|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Sob 13:54, 25 Lut 2006 Temat postu: Ona i On |
|
|
Ten tekst powstał w drodze z domu ze sklepu, z cichej rozpaczy nieświadomości. Tak, tak wiem Brzmi to cholernie sztywno, czy może patetycznie, ale kiedy to przeczytacie, to zrozumiecie, co miałam na myśli. W każdym razie, uczucie pustki dalej mnie nie opuszcza, więc może jeszcze coś naskrobię...
Spojler: jeśli nie masz dziś dobrego nastroju, przeczytaj tekst poniżej jutro, lub za kilka dni. Tak, na wszelki wypadek.
Dedykowane Kejranowi.
- Powiedz mi, czemu jesteś niewidomy? - pyta Ona.
- Że co? - dziwi się On i spogląda na nią zza zasłony niesfornych loków.
- No, czemu nie widzisz... Chodzisz po omacku... Czemu wy wszyscy błądzicie?
- Naprawdę cię dzisiaj nie rozumiem - mruczy i wraca do pracy.
Ona siada w fotelu i bierze do rąk aparat fotograficzny.
- Czasami zaczynam mieć wątpliwości, czy reinkarnacja to rzeczywiście nie bujda - rzuca temat w powietrze, po czym zaczyna się bawić pokrętłami. Na odzew długo nie musi czekać.
- Dziewczyno, co ty dzisiaj masz? Chandra, znowu? I skąd, do jasnego gumochłona, wzięłaś tę reinkarnację? - rzuca On, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
- Mam dziś wolne. Nie, nie chandra. A co do odradzania się na nowo w nowym ciele, to po prostu coraz częściej mam wrażenie, że jestem za stara dla tego ciała... Widzę ludzi i dostrzegam ich głupotę, bezmyślność i to błądzenie. Nie widzą się nawzajem, a ja czuję się jak jedyna, która nie ma oczu zaklejonych nieświadomością. Jakbym zachowała część wiedzy i takiej jakby mądrości z poprzedniego wcielenia...
On kręci głową.
- Że też ty zawsze musisz znaleźć jakiś error, w czymkolwiek. No nic, mów dalej, posłucham chętnie, co nasza przyszła pani psycholog ma do powiedzenia na temat ludzkości.
Ona jakby nie zauważa tych przytyków i robi mu pierwsze zdjęcie.
- Ech, tu nie chodzi o ludzkość. Tylko o bezsens istnienia.
- Aaaa. No to wszystko jasne... - prycha nad klawiaturą, po czym odwraca się do niej i siada okrakiem na krześle. - No dalej, powiedz, co takiego dziś cię dręczy, bo widzę, że nie doszłaś jeszcze do sedna problemu.
- Masz rację - Ona wzdycha i rozpiera się wygodniej w fotelu. - Mówiłam ci już, że uwielbiam ten fotel?
- Taak, ale przestań go tak myziać, bo się poczuję zazdrosny.
- O mnie?
- Nie... o fotel - On mruga do niej i uśmiecha się łobuzersko.
- Okrutnik! - Ona udaje oburzenie i jednocześnie naciska guzik zwalniający migawkę w aparacie. - Ale wracając do tematu... Ja, ja... po prostu nie czuję. Nie jestem zadowolona z tego, co jest teraz, i boję się, że nie będę miała żadnych możliwości. Nie wiem, czy jest coś poza tymi czterema ścianami uczelnia-praca-dom-klub. Boję się. Boję się, że...
- ...że masz tak naprawdę tylko jeden szablon życia do wyboru? I to taki bardziej szarawy, niż kolorowy, że nie jest tak dobrze, jak na internecie, że gdy chcesz, to możesz swoje "życie", bloga, ustroić w jakieś jaśniejsze barwy...?
Ona patrzy na niego zdziwiona.
- To ty też tak masz?
- Nie, widzę to w twoich oczach - On uśmiecha się leciutko. - Czy to wszystko? - pyta po chwili.
