Autor Wiadomość
Puszczyk
PostWysłany: Pią 22:51, 16 Maj 2008    Temat postu:

Późny, ale GONG!

tekst A - 24
tekst B- 16

Zwycięzcą zostaje *Aurora*

Gratulujemy świetnego pojedynku ^^i przepraszamy za opóźnienie (matury...)
smagliczka
PostWysłany: Sob 1:15, 03 Maj 2008    Temat postu:

Zuo, zuo! Jesteście ZUEM wcielonym!

Przestudiowałam warunki pojedynku i ostatni tekst fikatonowy Tril, więc nie powinnam reagować w ten sposób i być psychicznie przygotowana, a jednak po przeczytaniu nazwiska "Harry Snape" poczułam, że odkształca mi się mózg! (jakież to miłe uczucie!... na swój absurdalny sposób Very Happy). Stwierdziłam, że dobrze (i jak zdrowo!) jest sobie postawić od czasu do czasu kanon na głowie. Rzeczywistość tak cholernie zniekształcona, że dostałam głupawki na wstępie. Wiwat Alternatywa, przecz z Rowling!

No, a teraz do rzeczy...


Pomysł
A - 2
B - 1

Och, fabuła tekstu A wciągająca, z nutką tajemnicy, humoru i nutką tragizmu pod koniec. Nie ukrywam, że czytałam z ogromnym zainteresowaniem od deski do deski. W tekście B nie widzę specjalnego pomysłu - końcówka kwikaśna (domyślałam się, że Draco coś ten teges z Potterem, ale nie przypuszczałam, że aż tak! Laughing). Jednak tu, jak powiedziałam, zaskakująca jest jedynie końcówka.


Styl
A - 1,5
B - 0, 5

Oj, mimo Bety do pierwszego tekstu, tam też wkradły się błędy... Ale oceniamy sty, a stylistyznie tekst B jest niestety, przynajmiej w moich oczach, gorszy. Wydawał mi się jakiś szarpany, a niektóre sformułowania strasznie mi zgrztały. Nom.

Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie
A - 3
B - 1


Ha. Porozwodzę się troszku o tekście A, bo nie dość że wciąga, to jeszcze uhahał mnie w kilku momentach!

Cytat:
Przez miesiąc znajdowałem w szacie dropsy cytrynowe.

Zupełnie nie wiem dlaczego, ale po tym zdaniu przez jakieś pięć minut nie mogam się uspokoić. Stary dobry Drops wciąż potrafi czytelnika powalić, i to w całkiem standardowy, można by rzec oklepany sposób. A jednak... głupafffka totalna Wink

Cytat:
kolekcja klasyki magicznych filmów dla Draco, który skrycie marzył o wyreżyserowaniu filmu na miarę „Skazanych na Azkaban” Abdullaha Dar-a-Bonta czy „Łowcy animagów” Munga Da Ciminno

Sesese... kwik.

Cytat:
Harry zatkał Draco usta pięścią, kiedy zaczął śmiać się na widok fioletowej podomki w złote gwiazdki i jadowicie zielonej tiary z różówawym chwostkiem. Sam Harry z trudem powstrzymywał się od prychnięcia. Dyrektor poważnej szkoły! I jeszcze te nocne pantofle na obcasach! Thorze, że też widzisz i nie grzmisz!

Łaaa. Koffam Dumbla!! Laughing

Cytat:
jak miała na imię? Jenny? Gina? W każdym razie, Harry uważał ją za wyjątkowo brzydkie, piegowate, wychudzone stworzenie

Kurde, no! Wreszcie ktoś otwarcie napisał o tym, że Ginny to brzyyyydal!
I niech mi Jo kitu nie wciska, że najładniejsza z niej laska w szkole, bo żaden typowy rudzielec nie grzeszy urodą (piegi, jasna oprawa oczu, blada skóra). Ja wiem, że o gustach się nie rozmawia, ale typowi rudzielce - a Giny była typowym rudzielcem - nie są powalający (choć nie przeczę, że mogą być - czyt. płeć męska - pociągający Cool ).

Z początku nie mogłam się powtrzymać, i gdy czytałam "Snape" przed oczami nieustannie stawał mi młody Sev nie żaden znowu Harry (choćby był i z blizną w kształcie węża Wink). To chyba przez te tłuste włosy i tę bladość, i to severusowe zachowanie. Severusowe mimo wszytsko, bo harry'owe ono nie było (harry'owe? dżizas, co za słowo! ;P). No, ale to przecież alternatywa. Dopiero gdzieś w połowie trochę mi przeszło, ale nie na tyle, bym odruchowo nie oceniała jego zachowań pod kątem prawdo- i podobieństwa z zachowaniami Severusa (zboczenie snaperskie, wybaczcie). Uch, ale nie o tym chciałam...
Ogromnym plusem i miłym zaskoczeniem dla mnie jest tutaj Potter (sprawić, bym go lubiła, to nie lada wyczyn, gdyż mój antyrogaczyzm jest zaawansowany - choć faktycznie w przypadku alternatywy może daje mniej o sobie znać, ale gdzieś tam pod skórą mi siedzi). No i jeszcze nauczyciel eliksirów, mrrau. Reg Black. Poza tym końcowe sceny - Malfoy szaleniec, histeryzujaca Narcyza, rozwiedzeni Grangerowie...

Fajnie!



Podsumowanie:
A - 7
B - 3

Bez wątpienia były to najdziwaczniejsze teksty z postawieniem kanonu na głowe, jakie czytałam. Najbardziej oryginalny pojedynek.

Gratuluję!
Hekate
PostWysłany: Czw 16:05, 01 Maj 2008    Temat postu:

Cytat:
Dobra, przejrzałeś mnie. O nic takiego mnie nie prosili, ale wiem, że jutro wuj Rudolf ma iść na zakupy, ale jakkolwiek jego gust nie szwankuje w sprawach estetycznych, tak na miotłach się nie zna w ogóle. Co innego ciotka, ale ma jakąś robotę w Durmstrangu i nic z tego. A Rudolf co najwyżej kupi zabytkową, fantazyjnie zdobioną, niezdatną do lotu szczotę.


Bardzo się cieszę, że nikt mnie nie widział, gdy czytałam ten fragment opowiadania A. Nie wyglądam zbyt ciekawie z rozmarzonym uśmiechem na ustach. I z całą pewnością nie powinnam tyle wzdychać Wink

Alternatywa numer jeden powaliła mnie na kolana, dosłownie i w przenośni - po prostu nie-kanon w pełnym wydaniu! Największy szok przeżyłam na "widok" Blacka, bo myślałam, że to Syriusz, i że jest opiekunem Slytherinu. Dopiero po dłuższej chwili zaczęłam oddychać...
Naryza-Molly, Dumbledore na koturnach, Regulus, James...
Mniodzio.
Czepnę się tylko potworków stylistycznych w rodzaju:

Cytat:
Miał obrażoną minę i wyniośle unosił podbródek, odwrócony plecami od dziewczyny.

(podbródek jest odwrócony plecami? huhu...)

Cytat:
Chciałeś utrzymać nas w tajemnicy ze względów bezpieczeństwa, ale…

Ło Merlinku, koszmar...!

Ale tak w ogóle jestem za, co za moment poświadczy punktacja.


Pomysł
A - 2
B - 1
W zasadzie w dwójce pomysłu konkretnego brak. Prześwietna jest tylko scena finałówa, której wolę sobie nie wyobrażać, hehe. Zwłaszcza w związku z hipogryfem.

Styl
A - 1,5
B - 0, 5
Beta, czy jej brak, pal to licho. Stylistycznie dwójka jest słabsza i już.

Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie
A - 3
B - 1

Podsumowanie:
A - 7
B - 3

Gratulacje!
Ceres
PostWysłany: Wto 18:33, 29 Kwi 2008    Temat postu:

Wspaniałe! Och, do licha, cudo pierwszego kalibru, jak babcię kocham - a ja uwielbiam Alternatywną rzeczywistość! Nie wiem, kto wymyślił temat, ale już za to należy mu się Pulitzer.

Pomysł:
A - 2
B - 1
Bo A było jednak bardziej dopracowane, podobało mi się szczególnie (jako fance HG/SS Very Happy) zakończenie. I takiego Jamesa Pottera mogę nawet bardzo polubić...

Styl:
A - 1
B -1

Realizacja tematu:

A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie:

A - 3
B - 1

Podsumowanie:
A - 6,5
B - 3,5
Bo przy A kwiczałam, a B wywołało zaledwie ustach na moich uśmiech. Ale uważam, że to był jeden z najciekawszych pojedynków, jakie zdarzyło mi się przeczytać, tak na Lunatico, jak i na Mirriel.
merrik
PostWysłany: Sob 20:50, 26 Kwi 2008    Temat postu:

Ekhm. Moja pierwsza ocena.
Zaznaczam, że się nie znam i w sumie nie czuje się kompetentna. Ale...no. Zostałam poproszona.A ja zwykle nie odmawiam...no. Zatem..:

Pomysł - 3 punkty
A-1
B-2
Styl - 2 punkty
A-1
B-1
Realizacja tematu - 1 punkt
A-0,5
B-0,5
Ogólne wrażenie - 4 punkty
A-1
B-3
Podsumowanie:
Pomysł A w sumie fajny, ale się ciągnie, ciaaaagnie i ciągnie. I gdzieś po drodze straciłam wątek... B krótszy, zwięźlejszy i jakoś bardziej mi przypadł do gustu.

A: 3,5
B: 6,5
Puszczyk
PostWysłany: Sob 12:48, 26 Kwi 2008    Temat postu:

B
tekst nie został zbetowany

Przez szyb wentylacyjny w dormitorium Ślizgonów wleciała sowa, niosąca przesyłkę dla niejakiego Harry'ego Severusa Snape'a. Nie była to zbyt duża sówka, szybko zrzuciła liścik na brzuch Harry'ego – który leżał na swoim posłaniu – i zniknęła w odmętach kwadratowego otworu.
– A to co do cholery? – mruknął Harry pod nosem. Podniósł przesyłkę i rozpakował. Był to krótki liścik, chyba miłosny? Chłopiec jeszcze nigdy przedtem nie odczuwał zainteresowania swoją osobą przez płeć przeciwną. Niby taki był sławny, taki mądry (miał same najlepsze oceny ze wszystkiego), ale panny jakoś nie lgnęły do niego. Wręcz przeciwnie. Nie to, że on by się nimi nie interesował. Kilka razy probował poderwać lachony, ale nigdy nic z tego nie wychodziło. Jego najlepszy przyjaciel, Draco, uważał że to przez te włosy Harry'ego. Były długie i tłuste. Wszyscy mówili, że takie same miał jego ojciec, w ogóle on podobno 'wyglądał jak ojciec, tylko oczy miał po matce'. A szkoda, bo matka nie miała na przykład haczykowatego nosa. To właśnie nos Harry obwiniał o swe niepowodzenia na polu podbojów dziewcząt.
Prędko otworzył wiadomość. Była bardzo krótka.
“Chciałabym móc trzymać Cię za rękę powtarzając do testu z eliksirów”.
Harry nie mógł uwierzyć. Kto to mógł być? Pismo było ładne i dziewczęce, ale go nie rozpoznawał. Na pewno nie była to żadna z jego koleżanek ślizgonek, bo pismo ich wszystkich znał dość dobrze. Nawet tych rok niżej... No chyba, że ona byłaby więcej niż rok młodsza. Ale z drugiej strony... Z rok młodszą nie powtarzałby razem wiedzy do testu z eliksirów! Oczywiście, istniała również możliwość, że któryś z tych głupich Weasley'ów robił sobie z niego żarty. Albo nawet profesor Potter, który tak go nie lubił i też nie raz starał się go ośmieszyć w niewybredny sposób.
W tym momencie do pokoju wszedł Draco. Był bardzo blady i wyglądał na roztrzęsionego. W sumie nie dziwota, właśnie odrobił kolejny szlaban u Pottera. Bez słowa położył sie na swoim łóżku i skulił do snu, nie biorąc nawet prysznica, mimo że od zawsze miał obsesję na punkcie higieny osobistej.
– Draco, wszystko w porządku? – zapytał Harry.
– Tak. Nie mam ochoty teraz gadać. Dobranoc.
Wydało się to co najmniej dziwne Harry'emu, ale w sumie nie miał ochoty się wtrącać. Zresztą, gdyby Draco uważał, że to jest coś istotnego, to by na pewno mu sam powiedział.
Chłopiec pogrążył sie w rozmyślaniach na temat pięknej nieznajomej (która tak naprawdę wcale nie musiała być piękna, no i prawie na pewno ją znał, ale to nieważne. Pozwólmy mu dalej marzyć).

Profesor Potter nienawidził nie tylko Harry'ego. Właściwie, on nikogo nie lubił. Taki sam nieprzyjazny stosunek miał do wszystkich uczniów, z nauczycielami też się specjalnie nie kolegował... Tylko czasami widywano go jak chodził do chatki Hagrida po zmroku. To był chyba jedyny osobnik na terenie Hogwartu (jeśli nie i całej Wielkiej Brytanii) z którym on w miarę trzymał sztamę.
W każdym bądź razie wyżywanie się na uczniach był jego ulubionym hobby. Tym razem padło na Harry'ego oraz na Hermionę, która zupełnie bez powodu wdała się w całą sprawę i zaczęła bronić chłopca. Teraz we dwójkę siedzieli na dywaniku wicedyrektora szkoły, drogiego pana Pottera.
– W związku z waszym karygodnym zachowaniem, każde z was dostaje szlaban... Będziecie pomagać Filchowi w przepisywaniu archiwów.

– I jak ci się pracowało ze szlamą? Nie zatruła ci za bardzo powietrza? – zapytał Draco, siląc sie na swój normalny, kpiący ton. Coś jednak było nie tak. W jego głosie była taka drobna nutka niepewności, którą Harry wyczuł od razu. Za dobrze go znał, żeby tego nie zauważyć.
– Nie było tak źle... Ona w sumie jest dość sympatyczna, dobrze nam się rozmawiało...
– CO?! Rozmawiałeś z nią? Ze SZLAMĄ? Harry, jak mogłeś!
– No przepraszam cię bardzo! A ty niby co robiłeś podczas szlabanu? Profesor Potter był dla ciebie czuły?!
Młody Malfoy zbladł.
– A... Tak, było dość... nudno. Ja... pomagałem Hagridowi i Potterowi zająć się hipogryfem... I będę miał niedługo kolejną turę.
Harry stwierdził, że nie ma ochoty drążyć tematu. Postanowił też nie mówić swojemu przyjacielowi o tym, że z Hermioną Granger umówił się na wypad do Hogsmeade w najbliższą sobotę. Zresztą byłoby mu przykro także dlatego, że biedny Malfoy nie mógł iść przez wzgląd na szlaban od Pottera.

