Hekate |
Wysłany: Czw 19:18, 31 Sty 2008 Temat postu: |
|
Najbardziej uderza obraz Pokątnej; tego sklepu, który przetrwał najgorsze czasy, a zamarł, gdy powinien rozkwitnąć.
Poza tym ostatni fragment, podsumowujący, nosi ogromny ładunek emocjonalny - bardzo mi się podoba.
Ale całość, jako całość, jest tak na... powiedzmy... 3 z plusem. Potrafisz lepiej, Diruś, a ten tekst stylistycznie kuleje . Może byś jeszcze pogrzebała w relacjach Fred-Angelina-George?
No i tęsknię za twojszym Alastorem |
|
Kira |
Wysłany: Sob 20:19, 26 Sty 2008 Temat postu: |
|
Bardzo ładna miniaturka. Nie jestem i nigdy nie byłam fanką weasley'owskich bliźniaków, więc śmierć Freda niespecjalnie mnie obeszła, ale Twój tekst mnie poruszył, zwłaszcza Angelina.
Byczki :
Cytat: | W niespokojnych czsach | -czasach oczywiście ^^
Cytat: | wystawy większość sklepów ogarnęła czerń | -większości
Cytat: | Kiedy jednak dzień po śmierci Voldemorta, kiedy właściciele sklepików na Pokątnej na powrót stroili wystawy i wywieszali flagi zwycięstwa, wiecznie żywa wystawa tego sklepu zamarła. | - to pierwsze "kiedy" jest chyba niepotrzebne, co nie? Ne wim
Dobrze, że Cię blokada w końcu opuściła |
|
yadire |
Wysłany: Sob 18:22, 26 Sty 2008 Temat postu: Po burzy <hp> |
|
Pierwszy po długiej przerwie. W połowie fikatonu zrobiła się we mnie jakaś taka dziwna blokada i nic nie mogłam pisać. Teraz to powoli ustępuje, a to pierwszy tekst od długiego czasu, który mam odwagę pokazać światu.
SPOJLER!
Po burzy
Skończyło się. Wojna dobiegła końca. Zło zostało pokonane, świat znów powróci do normalnego życia. Nagłówki gazet z radością przypominające o śmierci Voldemorta i zwycięstwie, jakie odniósł Wybraniec. Ten radosny poranek tonie jednak w deszczu, jakby nie godził się na świat takim, jaki zastał po walce.
Każde zwycięstwo przynosi cierpienie, ponieważ zwycięstwo to walka, a walka to śmierć. I nawet jeśli żołnierze, ich rodziny i bliscy są świadomi wagi sprawy, to nigdy nie można oczekiwać pogodzenia się ze śmiercią, gdy ta zapuka do drzwi. Nawet w dniu zwycięstwa.
Zwłaszcza w dniu zwycięstwa.
Angelina Johnson raz jeszcze spojrzała na poranną gazetę. Listy ofiar nie opublikowano - jeszcze - na razie "Prorok" skupiał się na opisaniu wszystkich okoliczności wygranej bitwy.
Kobieta nie chciała o tym myśleć. Nie chciała myśleć o niczym, najchętniej poddałaby się teraz nirwanie, by zapomnieć o koszmarze ostatnich miesięcy i tym, co wydarzyło się poprzedniego dnia.
Angelina Johnson była jedną z wielu osób, które zwycięstwo kosztowało nieporównywalnie więcej niż byli w stanie poświęcić.
*
Na ulicy Pokątnej było wiele sklepów. Większość z nich, w czasach względnego spokoju i pokoju, kusiła potencjalnych klientów kolorem, ruchem i hałasem. W niespokojnych czasach, jakie nastały po śmierci dyrektora Hogwartu, wystawy większości sklepów ogarnęła czerń, niektóre zabito deskami.
Jeden wyraźnie wyróżniał się w przygnębiającym obrazie tego miejsca. Wszelkie kolory tęczy, niemożliwa liczba gadżetów i denerwująca muzyka dobiegająca z kilku pozytywek nadal bawiła oko i kusiła pojawiającą się czasem klientelę.
Kiedy jednak dzień po śmierci Voldemorta właściciele sklepików na Pokątnej na powrót stroili wystawy i wywieszali flagi zwycięstwa, wiecznie żywa wystawa tego sklepu zamarła. Zastygła w niemym wyrazie rozpaczy przypominała o ofierze, jaką złożono na ołtarzu Wygranej.
Zbyt wysokiej ofierze.
**
- Angelina? Co ty...
Podkrążone oczy dziewczyny świadczyły o ciężkiej nocy. George doskonale ją rozumiał. On sam po powrocie do domu - o ile to zionące pustką i ciszą miejsce ponad ich sklepem mógł tak nazwać - aż do teraz siedział w ciemności poddasza, próbując zwalczyć napływające wspomnienia. Bezskutecznie.
- Jesteś chyba jedynym człowiekiem, który mnie teraz rozumie - szepnęła dziewczyna.
George bez słowa zamknął za nią drzwi i objął ją.
Tak, miała rację. Tylko on mógł rozumieć, co teraz działo się w jej sercu. Czuła pustkę, jej wszystkie myśli skupiały się tylko na tym, by znów znaleźć się w Hogwarcie, by wrócić do tych szalonych, beztroskich czasów, pełnych śmiechu i wygłupów. Jego i Freda.
W tej chwili odczuwali rozpaczliwą tęsknotę za tą samą osobą. Ona mogła być teraz tylko z nim, on również nie zniósłby żalu i współczucia od kogokolwiek.
Poza nią.
***
Wyrzucała z siebie słowa jak z karabinu. Że kocha, że nienawidzi, że tęskni, że nie wierzy, że chce, że nie może, że jest, że nie ma...
Słuchał. Nie rozumiał. Czuł.
Nie byli razem umysłem, jednak ich serca biły wspólnym rytmem złości, rozżalenia, smutku, rozpaczy, bezsilności i wszystkich tych uczuć, które ich wypełniały, a których nie potrafili nazwać.
Trwali tak w ciemnościach. |
|