- Nie... - mówi Ona z ociąganiem, najwyraźniej następny temat nie jest zbyt wygodny. A przynajmniej nie tak, jak fotel pod nią. - Ja ciągle o nim myślę, wiesz? Że może gdybym mogła to lepiej rozegrać, to nie stałby się taki zimny... i nieobecny...
- Ale nie mogłaś. I nie idealizuj go. Był jaki był, spróbuj zapomnieć. I spal te jego cholerne zdjęcia...!
- Już to zrobiłam - szepce Ona.
- Wszystkie? - pyta On ze zdziwieniem. Nie może w to uwierzyć.
- P-prawie - Ona zwiesza głowę i zaczyna bawić się koralikiem od bransoletki.
- Które zostawiłaś?
- To z lustra... Zmieńmy temat. Niepotrzebnie to mówiłam. Spalę je, jak tylko wrócę do domu.
On wstaje z krzesła i podchodzi do niej. Chwyta ją za brodę i delikatnie unosi ku górze.
- Hej, kruszyno, no już. Nie mazgaj się, będzie dobrze - całuje ją we włosy i wychodzi do łazienki.
Podczas gdy jego nie ma, Ona podchodzi do okna i widzi różowy balonik wirujący na wietrze coraz wyżej i wyżej. Czuje ruch za plecami i gdy się odwraca, On już siedzi na poprzednim miejscu.
- Czuję się jak kaleka... który wlecze swą bezwładną nogę za sobą, ale jest... zbyt do niej przyzwyczajony i za bardzo się boi o przyszłość, by ją uciąć.
- Noga? Teraz już naprawdę nie rozumiem - odpowiada jej ze śmiechem.
Ona patrzy na niego z urazą.
- Nie pozwoliłeś mi dokończyć.
- Wybacz.
- Ja się boję uciąć tę nogę... nawet w przypływie największej złości nie umiem wydobyć jej na zewnątrz... Jako mała dziewczynka pewnego razu z rozpaczy zaczęłam walić głową w ścianę... Po kilku razach matka odciągnęła mnie i przytuliła. Ale ja chciałam dalej się znęcać nad tą idiotką w środku... A teraz nie umiem nawet przechylić się przez balkon, bo się boję, że jest za mała wysokość i tylko połamię sobie nogi... - łapie jego przerażone spojrzenie i szybko dokańcza - chciałabym być wysoka i piękna, naturalna taka i szczęśliwa. Nie przez cały czas, bo bym smak straciła. Bo teraz... moje życie wygląda tak, jakbym ciągnęła za sobą taczkę, chodząc po wysypisku śmieci. Zbierała małe kolorowe szkiełka nadziei... Ale napotykam też porozpruwane misie, koty, nad którymi się ktoś znęcał... - przykuca na ziemi.
On wstaje i podchodzi do niej. Obejmuje ją.
- I co jeszcze widzisz, wieszczko moja? - troszczy się o nią.
- Życie to nie bombonierka! Forest nie miał racji! Niby nie wiesz, na co trafisz, ale zawsze trafiasz na coś słodkiego! A nasze życie jest jak bombonierka, w której do druga czekoladka ma kwas solny w środku i przepala nam język... Owinięta jest w zielony papierek... Kolor nadziei. A więc ja zawsze biorę zieloną. Z nadzieją na przyszłość... - płacze. Aparat wypada jej z ręki i turla się na dywan.
On obejmuje ja mocniej i wtula twarz w jej włosy.
- Kocham cię - mówi.
- Co? - urywa się z jego objęć i patrzy na niego zdziwiona. - Ale my jesteśmy przyjaciółmi...
- To co? Przecież to nie szkodzi... A ja kocham cię od dawna. Dłużej, niż jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale jak? - Ona opiera się o parapet.
- Osiemnastka Roberta.
- O Merlinie... to byłeś ty?
- Nie pamiętasz z kim siedziałaś przez pięć godzin?
- Ale nawet nie rozmawialiśmy...
- Ale twój zapach... - On wstaje z klęczek.
- Nie... nie chcę. Zostaw - odtrąca jego rękę.
- Dlaczego? Co zrobiłem? Wybacz, proszę.