Hogsmeade'owa sobota zbliżała się wielkimi krokami. Harry nie mógł doczekać się swojej pierwszej w życiu randki. I nie była do randka w ciemno... Hermiona była najpiękniejszą dziewczyną, jaką widział w życiu. Nie licząc jej zębów... Ale był w stanie je zaakceptować.
Piątek poprzedzający wypad przyniósł niestety niespodziewane, niezbyt przyjemne wypadki. Jak zwykle, chodziło o lekcję eliksirów. Starał się zachowywać jak najlepiej mógł – przyszedł na czas, siedział cicho całą lekcję uważnie słuchając profesora Pottera, patrzył na każdą rzecz którą wykonywał profesor mieszając swój pokazowy eliksir... To właśnie był błąd.
– Panie Snape, nie podoba mi się pana spojrzenie, którym mnie pan obdarza całą lekcję. Wydaje mi się, że jutrzejszy wypad do Hogsmeade jednak nie będzie dla pana edukacyjnym, w związku z czym wydaje mi się że lepiej się panu przysłuży dzień spędzony w dormitorium, ewentualnie spacerek po błoniach – uśmiech na twarzy Jamesa Pottera stawał się tym szerszy, im bardziej mina Harry'ego rzedła.

Potter gardził uczniami. Wszyscy go drażnili, wesołe dzieciaki które miały przed sobą jeszcze długie lata życia, na pewno wiele z nich będzie się spełniało zawodowo, założy kochające rodziny... Te myśli nie dawały Potterowi spokoju. Gdyby nie mały Harry Severus, i James zaznałby szczęścia. Łzy wściekłości napłynęły mu do oczu gdy w swoim pokoju opróżnił kolejną butelkę Ognistej Whisky, rozmyślając o dawnych czasach. Siedział w fotelu, nie będąc w stanie się już specjalnie ruszyć. Za wszelką cenę starał się odegnać smutne myśli o przeszłości. O tym, jak zdobył w końcu Lily, po tych latach starania wreszcie udało mu się odbić ją Severusowi... Sielanka trwała równe dwa tygodnie, gdy nagle okazało się że Lily jest w ciąży. I to nie z nim, bo akurat tak daleko nie udało mu się jeszcze zajść... Tylko z tym cholernym Severusem! Zanim się obejrzał, Lily była z powrotem w objęciach Snape'a.
To po prostu nie mogło być sprawiedliwe, żeby niektórzy ludzie mogli spędzić całe życie z ukochaną osobą a ON NIE. On cierpiał, cierpiał odkąd tylko pamiętał...
Usłyszał ciężkie kroki i głośne pukanie do drzwi.
– Proszę! – zawołał, nie ruszając się jednak z fotela. Do jego pokoiku wszedł Hagrid.
– Wszystko w porządku, James?
W odpowiedzi James zwymiotował na swój rękaw.
– Ty stary chlejusie, znowu dajesz sobie popalić? Jest piątek wieczór, mieliśmy gdzieś razem wyjść! A ty znów to samo. Powoli zaczynam mieć dość!
Hagrid wychodząc trzasnął drzwiami.

Piękny sobotni poranek. Harry udawał że jeszcze śpi, ale tylko dlatego że czekał aż Draco wyjdzie odrabiać swój szlaban. Nie miał ochoty z nim rozmawiać. Dzisiaj czekało go coś cudownego. Najwspanialsza dziewczyna na świecie wczoraj wyznała mu, że nie pójdzie do Hogsmeade skoro on nie może, tylko mogą razem pospacerować po błoniach. Nie mógł w to uwierzyć...
Draco w końcu wyszedł z pokoju. Harry na ten sygnał wyskoczył z łóżka i wskoczył pod prysznic, następnie podebrał trochę magicznych perfum Draco.

Ona czekała na niego w Wielkiej Sali. Miała na sobie śliczną kremową sukienkę i włosy spięte w kucyk. Gdy tylko pojawił się, od razu do niego podbiegła.
– No to co? Idziemy na błonie? – powiedziała uśmiechając się zalotnie. – A może wolałbyś do Zakazanego Lasu? Tam na pewno będę mogła pokazać ci coś ciekawego...
Młody Snape nie wiedział co na to powiedzieć, zaczerwienił się i kiwnął tylko głową.

Mimo że dzień był pogodny, w lesie było dość ciemno. Harry'ego zwykle przechodziły dreszcze gdy słyszał dźwięki puszczy, jednak tym razem powodowało je co innego. Ręka Hermiony którą trzymał w swojej dłoni... Oraz domysły na temat tego, co dokładnie dziewczyna chciała mu pokazać.
Sielanka nie trwała długo. W pewnym momencie usłyszeli czyjś krzyk. Hermiona wyglądała na spłoszoną.
– Myślisz, że to był człowiek? – zapytała drżącym głosem.
– Nie wiem – powiedział Harry. Po raz pierwszy poczuł się odważny. – Chodźmy to sprawdzić!
Pociągnął ją w kierunku z którego przed chwilą dobiegł krzyk. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak pewny siebie.
Bardzo cicho się skradając w końcu doszli do tego miejsca. Wyjrzeli zza drzewa na małą polankę i ich oczom ukazał się widok niezwykły. Profesor Potter, Hagrid oraz Draco nie mieli na sobie żadnych ubrań. Byli jakby zwaleni na kupę. Harry słyszał kiedyś o “homoseksualistach”... I że oni są normalnymi ludźmi i to nic dziwnego, więc choć nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, to starał się nad tym nie zastanawiać. Elementem scenerii, który nie dawał mu spokoju, był hipogryf.
Puszczyk
PostWysłany: Sob 12:45, 26 Kwi 2008    Temat postu:

A


Po drugiej stronie lustra

Harry zapatrzył się w srebrzystą fiolkę eliksiru stojącą na biurku nauczyciela. Hipnotyzujący kolor, taki... srebrny. Wręcz niebieski. Albo zielony. Albo...
- Snape, rusz się wreszcie, nie jesteś jedynym, który chce dzisiaj oddać swój eliksir. – Ron Weasley odepchnął go brutalnie.
- Ron! Jak możesz! – zawołała oburzona Hermiona. – Harry, żyjesz?
- Prawdopodobnie. Nie załatwił mnie Voldemort, a w porównaniu z nim Weasley to zwykła wiewiórka. – Harry zmarszczył brwi groźnie i po chwili roześmiał się lekko. Hermiona także uśmiechnęła się, chociaż w jej oczach widział konsternację.
- Racja, ale nie powinien cię tak traktować. Próbowałam z nim porozmawiać, ale to go chyba jeszcze bardziej zdenerwowało...
Wydawała się zmartwiona. Harry nie mógł oderwać wzroku od jej drobnej twarzy i zmartwionych oczu. Nie chciał, żeby się o niego martwiła, nie było ku temu żadnych racjonalnych powodów, ale Hermiona to Hermiona.
- Nie przejmuj się, nie interesuje mnie żaden Weasley. A ty...
- Harry? Idziesz nareszcie? Spóźnię się na trening quidditcha, a mieliśmy jeszcze iść na obiad. – Draco pojawił się jak spod ziemi między Harrym a Hermioną. Miał obrażoną minę i wyniośle unosił podbródek, odwrócony plecami od dziewczyny.
- To do zobaczenia później – wycedziła z nieukrywaną irytacją Hermiona i mrugnęła do Harry’ego znad ramienia Draco. Hermiona nie znosiła Draco, zresztą z wzajemnością.
Draco wydął usta i stuknął obcasem.
- Nie lubię jej – oznajmił. Harry przewrócił oczami, ustawiając fiolkę ze swoim eliksirem na biurku profesora.
- Nie gadaj – mruknął. Usłyszał kolejne stuknięcie obcasa. – Dobra, już idę, nie niecierpliw się tak. Niedługo będziesz mnie za sobą ciągał nawet do kibla.
Odwrócił się i zamarł. Draco szybko pakował podręcznik do torby, a na środku klasy stał profesor Black, stukając niecierpliwie obcasem.
- Gdybyś był jednym z Gryfonów, odebrałbym ci pięć punktów, Snape – prychnął, machając dłonią. – Dobra, chłopaki, zmykajcie już. Draco, odpuść trochę Harry’emu, on naprawdę nie jest twoim skrzatem.
Draco wymamrotał coś i spakował torbę Harry’ego. Po chwili obaj wyszli z sali.
- Jego też nie lubię – poinformował Harry’ego Draco dwie klatki schodowe dalej. – Ciągle ze mnie kpi. Można oszaleć. A mama zawsze śmieje się z jego żartów. To chore.
- Profesor Black jest w porządku. – Harry z chęcią skorzystał z ciągnięcia tematu niezwiązanego z Hermioną. – Zawsze stoi po naszej stronie i jest taki normalny. Porównaj go z Dumbledorem.
Draco westchnął, machając dłonią, i w tej chwili wydał się Harry’emu przerażająco wręcz podobny do profesora Blacka. Nie wytknął mu tego tylko dlatego, że Draco lubił.
- Taak, Dumbledore jest dziwny. Pamiętasz, jak wezwał nas obu do gabinetu rok temu? Przez miesiąc znajdowałem w szacie dropsy cytrynowe. Zadawał takie dziwne pytania. – Draco wzruszył ramionami. – Ale i tak wydaje się normalny w porównaniu z...
Przerwał mu hałas panujący w Wielkiej Sali. Podeszli do stołu Ślizgonów i zasiedli do obiadu.

