|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Pon 17:02, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ech. Życie przygodnego pisarza jest nadzwyczaj ciężkie. Zwłaszcza, jeśli ma czas pisać jedynie na papierze. Czasami powstają problemy, których nie da się tak po prostu przeskoczyć. Takoż i było tym razem. 2/3 tego opowiadania przepadło nie wiadomo gdzie (winę zwalam na mój ukochany bałagan w banku pamięci). Dopiszę resztę, choć obawiam się, że całość może na tym stracić. Jest to jednak magiczna scena, którą za wszelką cenę chciałam pokazać innym ludziom. Ty, jeśli jesteś Ludziem, to jest pisane do ciebie, dla ciebie, o tobie. Już nigdy nie będę pisała na kartkach.
R.
Opowiastka o dorastaniu i nie tylko...
Park. Kolorowe huśtawki, roześmiana karuzela, znudzone niańki. Turkusowe niebo, błękitne chmury, szumiące korony drzew. Delikatność dłoni, zieleń oczu, okalana masą jasnych rzęs.
Ruch, wiatr, szarpnięcie; ruch, podmuch, uderzenie.
Wiśnia kochała huśtawki i to, jak mocno odzwierciedlały życie. Wzloty, sam lot, gwałtowny upadek i szokujące uderzenie o rzeczywistość.
Świadomość tego przepełniała jej żyły i umysł odurzającą adrenaliną.
Zeskoczyła. Huśtawka, rozpędzona, bujała się dalej. Sama.
Rozwiązała pas płaszcza i pozwoliła mu wlec się po ziemi. Wdychała powietrze głęboko, czując, jak nawet oskrzeliki rozdymają jej się od tak
niecodziennej dawki tlenu. Skręciła w boczną alejkę, ściśniętą przez dwa rzędy drzew. Szumiały jakąś smętną melodię. Po chwili do Wiśni dotarło, że nawet gdyby chciały, to po prostu niemożliwym jest szumieć radośnie... Idąc chwiejnie doszła do czegoś w rodzaju małej sceny koncertowej, która po bliższym przyjrzeniu się okazała się być zwyczajną drewnianą altaną.
Naprzeciwko niej stała samotna ławka. Samotna, mimo że wokół niej tyle drzew. A jednak wciąż sama. Wiśnia podeszła do niej, położyła się na plecach i z całych sił próbowała dotrzymać jej towarzystwa.
Nagle zerwał się wiatr. Z początku słaby, lecz potem coraz silniejszy. Z gałęzi zerwało się kilka liści i rozpoczęło wędrówkę przez powietrze. Wiśnia śledziła ich lot, dopóki nie upadły na dróżkę. Aby dostrzec całą trasę ich lotu, musiała przekręcić się tyłem do oparcia ławki. Z przyjemnego odrętwienia wyrwał ją głośny śmiech. Zerknęła w stronę epicentrum hałasu i zobaczyła przy drewnianej scenie chłopaka i dziewczynę, siedzących naprzeciwko siebie na trawie. Ona coś opowiadała, żywo gestykulując, a on delikatnie się uśmiechał i co chwilę przerywał jej, wybuchając gromkim
śmiechem. Dziewczyna po chwili zakończyła swój monolog, odgarnęła włosy za prawe ucho. Chłopak ponownie się roześmiał.
Wiśnia uśmiechnęła się leciutko do swoich myśli; lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych
uśmiechów i wymuszonych komplementów. Ta dwójka jednak wydawała się być prawdziwa. Naturalna dla siebie nawzajem.
Położyła się na plecach, zapatrzyła w niebo. Białe płatki jej imienniczki wirowały na wietrznych podmuchach, osiadając po pewnym czasie na
wszystkim dookoła. Dzięki temu park wyglądał, jakby cofnął się o cztery miesiące do czasu, gdy większość trawników pokrywała biała pierzynka świeżego śniegu.
Nie mogąc dłużej znieść desek wganiatających się jej w żebra, Wiśnia powoli zwlokła się z ławki, pomimo wszelkiej sympatii jaką ją darzyła. Na
pożegnanie położyła na oparciu czarny kamyk i ruszyła ścieżką w drogę powrotną do domu.
Jedyne, co nieodmiennie dziwiło Wiśnię to to, czemu w parku miejskim zasadzono tyle wiśni? W parku powinny stać klony, dęby, buki, kasztanowce. Ale nie drzewa owocowe! To aż nieprzyzwoite, pomyślała, całe to piękno, które zyskał na nich park.
Poczuła, że coś tkwi w jej przydługich już włosach. Przeczesała je palcami, znalazła parę białych płatków. Podniosła głowę i zobaczyła na najniższej
gałęzi pobliskiego drzewa nierozkwitły pączek. Podeszła bliżej i pogłaskała go.
- Kiedyś i ty dorośniesz, zobaczysz - szepnęła, po czym odwróciła się i znów ruszyła w drogę.
