|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:21, 21 Wrz 2006 Temat postu: Idiotka [LOST] |
|
|
Zainspirowane bulimią SHannon i jej stosunkami z Boonem... I w ogóle.
Lubię moje wyobrażenie o Shannon. Naprawdę.
Idiotka
Siedziała przy wodospadzie i kołysała się zamyślona.
Shannon.
Rozejrzała się w poszukiwaniu źródła głosu. Wyglądało jednak na to, że wszyscy spali.
Splatała z włókien coś w rodzaju rzemyka. Nie wiedziała, po co, ale robiła to.
Wiedziała, że mają ją za idiotką. I było jej z tym dobrze.
- Nikt mnie nie lubi – zanuciła cicho. – Wszyscy mnie nienawidzą. Idę do ogrodu jeść robaki.
Roześmiała się słabo.
Wszyscy mieli ją za idiotkę. Nawet Sayid, ten kochany, czuły Sayid.
Nie chciała, by się to zmieniło. Było jej z tym dobrze – mówiła bzdury, zachowywała się jak niedopieszczona księżniczka i nie musiała się niczym martwić.
Shannon.
Tylko Boone... On znał prawdę.
Ale Boone nie żył.
Niech mówią, co chcą – ona wiedziała, że ten stary parszywiec go zabił. Zrobił to dla cholernej wyspy i jeszcze bardziej cholernego włazu.
Gdyby nie Sayid... Umiała strzelać.
Shannon.
Spojrzała. Tuż obok niej siedziała dziewczyna.
Chowała głowę w ramionach, jakby czymś przerażona. Krótkie, prawie białe włosy błyszczały w świetle ogniska.
- Nikt mnie nie lubi – śpiewała. – Wszyscy mnie nienawidzą. Chodź ze mną do ogrodu jeść robaki.
Popatrzyła na Shannon brązowymi oczami.
Obie wstały i ruszyły w głąb dżungli.
Dziewczynka była niska i gruba. Gdyby nie oczy, można by pomyśleć, że jest chłopcem. Miała w swoich ruchach coś ciężkiego i odpychającego.
- Kim jesteś? – zapytała Shannon obojętnym głosem.
- Przecież wiesz – dziewczynka nawet nie odwróciła się w jej stronę.
I Shannon wiedziała, że ona ma rację.
<>
Gruba dziewczynka schowała się w pokoju i rozpłakała.
Wszystko ją bolało po... po wydarzeniach z szatni, ale najbardziej bolała ją dusza.
Rozejrzała się dokoła niepewnie i wyciągnęła ze skrytki gruby, nieco naderwany zeszyt.
Zanim zdążyła zacząć pisać, do drzwi ktoś zapukał.
Szybko schowała pamiętnik.
- Kto tam? – zapytała, próbując ukryć drżenie w głosie.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich Boone. Na widok zapuchniętych oczu siostry wszystkiego się domyślił.
Usiadł na łóżku i przytulił ją mocno.
- Teraz będzie dobrze, Shann – ocierał łzy z oczu dziewczyny. – Idziesz do tej swojej szkoły, tam będzie lepiej. Wszystko się zmieni, no... nie płacz już.
- Nie mam już siły, Boone – czuła, że znów do oczu napływają jej łzy.
- Nie mów tak, ślicznotko...
- Jestem brzydka, Boone. I gruba – szepnęła cicho. – Myślisz, że tego nie widzę?
- Nie jesteś – Boone patrzył na nią tak, że ciarki przebiegły Shannon po plecach.
Spuściła wzrok niepewnie.
- Boone... – odsunęła się od niego.
Po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi.
<>
Shannon szła za dziewczynką, głębiej i głębiej.
- Nikt mnie nie lubi... – zaczęła śpiewać głośno dziewczynka.
- Wszyscy mnie nienawidzę... – dodała Shannon.
- Idę do ogrodu jeść robaki – zakończyły obie.
Dziewczynka odwróciła się do Shannon i spojrzała dziwnie, poważnie.
Po chwili rozpłynęła się w powietrzu.
Shannon z głośnym płaczem podeszłą do wraku awionetki i usiadła na skrzydle.
Czasami nie chciała być idiotką...
<>
- Shannon? – usłyszała głos macochy. Dochodził z jej pokoju.