*

Harry szedł bo biblioteki, rozmyślając. Będzie musiał jakoś powiedzieć Draco o Hermionie. To nieuniknione. Ale może jeszcze nie teraz.
Pamiętał spotkanie, które zaważyło na ich losie. Pierwsza lekcja Numerologii na trzecim roku i samotna Gryfonka wśród grupek dyskutujących Krukonów i przeglądających podręczniki Puchonów.
Harry usiadł obok niej, gorączkowo zastanawiając się, jak ma na imię. Helena? Henrietta?
- Hermiono, może usiadłabyś ze mną? – Jasnowłosy Puchon nagle pojawił się naprzeciwko niej, obrzucając krytycznym spojrzeniem Harry’ego.
- Zachariaszu, wybacz, ale odmówię sobie tej wątpliwej przyjemności. Już obiecałam Harry’emu, że usiądziemy razem, prawda, Harry? – Uśmiechnęła się promiennie, z niemym błaganiem w oczach.
I życie Harry’ego przewróciło się do góry nogami. Zakochał się.
A do klasy wszedł profesor Potter. James Potter.

Teraz też stał w bibliotece, wypytując o coś panią Pince.
- O, Snape, dobrze, że cię widzę. – Nagle złapał Harry’ego za ramię i pociągnął ku sobie. – Irmo, naprawdę, ta książka jest mi koniecznie potrzebna do zajęć z szóstą klasą. Prawda, Snape?
Harry zmrużył oczy i wzruszył ramionami, wymykając się świrowi.
- Dobrze, że mnie nie widział – szepnęła Hermiona, kiedy opadł na krzesło obok niej. – On jest chory. Zabawny i w ogóle, w Gryffindorze go uwielbiają, ale to takie nienormalne. Ponoć ma pelerynę niewidkę i nocami patroluje korytarze w poszukiwaniu tajnych przejść.
Harry zachichotał i wyciągnął przed siebie książkę.
- Szybciej w poszukiwaniu przygód seksualnych, z tego, co mówi się u nas. Strasznie uwzięty jest na pary. A o pelerynie niewidce też słyszałem. Dumbledore powinien mu tego zabronić, to naruszenie prawa do prywatności.
- Ale to nauczyciel, Harry! – zaoponowała Hermiona. – Musi mieć wgląd w nasze prywatne życie, żebyśmy nie zrobili czegoś głupiego, jak rodzic...
- James Potter nie jest moim ojcem i nigdy nie będzie. Mój ojciec nie żyje – podkreślił Harry i dotknął blizny w kształcie węża widocznej spod prostej, lekko przetłuszczonej grzywki.
Hermiona szybko nachyliła się w jego stronę i pocałowała go w usta.
- Przepraszam. Wiesz, że nie to chciałam powiedzieć. – Zaczerwieniona spuściła wzrok i zaczęła przerzucać kartki w książce. – Chciałam cię prosić o pomoc w eliksirach, za nic nie mogę zrozumieć, dlaczego profesor Black kazał nam zastąpić ogon traszki pazurami. To nie ma sensu, całkiem inne właściwości, ale daje lepszy efekt. Nie zrozumiałam za dobrze jego tłumaczenia, a ty nigdy nie masz problemów, więc...

*

- No nie, na niedojrzałe mandragory, zostawiłem w szatni swoje rękawiczki – oznajmił Draco zrozpaczonym głosem po wywaleniu połowy kufra na łóżku w poszukiwaniu części ubioru.
- Pójdziesz po nie jutro. – Harry właśnie zdjął krawat i krytycznie wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Znowu musiał umyć włosy. I był tak strasznie blady. Co Hermiona w nim widziała? Dlaczego chciał, żeby kochała go nie tylko za umysł? To takie głupie.
- Nie zdążę! Jutro spotykam się w Hogsmeade z wujem, wiesz, że ciotka Bellatiks mi obiecała nową miotłę na gwiazdkę i chce, żebym sam sobie wybrał. – Przeczesał jasne włosy tak, że stały we wszystkie strony.
Harry odwrócił się od lustra i spojrzał sceptycznie na przyjaciela.
- Dobra, przejrzałeś mnie. O nic takiego mnie nie prosili, ale wiem, że jutro wuj Rudolf ma iść na zakupy, ale jakkolwiek jego gust nie szwankuje w sprawach estetycznych, tak na miotłach się nie zna w ogóle. Co innego ciotka, ale ma jakąś robotę w Durmstrangu i nic z tego. A Rudolf co najwyżej kupi zabytkową, fantazyjnie zdobioną, niezdatną do lotu szczotę.
Harry podszedł i przygładził włosy Draco.
- Wyglądałeś jak Potter. – Wykrzywił usta w taki sposób, ze Draco zaczął się śmiać. – Dobra, to chodźmy po te twoje rękawiczki, ale szybko.

*

- Zimno! Gdzieś tu są, muszą być... – Draco wpadł do szatni, a Harry drżał na zewnątrz, spoglądając przez okno na ciemne niebo i tajemnicze błyszczące jezioro.
- Szybciej! Zaraz zamarznę. Ta część zamku jest nieogrzewana, żenujące...
Draco wynurzył się z szatni, dzierżąc parę czarnych, skórzanych rękawiczek. Uśmiechał się szeroko, ale wtedy nagle rozległy się kroki.
Harry wepchnął do szatni Draco i zostawił uchylone drzwi.
Znikąd wychynęła głowa profesora Pottera. Żółte, słabe światło pochodni odbijało się w jego okularach.
- W takich chwilach żałuję, że nie zachowałem Mapy Huncwotów... – powiedział do siebie, zdejmując srebrzystą pelerynę niewidkę. – Gdzie on jest?
- Kto, Jamesie? – W korytarzu rozległ się stukot obcasów i srebrna broda Dumbledore’a ukazała się na horyzoncie. Potter speszył się nieco.
- Ja, to znaczy, profesor Black i ja umówiliśmy się, by omówić pewne sprawy. Tak – pokiwała głową z przekonaniem. Dumbledore podszedł bliżej.
Harry zatkał Draco usta pięścią, kiedy zaczął śmiać się na widok fioletowej podomki w złote gwiazdki i jadowicie zielonej tiary z różówawym chwostkiem.
Sam Harry z trudem powstrzymywał się od prychnięcia. Dyrektor poważnej szkoły! I jeszcze te nocne pantofle na obcasach! Thorze, że też widzisz i nie grzmisz!
Dumbledore rozejrzał się po korytarzu dyskretnie i nagle spojrzał prosto na Harry’ego. Serce podeszło mu do gardła, a i Draco się opanował. Słyszał przyspieszony oddech przyjaciela.
- James, nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś spotykał się z Regulusem... Nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z początku zeszłego roku. – Dumbledore spojrzał na Pottera surowo.
Policzki profesora Numerologii pokryły się czerwonymi plamami.
- Gwarantuję, że to się nie powtórzy. To było... głupie i niedojrzałe. Wiem. Obaj daliśmy ponieść się emocjom, ale teraz już doszliśmy na tym gruncie do porozumienia.
Harry pamiętał początek piątej klasy. Kiedy Dumbledore ogłosił, że nowym nauczycielem eliksirów po śmierci starego Slughorna zostaje Regulus Black, Potter wyskoczył zza stołu i rzucił się na młodego Mistrza Eliksirów, wykrzykując coś o jakimś Syriuszu. Draco opowiedział potem, że Syriusz to był starszy brat profesora Blacka, najlepszy przyjaciel Pottera. Po upadku Voldemorta został złapany przez grupkę Śmierciożerców, w której skład wchodziła ciotka Draco, Barty Crouch Junior i właśnie Regulus. Bellatriks wpadła w szał po obelgach rzucanych przez Syriusza i Regulus w ostatniej chwili ulżył cierpieniom brata, zabijając go.
Sprawa została wyciszona, Bellatriks i Crouch musieli wyjechać z kraju, Regulus pozwolono na powrót po trzech latach.
- James... Drogi chłopcze, wiem, że to dla ciebie trudne, ale...
Energiczny stukot obcasów przerwał Dumbledore’owi. Regulus zatrzymał się na widok rozgrywającej się sceny. Jego brwi powędrowały w górę, ale nie uśmiechnął się.
- To ja już pójdę. Właściwie to szukam Fawkesa, nie widziałeś go gdzieś w pobliżu, Regulusie? – Dumbledore wycofał się po chwili z korytarza.
Potter szybko pomaszerował w stronę Blacka i zatrzymał się nagle.
- Nie wiem, co on tu robił, naprawdę. Chyba nie myślisz, że mógłbym zdradzić nas obu, Regulusie? – Głos Pottera był nadspodziewanie spokojny i chłodny. Harry nie widział twarzy Blacka, ku swojemu żalowi.
- Nie wiem, co myśleć, Potter. Nie wiem, czy to naprawdę był dobry pomysł. To bez sensu. – Black odsunął się w tył dwa kroki, przybliżając się do wejścia do szatni. Harry słyszał, jak Draco wstrzymuje oddech.
- Błagam, Regulus... Wiesz, ile to wymagało poświęcenia od ciebie i ode mnie, żebyśmy byli w stanie ze sobą rozmawiać. Nie wolno tego zaprzepaścić...
- Nie wiem. – Regulus pokręcił głową. – To wszystko jest takie niespodziewane. Potrzebuję więcej czasu. Wiesz, jak może zareagować moja rodzina.
Potter patrzył na niego dziwnie, ale po chwili kiwnął głową.
- Spotkajmy się tu za tydzień. Ta sama pora. Miejmy nadzieję, że tym razem obędzie się bez przeszkód.
I odszedł. Black stał chwilę w tym samym miejscu, wystukując obcasem jakiś rytm, po chwili pokręcił głową i poszedł w drugą stronę.
- Rozumiesz coś z tego? – zapytał Draco, potrząsając głową i wkładając rękawiczki do kieszeni.
- Myślę, że niedługo możemy mieć problem. – Harry przeczesał włosy, ze wstrętem stwierdzając, że są już tłuste. Nic nie rozumiał. Musiał porozmawiać z Hermioną.

*

Kiedy rano wstał, Draco już nie było. Za to na błoniach pojawiły się zaspy roziskrzonego śniegu, które dostrzegł przez zaszronione okna, wracając ze śniadania.
Nagle z impetem na kogoś wpadł.
- Przepraszam – pośpiesznie wyrzucił z siebie profesor Potter. – Ach, to tylko ty, Snape. Na przyszłość uważaj, jak chodzisz. Minus pięć punktów dla Slytherinu.
Wykrzywił usta i czekał, aż Harry go przepuści. Jednak chłopak nie miał na to najmniejszej ochoty. Potter wyglądał dzisiaj wyjątkowo źle, nawet jak na siebie. Podkrążone oczy i pokryte smugami okulary, włosy w większym nieładzie, niż zazwyczaj (poza tym, jak Harry zauważył, były stanowczo za długie).
- Nie widział pan Hermiony Granger, panie profesorze? – zapytał, chichocząc w duszy z ironii sytuacji. Pytał Pottera o Hermionę, z którą miał zamiar zdemaskować niecne plany nauczyciela.
- Po co ci Hermiona, Snape? – Potter odparł głuchym głosem. Przez chwilę obaj mierzyli się wzrokiem, ale nauczyciel nagle pokręcił głową. – Nieważne. Przypuszczam, że na śniadaniu albo w Hogsmeade razem z Weasleyami.
Harry zaklął w duchu. No tak, Hermiona pewnie poszła z Wiewiórami na przedświąteczne zakupy. Sądził też, że Draco umyślnie nie nalegał na jego towarzystwo w wyprawie, nie tylko z powodu spotkania z wujem Rudolfem (którego Harry miał okazję spotkać kilka lat wcześniej i do tej pory nie był w stanie podjąć decyzji, czy Rudolf Lestrange go przeraża, czy to tylko wrażenie wypływające z traumatycznych wydarzeń poprzedzających to spotkanie).
Harry niektóre prezenty kupił już w wakacje (kolekcja klasyki magicznych filmów dla Draco, który skrycie marzył o wyreżyserowaniu filmu na miarę „Skazanych na Azkaban” Abdullaha Dar-a-Bonta czy „Łowcy animagów” Munga Da Ciminno), inne podczas ostatniego wyjścia do Hogsmeade.
Potrzebował Hermiony. Potrzebował jej inteligencji, spokoju, rady. Wszystko było dziwne, ale wiedział, że ona pomoże mu poukładać w głowie ostatnie wydarzenia.

*

Czekał do południa, ale Hermiona nie pojawiła się na obiedzie. Szukał w bibliotece, gdzie też jej nie zastał. Zaniepokojony, pofatygował się nawet do skrzydła szpitalnego.
Zobaczył ją dopiero na kolacji. Jadła, słuchając rudej Wiewiórki (jak miała na imię? Jenny? Gina? W każdym razie, Harry uważał ją za wyjątkowo brzydkie, piegowate, wychudzone stworzenie. Draco godzinami rozwodził się nad jej wadami i tym, że drużyna Gryffindoru została zarażona epidemią wiewióronizmu, Blaise Zabini za to skrycie planował uwiedzenie nadspodziewanie popularnej dziewczynki). Miała zaczerwienione oczy.
- Hermiono… - Czekał przy drzwiach. Weasleyówna spojrzała na niego wrogo, ale Hermiona zatrzymała się.
- Przepraszam, Harry, ale nie mam czasu. Może później. – Zamrugała oczami i odchrząknęła. Po chwili wraz z Wiewiórką ruszyła w stronę wieży Gryffindoru.
Harry pełen złych przeczuć wrócił do lochów.

