Autor Wiadomość
Remusek17
PostWysłany: Sob 16:20, 18 Lis 2006    Temat postu:

,,trudna sztuka chwytania''
jakos do mnie najbardziej przemawia Wink
Rej
PostWysłany: Pią 23:36, 27 Paź 2006    Temat postu:

Masz rację, "lampki" są przegadane, ale niesamowicie kojarzą mi się z moim dzieciństwem. Są kiczowate, ale jednocześnie mi grzeją serce, bo od zawsze myślałam, że dla Reja nie ma obmyślonego żadnego happy-endu i pozostanie mi tylko przyklejać się na Butapren do swoich imaginacji pełnych ciepła i miłości.

"Trudna sztuka chwytania" powstała na skutek mignięcia mi przed oczami obrazu dwojga ludzi wpatrzonych w siebie i jednocześnie niewidzących. Rzucających sobie spojrzenia, łapiących się za ręce, marzących, że sa dla siebie stworzeni, ale jednocześnie oboje wiedzieli, że tak nie jest. Smutne. To wiersz dokładnie z dnia, w którym po raz pierwszy pomyślałam, że W. udawał. Że nikt nie jest tak bezduszny, że nie można zostawiać kogoś tak zakochanego samemu sobie. A zostawił mnie wtedy na 1,5 miesiąca.

Przy "untitled" dżungla myśli powstała ze skojarzenia z włosami W. Ten wiersz jest especially for him i kiedyś mu go wręczę. Może na urodziny go dostanie Razz Razem z kolczykiem xD

"Cicerone" zaś powstało na jednej z lekcji polskiego i przerabiane było kilka razy. Byłam wtedy nieszczęśliwie zakochana w pewnym dredziarzu z mojej szkoły i chciałam, żeby zobaczył mnie od środka. A nie odrzucał z powodu tego, że coś mu we mnie nie pasuje. Uważałam, że to niesprawiedliwe. I wtedy poznanie kogoś, dotarcie do niego skojarzyło mi się z torami. No, a potem jak zwykle, samo się napisało.

<ściska>
Hekatko, jak zwykle dziękuję za szczerość.
Hekate
PostWysłany: Pią 23:12, 27 Paź 2006    Temat postu:

Bardzo mi się podoba "cicerone". Wydźwięk tego wiersza jest... diaboliczny. Bo do domu, ale skończona. To ciekawe, bo myślę, że w tym wypadku nie chodziło o negatywny wydźwięk tego słowa (typu: jestem skończona, idę się zastrzelić), ale raczej o przeciwieństwo nieskończoności. Nie wiem, czy dobrze to wykoncypowałam, ale tym mi właśnie pachnie ten wiersz. Skończenie jest domowe, bezpieczne, a nieskończoność jest kusząca, ale jednak niebezpieczna. Tak niebezpieczna, że potrzeba przewodnika, co by po niej oprowadził...

"Zimowe światła" według mnie przegadane, nie przemawiają do mnie. W "Trudnej sztuce chwytania" podoba mi się tytuł reszta niestety nieco mniej. Natomiast "untitled" jest bardzo udaną kondensacją.
Aurora
PostWysłany: Pią 17:11, 27 Paź 2006    Temat postu:

'untitled' mnie złapało, oj tak. lubię takie krótkie, treściwe, zaskakujące utworki.

i jeszcze 'zimowe światła' bardzo mi się podobają. sam tytuł wywołuje we mnie smutne myśli o nadchodzącej zimie...
Cytat:
Automatycznie podnoszę z chodnika
swoje serce
przyzwyczajona do jego ciągłego wypadania
na ziemię.

I ten fragmencik najbardziej mi przypadł do gustu Smile
Rej
PostWysłany: Pią 17:05, 27 Paź 2006    Temat postu: cicerone/trudna sztuka chwytania/untitled/zimowe światła

Może na wstępie zaznaczę, iż "zimowe światła" zostały napisane w dość zamierzchłych już czasach podstawówkowych (poprawiałam je ostatnio, żeby az tak nie ziało dziecięcą naiwnością), a cicerone pochodzi z początków liceum. Dwa pozostałe to twór letniej tęsknoty za Wampirem.


Cicerone

droga
nieskończona
urwana
w połowie
prowadzi
wszędzie
donikąd?

zewsząd
jadą
pociągi
po torach
nieskończonych
dokąd?
donikąd.

spróbuj spojrzeć
na mnie
inaczej:
ja
prowadzę
do domu.
przez eter
po chmurach
w ozonu kłębach
prowadzę
prosto
do domu.

więc spróbuj
patrzeć
na mnie
inaczej:
ja jestem
już
skończona.


Trudna sztuka chwytania

Uchwycił jej spojrzenie.
Smutne.
Lękliwe.
Zawstydzone.
Śmiałe.
Jakie?

Chwyciła jego rękę.
Zimną.
Spoconą.
Drżącą.
Rozpaloną.
Jaką?

Chwycili się za serca.
Szczere.
Wielkie!
Złote!
Kochające!
...kogo?


'untitled'

Przedzierała się przez splątaną dżunglę jego myśli.
On wcale nie pomagał.
Zmęczenie odzierało ją z ostatnich chęci.
On z resztek ubrania.


Zimowe światła

Kolorowe lampki wystawowe
śmieją się do mnie
pośród pachnących zgnilizną
gałązek świerkowych.

Idę sama chodnikiem,
uliczne lampy oświetlają skrzący śnieg
pod stopami.
Idę naga chodnikiem.

Puste oczodoły wypatrują tych oczu,
które ubiorą mnie i
wypełnią pustkę mojej
zielonej duszy.

Przystaję przed szybą
skąpo ubrana figura
uśmiecha się.

Ściągam ten wymuszony grymas z jej twarzy,
przyklejam do swoich ust.

Automatycznie podnoszę z chodnika
swoje serce
przyzwyczajona do jego ciągłego wypadania
na ziemię.

Zimne płatki śniegu
usiłują zmyć mi twarz
maskę
która pokrywa teraz całe moje ciało.

Inna wystawa;
wakacje na wyspie
szczęśliwa rodzina
wybijam więc szybę,
a tysiące szklanych drobin
rani moje palce,
wdziera się pod paznokcie.

Przywieram ciałem do kolorowej fotografii.
Drętwieję.
Zastygam.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group