- Tak? – stanęła w drzwiach i zamarła... ONA znalazła jej pamiętnik...
Wymachiwała nim w powietrzu z pretensją.
- Co to ma być, panienko?... Myślę, że niektóre z tych... hm... informacji mogłyby zainteresować twojego ojca, czyż nie? – twarz kobiety wykrzywił złośliwy uśmieszek. – Jednak...
- Proszę... Tylko nie pokazuje tego tacie, proszę... – Shannon miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
- Co ty na... wyjazd do Paryża? Co, Shannon? – kobieta wstała i podeszła do niej. Była prawie o głowę niższa i zapewne szczuplejsza 40 funtów...
Shannon czuła do niej obrzydzenie. Wyrachowana, piękna suka.
- Na rok, pod pozorem szkolenia twojego francuskiego... I już nie wrócisz, maleńka – roześmiała się szorstko macocha. – Co ty na to, Kopciuszku?
Shannon nie mogła z siebie nic wydusić. Wściekła kiwnęła tylko głową.
- Wspaniale! Wiedziałam, że jesteś rozsądna – macocha położyła pamiętnik na szafce. – Trzymaj się od Boone’a z daleka... Wyjeżdżasz za tydzień.
Dziesięc minut później Shannon paliła pamiętnik w umywalce.
Z dziką satysfakcją patrzyła, jak płomienie pochłaniają jej poprzednie życie.
- Żegnaj, niedojdo Shann – szepnęła, ważąc w dłoni zapalniczkę. Spojrzała na resztki popiołu w umywalce. – Witaj, Princesse Rutheford.
Wsadziła dwa palce do gardła i zwymiotowała.
<>
Sayid potrząsał nią przestraszony.
- Shannon – szeptał, a ona tylko się uśmiechała. Miał głupi akcent. A jej śnił się Boone.
- Shannon – potrząsał nią. – Baliśmy się o ciebie... Ja się martwiłem. Dlaczego tu przyszłaś?
- Sayid... – szepnęła, gładząc jego policzek pieszczotliwie. – Ja nie zawsze byłam taka.
Boone jej pozwolił. Boone jej kazał. I ona też tego chciała.
- Jaka? – spytał Sayid, śmiesznie marszcząc brwi.
Roześmiała się.
- Księżniczka tak naprawdę jest Kopciuszkiem, Sayid – wstała i przytuliła się do niego. – I właśnie uświadomiła sobie, że może o tym powiedzieć Księciu. Może powierzyć mu swój sekret...
Uśmiechnął się tym swoim lekko rozbawionym, rozjaśniającym oczy uśmiechem.
- Nigdy nie byłam większą idiotką, jak w tej chwili.
Koniec
Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Czw 19:50, 21 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:40, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Jakby nie było: w Lost nie ledwo ledwo kapujem co jest co. Ale jako wszelka literackość - to widzę tu perełkę...
Mój najulubieńszy klimat! Ponuro-melancholijny. Popisałaś się, ładny styl. Ładnie.
Tak ładnie, ż brak słów
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puszczyk
moderator cyniczny
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Miasto o trzech twarzach
|
Wysłany: Czw 19:47, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Jak ja kocham Losty!
...
eghemm... tak...
Wiesz Ori, podoba mi się twoja wizja Shannon. Nawet bardzo. ^^
To takie, usprawiedliwiające jej charakter i to za co jej tak niecierpię, hyhy. A raczej niecierpiałam na samym początku, bo potem zmieniłam do niej stosunek.
I Boon... Boon. Boona lubię. Trochę mnie denerwował z tym swoim "muszę-opiekować-się-moją-siostrą-bo-jak-nie-to-przecież-ona-się-zabije-jak-złamie-paznokieć-a-ja-
ją-kocham-ale-shhh-tego-się-nie-mówi-na-głos", ale to tylko czasami. A w twoim wydaniu jest słodki.
Zaś macocha co stuprocentowa suka.
I bardzo lubię twój styl. Taki plastyczny i wprowadzający specyficzny klimat. Perełka.
