierwsze liście zaczynały żółknąć na drzewach, a szare chmury jedna po drugiej topiły się w kałużach.
*
Siedzieli w ciszy.
- A jak chcesz pisać? Strumień świadomości? Zwykła fabuła? Narrator? – zapytała po chwili Lo.
Mężczyzna potrząsnął głową.
- Od kilku dni myślę sobie, żeby napisać powieść epistolarną… Ale nikt nie lubi powieści epistolarnych. Może pamiętnik?
*
Wiem, że nie powinnam do Ciebie pisać. Zostawiłam Cię, zniknęłam, ale nie było innego wyjścia. Nie mogłam pozwolić sobie na kilka lat poza Lasem. Rozumiesz, prawda?
Jest znowu wiosna i znowu mam wrażenie, że jestem jedną z tych kropel - już nie zwisających z koniuszka liścia, ale jeszcze nie mieszającą się z innymi w przezroczystych kałużach czy wnętrzach mchów. Ranki wśród kwiatów rozkładających płatki, w odurzającym zapachu wolności…
Chciałabym, żebyś był tutaj ze mną. Ale nie możesz. Nie możesz. Tak jak ja nie mogę opuścić Lasu, przynajmniej dopóki sam mi tego nie nakaże. To moje wygnanie, to moja resocjalizacja.
*
Szklanka stuknęła głucho.
- Przepraszam, ze zająłem ci tyle czasu. Miałem wpaść tylko na chwilkę, ale… Nie wiem, czemu tak mnie poniosło. Musisz wlewać coś do tego mleka. – Uśmiechnął się wesoło i wstał. Czarne, masywne podeszwy uczyniły kilka kroków w stronę skulonej na wiklinowym fotelu jasnowłosej kobiety.
Pocałował ją w policzek.
- Nie masz za co przepraszać. Starałam się pomóc. Lubię twoje książki, wiesz. Lubię czytać.
Roześmiał się i wyszedł.
*
Bose stopy cicho stąpały po lakierowanej drewnianej podłodze.
Szczupła postać schyliła się nad czarnym, bezkształtnym workiem i wsunęła do środka drobną dłoń o cienkich, długich palcach.
Karton zimnego mleka momentalnie pokrył się kropelkami wody.
Koniec
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin