|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Sob 16:54, 09 Gru 2006 Temat postu: Z notatek psychoanalityka(AKT III) Finał z owczarkiem w tle |
|
|
Z notatek psychoanalityka.
Oświadczenie: Żaden owczarek alzacki nie ucierpiał podczas realizacji tej sztuki.
Całość dedykuję niezastąpionej Aurorze oraz po części Blaidd, bo bez nich nie powstałaby ostatnia część Notatek.
AKT III: Finał z owczarkiem tle.
SCENA I: Pokoik w zwierzątka, Za oknem późnojesienny, deszczowy wieczór.
Osoby dramatu: Pp., F., S., M., P. Gandzialf, Gilderoy.
Jako trwały element dekoracji: Drzewiec.
Drzewiec: Chrrr… Bum-bum-bum. Rurarrum! Hubba-bubba!
M.: O, zjadłym! *ożywiając się*Pipek, masz ochotę?
P.: A, daj.
*rozwijają papierki i powoli delektują się mieszaniną barwników, aromatów, glutaminianu sodu i gumy arabskiej*
PP.: *do Gandzialf* Co? Marazm i stagnacja?
Gandzialf: Niom… *wzdycha ciężko* I nawet wysadzać mi się nic nie chce…
PP.: Jesienna deprecha, nie?
* F. i S. budują wieżę z klocków Lego, Gilderoy bawi się wersją Duplo.*
F.: Patrz, Sam! Minas Morgul! *bierze gumowego pterodaktyla i udaje nalot* Niiiiią!!! Tu-tu-tu-tu-tuu!! Nazgulen ataken!! Tratatatatatata!!!
S.: *wydaje odgłosy walącej się w gruzy potęgi* Trzrzszsz! Trzszszz! Gruch, buch! *zrzuca mały klocek z wieży na podłogę* Łaaa! Spadaam! Plask!
*radośnie pospołu demolują wieżę*
Gilderoy: *męcząc się nad Duplo* Ja nie rozumiem. Te klocki to się układa według kolorów, czy jak?
*odpowiada mu pełna zniesmaczenia i dezaprobaty cisza*
PP.: Masz… *podaje mu plik karteczek* Poćwicz sobie podpis.
*Gilderoy zabiera się ochoczo do roboty*
Gandzialf: Coś tu smutno i pusto… Odkąd Aragon wyjechał i z Arweną siedzą w Minas Tirith, zajęci królowaniem, bankietowaniem, posłowysyłaniem, mieczowielbieniem…
PP.: …a Faramir z Eowiną koniouprawianiem, rogodymaniem, znaczy się, dmuchaniem, władcowaniem i innymi pierdołami…
Gandzialf: …a Gimli odpłynął na barce w siną dal, dawać koncerty szantowe z wesołą trupą Krasnoludków i Gamoni, jest tak jakoś…
PP: Siakoś…
Gandzialf: Takoś…
*w tle słychać ciamkanie gumy i odgłosy demolki przeprowadzanej aktualnie na klockowym modelu Barad-dur.*
PP.: Nudno…
*PP i Gandzialf wydają głębokie, płucno-oskrzelowo-tchawicze: *
PP. i G.: Ech!
SCENA II: Wieś gdzieś. Skądinąd znajomo wyglądająca Knajpka. Belkowany sufit, parkiet bez jednej klepki (zjedzonej haniebnie przez, nie będę wskazywać palcem ), podobizny Lenina, Trockiego, Jacka Sparrow’a na ścianach. Stoły, stoliki, fotele, krzesła i taborety, każde z innej parafii, jednakowoż tworzące razem harmonijną całość. Barek jako miejsce kultu, gdzie poczesne miejsce zajmuje rum, Ognista, Glizdogońska, Soczek i Jo. W kącie, tekturowa podobizna 1:1 Remusa L., nosząca w okolicach ust, piersi i w obszarze dolnomiedniczym mokre ślady dziewczęcego uwielbienia.
Osoby:
Hekate – Szefowa
Blaidd – Paciutkomanka
Rachel – Wampirofilka
Pusz – w stanie lewitacji
Ceres – udając zadumanie przysypia w kącie
Aurora – w stanie lekkiej depresji nad drugą już butelką Ognistej
Meg – w owym stanie także, nad ową butelką również
Jo – za barem, pędzi Glizdogońską
Jak również: Nat, Smag, Vas, Zee, Remusek i Gal, jako barwne, stałe, aczkolwiek ruchliwe zgromadzenie w Dziupli.