*

Draco siedział w pokoju wspólnym, przeglądając nowy numer Proroka Codziennego.
- I jak, wybrałeś miotłę? – Harry usiadł obok niego, zakładając ręce za głowę. Miał nadzieje na odprężającą rozmowę o niczym po tym dziwnym dniu.
Draco wymamrotał coś i przewrócił stronę.
- Że co? – Harry odsunął gazetę.
Draco zacisnął usta, co uwydatniło limo pod prawym okiem.
- Czy to ma coś wspólnego z płaczącą Hermioną? – zapytał spokojnie. I Draco wybuchnął.
Dramatycznie zeskoczył z fotela na podłogę, rzucił gazetą w Harry’ego i zaczął krzyczeć.
- A co ciebie to obchodzi? Co ciebie obchodzi jakaś nędzna szlama, co, Snape? Czemu nie spytasz, co mnie się stało? Za co zostałem pobity na oczach Weasleyów i własnego rodzonego wuja? Niech cię szlag, Snape, ciebie i wszystkich mugolaków!
Harry zmrużył oczy. Miał ochotę spoliczkować przyjaciela za te bzdury, ale zrezygnował. To takie plebejskie.
- Dramatyzujesz, Malfoy. Idź i ochłoń trochę, potem porozmawiamy jak ludzie.
Draco wybiegł z pokoju wspólnego do dormitorium. Harry nie czuł się zbyt komfortowo z wiedzą, że doprowadził przyjaciela do łez. Tym bardziej, że nie miał pojęcia, w jaki sposób asertywnie mógłby wywinąć się z nieprzyjemnej sytuacji, pozostając wiernym Hermionie, a zarazem dając Draco do zrozumienia, że nie chciał go urazić.
Po chwili wyszedł z lochów. Musi porozmawiać z Hermioną. Draco przeżyje, ale ona…
Ona to co innego. To dziewczyna.

*

Świetnie. Nie znał hasła. Nie pomyślał.
Wpatrywał się uporczywie w różową, tłustą kobietę na obrazie, wachlującą się wachlarzem w drobne różyczki.
- Wpuścisz mnie? – zapytał bez żadnej nadziei. Zachichotała.
- Oczywiście, – odparła radośnie – jeśli tylko udowodnisz, że znasz hasło.
Harry zaklął i spróbował odsunąć obraz. Na darmo. Dama w różowym prychnęła oburzona.
- Toż to gwałt! Ratunku, szaleniec! – zaczęła wołać piskliwie. Harry wyciągnął różdżkę.
- Przymknij się, albo cię uciszę na zawsze. Kapujesz? – Pomachał groźnie różdżką.
Gruba Dama uciszyła się i wróciła do wachlowania.
- Jak chcesz. Nie znasz się na żartach. Zresztą, i tak cie nie wpuszczę, nie myśl sobie – oznajmiła twardo.
- Tak więc usiądę tu i będę czekał, aż kogoś wpuścisz i wejdę razem z nim. – Przywołał poduszkę i usiadł pod portretem.
Po namyśle przywołał także podręcznik do transmutacji i zaczął czytać.
- Po co tak bardzo chcesz dostać się do środka? – Gruba Dama wytrzymała zaledwie kwadrans w ciszy. Harry uśmiechnął się do podręcznika.
- Muszę porozmawiać z Hermioną Granger.
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Och, Hermiona wróciła dzisiaj zapłakana z Hogsmeade. – Zamilkła. – Tak, to wszystko mi coś przypomina. Taak. Czy…
W tej samej chwili obraz uchylił się a ze środka wyjrzała hinduska dziewczyna z różową spinką we włosach. Harry kojarzył ją słabo, wiedział, że to bliźniaczka Padmy Patil z Ravenclawu.
Spojrzała na niego i zawołała.
- O, to ty Snape. Właź, nie mogę już słuchać tego chlipania Hermiony. Mam nadzieję, że ją przeprosisz za tego swojego szczurowatego przyjaciela.
Harry był już wcześniej w pokoju wspólnym Gryfonów, ale nigdy nie czuł się tak obco. Wiewióra nie było, ale i tak mnóstwo nieprzyjaznych spojrzeń skierowanych było na niego.
- Hermiona…! – wrzasnęła Parvati, a po chwili rozległy się kroki. Hermiona wytarła twarz rękawem i jęknęła. Podbiegła do Harry’ego, złapała go za rękaw i wyciągnęła na korytarz.
- Oszalałeś? – szepnęła oburzona. – Co ludzie sobie pomyślą? Chciałeś utrzymać nas w tajemnicy ze względów bezpieczeństwa, ale…
Harry złapał ją i pocałował. Jeden ze staruszków na portretach zagwizdał.
- Hermiono, koniec tych bzdur. Przemyślałem to i…
- Jesteś pewien? – zakpiła chłodno. – Co sobie pomyślą twoi czystokrwiści przyjaciele tacy, jak Malfoy?
- Nic mnie to nie obchodzi! – wybuchnął i ścisnął jej rękę. – Mam to gdzieś! Jeśli naprawdę są moimi przyjaciółmi, to zrozumieją! Mam dość tego wszystkiego! Co zrobił ci dzisiaj Draco?
Hermiona przymknęła boleśnie oczy.
- W tym problem, że nic. – Pokręciła głową. – To znaczy, nie mnie. Po prostu szłam z Ronem i Ginny, a on stał przed sklepem z miotłami obok tego swojego śmierciożerczego wuja i śmiał się z żebrzącego charłaka…
Harry spodziewał się innej odpowiedzi. Wpatrywał się w Hermionę z niedowierzaniem.
- I to tyle? Dlatego Draco nie chce ze mną rozmawiać, a ty…
- Nie! Podeszłam tam i go spoliczkowałam. Jego wuj roześmiał się i spytał, jak Draco mi się przysłużył, że go tak traktuję… Rozumiesz, zasugerował, że ja i ten… Ale Draco oburzył się i nazwał mnie szlamą, powiedział, że żałuje, że… że… - Hermiona zaczęła płakać. – Harry, nie rozumiesz, on jest taki, jak jego ojciec! Cudem udało ci się uciec z łap Lucjusza dwa lata temu, nie chcę, żebyś przyjaźnił się z Draco, który jest taki sam, tak samo cię zdradzi, nie możesz… Harry…
Harry przytulił Hermionę i pocałował ją w czoło.
- Mylisz się. A z Draco jeszcze sobie porozmawiam. On nie jest zły, to nieprawda. Poza tym, jest coś dziwnego, chciałem o tym z tobą porozmawiać już wcześniej…
Hermiona otarła twarz rękawem.
- Chodźmy do kuchni. – Harry wziął jej dłoń w swoją i ruszyli w kierunku schodów.

