|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 18:24, 23 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
To ja byłam. Oczywiście.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Pon 21:26, 23 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
<tłucze głową o biurko>
Jak... <buch!>
Ona...
Mogła...<trzask!>
Rowlingowa... <trzask!>
Spieprzyła... <buch!>
Sprawę!! <buch!>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nath
wilkołak glizdogoński
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin!
|
Wysłany: Wto 9:58, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
A czemu uważacie że spieprzyła Remusa i Tonks co takiego sie stało, że aż tak źle? Ja jeszcze nie czytałąm to sama nie umiem ocenić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:34, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
<skończyła przed godziną czytać>
<będą potworne spojlery>
<emocje jeszcze nie opadły>
Najpierw napiszę, co mi się podobało.
Albus Dumbledore. Cały wątek był dla mnie najbardziej nieprzewidywalny i interesujący. I teraz dopiero się przekonałam do Dropsa. Do błyskotliwego, cudownego, inteligentnego egoisty, który miał obsesję na punkcie Hallowsów, nie interesował się tyle, ile powinien rodziną, przyjaźnił się z Grindelwaldem (i ja tam widzę ewidentny slash Dumbledore/Grindelwald...). Manipulował, aż zęby bolą. Nie był krystaliczny.
I podobały mi się fragmenty, kiedy Ron odszedł i akurat Hermiona nie ryczała w poduszkę. Naprawdę, nadal go nie znoszę. A że od 7 długich lat, od początku ery Potterowej w moim życiu byłam zwolenniczką parringu Harry/Hermiona, to cóż... Jak byli we dwoje, to było, jak dla mnie, lżej czytać.
Ogólne wrażenie - czuję się jak po przeczytaniu dosyć interesującego, choć czasem przynudnawego fanfika. Zaskakująco przewidywalnego i przewidywalnie zaskakującego. Jestem w szoku, że to naprawdę ostatni HP.
Mam wrażenie, jakby Rowling pisząc, koncepcję zmieniała jakieś 4-5 razy.
Za mało było Snape'a - praktycznie w Prince's tale, gdzie był dziwny. Czytając przypomniałam sobie dawne czasy, kiedy w identyczny sposób tłumaczyłyśmy z Kath powód, dla którego Lily miała wybór. I czytając myślałam o Chained souls. I w ogóle.
Malfoyowie jako kochająca się rodzinka, Lucio i Cyzia biegający po Hogwarcie wrzeszczą za Drejcze, Cyzia sprawdzająca czy Harry żyje i pytająca go o Draco. Jezu Chryste. Nigdy ich tak nie widziałam.
Remus i jego wybuch w czasie rozmowy na Grimmauld. W ogóle, Remus się wydawał strasznie dziwny, ze skrajności w skrajność. I umarł, pieprzona Rowling nie dała szans Huncwotom.
Śmierć Petera żałosna.
Harry-siódmy Horkruks przewidywalne jak większość tej książki.
Scena z jeziorem i mieczem strasznie przypominająca mi te kiczowate obrazki fantasy (przewraca oczami).
Jestem w szoku. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to naprawdę Harry Potter. To całe campingowanie po WIelkiej Brytanii chyba miało udawać motyw wędrówki. Ohyda.
I Harry gadający na oczach wszystkich o miłości Seva do Lily jako uzasadnieniu wagi miłości w pokonywaniu Voldemorta... Aż się wstrząsnęłam ze wstydu. Dobrze, że Sev nie dożył czegoś takiego.
I Fred! I Zgredek, na którego świętodrzewnej scenie, jak Harry widzi sztylet wbity w skrzata, no, umarnięcie. Ze kwiku. Czy Stworek.
I stwierdziłam, że epilog jednak nie jest tak strasznie żenujący, jak się go czyta po kolei w książce. Pogubiłam się w imionach dzieci i przez jeden moment myślałam, że Teddy całuje Victora, nie Victoire (zapewne potomstwo Fleur i Billa).
Epilog czytany w oderwaniu od książki jest morderczo żenujący. Moim zdaniem.
A, i Percy. Kocham Percy'ego. Kochałam go przez te wszystkie lata i z jego wątku jestem zadowolona. Chociaż - jako Zuy też był przeze mnie lubiany. Ale dobrego łatwiej kochać...
edit: A, i ci latający Śmierciożercy. Jak nie fruwa Voldy, to Snape bawi się w batmana <kwik>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kira
kryształkowa dama
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z <lol>andii ;)
|
Wysłany: Wto 17:06, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
TEŻ JUŻ PRZECZYTAŁAM!!!
I w sumie cały czas nie wiem, czy mi się ta książka podobała, czy nie. Myślę, że pojawiły się w niej wątki zarówno nieskończenie przewidywalnie denne, jak i totalnie fantastyczne.
- Albus - tu się zgadzam z Orą. W pierwszym momencie troszeczkie mi to oczernianie nie pasowało (chyba już się za bardzo przyzwyczaiłam do Dumbledore'a jako Śnieznobiałego Obrońcy Uciśnionych), ale im dalej w las, tym było ciekawiej. Grindelwald!!! Złotowłosy, roześmiany chochlik!Ooo, moje nowe słoneczko! Wątek jego przyjaźni z Dumblem był świetny, podobnie zresztą jak cała historia jego rodziny. Aberforth też ma u mnie plusa.
- Regulus - było go stanowczo za mało, przynajmniej dla mnie, bo zakochałam się w nim zaraz po opowieści Stforka. O właśnie, Stforek! W życiu bym nie pomyślała, że polubię tego skrzata! A jednak - wierny swojemu panu aż do końca, no i te jego późniejsze ekscesy kulinarne... ^^
Ogólnie jeszcze podobał mi się sposób, w jaki wszystko się w tej książce ładnie splatało - Horkruksy, Hallowsy, przeszłość z teraźniejszością. Fajniutka była część, kiedy wszyscy siedzieli na garnuszku u Billa i Fleur. Nie da się ukryć, że Rowling musiała sporo myśleć nad tym tomem. nie znaczy to oczywiście, że wszystko jest cacy! O nie, bynajmniej... oto, co mnie załamało:
- SEVERUS SNAPE I REMUS LUPIN. Boooooże, co ta kobieta w ogóle odwaliła?! Przecież oni w tej części byli totalnie niekanoniczni! Nie wiem, co mnie bardziej rozwaliło, czy ten atak Lupina na Harry'ego w Grimmauld czy ta arcytandetna historia miłości Seva do Lily (właśnie, Chained Souls! Od razu się człowiekowi kojarzy!) -__- Ja... nie no, po prostu tego nie rozumiem.
Sever - było go za mało, początkowo strasznie się obawiałam, że jednak okaże się Śmierciojadem, ale kiedy przeczytałam zakończenie, to doszłam do wniosku, że byłoby lepiej dla niego, jako postaci, pozostać złym. Te wszystkie rozmowy z Dumblem... brakowało w nich czegoś... takiego faktycznego przywiązania, jakiegoś cienia zaufania i wierności nie odczuwanych z przymusu, ale z serca. Byłoby chyba lepiej, gdyby Harry porozmawiał z Sevem, a nie - dostał jego myśli, obejrzał ich z 15, a każda po 10 sekund długa, zero czasu na jakiekolwiek prawdziwe emocje i och, ach! Sever był wierny, Sever był Dumbledore's man through and through, co za bohater, dajmy jego imię synkowi Harry'ego! To nie tak, że ja nie chciałam, żeby ten wątek się tak zakończył. Nie, zależało mi na tym żeby Snape okazał się dobry i żeby Harry to wreszcie docenił. Ale sposób, w jaki zajęła się tym Rowling jest co najmniej nieudany, jak dla mnie. W sumie podobał mi się tylko fragment z tą łanią w lesie. Aż się wzruszyłam, gdy się dowiedziałam, że stał za tym Snape!
Remus - ooo, to było wypasione. Kobita stworzyła postać faceta, który w dzieciństwie został ugryziony przez wilkołaka, co praktycznie przekreśliło jego szanse na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, potem po kolei zabierała mu wszystko to, co drogie sercu, czyli życie i zaufanie przyjaciół, a kiedy wreszcie po długich i bolesnych perypetiach obdarzyła go fajną żoną i dzieciątkiem, z którymi mógły spędzić resztę swojego i tak już naznaczonego cierpieniem życia, co robi w ostatecznym rozrachunku? ZABIJA GO.
Niee, to było przegięte. Bardzo przegięte. To było wręcz debilne. Czyżby, podobnie jak w przypadku Dumla i Syriusza, jego śmierć była konieczna by Harry "mógł iść dalej samotnie"? Nie. Ludzie, ja się Was pytam, jaki był sens jego śmierci? Przebicie tragizmu życia Hamleta?! Tak się ucieszyłam, kiedy się okazało, że są z Dorą małżeństwem, takie miałam motylki w brzuchu kiedy ona zaszła w ciążę i urodziła Teddy'ego (Nath - też zawsze myślałam, żę to by była dziewczynka!). A tu bęc - tatuś i mamusia nie będą wychowywali dzieciątka, po pani Rowling jest krwawa.
Łomerliiiiiinie, cierpliwości...
A epilog? Ja prawie zdechłam jak się wyczytałam, że mali Potterowie to James, Albus i Lily. Co za oryginalność! Rose była słodka, ale Hugo to już nie moja para bamboszy xD No i ten, jak mu tam - Scorpius? Ugh. Chociaż jeśli chodzi o Malfoyów to muszę przyznać, że czuję absolutny niedosyt w kwestii Harry'ego i Draco. Skoro już się tak jakby pogodzili (co też było moim marzeniem, ale też źle zrealizowanym), to mogli se chociaż na tym peronie pogadać!
Noo, tak czy siak - koniec serii. Aż się wierzyć nie chce! Ale macie rację dziewczęta, ale się teraz fanfików namnoży! Ori, Ty już mnie tu nie demoralizuj slaszami D/G, aż mi ślinka pociekła! I losy Teddy'ego... o mrrrr!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Wto 17:46, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Aha!
To Draco powinien nazwać swojego syna Severus, pamięci największego dyrektora Hogwartu od czasu Fineasa Nigellusa!
*zionie faszyzmem Ślizgońskim*
A tak na serio, to podobało mi się bardzo wiele rozwiązań, chociaż popieram oskarżanie Rowling o kiczowatość w większości wymienionych wyżej scen, ale nie będę zaprzeczać, że wzruszyłam się przy "probably the bravest man I ever knew". I mam nadzieję, że Albusek trafił jednak do Slytherinu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kira
kryształkowa dama
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z <lol>andii ;)
|
Wysłany: Wto 17:53, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ooo, Ceres, mnie się to zdanie też podobało. Straszliwie. Żałuję tylko, że Harry doszedł do tego wniosku w tak kiczowaty sposób. No, ale grunt, to że w ogóle doszedł, nie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:32, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Mnie średnio cieszyło. By mnie cieszyło, gdyby to jakoś dogłębniej przemyślał (achhh, może w ciągu tych 19 lat myślał i myślał), bo miałam dziwne wrażenie... Po prostu, jak dla mnie niekonsekwencja. W jednej chwili ma ochotę zamordować Severusa, potem nagle odmienia mu się, jak widzi go umierającego i ogląda jego wspomnienia związane z miłością do Lily. I żeby to jeszcze jakoś ładnie napisano - ale ja tego nie czuję. To jakby sobie przekręcił o 180 stopni przekrętło z ślepej nienawiści na ślepy szacunek. Ślepy. Nie kupuję tego w DH. Jak się dowiedziałam o Albusie Severusie, to miałam nadzieję na jakieś ładne, długie, obfite w rozmowy, zaskoczenie, przemyślenia fragmenty. A tu pyk, rozdział i kawałek innego. W tym ten jeden cały rozdział to same wspomnienia Snape'a - żeby chociaż Rowling wcisnęła jakieś przemyślenia Harry'ego! Jego szok! Bo tu musiał być dla niego szok, moim zdaniem.
Bo zdanie samo w sobie jest ładne. Ale samo zdanie, bez odpowiedniej otoczki, nic nie daje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Śro 1:39, 25 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Może mi ktoś wyjaśnić, dlaczego wersja angielska ma 600 stron, a amerykańska 750? Czyżby ci drudzy potrzebowali aż tak dużych liter?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:04, 25 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Naprawdę aż tyle więcej?!
<szok>
Nawet nie wiedziałam. Może dlatego, że w amerykańskiej są obrazki przy rozdziałach (tia, a świstak... tłumaczy...). Ale obrazki nie dorobią 150 stron... A nie sądzę, żeby jakieś treści nieznajdujące się w angielskiej trafiły do amerykańskiej.
Aż jestem ciekawa, ile będzie miała nasza.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Śro 10:08, 25 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Amerykanie potrzebują wersji specjalnej
Cholender. Po co ja tu weszłam. No trudno, już i tak wszystko wiem.
Z waszych opowieści wyłania się coś w stylu lekko tandetnego fanfika, który kroś postanowił wydać drukiem. Jestem zszokowana.
Cytat: | fajną żoną i dzieciątkiem |
Aaaa, rozpłynęłam się. Zabiję tą zdzirę JKR. Normalnie ją załatwię
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Śro 15:35, 25 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Właśnie sobie wyliczyłam, że jeśli Potter ukatrupił LV w '98, to dziewiętnaście lat później to był 2017. A ponieważ to jest fantasy, a nie science fiction, nie można opisywać czegoś, co się jeszcze nie wydarzyło, czyli epilog jest nieważny.
Jestem genialna.
Daj spokój, Nat. Wkurzać się dopiero zaczniesz, jak przeczytasz książkę, bo tego, co ona zrobiła z Remmy'ego, po prostu się nie da opisać. Chyba, że się nazywasz JKR.
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Czw 3:29, 26 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
UWAGA: wielki OFFFFFFFFFTOPIC (nie czytałam spojlerów jeszcze - pewnie zaraz to zrobię pod wpływem frustracji - ale teraz natychmiast muszę się wyżalić)
Wczoraj z wiesi wróciłam i co? Pierwsze co zrobiłam, gdy wróciłam do cywilizacji - to poszłam do empiku. Po książkę.
LUDZIE dlaczego ja NIE mogę się powtrzymać?? Dlaczego jestem tak głupia, tak... cholernie ciekawska? Wiedziałam, że tak będzie!
Miałam nie czytać Deathly Hallows, miałam nie czytać spojlerów... niebieski kwiat i kolce - powtarzałam sobie - niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce...
I CO?! I DUPA. Dupa, dupa, dupa, dupa, dupa!!!!!
Spojlerów jeszcze wszystkich nie przejrzałam, ale - fuck - zabrałam się za czytanie oryginału. Oczywiście musiałam zajrzeć na koniec i przeczytać parę stron w środku (no bo jakżeby inaczej! Smagliczka nie mogła się powtrzymać, bo ją tytuł za bardzo kusił) i już - fuck - z grubsza wiem co i jak... i... już mi nie robi różnicy, czy teraz spojlery się posypią czy nie.
Mój angielski pozostawia wiele do życzenia - ja noga lingwistyczna jestem, byłam,będę. Amen.
Więc czytać będę tego cholernego Pottera jeszcze czas jakiś. Ale pal to licho, mogę sobie spojlery poczytać teraz, żeby mi się gładko po angielsku zdania sklejało - - a potem jeszcze sobie tłumaczeniem pirackim poprawię, dla pewności. A co! Jestem zła i mam depresję. A jak ma się depresję, to człowiekowi w szoku wszystko się wybacza.
No! Ja wiedziałam, że tak będzie! Przy Księciu Półkrwi doczekałam do Polkowskiego tylko dlatego, że wcześniej internetu nie miałam i moja potteromiania była w powijakach jeszcze. Bo jednak internet w rozwoju potteromani bardzo pomaga - bez tego odcięta byłam od takich powalonych ludków jak ja. W książce i niektórych postaciach zakochałam się tak naprawdę dopiero po zaintaloiwaniu w domciu stałego łącza
Przy szóstce jednak doczekałam do Polkowskiego, choć nie obyło się bez spojlerów (bo paluchy świerzbiły) A teraz?
Teraz óóóómrę, bo świerzbi mnie całe ciało!
Dawać mi tu zaraz pirackie tłumaczenie!!! Chcę sprawdzić czy rozumiem dobrze to, co czytam...
Ożeż, fuck, powiedzcie mi dlaczego ja musiałam zajrzeć do tych końcowych rozdziałów, co? Dlaczego musiałam się dowiedzieć tych wszystklich strasznych rzeczy No dobra, spodziewałam się tego, ale nie chciałam wierzyć do końca. Myślałam, że możę chociaż Remus i Tonks przeszyją... ale NIE. Rowling jest ewidentnia ZUA Ona jest ZUEM. Zawsze coś tak czułam (O mój Boże, Jo - teraz pewnie pół świata klątwy śle na Ciebie. Współczuję, kobieto, ale sama jesteś sobie winna - Remusa i Tonks - chociaż ich mogłaś sobie darować! Już lepiej, jakbyś zabiła Pottera. Ten dzieciak mi wisi. Jo, jesteś NIEDOBRA! Bozia Cię pokarze, zobaczysz! )
WRRRRrrrrrrrr... Proszę mnie pocieszyć, Smagliczka będzie płaaakać
Za karę (ładna mi kara, chyba raczej sposób na otarcie łez ) muszę się postarać, by mi alternatywne wątki - bo teraz już jest to alternatywa - w "Być człowiekiem" wyszły dobrze.
Pierwszy raz skusiłam się na przeczytanie oryginału przed Polkowskim. I pierwszy raz (no i ostartni, jakby nie było ) jestem w tak dziwacznej suytuacji, rozchwiana emocjonalne między chęcią poznania, co dalej - z oryginału - chęcią sięgnięcia po wszystkie spojlery, jakie się pojawiły, chęcią połknięcia piratów... i potrzebą mego serca - czyli pisanem fanfika.
Dostaję schizofrenii pomału. Ratunku!!!
Niebieski kwiat i kolce, niebieski, kuźwa, kwiat i kolce... (dlaczego to nie pomaga?)
Coraz bardziej zachciewa mi się napisać sequela do fanfika (którego jeszcze nie skończyłam ) i walnąć swoją własną historią od początku do końca, jak myślę o tym, że ona... ona ZROBIŁA COŚ TAKIEGO. Zua, nie lubiję jej. Nie musiała od razu Remusa się pozbywać - w końcu to poboczna postać. Musiała? Nie musiała, chyba wszyscy się ze mną zgodzą. Snape'a to jeszcze rozumiem z fabularnego punktu widzenia (choć też nie musiała ), ale z Remusem postąpiła podle i jej tego nie wybaczę. Czegoś takiego się po prostu NIE robi. Najpierw wymyśliła cudowną postać. Potem tego wspaniałago człowieka pozbawiła normalnego życia - rozumiem, przez to jest wspaniały, później przysporzyła mu bólu - też rozumiem, dla takich emocjonalnych osóbek, jak ja, to jest strzał w dziesiątkę, bym postać tę pokochała, następnie zabrała mu wszystkich przyjaciół - kolejny cios, ale przełknęłam, myśląc sobie "widać tak ma być, ma zostać sam". Ale na koniec obdarzyła go chwilowym szczęściem, tylko po to, by za moment odebrać mu życie!!!! Tak się NIE robi. Tak się nie robi... ze mną
Ogromnie mi się nie podoba to, na czym moje wścibskie oko się zawiesiło. Że też wiedziało, gdzie sie zawiesić, no? Intuicja cholerna!
I nie che mi się wierzyć, że oni... nieeeeeeeee
I jeszcze ta śmierć Snape'a. Powiedzcie mi, czy ja mam pecha, czy jakieś cholernie dokładne oko, kótre patrzy właśnie tam, gdzie nie powinno... bo oczywiście od razu rzucił mi się w oczy TEN rozdział z TĄ śmiercią. No i musiałam już te parę zdań przeczytać, bo nie mogłam wyrobić nerwowo. I to "Look at me" to mnie totalnie rozwaliło.
BOŻE. Muszę przeczytać tę książkę jak najszybciej, choćby dla tego jednego momentu. Szkoda tylko, że to tak się skończyło. Mi chyba brakuje (a może raczej powinna powiedzieć, że będzie mi brakować) jakiejś rozmowy. Ostatecznego porozumienia, wyjaśnienia sobie wszystkiego. Snape kaput i co? Niby myślodsiewnia ma wszytsko załatwić? (rany, ja jednak dużo przeczytałam z tego, czego czytać nie powinnam! cóż, taki mój urok ) Oczekiwałam jednak jakiejś rozmowy. Szczerej. W cztery oczy. No i oczekiwałam, że Snape pzostanie większą zagadką - to znaczy wiedziałam, że okaże się tym dobrym, ale miałam cichą nadzieję, że odleci pod osłoną nocy i pozostawi po sobie niedopowiedzenia. I że Jo ni eutnie jego wątku śmiercią, bo to wszystko przekreśla. Całą tajemniczą snapeowatość. A nie żyje.
Nie podoba mi się to.
Nienienienienieninienienie.
NIE.
Nie.
Nienienie.
Nie zgadzam się.
(no tak, zaraz mnie Szefowa wytnie ).
Idę spojlery czytać. Wszystko, jak leci.
Albo nie. Nie.
Czy jest jakiś telefon zaufania dla cierpiących, popie... rniczonych, upadniętych na głowę wariatek, co mają rozchwianie emocjonalne z powodu jakiejść durnowatekj książki? ( najlepsze jest to, że jestem dopiero na czwartym rozdziale, bo wczoraj czytać zaczęłam, a wariuję kompletnie ) A raczej rozchwianie z powodu bohaterów mam.
Kuźwa! MOICH UKOCHANYCH BOHATERÓW!!! Których Jo... krórych ona...
Oni są moi! Nie oddam ich!
Łobraziłam się - nie czytając nawet ksiązki do końca - i idę sobie posiurkać nosem z wygiętymi w podkówkę ustami... gdzieś w kąciku.
A potem - na złość Jo, bo jak ona mogła??! - skończę swój fanfik i jeszcze strzelę do niego kontynuację-totalną alternatywę tej cholernej historii.
A co!
Wyżaliłam się. Koniec offtopa
A Szefowa - jak jest bez serca - to niech wycina.
Ja tam potrzebuję teraz wsparcia psychologa, co by moje rozchwianie wyleczył. Może premiera kinowego Zakonu jakoś mnie uspokoi wewnętrznie i wrócę do stabilności? Przeczytam spokojnie książkę, dokończę piszący się wciąż rozdział... przestanę wypijać setki kubków herbary dzienne i może wreszcie się wyśpię
W końcu to tylko kanon... Jedna ze ścieżek... ZUA ścieżka, Jo!
I smutno mi jakoś (niech mnie ktoś przytuli ).
PS. przepraszam za te mordki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nath
wilkołak glizdogoński
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin!
|
Wysłany: Czw 9:30, 26 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ja tez jestem załamana...szczerze to Snape mało mnie obszedł..ale ale Remmy...ja sie zarycze! Na zgon! Na zgon!