Pogoda: Szaro, brudno, jesień. Wieczór.
Hekate: Ech, pfuj! Jesień, deszcz, melancholia. Pfuj! Bleh! I nawet w Bollywood przestój.
Blaidd: *wyrwana z zamyślenia nad zdjęciem Paciuta* Nie! Tak? Jak to? *powraca w sferę marzeń*
Hekate: A tak to. Ech, tfu! Taki mi jakoś… siakoś… takoś… płasko!
Blaidd: Płasko… zdjęcie jest płaskie… tylko dwa wymiary. Tylko dwa… Co ja bym dała za Paciuta w wersji 3D!
Pusz: *spod belki nośnej* Jak dasz 100 złotych, to ci załatwię.
Blaidd: *z ożywieniem wybiega do najbliższego bankomatu oddalonego o zaledwie 47 km*
Rej: *nuci* Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? Na na na na…
Aurora: *desperacko i gwałtownie zrywa się zza stołu, przewracając z hukiem krzesło, budząc tym samym Ceres, która po chwili znowu zapada w drzemkę, z butelką rumu w prawej dłoni* NIE!
Meg: Co nie?
Aurora: Tak!
Meg: To tak czy nie?
Aurora: *siada ponownie, pociąga z gwinta solidny łyk, po czym konspiracyjnie do Meg* Owczarki.
Meg: *zaskoczona* Owczarki?
Aurora: Owczarki!
Meg: *przerażona* Owczarki?!?!
Aurora: Tak, owczarki!!! Całe stado!
Meg: Nie!
Aurora: Tak!
Meg: *z głębokim postanowieniem wyzierającym z ocząt* Kiedy? Gdzie?
Aurora: Już! Tutaj! Za chwilę!
*obie nasłuchują w przerażeniu*
Hekate: Płasko! Pfuj!
*cisza, przerywana sapaniem Vas. Słychać narastający odgłos tupotu małych stóp. Znaczy łap. Psich. /GROZA/ Owczarkowych.*
Aurora: Jeju. Idą po nas, Meg.
Meg: *PANIKA* Aaa!
Hekate: Spokój! Spokój, siostry! Tylko spokój może was uratować! I odpowiednie zaklęcie. *nurkuje pod jeden z foteli i wyciąga spod niego zakurzony „Śpiewnik od Zaburzeń Urojonych”*
SCENA III: Pokoik w zwierzątka.
F.: *wzdychając i wydłubując pterodaktylowi oczy* Tęsknię za Margaretką. I jej kfiatuszkiem kochanym…
S.: A ja za Różyczką. *wstaje, otrzepuje spodnie i zbiera się do wyjścia* Na mnie już czas. PP., w sumie, dzięki za wszystko. W zasadzie nie przeprowadziłeś ze mną żadnej konkretnej terapii, żadnych zwierzeń, wynurzeń i zanurzeń, prozaców, deprimów, ani nic… Ale wiesz, w sumie, no, fajnie było posiedzieć tutaj z wami, posłuchać sobie o urojeniach, pozbijać się z takich czubków jak wy, za przeproszeniem pańskim, panie Frodo. Świetny odstresowywacz. Odpocząłem od gromadki w domu, nabrałem sił do ojcowania, mężowania i dalszej prokreacji, mogę wracać. *poprawia kurtkę* No. To, Frodo, do zobaczyska, jeśli kiedykolwiek stąd wyjdziesz. Pipek, buziak w czółko, nie pij tyle, zdradzę Ci sekret: pamiętaj, zaszyliśmy Cię w zeszłym tygodniu jak nie patrzyłeś. Merry, pozdrów Obcych. Gandalf – muchos szacunken. Si ja! *wychodzi krokiem dostawnym*
*Chwila ciszy, przerywana tylko pomrukiwaniem Drzewca i mruganiem pozostałych*
F.: *ze łzami w ślicznych, wielko-niebiesko-mopsikowych oczątach* Bu?
P.: Zaszyliście mnie kiedy spałem? No… wiecie co? *z wyrzutem* Sam się mogłem zaszyć! Sam! Przecież umiem.
