FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Literaturownia
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Hekate
Wysłany: Nie 11:55, 04 Sty 2009
Temat postu:
Plany się pisze i owszem, bez tego ani rusz przy dłuższym tekście, ale zwykle są one chaotyczne i ulegają przekształceniom. Przynajmniej w moim przypadku. No i są tacy, co w ogóle obywają się bez konspektów, bo całą fabułę mają w głowie. W każdym razie tak czy siak przed pisaniem trzeba się powmyślać w to, co się chce stworzyć, bo później wychodzi kicha. Szczególnie, jeśli chodzi o kryminał, albo jakieś opowiadanie, gdzie istotna jest akcja. Wiem z doświadczenia, że zostawienie zbyt dużych luk w planach (bo sobie myślimy, że fajnie będzie iść na żywioł) opowiadania wieloodcinkowego owocuje a) chaosem fabularnym, b) brakiem zakończenia. A jeszcze ciekawiej jest wtedy, gdy robi się długie przerwy w pisaniu - wtedy zapomina się, o czym właściwie ten tekst miał być. Ja tak miałam przy Ruskich Pierogach, urwałam po setnej stronie, a jak chciałam wrócić, to sobie uświadomiłam, że generalnie nie mam do czego. Plany wsiąkły, mój mózg odmówił posłuszeństwa. No i skończyło się na niczym.
Należę do ludzi, którzy cierpią na słowotok - prędzej napiszę pięćdziesiąt stron, niż trzy. A ponieważ to dyspozycja wrodzona, nie bardzo umiem poradzić komuś, kto jej nie posiada. Moim zdaniem o wiele trudniej napisać zwarte i sensowne opowiadanie niż powieść, bo powieść po prostu w pewnym momencie wchodzi pod palce (o ile uczciwie nad nią pracujesz). Tak się przyzwyczajasz do bohaterów, że doskonale wiesz, co mogliby zrobić, a do czego nigdy nie byliby zdolni. Pamiętam, że w czasach moich prapoczątków literackich pisałam właśnie "powieści", dopiero po długim czasie przestawiłam się na opowiadania. Teraz warsztat opanowałam do tego stopnia, że właściwie powinnam wrócić do długich form.
Technika pisania? Hmmm. Najlepiej podzielić fabułę na części albo rozdziały (chociaż orientacyjnie!) i pisać tymi właśnie częściami. Wtedy panujesz nad całością, a każdy rozdział możesz dopieścić jak opowiadanie. No bo tak właściwie rozdział niewiele różni się od samodzielnego tekstu, chodzi tylko o to, żeby "otwierać" go na ciąg dalszy. Mikrocząstki też muszą mieć swoją linię przewodnią, początek, rozwinięcie... banalne to, ale prawdziwe.
Opisy? Dialogi? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, proporcje mi raczej intuicyjnie wychodzą. Czasami tylko bawię się narracją, bo w długim tekście można sobie na to pozwolić. W każdym razie rzecz w tym, żeby nie przegiąć ani w jedną, ani w druga stronę - żeby opowieść nie była ani przegadana opisowo, ani poszatkowana nadmiarem dialogów.
Zależy jeszcze jaką konwencję się wybierze.
Raskolnikowa jest już grubo ponad sto. Jeżeli dokończe to gówno, będę mogła powiedzieć więcej na temat sposobów konstruowania wielowątkowych tekstów. Fabułę w zarysach mam w głowie, wymyśliłam całość w zeszłym roku w kwietniu, a teraz tylko rozwijam i bawię się w szczegóły.
No nie wiem. Myślę, że warto próbować pisać chociażby długie opowiadania, żeby się twórczo rozwijać. Bo na drabblach nikt się pisać nie nauczy, o.
Ceres
Wysłany: Nie 1:35, 04 Sty 2009
Temat postu:
Z tego, co wiem (a wiem raczej z obserwacji niż doświadczeń własnych) najpierw się pisze taki niby-konspekt - rozpiska bohaterów, plan akcji, opisy miejsc. A potem zaczyna się pisać do tego planu, choć niekoniecznie w porządku z nim zgodnym.
Tak wygląda teoria, a jak jest w praktyce... to już każdy zna z własnego przypadku. Ja na przykład rzadko piszę rzeczy, do których mam przygotowane konspekty, a "Ludzie..." to najdłuższe, co do tej pory napisałam, bo moje kochane trzy rozdziały szlag trafił pół roku temu razem z resztą dysku. Chlip.
Mam bardzo dobrą kumpelę, która jest swego rodzaju grafomanem, w tym sensie, że owszem, cierpi na słowotok. Tylko że, chociaż jej bohaterowie są... ociupinkę zbyt idealni... ona ma taki styl, że długość naprawdę nie jest problemem, choć wszechobecna ironia czasami bywa męcząca.
Noelle
Wysłany: Nie 0:50, 04 Sty 2009
Temat postu: Pozytywna rozlazłość
Cóż jest gorszego od lania wody? Przed nami kolejne nic nie wnoszące stronice, głowa pochyla się nad książką coraz bardziej, chrrr... Na pewno są też jakieś ludowe mądrości zachwalające treściwość.
Ale... Jeśli ktoś ma ambitny zamiar napisania czegoś dłuższego, np. od 50 stron w górę.... To się chyba pisze inaczej. Nie tak, że raz siadasz, góra dwa, trzy - a potem tylko poprawki. Słyszałam, że niektórzy mają odwrotny "problem", tj. słowotok. Jaki jest sekret tej rozwlekłości? Jak z pomysłu zrobić nie opowiadanie, a dłuższą formę? I bez myśli "czym by tu zapchać miejsce, może szczegółowy opis mijanej studzienki kanalizacyjnej"?
Jak syntetycznie wytworzyć naturalność?
<woła i pada w drgawkach>
Heh... Podyskutujemy?
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin