Autor |
Wiadomość |
Nath |
Wysłany: Czw 18:21, 11 Mar 2010 Temat postu: |
|
Jaka piękna dyskusja! Ja osobiście nie umiem tak dobrze ubrać w słowa swoich myśli, powiem tylko iż jak najbardziej stawiam się po stronie Smagliczki. jestem wielką zwolenniczką tej pary przemaglowałam ten temat juz na wszelkie możliwe sposoby. To najpiękniejszy paring w całym HP jak dla mnie i nigdy nie mam ich dość. Muszę jednak przyznać, że początkowo też wieszałam psy na Remusie za to co zrobił w 11 rozdziale...ale teraz myśle inaczej. Pogubił się facet w tym wszystkim i tyle! Każdy czasem błądzi, ale ostatecznie wszystko się miedzy nimi ułożyło.
I jeszcze nawiązując do wypowiedzi Smagliczki, ja uważam, że Teddy był jednak wpadką;p jakos nie umiem sobie wyobrazić, że Remus świadomie zgadza sie na dziecko a i sama Tonks chyba nie jest na tyle nierozsądna aby beztrosko snuc plany o powiększeniu rodziny pod czas gdy dookoła wojna...jak nic wpadka;p |
|
|
Kot |
Wysłany: Pią 18:22, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
Masz rację Smagliczko, Harry pokazała w 11 rozdziale swoją głupote, chociaż jak dla mnie nigdy się z nią specjalnie nie krył. Nie mogę znieśc nazywania Remusa tchórzem, co kolwiekby uczynił, a rozdział 11 pokazuje nam dobitnie, że on nie robił tego z tchórzostwa - on poświęcał własne dobro dla dobra najbliższych których chiał za wszelką cenę bronić. Przecierz on znienawidził samego siebie!
A co do sprawy Nimfadory to ja wcale nie postrzegam jej tak bardzo, bardzo źle, tylko zwyczajnie źle. Według mnie była egoistyczna i poprostu głupia, nie miała za grosz roztropnośi i rozsądku, alenie krzywdziła Remusa z premedytacją.
W sprawie ślubu, myśłę, że Remusowi było potrzebne jakieś oparcie, stracił tak wiele bliskich i drogich osób. Potrafię go zrozumieć, trwała wojna nie chciał być sam, to całkowicie ludzkie. Myślę, jednak, że gdyby jednak trafił na kobietę któraby go potrafiła zrozumieć i wysłuchać wszystkich wątpliwości i rozsterek nie zaznał by wielu cierpieć (psychicznych) i tylu zwątpień. przypuszczam, że z Nimfadorą nie dzielił się swymi myślami, gdyż wiedział, że nie znajdzie w niej oparcia i zrozumienia natomiast zrobi mu scene pt. np."ty już mnie nie kochasz".
Co do sprawy dzieckato myślę, że ani jedno anie drugie nie myślało, że "coś takiego" może ich spotkać. Przecierz widzimy w 11 rozdziale Remusa zaszokowanego ciażą Tonks, być może wynikało to także po cześci z przekonania Remusa, że jego zły stan zdrowia nie pozwoli mu zostać ojcem, no przynajmniej nie "tak odrazu". |
|
|
smagliczka |
Wysłany: Czw 20:37, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
Z tą lawiną i opiniami osób postronnych to w przypadku Remusa tak czy siak miałoby miejsce. Był wilkołakiem, starszym od Nimfadory jakieś 13 lat, żyjącym na marginesie, zarabiajacym chyba głodową pensję, nie mogącym zapewnić Tonks bezpiecznej przyszłosci, białego domku z ogódkiem i spokojnego, statecznego, w mairę dostatniego życia (przykładnego - jak Bóg i LPR przykazał! ). I nawet gdyby nie zawarli małżeństwa, rodzina Tonks pewnie i tak średnio akceptowałaby Remusa jako partnera swojej jedynej córeczki.
Cóż, ty postrzegasz Tonks jako impulsywną, egoistyczną osóbkę, która narzucała się z uczuciami. W końcu zagoniła Remusa w kozi róg i podstępem, szlochem, scenami zmusiła go do zgody na ten zwiazek. Ja patrzę na nią nieco łaogodniejszym okiem, ale każdy przecież ma prawo patrzeć jak chce
Uważam, że bez względu na wszystko do tanga zawsze trzeba dwojga. I nawet jeśli Remus zgodził się na ten związek po części z powodu nacisków Nim, to dobrze wiedział, co robi. Godzić się tak naprawdę nie musiał. I nie zrobiłby tego, gdyby bardzo nie chciał.
On chciał. Bez Imperiusa. A że sytuacja w pewnym momencie przerosła go emocjonalnie... cóż. Może prawda. Może to było za szybko. Może za wcześnie. Ale podczas wojny zazwyczaj tak bywało, że wszystko działo się szybko i nie było czasu na psychiczne oswajanie się z czymś - szybkie śluby, szybkie rozstania, szybkie pogrzeby. I po każdym takim wydarzeniu trzeba było szybko powrócić do 'normalości'. Nie można więc obardzać winą Tonks za to, że Remus miał chwilę załamania. Mógły popaść w takie wątpliwości nawet wtedy, gdyby wszytsko działo się powoli.
A w sprawie rozdziału 11 - to jeśli już ma on świadczyć o czyjejś głupocie, egoizmie, kompletnemu niezrozumieniu i braku umiejętnosci empatii - to świadczy o Harrym. Nie o Tonks.
Ale widzę, że Ty, drogi Kocie, jako jedna z niewielu postrzegasz rozdział 11 w podobny sposób jak ja - czyli nie jako dowód na tchórzstwo Remusa, ale fakt, że miał poważny dołek psychiczny. Bo większość powiesiła za ten rozdział na Remusie psy
Edit. A w sprawie dzieciaka... cóż, jeśli miałabym spojrzeć na ksiązkę tak bardzo powaznie, jak na prawdziwe wydarzenia i realną wojnę... to ja na miejscu Tonks - i Remusa - nie zdecydowałabym się na dziecko, kiedy dookoła 'spadają bomby' (czyt. Voldemort szaleje). To dodatkowy problem, stres, osłabienie własnych szans. Nie mówąa już o tym, że to niebezpieczne dla samego dziecka, które przyszłoby na świat ogarnięty wojną. Najpierw trzeba chronić ciężarną, potem matkę z dzieckiem - a tu dookola sami wrogowie, trwa nagonka na Zakonników, na odmieńców, mieszanców, toczą się bitwy i nie wiadomo, w której chwili trzeba będzie się ewakuować albo stanąć na linii frontu.
Chociaż z drugiej strony Teddy mógł być zwyczajną wpadką. Niemniej, podczas wojny, starałabym się takich 'wpadek' unikać jak ognia. Cóż to za pomysł z planowaniem potomstwa i powiększaniem rodziny, kiedy Avady nad głowami świszczą?!
To, że wzięli ślub, to inna sprawa. Wyobrażam sobie, że sfinalizowanie związku w tak trudnych czasach, staje się podwójnie ważnym symbolem. Daje ludziom poczucie stałości, bezpieczeństwa, którego im tak brakuje, normalności w szalonym świecie, w którym wszytsko się wali. To daje im siłę. Dzieci z pewnością też, ale... ale podczas wojny? To nieodpowiedzialne. |
|
|
Kot |
Wysłany: Czw 16:06, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
Moim zdaniem stawianie człowieka inteligentnego przed faktem dokonanym jest jakby drwiną z jego wyborów i przemyśleń. A nieda się zaprzeczyć, że Remus był człowiekiem niezwykle inteligentnym. Moim zdanie Remus od samego początku wiedział, że Tonks "ma na niego oko". Hekate zauważ, że nie określiłam Tonks jako zimnej manipulatorki, moim zdaniem ona zachowywała się tak jak się zachowywała z czystej głupoty, człowiek mądry znalazłby drogę do powstania związku nie wywołując przy tym lawiny opini osób postronnych, załatweiłby to w cztery oczy, nie ujmując poczucia niezależnożci ukochanej osoby.
Dziękuję za miłe przyjęcie. Za te idiotyczne teorie jakie rozgłaszam niezasłużyłam...
Ejnooo, dlaczego zaraz idiotyczne? Fajnie jest się czasem nie zgadzać
H. |
|
|
Hekate |
Wysłany: Czw 15:20, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
Są mężczyźni, których trzeba postawić przed faktem dokonanym, bo w przeciwnym razie nie zauważą uczucia, nawet, jeśli spadnie im na łeb. Remus-kanoniczny do takich mężczyzn, zdaje się, należy. A nawet Remus-mojszy, który żyje w świecie własnych przemyśleń i skomplikowań wewnętrznych, prędzej zinterpretowałby trudny wiersz, niż zrozumiał, że dziewczynie na nim zależy. Tak to już jest z tymi yntelektualistami
Dlatego zachowanie Tonks wydaje mi się całkiem naturalne, zawalczyła i wygrała. A Remus był z tego, w gruncie rzeczy, zadowolony, chociaż cackał się trochę sam ze sobą, że niby niebezpiecznie, że... To najzwyczajniejsza w świecie ucieczka przed odpowiedzialnością.
Czy było to prawdziwe uczucie, czy tylko zauroczenie - tego się nie da ustalić, można tylko gdybać. Ale nie widzę podstaw, żeby uznać Tonks za zimną manipulatorkę, jej zachowanie świadczy o czymś zupełnie przeciwnym! To była impulsywna, wrażliwa kobieta, która usiłowała sprostać przerastającej ją sytuacji. Z pozytywnym skutkiem.
A że za szybko ślub, dziecko...? Cóż. Czasami trzeba szybciej dojrzeć. Pomijając fakt, że Remus młodzieniaszkiem już nie był, i - do cholery! - zdawał sobie sprawę z tego, co robi.
Osobiście, jak już kiedyś pisałam, jest mi śmiertelnie obojętne, z kim Remus związał się za czasów Drugiej Wojny z Voldemortem. Dla mnie ten człowiek funkcjonuje tylko jako chłopak i młody mężczyzna, czyli przed początkiem serii rowlingowskiej. Przeżycia hogwarckie, wojenne, później trauma tuż-po, dalej moja wyobraźnia nie sięga i już.
Dlatego łączenie go z Tonks ani mnie ziębi, ani parzy.
ps. Witaj, Kocie! |
|
|
Kot |
Wysłany: Czw 14:14, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
Smagliczko Twoja wypowiedź jest bardzo mądra i przemyślana. W niektórych kwestiach źle mnie zrozumiałaś. Nie uważam, że Tonks nic do Remusa nie czuła, myślę jednak, że to nie była prawdziwa miłość, a przelotne zauroczenie. Remusa nigdy natomiast nie traktowałam jak człowieka słabego, dającego się zmanipulować, ale dbającego o honor, a przecież scena w Skrzydle szpitalnym miała wiele świadków. Przecież to napewno miało wpływ na decyzję Remusa. A Nimfadora musiała mieć tego świadomość. Remus nie jest delikatny, On jest wrażliwy, wszystkie słowa bierze głęboko do siebie. W pamiętnym 11 rozdziale stan psychiczny Remusa był fatalny, wszystko działo się za szybko, zbyt nagle - najpierw ślub a potem od razu dziecko. A to właśnie Nimfadorze bardziej zależało na związku. Moim zdaniem cała ta sytuacja przytłoczyła Remusa. A co do mojego stwierdzenia, że Tonks Go skrzywdziła, tyczy się to właśnie narażania Remusa na sytuacje, na które nie był jeszcze gotów. Nie umiem dokładnie oddać słowami, co myślę na ten temat, to dużo bardziej złożone niż oddaje to słowo pisane. Chodzi mi o to, że także rodzice Tonks nie byli dla niego przychylni, co jeszcze bardziej obniżyło jego niskie morale a i słowa Harrego także zaniżyły jego samoocenę.
Napisałam, że Remus myślał, iż ją kocha, ponieważ w moim mniemaniu nie była to prawdziwa miłość. Tonks była zaborcza, myślała bardziej o sobie ( to, że chodziła za Remusem miało się przyczynić do jej szczęścia), zawsze mówiła czego ONA chce, nie patrzyła, a może widziała, lecz nie zwracała uwagi, na to, czego chce Remus. Własne dobro stawiała nad jego dobrem. Trzeba przyznać, że dała mu trochę szczęścia ale uważam, że u boku osoby o innym charakterze, znalazłby Go dużo więcej. Np. gdyby mógł porozmawiać szczerze i otwarcie z Tonks, podzielić się swymi obawami i wątpliwościami, nie doszłoby do wybuchu Remusa w 11 rozdziale. Moim zdaniem ona Go nie rozumiała. |
|
|
smagliczka |
Wysłany: Wto 20:54, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
Na początek - witaj, Kocie! (jesteś NIĄ, jak wnioskuję z Twojego posta).
Muszę się odnieść do Twojej wypowiedzi, bo nie zgadzam się w kilku kwestiach. Rozumiem, co masz na myśli - że dla Remusa najlepsza byłaby 'remusowata' kobieta. Sęk w tym, że w powieści takowej nie było, i osobiście cieszę się, że Remus zaznał trochę szczęścia z Tonks. Że w ogóle zaznał trochę szczęścia (wredna Jo! Nie daruję Ci tych śmierci do śmierci! )
Nie rozumiem, co masz na myśli mówiąc:
Cytat: | Uwarzam, że Remus myślał, że ją kocha, inaczej by się znią nie związał, ale ona w moim mniemaniu Go nie kochała traktowała do jak... psa, bezwolne, bezmyślne i upare stworzenie. Wiele krzywd wyrządziła Remisiowi. |
Traktowała jak... psa? Wyrządziła my wiele krzywd? A JAKICH?
No, doprawdy, wiele można by powiedzieć o Tonks i jej... zauroczeniu, tak silnemu, tak fatalnemu, może nawet ślepemu, o jej smutku wynikającym z odrzucenia, o jej staraniach zbliżenia się do Remusa... ale piewsze słyszę, że to całe jej zachowanie świadczyć ma o tym, że naprawdę go nie kochała i traktowała jak PSA!? To znaczy, że co? Że to była zabawa, tak? Że Tonks udawała uczucie? Udawała swoją miłość? Że niby szantażowała Remusa emocjonalnie?
Och... Kompletnie nie rozumeim, dlaczego tak na to patrzysz. Postaw się może w sytuacji Nimfadory, wejdź w jej skórę, to zrozumiesz jej zachowanie.
Osobście wcale nie sądze, że napastowała Remusa. Scena w skrzydle szpilalnym była sceną kulminacyjną - pod wpływem wielu emocji wypieranych przez tyle czasu, dodajmy do tego, że także po śmierci Dumbledore'a, co wszyskimi wstrząsnęło. Tonks dusiła swój smutek przez cały rok, zwierzała się Molly, bo nie miała nikogo innego i potrzebowała wsparcia - z matką raczej kiepsko się wtedy dogadywała, o czym może świadczyć fakt, że nie była na Bożym Narodzeniu w rodzinnym domu (a to, że Molly, po zwierzeniach Tonks, naciskała potem Remusa - stosując wymowne spojrzenia i inne równie wymowne sugestie - to już nie jest wina Nimfadory). Ona nie napastowała Remusa. Nie zauważyłam takiego momentu, by Remus musiał przed nią uciekać kurcgalopkiem przez błonia. To raczej sama Tonks wycowałą się, widząc ewidentne odrzucenie z jego strony, i dlatego chodziła osowiała i smutna, bo Remus bronił się przed jej milością i zwiąkiem, jaki chciała mu zaoferować, rękoma i nogami. To Remus był uparty jak ciele, a nie Tonks napastliwa (i sądzę, że nie dlatego, iż mu się Tonks nie podobała - myślę, że Remus bał się jakichkolwiek zwiazków, które z założenia miały trwać dłużej niż przelotny romansik; mam wrażenie, że w jego mniemaniu wilkołactwo wykluczało założenie rodziny - nawet w 7 tomie miał chwilę załamania i zwątpienia, opanował go wtedy strach, że popełnił błąd, narażając bliskie mu osoby na najgorsze niebezpieczestwo - siebie samego).
Ale w 6 tomie Remus przez pół roku był na misji zwiadowczej wśród wilkoaków, natomiast wcześniej - w 5 tomie - uczucie Tonks dopiero zaczynało się rodzić. Więc jedyny okres, w którym mogłaby Remusa naciskać, to drugie półrocze 6 tomu. Ależ ta Tonks była wredna, co? Jak ona mogła? Przez pół roku walczyć o mężczyżnę swego życia! Przecież to niepodobna! Żadna zachochana bez pamięci kobieta tak nie postępuje, prawda?
Uch.
Przez pół roku próbowała (jak sądzę w sposób mało napastliwy) zbliżyć się do Remusa, a ten się odsuwał, więc była załamana i sfrustrowana. Chciała przekonać mężczyznę, w którym się zakochała, by pozwolił się kochać i sam pozwolił sobie na miłosć. Straszne. Doprawdy.
Ostatecznie - bo on wcale nie zgodził się świadomie, skądże; on skapitulował, tak? - zmusiła go do założenia obrączki, a potem do tego, by poszedł nią do łóżka i zmajstrował dzieciaka. A to wiedźma! A Remsu, oj biedaczek, nie miał pzrecież w tej kwestii nic do gadnia - tak się zmęczył napastliwoscią Tonks, że powiedział: a rób ze mną co chcesz, kobieto. Nie mam już siły przeciwstawiać sie tobie. Chcesz slubu? Ok. Chcesz się przespać, nie ma spawy (z pewnością był jeszcze bierny w łóżku,a Tonks go zgwałciła ). Ja jestem tylko mały, szary Remus. Co ja mogę?
Boru...
Ach i jeszcze jedno. Mimo pozytywnego zakręcenia, uważam Tonks za osobę mądrą, ciepłą, wspierającą i wrażliwą... Bardzo wrażliwą. I miłą na pewno!
Żadna głupia gęś nie pokochałaby Remusa. Tonks nie kochała go beztrosko, wiedziała z jakimi 'konsekwencjami' może się to wiązać. Była świadoma niebezpieczeństw, a mimo to nie przestała go kochać. Pobrała się z nim wbrew - jak sądzę - oporom matki i ojca, oraz zgrożeniom, które wiązały się z poślubieniem wilkoałaka.
Było to jeszcze bardziej niebiezpieczne z racji tego, że trwała wojna - a podczas wojny, Remus był na celowniku nie tylo dlatego, że jest wilkołakiem i Ministerstwo chciało mieć takich na oku, a w ogóle dlatego, że jako jedyny wilkołak stał po stronie Dubledore'a - więc jeśli zaatakowaliby ich Śmierciożercy, szedł na odstrzał jako jeden z pierwszych członków Zakonu. Tonks te wszytskie zagrożenia związane z osobą Remusa nie zmąciły uczuć. I to raczej bardzo dobrze o niej świadczy.
A co to panienek ze szkoły... szczerze wątpię, czy takie w ogóle były. Zawsze uważałam, że Remus miał jakieś... bardzo przelotne związki. Ale dopiero po szkole. Może nawet po śmierci Potterów i zakończeniu wojny. Tylo że wtedy było w nim za dużo goryczy, by myśleć o czymś na stałe. Zresztą, jak już nadmieniłam, wątpię, by Remus kiedykolwiek myślał o stałym związku. Jednak dzięki Borowi los poznał go z Tonks i Remus wreszcie się przemógł! Każdy potrzebuje odrobiny miłości. I jeśli Remus stracił do czegoś siły, to z pewnością nie do odpierania nacisków wywieranych przez Tonks... On po prostu w pewnym momencie stracił siły do zaprzeczania sobie samemu, że nigdy nie pokocha i kochać nie potrzebuje. Ba, że kochać nie powinien! Stracił siły do oszukiwania samego siebie. Chociaż trzeba zaznaczyć, że Tonks miała w tym wszystkim swój wkład. I dobrze, że tak się stało.
merrik napisał: | A co do Tonks i Remusa - ja jako zwolenniczka teori yaoistycznej go z Tonks nie widzę i kropka. |
Chyba muszę się napić. Czyli jesteś zwolenniczją teori Remus-gej? Świadomie?
Bo wiesz... ja slashe z Remusem nawet lubię (zależy jeszcze jakie), ale w nie kompletnie nie wierzę - a to co innego czytać i nie wierzyć, niż czytać i przyjmować taką rzeczywistośc jako prawdziwą wersję Remusa. Dla mnie wsyztskie yaoi Potterowe to takie AU - fajne, ale całkiem nieprawdopodobne i niedorzeczne. Przeczytam dla zabawy, ale wizja Remusa geja jest kompletnie niemojsza. Czy tylko ja widziałam w nim od samego początku 100% hetero? To ja tutaj stoję na głowie, czy świat? |
|
|
Kot |
Wysłany: Wto 20:09, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
Przepraszam, jestem dyslektyczką a pod wpływem nagłego przypływuwylewności zapominam o słowniku i to jakimkolwiek.
Obiecuję poprawę.
To ja proponuję zainstalować polską wersję firefoxa (nie wiem jak zachowują się inne przeglądarki, tą podję bo znam i wiem że sprawdzona). Wtedy w okieneczku błędy same się będą podkreślać
Pusz |
|
|
merrik |
Wysłany: Wto 20:06, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
Przeczytałam Twoją wypowiedź Kocie i się załamałam.