W powietrzu ciągle wirowały białe płatki wiśni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Pon 17:13, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ech... Rej...
To jest takie... Nieokreślone...
A trochę mi też Mulan zaleciało. To chyba przez ten pączek, więc wybacz -_-'
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:13, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ładnie, sentymentalnie, życiowo...
I tak najbardziej przemówiła do mnie scena z huśtawką:
Cytat: | Wiśnia kochała huśtawki i to, jak mocno odzwierciedlały życie. Wzloty, sam lot, gwałtowny upadek i szokujące uderzenie o rzeczywistość.
Świadomość tego przepełniała jej żyły i umysł odurzającą adrenaliną.
Zeskoczyła. Huśtawka, rozpędzona, bujała się dalej. Sama. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Pon 18:12, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wiem, że jest to nieokreślone. Podobno dlatego choć trochę się różni od wszystkich innych opowiastek o "dziefcątkach i ich klólickach"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hogwart
|
Wysłany: Wto 10:29, 23 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
mocno sentymentalne lady Rachel
luzno sie czyta
tylko dla mnie to nie opowiastka o dorastaniu
lecz raczej miejscu czlowieka na swiecie
,,lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych uśmiechów i wymuszonych komplementów''
ten fragment umocnił mnie w wierze ze cos wspolnego z Wiśnia mam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hec
moderator avadzisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na północ od chatki 3ech świnek
|
Wysłany: Wto 11:41, 23 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Eh, Rej, ty wiesz, że Wiśnię darzę miłością od pierwszego wejrzenia.
Bardzo mi się podobało- wszystkie te opisy, to jak szumią drzewa, co myśli Wiśnia, jak odczuwa ławkę wpijającą się w jej żebra- wszystko jest takie realistyczne i przesiąknięte czymś...nie chce pisać po raz kolejny, ze nieokreślonym. Zastanawiam się, jak inaczej mozna to nazwać...i nie mam pojęcia!
Lubię atmosferę tych krótkich opowiadań, intymną, przez co bardzo swobodną- jak byś pisała dla siebie, a nie z myślą o tym, ze ktoś może to przeczytać- podziwiam i kłaniam się przed tą umiejętnością.
I przed Wiśnią- zastanawiam się czasem, czy przypadkiem nie udało ci się stworzyć mojego alterego...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Sob 17:54, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Ten kawałek powstał dla mojej mamy. Wbrew pozorom naprawdę ją kocham.
Święto
Szczęk, błysk. Kolejne rude kosmyki, wirując, spadały na ziemię. Wiśnia z niezwykłą dla siebie zaciekłością pozbywała się swoich włosów. Kiedy skończyła, podłoga naokoło niej wyglądała, jak przykryta pomarańczowym dywanem.
Poczuła ciepłą strużkę, spływającą po jej karku wzdłuż pleców. Wzruszyła ramionami wytarła krew papierowym ręcznikiem. Wypadki się zdarzają.
Wiśnia spojrzała w lustro, wiszące na ścianie. Nie poznała siebie. Ocięła włosy w taki sposób, że głowę okalał jej rudy, parucentymetrowy jeż, zaś grzywka opadała swobodnie, zasłaniając prawie pół twarzy.
Talent do ostrych przedmiotów, to jedyne co matka była w stanie jej przekazać. Prychnęła i schyliła się po torbę. Za chwilę pozbędzie się ostatniej rzeczy, która upodabniała ją do kobiety, która nigdy nawet nie zabiegała o to, by być jej matką. Na pralce stała, nieświadoma olbrzymiej roli, jaką miała odegrać, fioletowa tubka farby do włosów.
*
Wiśnia w biegu chwyciła płaszcz i klucze, po czym zamknęła drzwi i pobiegła w dół ulicy.
*
- Dzień dobry, kochanie - rzuciła z uśmiechem kwiaciarka.
- Dobry, pani Mróz - odparła Wiśnia. Oparła się o framugę drzwi i przez chwilę starała się złapać oddech.
- Wisienko, po cóż tak biegłaś? Przecież wiesz, ze zamknęłabym ci drzwi przed nosem, choćbyś się spóźniła i pół godziny! - fuknęła kobieta, niezdarnie maskując rozbawienie.
Wiśnie wzruszyła w odpowiedzi ramionami. Nie lubiła się spóźniać.
- Przygotowałam dla ciebie ten bukiecik, o którym mi mówiłaś - to mówiąc, położyła na ladzie wiązankę irysów.
- Dziękuję - rzuciła Wiśnia, opróżniając kieszeń z drobnych. - Miłego dnia.
- Tak, miłego... - zaczęła kwiaciarka, ale Wiśni już nie było.
*
Cmentarz przywitał Wiśnię ciszą i wciskającą się we wszelkie szczeliny wilgocią. Mgła wiła się pomiędzy nagrobkami. Wszystko to sprawiało, że miejsce to wydawało się jeszcze bardziej przygnębiające niż zwykle.