M.: *euforia* Wreszcie ktoś mi uwierzył! Ha!
*Nagle słychać trzask, grzmot i gruchotanie. Wszystko się trzęsie, przedmioty przesuwają się niebezpiecznie ku krawędzi stołu, z sufitu sypie się farba, tynk; pojawia się powiększająca się z każdą sekundą dziura. Rozlega się potworny huk i przez wyrwę w suficie wpada do pokoiku wielka stara szafa, lądując bezbłędnie pod ścianą*
Wszyscy: Ocodocholerybiegaicoturobitaszafa!?
Szafa: *stoi i udaje, że jej nie ma, a poza tym zawsze tu stała, więc o co ten szum?*
PP.: Dziwne…
M.: Obcy?
Gandzialf: Szafa.
P.: Barek?
F.: Sauron!
Gilderoy: Szafa! *podbiega, otwiera wielkie, rzeźbione drzwi, zagląda do środka* Oho! Pokój! Hop-hop! *wchodzi…*
Pozostali: ???
*…i nie wraca*
PP.: Czyżby zniknął? *ostrożnie zagląda do środka szafy* Te, chopaki! Bonusowy pokój!
F.: A Lego jest?
*Wszyscy zbierają się przy drzwiach szafy*
M.: Ja cię… tunel czasoprzestrzenny!
P.: Łooooah! Nawet po pijaku nie miałem takiej jazdy.
PP.: Cóż, pozostaje nam więc tylko sprawdzić, dokąd on prowadzi.
Gandzialf: *Jako pierwszy rusza naprzód, wznosząc swoją laskę nad głowę, krzycząc dziko* AVANTIII!!!
Scena IV : Lunatyczki zebrane wokół Hekate słuchają w skupieniu.
Hekate: …to pomoże je oswoić.
Aurora: *ściskając rękę Meg* Owczarki!
Meg: *mężnie odwzajemniając uścisk* Alzackie!
*obie stają w kręgu Lunatyczek i intonują pieśń:*
Ooo-wczarki są najlepsze
Ooo-wczarek pasie owce
Ooo-wczarek to przyjaciel
Ooo-wczarek gryzie obcych
Owczarek owczarek owczarek!
Pies pies pies!
Przyjaciel, stróż, kolega
Aha kolega!
Zębaty przyjaciel z ogonem
Za kotami biega!
Jak dobrze mieć owczarka
*szeptem* On ku-rę ci przy-nie-sie
Sąsiada potarga
Za głupią miskę kaszy
Pokocha i postraszy
Owczarek! / *Zza okna rozlega się donośne: woof!*
Dwa owczarki! / *Tym razem rozlega się podwójne: woof!*
Sto owczarków! / *Nieustające ujadanie*
To psy pierwszej marki!
To psy pierwszej marki! (*)
*Milkną nasłuchując ujadania. Nikt nie zwraca uwagi na blond zjawisko wychodzące z kredensu*
Aurora i Meg: Glurp!
Hekate: Ups, chiba nie pomogło. Się zdarza. Yyy, tego… to nie moja wina!
Aurora i Meg: Dopadły nas! Jesteśmy stracone!
*Poprzez jazgot stu owczarkowyh gardzieli przedziera się okrzyk:*
Gandzialf: AVANTIII!!
*… i grupa terapeutyczna przez wyżej wspomniany kredens cioci Zdzisi wpada z impetem do Dziupli.
Cisza. Skupienie. Osłupienie.*
Gandzialf: …ntiiii?
*Milkną nawet owczarki. Hekate skubie rzęsy. Rachel brew. Aurora wąsik Lenina. Meg z miną karpiowatą traci dobowe zasoby śliny. Narratorka nie wytrzymuje psychicznie i w głębokim szoku idzie zrobić sobie herbatę z wkładką*
F.: Margaretka? Kfiatuszek?
Meg: Yhyy…
F.: Urosłaś! *w przypływie miłości rzuca się na Meg, obejmując ją w pasie, z głową na wysokości tegoż pasa*
Aurora: Pipek? *zza pleców PP. wychyla się niedawno podstępem zaszyty Pippin* Moje ciuci-bluci?
P.: Vani! Majnen libsien?