Nie, nie chodzi o treść, ale o formę...Słyszałeś/łaś o słowniku ortograficznym? o Wordzie? O Firefoxie? Usłysz, bo tego czytać się nie da!
co to, na bogów znaczy?
i to tylko przykład, bo nie chce mi się cytować całej Twojej wypowiedzi..
A co do Tonks i Remusa - ja jako zwolenniczka teori yaoistycznej go z Tonks nie widzę i kropka. |
|
|
Kot |
Wysłany: Wto 19:53, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
Moim zdaniem Nimfadora nie pasuje do Remusa. Jestem całkowicie negatywnie nastawiona do ich związku. Co do sceny w Skrzydle Szpitalnym to tylko ukazanie wszystkim, co czyniła z Remusem wcześniej. Przecież przesiadywanie u Molly i opowiadanie o swojej miłości ( widzimy zachowanie Molly w stosunku do Remusa podczas Wigilii) i to, że napastowała Remusa - to klarowny przypadek szantażu emocjonalnego. Remus nie miał wyjścia, chciał wyjść z sytuacji z honorem. Uważam, że Remus myślał, że ją kocha, inaczej by się z nią nie związał, ale ona w moim mniemaniu Go nie kochała traktowała Go jak... psa, bezwolne, bezmyślne i uparte stworzenie. Wiele krzywd wyrządziła Remisiowi.
Osobiście, u boku Remusa, widziałabym kobietę w jego wieku, najlepiej z którą chodził do klasy, o charakterze zbliżonym do Remusowatego, miłą ciepłą, mądrą i wspierającą. Taką, w której Remus znalazłby oparcie i miłość, która kochałaby Go, nie wymagając nic w zamian. Powiem szczerze, że liczyłam w kanonie na odświeżenie dawnej miłości Remusa ( zakładam, że miał kogoś w szkole, ale rozstali się bo był zbyt niebezpieczny itp. itd. - tak twierdził On, ale ona nie przestała go kochać).
wiem, że to wizja strasznie idyliczna.
Przeciwieństwa się przyciągają, ale nie tworzą jedności, tak jak magnez "+" przyciąga "-", ale gdy się je rozłączy nadal tworzą dwie niezależne jedności, a jak połączymy dwie krople wody to niewiadomo gdzie jest początek jednej, a gdzie drugiej, są złączone i po rozdzieleniu żadna nie jest taka jak była na początku.
Remus zasługuje na kogoś lepszego od Tonks! Na swoją prawdziwą miłość! |
|
|
Nath |
Wysłany: Czw 8:43, 12 Kwi 2007 Temat postu: |
|
Jak dla mnie to lepiej byc nie może! Najlepsza para jaka można było stworzyć! Chodź musze przyzać, że sama nigdy bym sie wcześniej nie domyśliła, że tak bedzie. Bardzo lubię Tonks-jest postacią sympatyczną i każdy ją lubi:) Nadaje koloru całej książce! A Remusa lubie jeszcze bardziej! Nie ma to jak dwie ulubione postacie sie sie parują Nic dodać nic ująć memu szczęściu. Jestem tylko ciakwa czy wezma ślub i czy beda mieli dzieci. Mam nadzieje, że bedą mieli całą watahe małych rozkosznych Lupiniątek:D
Z pewnością z taką dziołchą jak Tonks życie nie bedzie nudne ani szare! Będzie kolorowe i radosne (zapewne różowego bedzie tam aż w nadmiarze).
Musze przyznać się bez bicia, że scena w skrzydle szpitalnym jest moja ulubiona hihi:P
Ja im daje błogosławieństwo i niech im bedzie dobrze i radośnie razem:) |
|
|
Nightwish |
Wysłany: Sob 13:29, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
aha. no nie wiem, pożyjemy, zobaczymy |
|
|
Ceres |
Wysłany: Sob 13:28, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Jest w Lodówce, pod tym samym tytułem, jeśli masz ochotę przeczytać. A zasada jest taka, że ktoś zaczyna pisać, później daje następnej osobie, i tak w kółko aż wszyscy zainteresowani dopiszą swoje fragmenty - a ostatni pisze zakończenie. |
|
|
Nightwish |
Wysłany: Sob 13:24, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Hm... niewiele mi to mówi |
|
|
Ceres |
Wysłany: Sob 13:22, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Możemy z tego zrobić projekt ogólnoforumowy. Coś jak Hybryda w zeszłym roku na urodziny Szefowej. |
|
|