*

Harry padł na łóżko półprzytomny. Nie miał siły nawet myśleć o Draco.
Następnego ranka nie myślał już o niczym innym.
- Snape, do cholery, wstawaj! Nie wiesz, gdzie może być Malfoy? – Blaise potrząsał Harrym gwałtownie.
- Cooo? – ziewnął Harry.- Pewnie w swoim łóżku, daj mi spać…
- Właśnie, że go nie ma! I nie było całą noc! Jak ja się kładłem, akurat wychodził z pokoju, kiedy ty wróciłeś nadal go nie było… Spójrz! – Blaise wyciągnął Harry’ego z łóżka i pokazał nieruszoną pościel Draco.
- Może nareszcie uległ błaganiom Pansy albo poszedł do Regulusa…
Harry usłyszał trzaśnięcie drzwiami i położył się z powrotem do łóżka.
- Harry, kiedy ostatnio widziałeś Draco? – Miał wrażenie, że ledwo przyłożył głowę do poduszki, kiedy usłyszał głos profesora Blacka.
- Hm? Wczoraj, koło dziewiątej… Po kolacji, pokłóciliśmy się i… - Nagle zdał sobie sprawę z pytania. – Jak to, kiedy go ostatnio widziałem? Gdzie on jest? Co się stało?
Regulus założył włosy za uszy i przetarł oczy. Wyglądał na zmęczonego.
- Draco Malfoy zaginął. Tak jak Hermiona Granger i profesor Potter. Żadne z nich nie znajduje się na terenie szkoły.
Harry jęknął.
- To Potter ich porwał… To musiał być on, na Merlina… Ale Hermiona była ze mną jeszcze do… do północy, byliśmy w kuchni, skrzaty mogą poświadczyć… Profesorze, co się dzieje?
Do sypialni wpadła zgrzana Pansy.
- Panie profesorze, rodzice Granger już są, pani Malfoy zatrzymały zawirowania na granicy. Profesor Dumbledore prosi pana i Snape’a do swojego gabinetu.
- Dziękuję, Pansy – odparł Regulus, wstając. Harry dopiero teraz zauważył, że nauczyciel miał na sobie ciemnozielony garnitur.
Pansy stała chwilę w drzwiach, ale widząc, że nikt jej nie potrzebuje, wyszła.
- Przebieraj się, szybko. Nie patrz tak na mnie, razem z profesor McGonagall przybyliśmy prosto z Międzynarodowej Konferencji Magistrów Magii.
Harry uśmiechnął się lekko, ale zaraz pomyślał o Draco i Hermionie i go zmroziło. Potter mógł im przecież coś zrobić…

*

Gabinet Dumbledore’a wydawał się dużo mniejszy niż zazwyczaj. W kącie w dwóch końcach sofy siedzieli pan i pani Granger, patrząc na siebie złowrogo. Hermiona opowiadała, że rozwiedli się parę miesięcy wcześniej.
Za biurkiem na wysokim krześle siedział Dumbledore i słuchał Neville’a Longbottoma.
- … i wtedy spotkałem profesora Pottera, szedł od strony lochów, wyglądał na poruszonego. Wysłuchał mnie, powiedział, że sprawdzi to i poszedł do swojego gabinetu… Kiedy wróciłem, Hermiona siedziała przed kominkiem w Pokoju Wspólnym.
- Dziękuję, Neville. Na pewno nic więcej nie pamiętasz? Nie widziałeś nigdzie po drodze Draco Malfoya, nie wiesz, czy Hermiona wychodziła z wieży?
Neville pokręcił głową.
Z kominka wypadła zaróżowiona Narcyza Malfoy. Jasne włosy miała rozpuszczone i lekko rozwiane. Rzuciła się na Regulusa.
- Gdzie jest Draco? Co z moim synem? Żyje? Dumbledore, jeśli coś się mu stanie, osobiście ciebie zabiję! Och, witaj Harry, Margaret kazała ci przekazać, że szkoda, że nie przyjeżdżasz do domu na święta, ale nie ma zamiaru tego opłakiwać, więc spędzi je w Paryżu.
Regulus wyciągnął z kieszeni fiolkę z jasnoniebieskim eliksirem uspokajającym.
- Spokojnie, Cissy, wypij to i zaraz poczujesz się lepiej, co? Panie Longbottom, ustąpi pan miejsca rozhisteryzowanej matce? Dziękuję, panie Longbottom, prawdziwy z pana gentelman.
- Nie jestem rozhisteryzowana, Regulusie! – Narcyza wypiła eliksir i rzucił fiolką w profesora Blacka. – Po prostu chcę wiedzieć, co się dzieje z moim synem!
- My też z chęcią byśmy się tego dowiedzieli, pani Malfoy. Obecnie przypuszczamy, że został porwany…
Narcyza jęknęła.
Harry czuł się niepotrzebny. To był ich dramat, tak. On był tylko przyjacielem. Nie był rodziną. Hermiona, Draco, byli dla niego całym życiem, ale teraz, wśród ich rodzin, czuł się zwyczajnym podrzutkiem.
- Lucjusz… - szepnęła Narcyza. – Kiedy zaatakował Malfoy Manor w wakacje… Obiecał, że się zemści, że zrobi wszystko, by dostać w swoje ręce Snape’a… I Draco, och, on uważa, że to przez Draco nie udało mu się pomóc powróci Czarnemu Panu… Dumbledore, to musiał zrobić Lucjusz!
Harry nagle poczuł się dziwnie na widoku. Wszyscy na niego patrzyli. Jeśli to Lucjusz porwał Hermionę i Draco… Lucjusz był szaleńcem, zdrajcą żądnym władzy… On mógł ich naprawdę skrzywdzić.
- Jesteś pewna, Cissy? – Regulus nie patrzył na Harry’ego. Uklęknął obok fotela Narcyzy i wpatrywał się w nią uparcie. – Podejrzewamy, że to James Potter, ale…
- James Potter? Na Salazara, czyście pogłupieli? – Narcyza nerwowo zachichotała. – Przecież go znacie, ten człowiek szybciej by rzucił się pod pędzący pociąg, niż zrobił krzywdę jakiemukolwiek dziecku. Nie rozśmieszajcie mnie. Może poszedł ich ratować, ale nie próbujcie mi wmówić, że porwał mugolaczkę i mojego syna.
W gabinecie zapanowała cisza. Niektóre obrazy aż przestały pochrapywać i pootwierały oczy.

*

Kilka godzin później w gabinecie siedzieli tylko Harry, Narcyza i rodzice Hermiony. Dumbledore wyszedł porozmawiać z aurorami, a Regulus wrócił do uczniów.
Cisza była co najmniej krępująca.
Nagle portrety ożywiły się i zaczęły dyskutować między sobą.
- Narcyzo, są! Adaminta widziała Draco, tę dziewczynę i Pottera!
Wszyscy wstali.
Po kilku minutach do gabinetu wszedł Dumbledore,a za nim aurorzy wprowadzili Pottera. Hermiona i Draco weszli o własnych siłach, drżąc.
- Harry! – zawołała Hermiona, rzucając się Harry’emu na szyję. – Boże, to było straszne, Harry, tak się bałam, że Malfoy nas zabije…
Narcyza wstała z fotela i patrzyła na Draco pusto. Po chwili usiadła, zakrywając twarz rękoma. Chłopak miał we włosach krew i a na sobie porwaną koszulę. Złapał matkę za rękę i spojrzał na Harry’ego.
- Przepraszam – powiedział nieswoim głosem. Hermiona załkała.
- Harry, przepraszam, że cię nie poinformowałam, nie było czasu, profesor Potter się spieszył i po prostu nie było czasu…
Harry przyglądał się Draco. Przyjaciel wyglądał jakoś… inaczej. Nie wiedział, na czym ta zmiana polegała, ale było coś w mimice, co dobitnie o niej świadczyło.
- Co się stało? – zapytał w końcu. Dumbledore zasiadł za biurkiem, wzdychając ciężko.
- Poczekajmy chwilę na Regulusa, przyniesie veritaserum. Panie Shacklebolt, panno Nott, proszę usiąść. Myślę, że pan Potter nie ucieknie – powiedział z łagodnym uśmiechem.
Potter dopiero na dźwięk swojego nazwiska podniósł głowę. Miał porysowaną twarz, jakby podrapaną przez ogromnego kota. Mocno zaciskał powieki.
Wszyscy usiedli. Hermiona tuliła się do Harry’ego, który, zaskakując nawet siebie, wyciągnął rękę i położył na ramieniu Draco.
Regulus cicho otworzył drzwi i wszedł do gabinetu. Grobowa ciszę przerwał miarowy stukot obcasów.
Potter otworzył oczy.
- Wystarczy kilka kropel. – Reguluj położył fiolkę przed Dumbledorem. Ciemnoskóry auror wyciągnął rękę w jej kierunku.
Black odwrócił się i miał wyjść z pokoju, ale nagle odezwał się dyrektor:
- Regulusie… Profesorze Black, proszę zostać.