Aurora: *zdaje sobie sprawę, że chyba nie do końca tak napisała tę historię, ale co tam, chrzanić logikę* Oh, oui! *padają sobie w objęcia*
Hekate: *rozczulona do łez* Jak w Bollywood! *płacze rzewnie*
Jo: Znaczy się polać wszystkim, tak?
Kurtyna. *opada na chwilę, po czym podnosi się niechętnie, zmobilizowana przez narratorkę wracającą z herbatą*
SCENA V FINAŁOWA
Ogólnoknajpkowa radość i szeroko zakrojona integracja międzyrasowa (ew.międzyrzeczywistościowa). Jo za barem. Aurora z Pippinem zakamuflowani w jednym kącie, Meg z Frodem w drugim, obściskują się (i nie tylko) nawzajem. Merry w stanie lewitacji obok Puszka. Gilderoy podrywa Sparrow’a. Gandzialf przy wizerunku Lenina. Tańce, hulanki, swawola.
Merry: *radośnie* Jak u Obcych! Khi!
Gandzialf: Stary! Tu tutaj!?
Towarzysz Włodzimierz: *z portretu* A się złożyło jakoś…
Gandzialf: Kopę lat! Nazbierało się tego i owego, trza to obgadać! * zdejmuje portret, zanosi do stolika, opiera o ścianę i wdaje się w pogawędkę*
Towarzysz Trocki: *z wyrzutem* A ja!?
Hekate: I ja! *zabiera Trockiego w 2D i przysiada się do Gandzialfa*
*Drzwi otwierają się hukiem, wpada zdyszana Blaidd, wymachując banknotem 100-złotowym*
Blaidd: Mam! Mam 100 złotych!
Puszek: *łapie banknot i strzela palcami* Et voila!
*Puf! Na środku Knajpki materializuje się lekko zdezorientowany Paciut*
Blaidd: Kwik!! *łapie Paciuta i zaciąga go na pięterko*
Ceres: *budzi się* Humpf! I co? Koniec?
Pusz: Koniec.
Ceres: A co z finałem?
*Zgromadzenie cichnie. Pip z głośnym mlaśnięciem odrywa się od Aurory*
Hekate: *poważnie* Do finału!
Wszyscy gromadzą się na parkiecie przed barem, ustawieni w barwnym, roześmianym, pląsającym korowodzie. Rozbrzmiewa muzyka indyjska. Stojąc w półkolu, tańcząc w iście bollywoodzkim stylu, ale z polskim przytupem, wszyscy wykonują skomplikowany układ choreograficzny, którego nie powstydziliby się twórcy filmu „Czasem słońce, czasem deszcz”. Zgodnym chórem obecni żegnają się z publicznością.
Wszyscy: Ah lah jal laj ha!
KURRRTYNA!
Koniec.
* * *
W innym miejscu w innym czasie. PP w pidżamie siedzi w białym, zalanym słońcem pokoju, pochylony nad zeszytem.
„Kochany pamiętniczku!
Dzisiaj mija już 10 lat, odkąd tu mieszkam. Z każdym dniem czuję się coraz lepiej i pani doktor mówi, że być może niedługo pozwolą mi wychodzić na spacer po parku.
Pan Stasiu, sanitariusz, też jest bardzo miły, chociaż jego umięśnione ciało mówi co innego. Przynosi mi jedzenie i gra ze mną w bierki, ostatnio nawet razem rysowaliśmy żaglowiec. Dobrze mi tu. Wszyscy są tacy mili. Codziennie dają mi mnóstwo kolorowych cukierków. Niektóre są gorzkie, ale podobno takie mają być.
Trochę mi przykro, że musiałem zakończyć terapię z Drużyną. Ale przynajmniej mam satysfakcję, że wszyscy wyzdrowieli. I to dzięki mnie! Już mnie dawno nie odwiedzali, ciekawe, jak im się tam powodzi… Oho! Muszę kończyć! Pan Stasiu zapukał i powiedział, że idziemy na zabiegi. Jaki on miły, zaoferował się, że pomoże mi włożyć białą kurteczkę. Pa, pamiętniczku!
Do wieczora!”
*) Muzyka i słowa by Kabaret Potem. Oryginał [link widoczny dla zalogowanych].
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia Sob 17:14, 09 Gru 2006, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:00, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
KoHam cię, Meg!