I co ze mna zrobiły książki Rowling a szczególnie ta ostatnia????!!!
Teraz to bede pewnie mieć jakieś skrzywienie psychiczne..po przeczytaniu...
Teraz to jakiejs terapii mi potrzeba..
Załóżmy koło wsparcia dla osamotnionych serc po stracie naszego kochanego..przynajmniej bedzie mozna sie powspierac i popłakać w toważystwie. Załoba. nie ma co.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:57, 26 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
<tuli>
A ja dopiero się przekonałam, że to nie jest fanfik, tylko wytwór by JKR i ciągle popadam w zmienne nastroje - raz kwikam z Kath z Hedwigi i jej śmierci (też jesteśmy zue), a potem sobie siedzę np. w samochodzie, gapię w okno i próbuję powstrzymać łzy na myśl o Fredzie. O tym, jak musi się czuć George. To było podłe, bardzo podłe.
Albo zaczynam myśleć o Severusie, który chciał porozmawiać z Potterem i nikt mu nie dał okazji - McGonagall go wypędziła (scena, jak Sevik lata mnie ukwiczała - batman!), Voldemort się wściekał, kiedy Sev tak naciskał, żeby znaleźć Harry'ego i w końcu go zabił.
Jestem pewna, że rozmowa nie byłaby tak prosta, jak myślodsiewnia. Już słyszę te okrzyki przerażenia, protestu w ustach Harry'ego. Już widzę, jak Sev byłby blady, spieszący się (mam cię przyprowadzić do Voldemorta... ale musisz wiedzieć! musisz...), a zarazem nieco podłamany...
To jest okropne. Umierał z myślą, że dzieciak jego ukochanej musi umrzeć. Mimo że on go chronił przez tyle lat. I robił to mimo swojej niechęci do niego.
I myślę, że jednak zaczął się w pewien sposób care o Pottera - końcówka szóstej części to wskazuje. I dlaczego podczas akcji 'siedmiu potterów' chronił Lupina?
Mam dziwne wrażenie, że pod koniec swojego życia mógł zacząć nazywać go w myślach Harrym - jakkolwiek to patetyczne.
I naprawdę jestem wściekła na JKR, że posłużyła się myślodsiewnią, zamiast normalnie pozwolić im pogadać. Może Potter nie uwierzyłby tak szybko we wszystko. Miałby jakieś obiekcje (Snape przyjacielem mojej matki?! Snape znający Petunię?! Snape zakochany w mojej matce?! Chroniący mnie dla niej?! I co jeszcze?...).
Po prostu - poszła na łatwiznę.
A o Remusie próbuje nie myśleć. Bo to już podłość nad podłościami. Biedny Teddy. Biedny Remus, biedna Tonks. Biedna Andromeda, która straciła całą rodzinę, został jej wnuk.
<klnie>
Podłość nad podłościami.
Zgredek mało mnie obszedł, chociaż ciekawi mnie reakcja Mrużki. Co się z biedną alkoholiczką stanie?... Za tylko wspomnienie o Szalonookim i jego upadku kolejny pal. Nawet jego ciała nie znaleźli - może gdzieś sobie zakłada szajkę 'tych, których uznano za martwych, mimo że nie do końca umarli' z Sevem?
A Collin Creevey?! Zabiłaś dziecko, JKR. I mało to wszystkich obchodziło - jesteś popieprzoną dewiantką. To chyba ci przyjemność sprawia?
A coś, o czym wcześniej nie wspomniałam, a podobało mi się - wieża Krukonów. Krukoni zad ciałem Carrows(a? nie pamiętam już), wyraźnie zachwyceni xD Szara Dama też dosyć mnie zaskoczyła. Jej opowieść - ale to tylko potwierdza bliskie koligacje Slytherin/Ravenclaw.
Smag, ja też idę się mścić. Już napisałam mały ASP/SM, teraz idę Gellert/Albus. Zemsta będzie słodka
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|