I kropeczkę na końcu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:16, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że wam się podobało... Ech i jestem nieco rozeźlona na Dżej-Dżeja za dzisiejsze wykończenie Shannon ona i Claire chyba były najfajniejsze (tzn. Claire jeszcze żyje, na szczęście)...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Czw 22:19, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Ja się nie znam (prónowała, mawet dzisiaj oglądać, ale jakoś tak niespecjalnie mi się chciało), ale musze powiedzieć, że zgadzam się z Noe - to jest bardzo dobry kawałek literatury, z całą swoją fanfkiowością. Melancholijne, ale z Happy Endem.
Skojarzyło mi się z Vanity Fair - przez tego całego opiekuńczego Sayida i Shannon z klapkami na oczach.
I kondolencje z powodu utraty głównej bohaterki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:23, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
No cóż, o tym, że Dżej-Dżej pozbędzie się Shann wiedziałam... hm, odkąd zrobiłyśmy sobie z Kath maraton Lost
Osobiście uważam, że za kopciuszkowate mi wyszło, huh.
A 'moja' macocha w tym całym gnębieniu Shannon kieruje się dobrem syna, co tu mówić. <a to, ze przy okazji jej nienawidzi, to tak na boczku>
Nadal uwielbiam Shannon i ją choćby zmartwychwstanę, o!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Czw 22:25, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Suszarki zapewne by się z tobą zgodziły... a ponieważ Sever również jest skazany na wymarcie, ja też.
Zbyt kopciuszkowate? To nie o to chodziło?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:30, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Chodziło... ale takie strasznie płąskie wyszło. A co tam - lepiej pisać płasko, niż głęboko, ażeby nikt nie zrozumiał (nie to, że odnosi się do was, ale tak ogółem)
Hmm...
Nie damy Severa ukatrupić, o nie! Będziem o nim nadal pisać, niezależnie od wymysłów Joaśki, o!
<a taką po kawałku suszarką to byłam przez pewien czas - pierwotne forum SB było fajne, byłam jedną z tych użytkowniczek na 1 stronie użytkowników, jednak nie publikowałam>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Czw 22:34, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Ba, ja nawet byłam wściekła, jak Syriusza ukatrupiła pani JKR. Fajny chłop był, po prostu... nie kwalifikował się do kategorii ulubionych bohaterów. I nagrabił sobie tą aferą nad jeziorem, podobniej jak incydentem z wilkołakiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:40, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
No, i mi po Syriuszu została skłonność do wskrzeszania bohaterów... i anty-kanonu, oczywiście
Tia, Syriusz... Bardzo lubiłam go w 5 tomie... i niestety... <wzdycha>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pią 9:36, 22 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Czy ja mogę odejść od tematu Severowego i skomentować? Dziękuję.
Więc, po pierwsze, uważam, że Shannon bardzo ciekawie wyszła. Ponieważ nie oglądałam ostatnio dwóch odcinków (tydzień temu jednego i wczoraj jednego), to nie bardzo wiem, co wymyśliła Ori, a co było napomknięte, ale mi to nie przeszkadza. Shannon tutaj pasuje idealnie do tej z LOSTów i dokładnie się uzupełniają.
No a Sayid... wiadomo, że go uwielbiam i ten tekst pozwala mi go uwielbiać dalej.
I mam nadzieję, że to o glupim akcencie- to tylko zdanie Shannon. Bo akcent jest przecudowny. tak na marginesie, podobny ma Oded Ferth.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pią 10:38, 22 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
No, jak do tej pory, to chyba najlepszy twój fanfik. Biorąc pod uwagę wszystkie władcopierścieniowe i potterowe też. Właściwie nie mam nic do dodania, bo i forma i treść są takie, jak być powinny. Jeżeli tak na ciebie wpływają Losty, to chyba normalnie zacznę je lubić
Brawo!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:46, 22 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Łoj jejć. Serio, Szefowo? <przegląda tekst> Heh, Lost nigdy za mało, jak dla mnie...
Co do akcentu Sayida - jestem wierną fanką jego 'tri antana' xD A Shannon, to Shannon - od jej nastroju zależy to, czy w danej chwili Sayid jest kochany, czuły i takie miłostkowe pierdółki, czy ją wnerwia. A w tym przypadku akurat - Shannon jest taka rozkojarzona i to jest pierwsza myśl o Sayidzie, jaka jej do główki przychodzi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|