<tuli>
owwwczarki!
Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Pon 22:19, 03 Lut 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 17:10, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Kocham, kocham, kocham pasjami notatki! Meg, jesteś genialna i niech nikt się ze mną nie kłóci, bo ubiję To też trzeba by wystawić, w całości. Ale by było, no kurcze pieczone, wyobraźcie sobie tylko!
A zakończenie zaistne jak z kabaretu Olgi Lipińskiej. Jednym słowem - MNIAM!
Panie i panowie, oklaski!
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 17:31, 09 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Sob 17:21, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Kłania się. Dziękuję dziękuję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Sob 18:52, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!
Cytat: | po części Blaidd, bo bez nich nie powstałaby ostatnia część Notatek |
Dziękuję, choć bardzo dokładnie nie wiem, co takiego zrobiłam...
Umarłam przy:
Cytat: | Barek jako miejsce kultu, gdzie poczesne miejsce zajmuje rum, Ognista, Glizdogońska, Soczek i Jo. |
Cytat: | tekturowa podobizna 1:1 Remusa L., nosząca w okolicach ust, piersi i w obszarze dolnomiedniczym mokre ślady dziewczęcego uwielbienia |
piosence o owczarkach - przesłodka!
Cytat: | Blaidd: Kwik!! *łapie Paciuta i zaciąga go na pięterko* |
- ta szybkość reakcji
Cytat: | Nieznajomy: Zostaw ją! Fuck off! Fuck the system! |
Cytat: | Szefowa: Och, bolly, coś mnie bolly! |
- absolutny hit!
Cytat: | Towarzysze anarchiści z pokoju Blaidd, z Paciutem na czele |
- co za towarzycho... (rozmarzenie)
Łiiii! Kocham, kocham, kocham Was obie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Sob 19:02, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
/kwiczy z radochy/
Meg, jesteś geniuszem absurdu i WlP! KoHam cię miłością nieskończoną. Wspaniałości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noelle
robalique
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:29, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ale się uśmiałam ^^ Nic konstruktywnego nie powim, ino zachwyta wyrażem. O.
<wyraża zachwyt>
n. zabita
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Sob 22:49, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Wiem, co jeszcze miałam dodać. To 'ah lah...' to takie podobne do Kingowskiej, niezwykłej, niezapomnianej 'Desperacji'...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
lunatykująca wampirzyca
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: komoda
|
Wysłany: Nie 20:09, 10 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Kwik! Ciudeńko.
<umiera. ze śmiechu>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angel
księzniczka księżycowej poświaty
Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Mare Imbrium
|
Wysłany: Pon 22:36, 11 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Za głupią miskę kaszy
Pokocha i postraszy |
Cudowne! Piękne! <łacze rzewnymi łzami>
Ach, żałuję, że mnie tam ni było...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Wto 18:41, 12 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
(spada z krzesła Golliata)
(Brat patrzy na nią jak na idiotkę)
Krajste... Meg, ja nie mogę! Owczarki będą mnie przesłądować do końca życia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
yadire
gryfonka niepokorna
Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 19:05, 12 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Hekate: *rozczulona do łez* Jak w Bollywood! *płacze rzewnie*
Jo: Znaczy się polać wszystkim, tak? |
A to mnie zabiło : )
Jak poprzedniczki, nie jestem w stanie stworzyćnic konstrutywnego, nichże zostanie mi to wybaczone, bogowie Bollywoodu.
[idzie dalej kwikać]
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Wto 20:31, 12 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja kwikałam wtedy (to był sobotni wieczór) w drodze do kościoła, a w kościele, poważnie, ludzie 'rozmodleni', a ja sobie przypominam to mokre ślady dziewczęcego uwielbienia, to Hekatkowe 'bolly, coś mnie bolly' (Merlinie, nie mogę przy tym, hiiiiiiii!) i parskam śmiechem ku zgorszeniu co bardziej dewockich sąsiadek...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki
Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibyladii
|
Wysłany: Pią 23:31, 15 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Notatki są oabsolutnie wspaniałe. Meg, bardzo lubię twoje teksty, szczególnie w tak dobrym humorze jak dzić. Są lekkie, przyjemne i śmieszne. Kwiiiik!!
<pada>
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|