- Nie wybaczę. Nie przepraszaj. Ja... nie chcę stracić tego, co jest teraz między nami... Chociaż i tak już będzie inaczej, niż było...
W jej oczach jest smutek. Nie chce tego, ale bierze aparat z podłogi i idzie do szafy po płaszcz. Gdy wraca, by się pożegnać, On stoi przy oknie i niewidzącym wzrokiem wpatruje się w ścianę. Ona zauważa w świetle łzy na jego twarzy i podchodzi bliżej. Udaje jej się pochwycić jego wzrok. Podchodzi bliżej i dotyka jego twarzy. On patrzy na nią ze zdziwieniem, kiedy Ona ustawia jego twarz do światła.
- Wesołych urodzin - mruczy Ona i naciska guzik zwalniający migawkę.
Ostatnio zmieniony przez Rej dnia Nie 9:32, 26 Lut 2006, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 14:22, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Szczerze mówiąc uczucia mam mieszane. Bo to opowiadanie faktycznie jest jak... bombonierka. Tyle tylko, że niektóre cukierki są smaczne, a niektóre nieco mniej.
Za kilka fragmentów, Rejuś, dałabym ci normalnie nagrodę psycholiteracką. Bo czuję tak samo, chociaż może w mniejszym natężeniu. Ale wtedy, gdy czytam sobie i popadam w przyjemne zamyślenie, wyskakujesz nagle z takim słownym połączeniem, że czar pryska. I robi się bardzo pompatycznobombastycznie. Tak jak z tymi słodkimi plastrami nieświadomości i kolorowymi szkiełkami nadziei. Niby ładne, ale za bardzo. Jakby wrzucone przez pomyłkę.
Bardzo podoba mi się motyw aparatu fotograficznego i tych zdjęć robionych tak od niechcenia. Poza tym rozmowa dość dobrze skonstruowana, aczkolwiek wydaje mi się, że nie do końca wiedziałaś w którą stronę chcesz opowiadanie przechylić. Bo to już nie jest czysty realizm, ale jeszcze nie poezja. Odczuwam to jako poczwarkę, z której może wykluć się coś ładnego. I chyba nie zostaje mi nic innego, tylko spokojnie poczekać na motyla
ps.
"Czemu, wy wszyscy, błądzicie?" - niepotrzebne przecinki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Sob 14:45, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Mnie się podoba całość tekstu, nie patrząc na błędziki.
Cytat: | bo się boję, że jest za mała wysokość i tylko połamię sobie nogi... |
Skąd ja to znam, echhhhh...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Sob 14:57, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dzięki, błędy poprawiłam.
To powstawało cały dzień i wydaje się być takim jakby patchworkiem... Obiecuję, że następne cuś będzie lepsze
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Sob 16:09, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
To ładne, wydaje mi się, że wiele osób tak czuje, albo czuło- ja, dawniej, myślałam tylko w takich kategoriach. Teraz trochę, przepraszam, jeśli cię to urazi, wynormalniałam. Ale dalej migawki wspomnień, albo teksty, takie jak twój, wydobywają to ze mnie i zmuszają do roztrząsania. Będę miała dzisiaj chandrę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Sob 16:19, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Więc, Hecuś, wuobraź sobie, że ja sie tak czuję od dwóch lat z hakiem... I nigdy nie udawałam normalnej. Przecież na codzień, z różnych źródeł, dowiaduję się, żem jest szalona
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Nie 2:56, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
A wiesz, Rej, dobrze mi to w sumie zrobiło, takie posmucenie się troszkę- mimo wszystko uważam, że powinnaś opowiadanie opatrzyc jakimś ostrzeżeniem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:38, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jako mała dziewczynka pewnego razu z rozpaczy zaczęłam walić głową w ścianę... |
To przyciągnęło moja uwagę.
Ja do tej pory walę głową w scianę, kiedy mam dość.
Tyle, ze mnie nikt nigdy od tego nie odciągał...
Opowiadanie ładne, i wbrew wszystkiemu, nie dostałam doła.
A cóż, nie mam balkonu, nie połamię nóg, ale za to boję się bólu związanego z podcinaniem żył, czy czymś podobnym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|