Wąska, piaszczysta ścieżka doprowadziła Wiśnię do najdalszego sektora cmentarza.
Z daleka już widziała zarys wózka inwalidzkiego, ale postanowiła, że tym razem nie odwróci się na pięcie i nie odejdzie. Choć raz.
Gdy podeszła bliżej, chłopak siedzący na wózku odwrócił się w jej stronę.
- Wiśnia - rzekł na powitanie. Zdziwiło ją, że po raz pierwszy nie zirytował jej jego zagraniczny akcent.
- Ian - odparła, starając się zabrzmieć oschle. No cóż, nie wyszło.
Ian przeczesał palcami krótkie, białe włosy i przyjrzał się siostrze.
- Dawno cię nie widziałem. Zmieniłaś się. - Spojrzał wymownie na jej fryzurę.
- A ty ciągle na krześle. Bez urazy.
- Zaprzyjaźniliśmy się - mruknął i poklepał wózek po podpórce na łokieć.
- Miło. - Wiśnia spróbowała odpowiedzieć na uśmiech brata. Cóż, znów nie wyszło.
Dłuższą chwilę patrzyli na siebie, nie wiedząc, co dalej. To, co ich dzieliło, zniknęło już przecież na dobre.
Nie umieli tak szybko dostosować się do nowej sytuacji.
- Hm. Tak trochę nie za bardzo nam ze sobą wyszło, huh? - Ian z zakłopotaniem wpatrywał się w murawę, otaczającą pobliski grób.
- Taa... - Wiśnia szybko podchwyciła rzuconą jej ukradkiem linę ratunkową. - Nie napiłbyś się kawy?
- Kawa? Z chęcią - uśmiechnął się. - To co? Idziesz?
- Daj mi chwilę - poprosiła. Ian skinął głową i ruszył ścieżką w stronę wyjścia z cmentarza.
Wiśnia przyklękła, położyła bukiet na marmurowej płycie, po czym przyjrzała się napisowi na nagrobku.
Anne Marie Welston 1960-2005
- Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Matki - rzuciła przez ramię, idąc szybko po śladach, pozostawionych przez koła wózka.
Ani razu nie obejrzała się za siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vassir
srebrnogrzywy bimbrowiec
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Cieni i Mgły.
|
Wysłany: Sob 19:47, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Wiśnia jako historia jest... przepełniona pewnym sentymentem ulotnością... jaką cechuje się chociażby jesień. Nie wiem też dlaczego - i może to zabrzmieć dziwnie, ale gdybym miała przyrównać smak tej historii do tego, który czułam czytając ją, powiedziałabym, że jest cierpka i gorzka - troche jak wiśnia, troche jak mocna herbata... Dużo tutaj jest delikatności, mądrości, chociażby we fragmencie:
"Wiśnia uśmiechnęła się leciutko do swoich myśli; lubiła obserwować ludzi i zastanawiać się kim są naprawdę, pod tą łudzącą kołderką sztucznych
uśmiechów i wymuszonych komplementów. Ta dwójka jednak wydawała się być prawdziwa. Naturalna dla siebie nawzajem". - muszę ci przyznać całkowita rację.
Podsumowując - klimat Wiśni bardzo mi odpowiada - dialogi, treść, atmosfera...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:12, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Och...
<wzdycha>
autentycznie smutno mi sie zrobiło.
...
dlaczego?...
Za chwilę pozbędzie się ostatniej rzeczy, która upodabniała ją do kobiety, która nigdy nawet nie zabiegała o to, by być jej matką. Na pralce stała, nieświadoma olbrzymiej roli, jaką miała odegrać, fioletowa tubka farby do włosów.
Parę litwrówek znalazłam, Rej, ale piszesz... piszesz coraz lepiej. ech, ta Wiśnia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej
moderator krwisty
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Zmroku
|
Wysłany: Sob 22:39, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Ostatnio odkryłam, że ma brata... Mnie osobiście zbilo to z pantałyku... xD
Wiśnia jest cierpka, bo sama chce takąbyć. Spójrzcie na nią! Gdyby sie uśmiechnęła, spojrzała inaczej. Byłaby inna osobą. Cud, że zaproponowała mu tę kawę. Nie mogłam w to uwierzyć, jak to pisałam xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vassir
srebrnogrzywy bimbrowiec
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Cieni i Mgły.
|
Wysłany: Sob 22:56, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Dajesz żyć bohaterom ich własnym życiem?... Niech mnie, ja jeszcze za bardzo ingeruję w ich życie Ale staram się już żadziej wtykać nos w ich sprawy... Wtedy zawsze wychodzi coś fajnego... Gratulacje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rej_unlogged
Gość
|
Wysłany: Nie 10:03, 11 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Merci.
<ukłom>
Chociaż Wiśnia ostatnio takie numery zaczęła wycinać, że musialam ją trochę ocenzurować.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|