*

Potter mówił spokojnie, praktycznie nie robiąc przerw na głębszy oddech.
- Wracając z lochów, spotkałem Neville’a Longbottoma. Powiedział, że Draco Malfoy próbował dostać się do wieży Gryffindoru, szukał Harry’ego Snape’a. Zaniepokoiło mnie to, wszyscy pamiętamy wydarzenia sprzed dwóch lat, prawda? Sprawdziłem korytarz, poszedłem do wieży, gdzie spotkałem Hermionę Granger siedząca przed kominkiem. Spytałem, czemu Malfoy mógł szukać Snape’a w pokoju wspólnym Gryfonów. Dowiedziałem się o kłótni obu chłopców i postanowiłem sprawdzić, czy obaj są w swoim dormitorium…
- Nie mógł pan poprosić o to opiekuna ich domu? – przerwał mu Shacklebolt.
- Nie było mnie wtedy w zamku. Tak jak profesor McGonagall, opiekunki Gryffindoru – wtrącił profesor Black. Potter energicznie pokiwał głową.
- Dziękuję, może pan dalej opowiadać.
- Hermiona… Panna Granger koniecznie chciała iść razem ze mną. Stwierdziła, że ma złe przeczucia, co do tej sprawy. W końcu zgodziłem się, żeby mi towarzyszyła, jest to bardzo odpowiedzialna osoba, prefektka… Cóż, nieważne. Idąc przez hall zauważyliśmy dziwne, srebrzyste ślady. Prawdopodobnie efekt Eliksiru Niewidzialności, jak wiemy, widoczne są tylko w świetle księżyca w trzeciej kwadrze…
Prowadziły do ukrytego przejścia do Hogsmeade. Kazałem pannie Granger wracać do szkoły i poinformować dyrektora, ale droga powrotna okazała się niemożliwa. Przejście ni stąd, ni zowąd zawaliło się.
Wyszliśmy w górach niedaleko Hogsmeade. Wtedy zaatakował nas Malfoy. Miał ze sobą swojego syna i groził, że jeśli podejdziemy… Jeśli ja podejdę… Zabije go.
Narcyza jęknęła.
Potter zamrugał oczami.
- A na to nie mogłem pozwolić. Bałem się o Hermionę, która była pod moja opieką… Przemieniłem jedną z roślin w kota, żeby zająć Malfoya… Rozwiązałem Draco, ale Malfoy skierował kota przeciwko mnie i próbował zabić Hermionę, i…
Wszyscy spojrzeli na kręcącego głową Pottera.
- Zabiłem go.
Harry potrząsnął głową z niedowierzaniem. Draco odsunął się i podszedł do matki.
Aurorzy popatrzyli po sobie, kobieta zaczęła szybko coś notować.
- Nie miał innego wyjścia! – zawołała płaczliwie Hermiona. – On by nas zabił, nie widzicie, co zrobił Draco? Sectumsempra! Gdyby nie to, ze miałam przy sobie deptam, to nie wiem… Profesor Potter jest niewinny! Nie możecie go wsadzić do Azkabanu!
- O tym zadecyduje sąd, panno Granger – stwierdził ze spokojem Shacklebolt.
- Będę zeznawała. Mogę zeznawać, prawda? Mam ukończone siedemnaście lat. Zresztą, Lucjusz Malfoy był zbiegiem, poszukiwanym przestępcą, po prostu żaden sąd nie może skazać profesora Pottera! Obrona własna i podopiecznych! – Hermiona zaczęła nieskładnie recytować fragmenty Kodeksu Magicznego.
- Zamknij się, Granger – nagle wybuchnął Draco. – Wszyscy wiemy, że go nie skażą! Nawet jeśli przez swoją nieodpowiedzialność naraził twoją rozczochraną głowę! Też będę zeznawał, uspokój się.
Dumbledore odchrząknął.
- Dziękujemy, panno Granger, panie Malfoy. Z pewnością okażecie się bardzo pomocni w obronie profesora Pottera. Myślę, że teraz powinniście udać się do skrzydła szpitalnego. Harry, Narcyzo, odprowadzicie Hermionę i Draco? Oczywiście, państwo Granger pójdą z wami, jeśli sobie życzą.
- Oczywiście – odparł wyniośle pan Granger. – Ale nie jesteśmy już małżeństwem, panie dyrektorze. Moja żo… była żona nazywa się pani Eliott.
Harry mocniej przytulił do siebie Hermionę. Wychodząc, obejrzał się i zobaczył gwałtownie gestykulującego profesora Blacka.

*

Miesiąc później

- Tak się cieszę! – Hermiona rzuciła się na szyję krzywo uśmiechniętego profesora Pottera. Aurorka Nott poklepała go po plecach, chowając kajdanki do szuflady.
Harry czekał w drzwiach na swoją dziewczynę. Obok Draco spoglądał w okno, nucąc pod nosem jakąś melodię.
- Zaczynam robić się zazdrosny. Kto by pomyślał, że Hermiona stanie się taką Wyznawczynią Boskiego Pottera – wymamrotał cicho Harry. Draco uśmiechnął się do szyby.
- Nie ma u niego szans – odpowiedział.
Harry zmarszczył brwi.
- Skąd taka pewność? Może Potter będzie chciał się zemścić? W końcu mój ojciec ożenił się z miłością jego życia… To teraz on mi odbierze moją? – Oparł głowę o ścianę i spojrzał na drewniany sufit.
- Potter jest już zajęty.
Harry zamrugał oczami szybko. W korytarzu rozległ się znajomy stukot obcasów…

Koniec
Puszczyk
PostWysłany: Sob 12:44, 26 Kwi 2008    Temat postu: Aurora vs Trilby

Pojedynkowicze: Aurora, Tril
Fandom: HP.
Temat: Harry Severus Snape, Draco Malfoy – jego dobry przyjaciel, przed którym jednak musi ukrywać się ze swoim romansem z gryfońską szlamą, niejaką Granger.
James Potter, zgorzkniały nauczyciel w Hogwarcie, któremu nie zależy już na niczym prócz seksu (na tym polu dużo eksperymentuje ;P). Jego jedyna prawdziwa miłość poślubiła jego największego wroga, a teraz wącha kwiatki od dołu, a co gorsza ich latorośl uczęszcza do Hogwartu.
BRAK slashu Harry/ktokolwiek. Reszta obojętnie.
Forma: opowiadanie min. 1000 słów
Warunki dodatkowe: rozwinięcie sytuacji opisanej w ostatnim tekście fikatonowym Tril. Czas opowiadania najlepiej około 6 roku w Hogwarcie
Długość: min. 1000 słów
Beta: Angel
Termin: 17 kwietnia

<Gong!>

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group